piątek, 12 września 2014

41. „Co miałam ci powiedzieć?”

- Tom, nie wytrzymam. – Czarnowłosy wpadł do pokoju brata zanim ten do końca otworzył drzwi. – Ja po prostu, kurwa, nie wytrzymam tego dłużej! – Krzyknął, pocierając czoło wewnętrzną stroną nadgarstków. – Pieprzę twoje rady i pieprzę szczyt kariery! I tak nie jestem w stanie normalnie funkcjonować, dlatego idę do niej, powiem jej o wszystkim i będę błagał ją, by na mnie spojrzała.
- Opanuj się! – Tom momentalnie doskoczył do niego i złapał go za ramiona, by mocno nim potrząsnąć. – Nigdzie nie idziesz, rozumiesz? – Stanowczo spojrzał mu w oczy z odległości zaledwie kilku centymetrów.
- A czy ty rozumiesz, że ja już wychodzę z siebie?! – Wyrwał ramiona z uścisku brata, ale nie zrobił ani jednego kroku w żadną ze stron. – Od kilku tygodni codziennie słyszę ją, patrzę na nią, czuję ją obok siebie, ale nie mogę nic zrobić. To mnie zabija.

„Wir haben uns totgeliebt,
es bringt mich um”

- Bill… - Głos Toma ugrzązł w jego gardle, gdy usłyszał krótki, ale wymowny fragment ich piosenki i na długą chwilę zapadła między nimi przerywana przyspieszonym oddechem czarnowłosego cisza. Gitarzysta zastanawiał się, co w ogóle mógł doradzić bratu, bo jego położenie było beznadziejne. Szukał słów, by jakoś wybić mu z głowy pomysł opowiedzenia Ashley o jego uczuciach, bo wiedział, że to tylko by go ośmieszyło, a jednocześnie nie mógł patrzeć na cierpienie swojego bliźniaka. – Dobrze wiesz, że mam z nią dobry kontakt… - zaczął tłumaczyć.
- Co chcesz mi przez to powiedzieć? – Czarnowłosy przerwał mu połowie myśli i wbił w niego przeszywający, pełen żalu i wściekłości wzrok.
- Możesz mnie wysłuchać?! – Zagrzmiał gitarzysta, bo wiedział, że inaczej nie będzie mógł dojść do słowa. – Dziękuję – rzucił, gdy Bill zacisnął usta. – Wiesz, że ja jej nie oceniam. Nie będę nienawidził jej za to, że nie odwzajemnia twoich uczuć, bo tak się po prostu nie robi, dlatego wcale jej nie unikam i nie traktuję jej z tego powodu gorzej. Mam z nią dobry kontakt, bo ona sama do mnie lgnie. I nie, nie w taki sposób. Uwierz mi, że wyczułbym, jeśli chodziłoby o coś więcej niż przyjaźń. Mam wrażenie, że szuka we mnie oparcia jako w tym „drugim”, „innym”, „lepszym” z braci. Ale do czego zmierzam… Nie wiem, na ile ty to widzisz, ale ona też okropnie się męczy. Czuje się niezręcznie za każdym razem, gdy jesteś obok. Twoja wizyta u niej nic nie zmieni, a tylko wszystko pogorszy, bo nie można pokochać kogoś na zawołanie. Gdyby nie umowa, której nie pozwoliłeś jej zerwać, ona już dawno by uciekła.
- To co mam zrobić, Tom? – Zapytał żałośnie, siadając na łóżku. – Co mam zrobić? – Powtórzył, patrząc błagalnie na brata.
- Nie masz wyjścia, Bill. – Tom rozłożył bezradnie ręce. - Pozwól jej odejść. Wytrzymaj te ostatnie tygodnie, a potem daj jej ostatecznie zdecydować.
- Chciałem walczyć…
- Nie ma o co, Bill. Tu po prostu nie ma o co walczyć, bo wiadomo, że od początku jesteś na przegranej pozycji.
