Z całej siły
próbowała nie otwierać oczu i nie dopuszczać do świadomości żadnych bodźców z
otoczenia. Nie chciała przerywać snu, w którym była tak blisko niego; w którym
czuła ciepły dotyk jego szczupłych dłoni na swoim spragnionym ciele; w którym
jego gorący oddech nieodłącznie omiatał jej szyję, a jego miękkie wargi delikatnie
muskały jej wciąż wrażliwą na pieszczoty skórę. Pragnęła zatrzymać ten moment w
pamięci jak najdłużej i starała się zapamiętać każdy najmniejszy szczegół, by
potem móc odtwarzać ten sen w nieskończoność. Wyobrażenie o nim miało być
przecież jedynym, co mogła dla siebie zachować. Nie miała takich wspomnień i
choć wciąż niezrozumiale mocno tego pragnęła, nie zapowiadało się, by miało się
to zmienić.
Powoli
pozwalała rzeczywistości przedrzeć się przez zasłonę snu i wracała do realnego
świata, w którym miała widzieć go dzisiaj po raz ostatni. Jeden po drugim
zaczęły z jej skóry znikać jego palce, które do tej pory czule gładziły jej
brzuch, pozostawiając w tym miejscu jedynie zimną pustkę. Jego oddech stawał
się coraz bardziej odległy, by w końcu całkiem przestała go czuć. Pocałunki,
jakie składał na jej skórze, wydawały się być coraz delikatniejsze, aż uświadomiła
sobie, że znikły tej nocy na dobre. I on też miał zniknąć na dobre, nie tylko
jeśli chodziło o tę noc, ale i o wszystkie kolejne dni i noce. Po ciężkich
zmaganiach z docierającą do niej rzeczywistością, której wcale nie chciała,
zebrała w sobie tyle siły, by otworzyć oczy i pożegnać się z tym nadzwyczaj
realnym wyobrażeniem o jego obecności.
Niewyraźne
kontury powoli zaczęły się wyostrzać. W początkowo rozmytych kształtach na
wprost dostrzegła w końcu pięknie rzeźbioną komodę z ciemnego drewna z ciężkimi
metalowymi rączkami, do której nic nie włożyła. Obok rozpoznała obity bogato
zdobioną tkaniną fotel, na którym nawet nie siedziała. Na ścianie wisiał,
kompletnie niepasujący do wnętrza, plazmowy telewizor, którego wcale nie
włączyła. Pokój hotelowy wydawał się być taki sam, jak wczorajszego wieczoru.
Tylko ona wydawała się sobie inna. Jemu bliższa, choć wcale go tu nie było, z
wyjątkiem… Z wyjątkiem tego zapachu, który wciąż unosił się w powietrzu. Była
już całkiem rozbudzona, lecz nie potrafiła się poruszyć, gdy zorientowała się,
że ten zmysłowy element snu, który powinien zniknąć zaraz po otwarciu oczu,
nadal jej towarzyszył i wydawało jej się, że nie słabł na sile. Po prostu tam
był, tak samo jak była tam ona, fizycznie i prawdziwie. Dopiero gdy udało jej
się podnieść do pozycji siedzącej, uderzył w nią dźwięk otwieranych drzwi od
łazienki, który spowodował, że serce podskoczyło jej do gardła i łomotało tak,
że omal nie wyskoczyło z jej piersi.
I wtedy go
ujrzała, wysokiego, szczupłego, mającego na sobie jedynie czarne bokserki,
wciąż zaspanego i niezaprzeczalnie przebywającego w jej pokoju. I dopiero wtedy
też dotarło do niej, że ten czarnowłosy chłopak, który tak żarliwie całował ją
poprzedniej nocy, był prawdziwy, tak samo jak cała sytuacja, która przez
kilkanaście sekund po przebudzeniu wydawała jej się być jedynie minionym snem.
Rozchyliła
bezwiednie wargi, gdy po rozejrzeniu się po pomieszczeniu, jego brązowy wzrok
spoczął na jej sylwetce, a jego usta ułożyły się w najczulszy uśmiech, jaki do
tej pory jej posłał.