Zazwyczaj nie słuchał Toma i mimo że zawsze się go radził, to i tak robił wszystko po swojemu, lecz nie w tym przypadku. Teraz potrzebował kogoś, kto podpowie mu, co zrobić, bo on sam nie był w stanie trzeźwo ocenić swojej sytuacji.


To miała być praca marzeń; praca jej życia, która miała otworzyć jej drogę na przyszłość. Wspaniali ludzie, których ledwo poznała, a już musiała opuszczać. Ogromna szansa, której nie było jej dane w pełni wykorzystać, bo ulokowała uczucia nie tam, gdzie trzeba, a jej pracodawca udając uroczego, miłego chłopaka, okazał się być perfidnym draniem.
Pamiętała, jak na początku cieszyła się, że będzie mogła spędzać z nim każdą chwilę podczas trasy i nie odstępować go na krok. Gdy przyszło co do czego, chowała się we wszystkie możliwe miejsca, by tylko nie dosięgnął jej swoim wzrokiem, dotykiem lub zapachem. I nie zawsze jej się to udawało. Ich spojrzenia krzyżowały się kilka razy w ciągu dnia, ich ciała ocierały się o siebie w wąskim przejściu w autobusie i na tak małej przestrzeni jego zapach wydzierał się z każdego możliwego kąta.
Mimo wszystko wytrzymała całe siedem z ośmiu tygodni. Całe siedem dni przed trasą plus czterdzieści dwa dni trasy z sześćdziesięciu dni okresu wypowiedzenia, w których jej uczucia względem niego nie osłabły, a jedynie przybrały na sile.
W międzyczasie zdążyło zrobić się już naprawdę zimno i po krótkim lecie nadeszła długa jesień. Ashley wyciągała ze swoich nowych, pojemnych walizek coraz cieplejsze okrycia wierzchnie, szaliki i coraz bardziej zakryte buty i nie mogła patrzeć, jak Bill nadal chodził w tej samej grubości skórzanych kurtkach. Miała ochotę wcisnąć mu w dłoń kubek z gorącą herbatą, owinąć jego szyję szalikiem i wtulić się w niego, przekazując mu choć odrobinę ciepła, które jeszcze w sobie miała.
Nie mogła. Dlatego nie patrzyła i udawała, że nie zwraca na to uwagi.

Czekała na to, ale gdy w ostatni weekend października, ostatniego wieczoru, po ostatnim koncercie, mieli spędzić w ostatnim hotelu ostatnią noc, poczuła jakieś niezrozumiałe poczucie pustki. Miał być to koniec etapu w jej życiu, którego właściwie na dobre nawet nie zaczęła. Zdążyła się tylko zakochać do utraty zmysłów w nieodpowiedniej osobie, ale nie starczyło jej czasu, by się odkochać.
Ostatni koncert miał miejsce w Paryżu. Tam, gdzie przejrzała na oczy i dostrzegła jego zamiary.
Wyszła spod prysznica i przebrana w piżamę, z włosami owiniętymi ręcznikiem, przygotowywała się do snu. Majestatyczna, wciąż tak samo zapierająca dech w piersiach wieża Eiffla była dokładnie w tym samym miejscu, co niecałe dwa miesiące temu i boleśnie przypominała Ashley o jej niespełnionych nadziejach, jakie wiązała z tym miejscem.
Złożyła ubrania do dużej walizki i sprawdziła telefon – żadnego nieodebranego połączenia, żadnej nieodczytanej wiadomości.
Dzisiejszy występ był ostatni i na tym miała zakończyć się też jej współpraca z Tokio Hotel. Przez najbliższe dwa miesiące zespół czekała głównie praca w studiu nad anglojęzycznym albumem, więc ustaliła z Billem poprzez Silke, że mimo iż minęło dopiero siedem tygodni okresu wypowiedzenia, a nie osiem, będą mogli już się pożegnać bez dodatkowych kosztów.
Zazwyczaj nie rozmawiała z nikim o swoim odejściu, chociaż wszyscy o tym wiedzieli. Jedynie kilka razy któryś z chłopaków próbował podjąć temat, ale zaraz go urywała.
- Ashley, nie odchodź – zaczął Georg, gdy siedziała razem z nim na jego wąskim łóżku w tour busie. Byli w drodze do Szwajcarii; po serii koncertów w Niemczech zaczynali objeżdżać wszystkie sąsiednie kraje.
Przez tych kilkanaście pierwszych dni trasy nieco zbliżyła się do basisty, który w wolnych chwilach przychodził do niej i dzielił się z nią opowieściami o swoim związku, mówił o tym, że ciężko mu znieść takie rozstanie, ale i rozmawiał z nią na wszystkie pozostałe tematy. Często odbywała też takie rozmowy z Tomem i Gustavem, a czasami nawet z Davidem czy z którymś z ochroniarzy, ale nigdy z Billem. Odzywali się do siebie tylko gdy już naprawdę była taka konieczność, a na co dzień mijali się obojętnie. Tylko ona wstrzymywała za każdym razem oddech, a jej serce na kilka sekund zatrzymywało swoją pracę. I nie wiedziała, czy bardziej go kochała, czy nienawidziła za to, co jej zrobił. Bill nie odezwał się nawet słowem ani na temat nocy spędzonej z Susanne – bo niby dlaczego miałby, ani na temat pocałunku, jaki sprowokował i jakim na dosłownie kilka sekund rozpalił w Ashley nadzieję na to, że czuł do niej to samo, co ona do niego. Nie odezwał się na żaden temat, a Ashley swoje odejście z pracy ustalała z nim tylko poprzez Silke. Prawdopodobnie więcej rozmawiał z fankami każdego dnia podczas podpisywania autografów niż z nią miał zamiar przez sześć tygodni.
- Muszę, Georg. – Spojrzała na basistę, szukając zrozumienia, ale on nie miał pojęcia, jakie uczucia kryły się w jej sercu. Nie powiedziała o tym nikomu oprócz Annalise.
- Dlaczego? Nie wytrzymujesz z tempem pracy? Z całą medialną otoczką? Z fanami? Może po prostu z nami? – Dopytywał, a ona kręciła głową za każdym razem.
- Nie, nie, nic z tych rzeczy. A na pewno nie to ostatnie. – Z wyjątkiem Billa, chciała dopowiedzieć.
- Chodzi o Billa, prawda? – zapytał i zmarszczył czoło, a ona zamilkła i spuściła wzrok, nie wiedząc, co odpowiedzieć. - Jeśli myślisz, że nie widać, że między wami  jest coś nie tak, to jesteś w błędzie. I ślepy by zobaczył, że jest tu jakieś spięcie. Kaulitz też milczy jak grób, chociaż próbuję wycisnąć coś z niego codziennie. On coś zrobił?
- Proszę cię, naprawdę nie chcę rozmawiać o tym, co Bill zrobił, a czego nie zrobił.
- Czyli to jednak przez niego.
- Nie, nie przez niego. To przeze mnie. Mam powód, o którym nie chcę mówić.
- Pokłóciliście się?
- Można to tak ująć.
- O co?
- Georg, proszę cię. To naprawdę nie jest temat, do którego chcę wracać.
- Okej. – Uniósł ramiona w geście poddania. - Rozumiem, ale nie dziw się nam, że pytamy i dociekamy. Wszystko było w porządku, a z dnia na dzień dowiadujemy się, że odchodzisz.
- Przykro mi, że tak wyszło i naprawdę przepraszam, ale muszę. To już, że tak powiem, siła wyższa.

Dochodziła dwudziesta czwarta, gdy tuż przed zgaszeniem słabej lampki i wejściem pod kołdrę usłyszała pukanie do drzwi. Zdarzało się, że któryś z chłopaków zachodził do niej znienacka z bardzo ważną sprawą, na przykład pod tytułem: „Czy masz jakieś tabletki przeciwbólowe?”, ale zazwyczaj już nie o tej porze, więc otworzyła tak zaskoczona, że nawet nie zdążyła trzeźwo pomyśleć o tym, kto mógł stać po drugiej stronie ani o tym, w co była ubrana. Na tym ostatnim w ogóle się nie skupiła, chociaż powinna.