Obserwowała go
jak ducha, gdy charakterystycznym dla siebie, swobodnym krokiem podszedł do
krawędzi łóżka i długo się nie zastanawiając, usiadł na materacu tak blisko, że
nie myślała już o tym, czy był tu naprawdę, czy jedynie jej się wydawało.
Wyciągnął dłoń
w jej stronę i dotknął jej rozpalonej twarzy, nawet na moment nie odrywając
wzroku od jej oczu.
- Co się stało?
– odezwał się cichym, zachrypniętym głosem, wciąż nie przestając gładzić
kciukiem jej policzka. Drugą ręką chwycił jej dłoń, po czym złożył na niej
pocałunek tak delikatny, że ledwo go wyczuła.
- Wszystko… -
odparła, wtulając twarz w jego dłoń i poczuła, jak mięśnie jej ciała powoli się
rozluźniają. Przymknęła powieki i głęboko odetchnęła jego upajającym zapachem,
gdy zorientowała się, że naprawdę wolno było jej to robić. Dobitnie dotarło do
niej, że należał do niej tak samo, jak ona należała do niego. Przypomniała
sobie wszystkie jego słowa, które powiedział jej wczorajszej nocy; przypomniała
sobie wszystkie pocałunki, jakie złożył na jej ustach i nie miała już żadnych
wątpliwości. Z jego brązowych, łagodnych oczu wyczytała, że był tu tylko dla
niej, a szczęście rozpierało ją do tego stopnia, że ciężko było jej cokolwiek
powiedzieć. Niewiele się zastanawiając, odrzuciła kołdrę, którą do tej pory
była przykryta i rozpaczliwie przywarła do jego ciała, obejmując go z
największą siłą, na jaką była w stanie się w tej chwili zdobyć. – Wszystko,
Bill – powtórzyła, rozkoszując się brzmieniem jego imienia w swoich ustach. –
Stały się właśnie moje największe pragnienia. Stałeś się ty.
~*~
Nie mieli
zamiaru sprawdzać telefonów, choć dobrze wiedzieli, że od rana wszyscy po kolei
będą dzwonić do nich na zmianę. Nie myśleli o tym, by wyjść na śniadanie i
nawet nie zastanawiali się, jak ich nieobecność będzie odebrana przez resztę
zespołu. Właściwie to mieli nadzieję, że pozostali się domyślą i nie będą mieli
zamiaru im w jakikolwiek sposób przeszkadzać.
Zamówili
jedzenie do pokoju i spożyli je w łóżku, bo żadne z nich nie chciało wychodzić
spod kołdry i szykować się do wyjścia do restauracji. Próbowali nasycić się
sobą nawzajem w każdy możliwy sposób, a i tak wciąż było im mało.
Ashley tuliła
się do nagiego torsu czarnowłosego i w ciszy składała delikatne pocałunki na
jego piersi. Gdy pierwszy raz dotknęła wciąż niepewnymi wargami jego skóry,
jego ciało zadrżało niekontrolowanie, lecz z każdym kolejnym pocałunkiem
rozluźniał się i przyzwyczajał do jej bliskości. Oddychała miarowo, wdychając
jego zapach, który znała niby tak dobrze, a który teraz wydawał jej się tak
nowy. On cały wydawał jej się nowy, tak nieprawdopodobnie bliski.
Niezaprzeczalnie jednak leżał tuż przy jej boku i delikatnie gładził jej ramię,
a ona czuła rozpierające, niemal duszące szczęście.
- Nie oddam cię
już za żadne skarby – wyszeptał, przyciskając jej czoło do swoich ust i
upewniając ją w tym, że był tu tylko dla niej i nie miał zamiaru odchodzić. –
Nikomu.
~*~
Ashley nie
chciała puścić Billa do jego pokoju po świeże ubrania czy jakiekolwiek
kosmetyki.
- Teraz to ty
użyjesz moich – oznajmiła, prowadząc go do łazienki.