Ostre światło z jasnego korytarza wpadło do jej zaciemnionego pokoju. Ashley ujrzała Gustava i przekrzywiła głowę, marszcząc brwi.
Głupia marzycielka.
Jak naiwna była, jeśli przez ułamek sekundy miała nadzieję, że może przyszedł do niej Bill? Z jakimiś wyjaśnieniami na koniec, z przeprosinami czy z pretensjami. Z czymkolwiek. Chciała tylko, by się do niej odezwał i gdy ta myśl pojawiła się w jej głowie, poczuła w sercu znajome, bolesne ukłucie, a pod powiekami wzbierające łzy. Dlaczego zawsze musiała tak reagować? Dlaczego nie mogła pomyśleć o nim obojętnie, tylko za każdym razem z tysiącami sprzecznych emocji, które doprowadzały ją na skraj wytrzymania?
- Hej, Ash, masz może krople do oczu? Zapodziałem gdzieś swoje i… - zaczął perkusista.
Chciała zniknąć.
- Tak, mam, już ci przynoszę – przerwała chłopakowi i odwróciła się, by schować się w łazience. Potrząsnęła głową, przetarła twarz dłońmi i odetchnęła głęboko kilka razy, aby odgonić niechciane wizje i niechciane łzy. Nie mogła się przecież rozpłakać przy perkusiście bez powodu. A prawdziwego przecież by mu nie podała. Jeszcze jeden wdech i jeszcze jeden wydech. Nic się nie działo. Bill nie był osobą, która zasługiwała na jej łzy, więc musiała je powstrzymać. Zaciągnął pierwszą lepszą fankę do łóżka i z nią chciał zrobić to samo. Nie zasługiwał nawet na to, by na niego spojrzała i dobrze o tym wiedziała.
Ale go kochała. Kochała go mimo wszystko, bo wyrył się w jej sercu zbyt głęboko.
Kolejny wdech i wydech. Nie mogła teraz o tym myśleć. Musiała wrócić do czekającego w drzwiach Gustava.
Znalazła w kosmetyczce z artykułami do pielęgnacji małą buteleczkę i wyszła z powrotem do blondyna.
- Możesz je zatrzymać – powiedziała, podając mu ją. Unikała kontaktu wzrokowego, by tylko nie zauważył jej zaczerwienionych oczu.
- A tobie na pewno się nie przydadzą? – zapytał podejrzliwie. Oczywiście, że je zauważył.
- Nie, podrażniłam sobie oczy przy demakijażu, zaraz mi przejdzie – zmyśliła na szybko i uśmiechnęła się blado, nie łudząc się nawet, że Gustav w to uwierzy.
- Jakbyś jednak chciała je z powrotem, to przychodź o każdej porze. Nie chcę, żebyś zepsuła sobie wzrok, czy coś.
I tak już była ślepa, zakochując się w Kaulitzie.
- Raczej nie będę ich potrzebowała.
- Okej, to uciekam i dziękuję, dobranoc. – Posłał jej przyjacielski uśmiech i oddalił się na korytarzu.
- Dobranoc… - Zamknęła za nim drzwi i robiła wszystko, by tylko nie wybuchnąć już płaczem.
Każdego dnia cała ta sytuacja bolała ją tak samo, jeśli nie coraz bardziej, dlatego z jednej strony cieszyła się, że to już koniec jej męki, ale z drugiej jednak oznaczało to koniec szansy na to, że… No właściwie to na co ona liczyła, skoro miała wszystko czarno na białym i nawet nie potrafiłaby wybaczyć Billowi tego, co jej zrobił, a już tym bardziej ponownie mu zaufać i tak się zbliżyć? Sama tak naprawdę nie wiedziała, czego chciała. Chyba tego, żeby pierwszy i drugi tydzień września nie miały w ogóle miejsca. Cały czas mimowolnie wypierała to, jak zachował się Bill. Wyrzucała to z pamięci i chłonęła go na nowo, by zaraz znów uświadomić sobie, że to, co jej zrobił, jednak było prawdą.