Po prostu
nieustannie bała się, że gdy pozwoli mu wyjść, on już nigdy do niej nie wróci. Złapała
szczęście i przerażało ją to, że mogłaby je utracić, dobrowolnie wypuszczając
je ze swoich rąk. Nie mogła do tego dopuścić, bo znaczył dla niej zbyt wiele.
~*~
Pragnęła
spędzić z nim sam na sam jak najwięcej czasu, ale ktoś był wyjątkowo
niedomyślny, bo chwilę po dwunastej usłyszeli pukanie do drzwi. Czy naprawdę
ich wspólna nieobecność na śniadaniu nie była oczywista?
Nie dla Toma,
który patrząc na Billa w głębi pokoju Ashley, wyglądał, jakby zobaczył ducha.
- O cholera –
zaklął dredowłosy pod nosem. – Tak myślałem, chociaż miałem głupią nadzieję, że
zrezygnował z tego pomysłu.
Ashley
zmarszczyła brwi, popadając w lekką dezorientację.
- Co masz na
myśli? – dopytała, gdy twarz Toma ukazywała coraz większe przerażenie i
zażenowanie.
- Nie słuchaj
go, proszę cię. On… On nagadał ci jakichś głupot. To tylko chwilowe, zaraz mu
przejdzie – wybełkotał gitarzysta, patrząc z paniką w przestrzeń za jej
plecami.
Poczuła się
absurdalnie. Jak to głupot? Jak to chwilowe? Jak to przejdzie? Przez moment
wydawało jej się, że dredowłosy wylał na nią właśnie kubeł zimnej wody.
- Ale ja… O
czym ty mówisz, Tom?
- No właśnie, o
czym ty mówisz? – Usłyszała za plecami głos czarnowłosego i poczuła, jak
obejmuje ją od tyłu, kładąc brodę na jej ramieniu. Choć nie widziała jego
twarzy, wyczuła kontrolowany uśmiech, jaki się na niej pojawił. Znała przecież Billa
tak dobrze, mimo że stosunkowo krótko. Dokładnie pamiętała, jaki był radosny
zanim… zanim między nimi wynikło to głupie nieporozumienie. Od samego początku
uwielbiała obserwować, jak próbował powstrzymać wędrujące w górę kąciki ust i
wydymał górną wargę, minimalnie odsłaniając rządek białych, niekoniecznie
prostych zębów. Unosił wtedy charakterystycznie brwi i mrużył oczy, w których
dostrzegała coś, czego wtedy nie rozumiała. Wiedziała, że teraz dokładnie tak
wyglądał i dokładnie taki podobał jej się najbardziej; z tym zadziornym
półuśmiechem błąkającym się po jego twarzy i z tą tajemnicą kryjącą się w jego
brązowych oczach. Dziś już rozumiała, że od początku była to miłość, jaką ją
obdarzył i w jaką ciężko było jej uwierzyć.
Spojrzała na
Toma, którego mina wyrażała kompletne zagubienie. Bill musiał zrobić w tym
momencie to samo, bo wybuchł dźwięcznym śmiechem tuż przy jej uchu. Śmiał się
głośno, szczerze i pięknie. Tak, jak od dłuższego czasu jej tego brakowało.
Przez kilka ostatnich tygodni znacznie się wyciszył, a zwłaszcza wtedy, gdy
znajdowali się we dwoje w jednym pomieszczeniu. Nie kierował w jej stronę praktycznie
żadnych słów i prawie na nią nie patrzył. Dopiero wczorajszego wieczoru
zrozumiała, dlaczego tak się zachowywał. Cierpiał, nie mogąc mieć jej przy
sobie, mimo że była tak blisko. Cierpiał tak samo, jak cierpiała ona.
- Wy chyba
sobie ze mnie żartujecie – wydukał dredowłosy i złapał się za głowę, wplątując
palce pomiędzy związane dredy, gdy jego brat złożył pocałunek na policzku
blondynki. – Bill, do cholery, czy ty chcesz mi przez to powiedzieć, że…? –
Urwał, szukając słów. Nadal krzywił się, nie mogąc wyjść ze zdumienia po tym,
co zobaczył.
- Chcę ci przez
to powiedzieć, że gdybym posłuchał ciebie, to nie miałbym jej teraz w ramionach
– odparł Bill, przyciskając Ashley do siebie jeszcze mocniej. To oczywiste, że
nie przyznałby się, iż to on źle odczytał jej intencje. Był osobą, która potrafiła
wytknąć błędy wszystkim, tylko nie sobie samemu.
- No
przepraszam bardzo – wzburzył się gitarzysta – ale to ty przedstawiłeś mi tak
sytuację. Pamiętasz? Tu, w tym hotelu! Powiedziałeś mi, że Ashley się ciebie
boi i nie chce, żebyś się do niej zbliżał. Pamiętasz?! To ty mi tak nagadałeś! –
Poddenerwowany głos Toma stawał się coraz bardziej piskliwy, a on sam coraz
szerzej otwierał oczy i robił się coraz bardziej czerwony.
Ashley widziała
już zbyt dużo bliźniaczych sprzeczek, by nie wiedzieć, co za chwilę nastąpi.
Przez kilka tygodni znajomości i przebywania z Kaulitzami niemal przez całe
dnie, potrafiła wyczuć, że za moment w progu jej pokoju wybuchnie jedna z tych
burzliwych awantur i chociaż wbrew logice lubiła się im przyglądać i
przysłuchiwać, to teraz wolała takowej uniknąć.
- Tom, to nie
tak – zaczęła, gdy Bill miał już odpowiadać bratu na ten podniesiony ton. Wyprostował
się, a na swoich plecach poczuła, jak uniosła się jego klatka piersiowa, gdy
nabrał powietrza, by się odezwać. Wypuścił je głębokim odetchnięciem, kiedy ona
zrobiła to za niego. – Po prostu się z Billem… nie zrozumieliśmy – dokończyła
niezręcznie, bo tak naprawdę nie wiedziała, jak mogłaby inaczej nazwać to, co
stało się między nimi w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy.
Dredowłosy zaśmiał
się nerwowo.
- Chciałbym
teraz powiedzieć ci – zwrócił się do brata – co sobie o tobie myślę, ale
wyglądacie tak uroczo, że przełożę to na inny dzień. – Na jego twarzy nareszcie
pojawił się półuśmiech. – Mam nadzieję, że już wszystko sobie wyjaśniliście i
to koniec z jakimikolwiek niedopowiedzeniami między wami, bo przysięgam, że
drugi raz takiego Billa po prostu nie zniosę. Zabiję go, jeśli jeszcze
kiedykolwiek będzie mi tak jęczał, więc Ash, jeśli chcesz mieć go przy sobie żywego,
to lepiej dopilnuj, żebyście się już zawsze dogadywali. – Powiedział, patrząc na
blondynkę przesadnie poważnie, po czym roześmiał się serdecznie.
Czy mogła
oczekiwać od życia czegoś więcej niż cudownego mężczyzny i wspaniałych
przyjaciół u swojego boku?
Czy mogła
oczekiwać od życia czegoś więcej niż spełnionych marzeń?
Jejuu *_* Jakie to słodkie.
OdpowiedzUsuńTyle czasu czekałam na TAKIE rozwinięcie akcji :) No i...się doczekałam.
Twoje opowiadanie mogłabym czytać gooodzinami. Serio! XD
Szkoda, że to już koniec historii Billa i Ash ;c
A może jakaś kontynuacja, czy coś XD
Zapraszam do mnie: http://xxxandziaaxxx.blogspot.com/
Musiało być słodko, nie zrobiłabym im krzywdy po tym wszystkim!