Zdjęła ręcznik z głowy i wytarła w niego mokre włosy, które opadły jej na ramiona, delikatnie mocząc koszulkę. Kręciła się po pokoju, nie wiedząc, co właściwie miała zrobić przed wizytą perkusisty i znów dotarło do niej pukanie do drzwi.
Przecież mówiła mu, że nie chce tych przeklętych kropli!
Zamarła i zawirowało jej przed oczami, gdy po zamaszystym otworzeniu drzwi zamiast Gustava, przed sobą ujrzała Billa. Zamrugała kilka razy, by sprawdzić, czy się nie myliła. Nie. Stał przed nią we własnej osobie, a ona nie mogła wykonać żadnego ruchu. Momentalnie zrobiło jej się gorąco, a serce omal nie wyskoczyło jej z piersi. Nie potrafiła nawet przełknąć nagromadzonej śliny. Przeszedł ją dreszcz i zadrżała, gdy spojrzała mu w oczy. Nie stał w jej drzwiach od prawie dwóch miesięcy i już prawie zapomniała, jakie to uczucie. Patrzyła otępiałym i wystraszonym wzrokiem na jego twarz, którą znała aż za dobrze. Przez dwa i pół miesiąca znajomości zapamiętała jego idealne rysy tak, że mogłaby go malować z zamkniętymi oczami.
Chciała się odezwać, ale żadne adekwatne do sytuacji zdanie nie przychodziło jej do głowy. Po co do niej przychodził? Czego mógł od niej chcieć ostatniego dnia trasy koncertowej? Co skłoniło go, by po sześciu tygodniach obojętności i udawania, że nie istniała, tak po prostu pojawić się w jej drzwiach?

„Hallo, du stehst in meiner tür,
es ist sonst niemand hier
ausser dir und mir”

Wstrzymała oddech na całą wieczność i czekała, patrząc na niego, rozdarta między szczęściem a strachem.
Widziała, że już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale jego wzrok spoczął na jej klatce piersiowej. Przypatrywał jej się w skupieniu przez kilka sekund, by zaraz znów spojrzeć jej w oczy.
Znowu to robił? Znowu przyszedł ją zranić? Dobić na koniec?
- Moja koszulka… - zaczął ściszonym głosem i rozchylił usta w zdumieniu. Widziała dezorientację na jego twarzy, gdy jeszcze raz zerknął na to, co miała na sobie.
I po wszystkim. Choćby bardzo się starała, nie potrafiłaby już wybrnąć z tej sytuacji. Bo jak miałaby mu wytłumaczyć to, że zamiast bluzki do kompletu od krótkich spodenek od piżamy, miała na sobie jego czarny t-shirt? Czy normalni ludzie noszą bez powodu koszulki swoich pracodawców, od których chcą odejść?
To, że nie miała już stanika, bo kładła się do łóżka i ciemny, ciasny materiał opinał jej nagie piersi, było teraz najmniejszym szczegółem.
Wiedziała, że był świadomy tego, co do niego poczuła te dwa miesiące temu, ale prawdopodobnie nie domyślał się, że miała już na jego punkcie obsesję. Do tego stopnia, że codziennie spała w którejś z jego koszulek i wycierała się którymś z jego ręczników, jakie jej dał. Jeden z nich wisiał właśnie na oparciu krzesła i Bill na pewno go zauważył.
Tak bardzo chciała go dotknąć. Przymknęła powieki i wyobrażała sobie, że ją obejmuje i że wolno jej go pocałować, i że pierwsza połowa września naprawdę nigdy się nie wydarzyła. Czuła nadchodzące łzy, które przed chwilą powstrzymywała i których dłużej już powstrzymywać nie umiała.
Nie wiedziała, czy oczekiwał jakiegoś wytłumaczenia, skoro wszystko było jasne.
- Tak, twoja koszulka… - wyjąkała, zaciskając wargi i zasłoniła je dłonią, a z jej oczu popłynęły pierwsze łzy. Stała przed nim z rozdartym sercem i cała drżała.