UsuńKontynuacji niestety nie przewiduję, nie udźwignęłabym tego teraz, bo mam minimalną ilość wolnego czasu, który poświęcam innej historii :)
Jak moglibyśmy zapomnieć? Takich opowiadań się nie zapomina i szczerze powiedziawszy ostatnio dużo myślałam o historii Ash i Billa. Może jak pomyślę jeszcze intensywniej to coś się pojawi :D
OdpowiedzUsuńSerce mi zamarlo na kilka sekund, gdy wprowadziłaś Toma. Już się bałam, że zaraz namiesza im już doszczętnie. Ale się wziął ogarną i nie rozpoczynał zbędnej kłótni, która już wisiała w powietrzu. I przez moment znowu myślałam, że to tylko sen Ash. Tyle emocji tu wplecionych.
Podziwiam Cię i będę czekać na coś nowego od Ciebie! :*
O proszę! Ja o nich myślę bardzo często, a ostatnio coś mnie tchnęło, żeby coś jeszcze im napisać :) Taak, może pojawi się epilog 2, epilog 3, epilog 4... :D
UsuńSzczerze - sama przez moment się bałam, że Tom mi namiesza, ale szybko go naprostowałam.
:*
Czytam cała zapłakana i trzęsę się jak głupia... Ostatnio jakaś bardzo emocjonalna się zrobiłam :c Normalnie nie mogłam uwierzyć jak zobaczyłam ten post na fb! Poważnie. Po prostu taka niespodzianka w fatalnym okresie całkowicie poprawiła mi humor! Dziękuję <3 Epilog cudowny, najcudowniejszy na świecie, tak jak opowiadanie. Przez cały czas, gdy go czytałam leciało mi w głowie I Can't Pretend Toma Odella :D Nawet pasuje do tego opowiadania, a szczególnie do epilogu właśnie :D
OdpowiedzUsuńWiesz co już mnie nastraszyłaś ze zdaniem "Przez moment wydawało jej się, że dredowłosy wylał na nią właśnie kubeł zimnej wody." Już normalnie widziałam ich rozstanie! Jak możesz mnie tak straszyć xD Na szczęście rozstania nie ma, uff.. A Tom taki głuptas, aż śmiać się chce xD
Teraz, jak już jest epilog mogę zacząć czytać opowiadanie od nowa! <3 Musisz w końcu wydać książkę, bo marzy mi się taka fizyczna wersja Twojej twórczości, gdyż jak do tej pory jesteś moją ulubioną pisarką. Nie zmarnuj takiego talentu, Millie <33 ;*
Cieszę się, że podniosłam Cię w ten sposób na duchu <3
UsuńRzeczywiście całkiem pasuje! Chociaż ja osobiście nie mam żadnego soundtracku do opowiadania. W większości pisałam tak, jak pisze mi się najlepiej - w ciszy :)
Nie ma żadnego rozstania, wszyscy żyją długo i szczęśliwie! Wiem, że może to za mało jak na epilog i z niego taki epilog-nie-epilog, ale miałam potrzebę dopisania tego, po prostu.
Dziękuję <3 Nawet nie wiesz, jaki uśmiech i jakie uczucie się we mnie pojawia, jak czytam tak wielkie słowa <3 Na razie sto stron to jednak za mało jak na książkę, podczas gdy jestem dopiero na początku historii... ;) Dla porównania - ITB ma 333. I nie, nie planowałam takiej charakterystycznej liczby :D
<3
Ojej 100 stron i początek historii?? Cudownie, bo nienawidzę, gdy opowiadania szybko się kończą <3 Przywiązuję się do nich emocjonalnie i potem mi smutno :c Tak więc będę cierpliwie czekać na tę książkę <3 No i lepszy taki epilog, niż żaden :D Ja nawet nie zauważyłam, że jest krótki :D
UsuńŻyczę Ci duuuuuużo czasu i weny <3 I czekam na cokolwiek opublikowanego przez Ciebie, bo wszystko czytam z takim samym zachwytem. Pozdrawiam Cię gorąco <3 ;*
Tak, ja tak przecież lubię ;s Na setnej stronie ITB byliśmy dopiero tuż przed przejażdżką windą w środku Aqua Domu w RB w Berlinie <3 Kiedy to było! Rozdział piętnasty :D
UsuńITB było całkiem długie, ale napisało się szybko. Może to dlatego, że połowę miałam napisaną już przed opublikowaniem pierwszej części.
Dziękuję :* Wena jak zawsze jest, tylko tego czasu wiecznie brak... Mam nadzieję, że od czasu do czasu uda mi się coś opublikować :) Właściwie mam fajny wątek na SMF, ale póki co muszę dopracować poprzednie sto stron, bo zaczyna mi się to rozjeżdżać, jak tak piszę z doskoku po kilka zdań :<
Ja również pozdrawiam <3
Dokończyłaś! ;D Nie spodziewałam się, że coś jeszcze dopiszesz do tej poprzedniej wersji! Ale ekstra niespodzianka *:* :D Czytając ten tekst uśmiech sam cisnął mi się na usta. Jest po prostu cudownie między nimi <3 Swobodnie i w miłej atmosferze! hahah i Tom, myślałam, że zamorduje Billa samym spojrzeniem hahaha Też ich kocham <3 Kawał czasu z nimi spędziłyśmy :) Chociaż mam nadzieję, że kiedyś ukaże się epilog 2, 3 i itd.... xD :*
OdpowiedzUsuńI ta uważam, że masz talent, a co najważniejsze nadal go rozwijasz o czym przekonałam się nie raz :*
Jak to się nie spodziewałaś... Gdyby tamta była skończona, to już dawno by tu wylądowała, ale musiałam to rozwinąć troszkę :)
UsuńRacja, mimo oderwania od rzeczywistości, też bardzo kocham tę historię. Boję się tylko przeczytać ją od początku, bo pewnie odnajdę milion błędów :D
Myślę, że talentu to tu jest tylko trochę, a cała reszta, dzięki której idę naprzód, to po prostu praca nad tekstem i nad samą sobą. Tak mi się wydaje :) <3
Dość dużo dodałaś, a nie troszkę :P :* Świetnie :D
UsuńJa też, ja też!!! <3 Też kiedyś muszę przeżyć tę historię od początku *:*
Hmmm... ja i tak wiem swoje;P ;*
Przeczytałam wczoraj prolog i trzy pierwsze odcinki, ale zaraz biorę się za nadrabianie reszty, bo zaintrygowała mnie Twoja historia :) Sama fabuła, styl i te naturalne dialogi, z którymi ja ciągle mam problem :) Fabuła jest mi bliska, bo trochę siedzę w branży kosmetycznej (czasami maluję jak Ash koleżanki i koleżanki koleżanek itd :D), więc z miłą chęcią poczytam coś o perypetiach młodej dziewczyny no i Billa :) Więcej napiszę, kiedy skończę całość i mam nadzieję, że skończę czytać jeszcze dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńMartie {zakochany-berlin.blogspot.com}
Mam nadzieję, że się tu odnajdziesz i cieszę się, że ta historia nadal przyciąga nowe osoby :) Życzę wytrwałości w czytaniu, chociaż podejrzewam, że dzisiaj Ci się nie uda :P To jednak kawał tekstu jest...
Usuńkocham to opowiadanie <3 dziękuje za koncówkę :)
OdpowiedzUsuńAleż proszę <3
UsuńZarwałam noc, żeby przeczytać Twoje opowiadanie. Naprawdę to zrobiłam, dlatego komentarz tworzę dopiero teraz, ponieważ mój organizm jednak potrzebował snu :)
OdpowiedzUsuńPopłakałam się... Serio. Wyłam, jak nienormalna razem Ashley. Masz niesamowity talent literacki, a w dzisiejszych czasach bardzo tego brakuje. Właśnie dlatego, tak wnikliwie szukam w Internecie opowiadań z serii FFTH. Jest wiele różnych historii tej kategorii, ale zdecydowanie dużo mniejsza ilość prawdziwych perełek.
Zdobyłaś moje serce historią Ashley i Billa, chociaż - nie ukrywam - jestem chociaż nie zawsze byłam fanką starszego Kaulitza. Zakochałam się w Twoim opowiadaniu, zakochałam się w Billu (na nowo), ale przede wszystkim zakochałam się w Twoim talencie. Masz niesamowitą lekkość i od razu widać, że każde zdanie wypływa bardzo naturalnie.
Bardzo cieszy mnie fakt, że postanowiłaś jednak spiknąć ich razem, bo cierpiałam, kiedy odbierali sprzeczne sygnały, a już najbardziej straciłam nadzieję w momencie dwóch słów wypowiedzianych przez Ash. "Muszę odejść". Zrobiło mi się wtedy naprawdę zimno i aż bałam się czytać dalej.
Chciałabym skomentować każdy rozdział osobno, ale po pierwsze nie mam na to czasu, a po drugie wiązałoby się to z tym, że musiałabym ponownie wracać i czytać wszystko od nowa. Dlatego mam cichą nadzieję, że wystarczy Ci tylko ten jeden, drobny komentarz.
Osobiście chciałabym, żebyś stworzyła coś jeszcze. Może niekoniecznie z Billem w roli głównej (bardzo chciałabym zobaczyć Toma zamiast niego xD), ale koniecznie Twojej ręki!
Pozdrawiam ciepło i liczę na dalszy rozwój Twojego nieziemskiego talentu :)
Ella (the-last-chance-story)
Sama poszłam spać około drugiej - trzeciej i właśnie widziałam, że ktoś tu myszkuje! :D
UsuńCo do FFTH to w całości się zgadzam. Historie mnożą się i mnożą, a tak naprawdę ciężko znaleźć coś ujmującego. Cieszę się, że moje opowiadanie okazało się takim dla Ciebie :) Tym bardziej, jeśli jesteś fanką Toma!
Absolutnie wystarczy ten wspaniały komentarz, który czytam i czytam od nowa <3 Czytanie takich słów i świadomość, że coś, co wyszło spod mojej ręki, tak bardzo kogoś poruszyło, jest niesamowita. Dlatego ogromnie Ci za ten komentarz dziękuję! Zacząć dzień od przeczytania takich słów, no coś pięknego :)
Aktualnie publikuję co nieco na serre-moi-fort.blogspot.com - są to strzępki historii, którą jestem bardzo pochłonięta i której poświęcam teraz każdą wolną chwilę, także zapraszam i tam :) Póki co głównym bohaterem "jest" Bill. Właściwie to był przez kilka pierwszych stron, ale szybko zorientowałam się, że chcę pisać o kimś nowym i odejść od tematyki FFTH, więc pomysł został, ale bohaterowie się zmienili. Na blogu jednak pozostał Bill, żeby wam w głowach nie mieszać. I myślę, że z biegiem czasu znajdziesz tam też i sporo Toma - o ile będę te fragmenty nadal publikować.
Jeszcze raz BARDZO dziękuję i również pozdrawiam :)
Od otwarcia Twojego opowiadania w niedzielę rano do poźnej nocy w jedną dobę pochłonęłam całe. Nie umiem pisać długich komentarzy... po prostu brak mi słów! Jest idealne. ieszę się że udało mi się tu trafić! Masz duży talent i mogę Ci jedynie podziękować za to że się nim dzielisz i życzyć mnóstwa nowych pomysłów i niekończącej się weny ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! ♥ Cały czas zadziwia mnie to, że blog już dawno zakończył swój żywot, a mimo wszystko co jakiś czas dostaję prośby o udostępnienie go.
UsuńZapraszam też na drugą część, link po prawej, nie mogłam rozstać się z moimi bohaterami :)
Kiedyś sama muszę znów całość przeczytać :P
Jeszcze raz dziękuję!
Przeczytalam ;D Trafilam tu zauroczona obecnym opowiadaniem i zakochana maksymalnie w Twojej tworczości!
UsuńJejku, dziękuję! ♥ Nawet nie wiesz, jak wielki uśmiech wywołałaś na mojej twarzy <3
UsuńW takim razie na serre-moi-fort też już pewnie byłaś? :P
Taaak <3 od tego się zaczęło! ;)
Usuń