- Myślałem, że… - znów rozpoczął zdanie i znów go nie skończył. Mrużył oczy, obserwując uważnie jej twarz i tak jak powiedział, nad czymś myślał, podczas gdy po jej policzkach płynęły gorące, słone krople, a jej klatka piersiowa unosiła się i opadała nadzwyczaj szybko, bo Ashley nie mogła złapać powietrza.
Nie potrafiła dłużej tego w sobie trzymać. Milczała przez całe dwa i pół miesiąca i miała już tego dosyć. W ostatnią noc mogła mu wszystko powiedzieć bez obawy, że kolejnego dnia będzie musiała stanąć z nim twarzą w twarz i spojrzeć mu w oczy ze świadomością, że on wie, jak bardzo ją zranił. Po prostu już nie mogła i nic już ją nie obchodziło. Była tym zmęczona do granic wytrzymałości.
- Jedna z tych, które dałeś mi tu niemal równo dwa miesiące temu. Od tego dnia nie było nocy, żebym nie miała którejś z nich na sobie… - wytłumaczyła łamiącym się głosem i znów chciała, by cofnął czas. By nie był taki, jaki okazało się, że był. By ją przytulił i…
W ułamku sekundy znalazł się tak blisko, że gdyby jej nie obejmował, osunęłaby się na podłogę.
- Boże… - tchnął prosto w jej usta i zamknął je zachłannym pocałunkiem. Jedną ręką przytrzymywał jej głowę, drugą przyciskał ją do siebie z całej siły.
Momentalnie poczuła, jak wszystkie mięśnie jej ciała odmawiają posłuszeństwa i bezwładnie ulegają jego ustom. Poruszał ją całą, nie tylko do środka, ale i fizycznie, przez co nie mogłaby samodzielnie ustać, gdyby ją puścił. Oddała jego pocałunek, rozpływając się pod wpływem wszystkich bodźców, jakie z niego płynęły. Był niesamowity. Był dla niej zjawiskiem z wywieszoną przed nim tabliczką „Uwaga! Niebezpieczeństwo.”, które mimo wszystko chciała poznać każdą najmniejszą cząstką siebie.
Znów wydawało jej się, że to jej się tylko śni. Sytuacja wydawała się być zbyt nierealna jak na rzeczywistość, ale jego ramiona zbyt silne jak na sen. Znów płakała w jego usta i znów dusiła się, nie mogąc w żaden znany jej sposób zaczerpnąć powietrza. Za długo cierpiała i dusiła w sobie emocje, by teraz zareagować inaczej. Nie mogła reagować inaczej na coś, czego pragnęła, odkąd tylko go poznała.
Niby wiedziała, że miał co do niej niekoniecznie w stu procentach odpowiadające jej zamiary i że powinna mu się wyrwać, ale… Och, co z tego, że chodziło mu tylko o jedno. Brakowało jej go tak rozpaczliwie, że zgodziłaby się na wszystko, by tylko mieć go przez chwilę dla siebie i on doskonale to w tej chwili wyczuł.
Tak bardzo nie chciała, by przerywał. Pragnęła tylko, żeby trwali tak już na zawsze, żeby nie musieli wpadać w absurdalną rzeczywistość, lecz zabrał rękę z jej talii, by ująć jej zapłakaną twarz w dłonie.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? – zapytał, opierając swoje czoło o jej, a ona już zupełnie niczego nie rozumiała. Zamknął drzwi i docisnął ją do ściany, dokładnie tak, jak za pierwszym razem, gdy ją pocałował. Oddychał ciężko i miała wrażenie, że sam ledwo utrzymywał się na nogach.
- Co miałam ci powiedzieć? – Uniosła ku niemu twarz i spojrzała mu w oczy z tak bliska, jak jeszcze nigdy.
- Wszystko. – Musnął jej usta, na co zareagowała bezradnym jęknięciem. Chciała zarówno więcej, jak i mniej. Chciała czegokolwiek, oby tylko nie odchodził i nie zostawiał jej już więcej z bolesną pustką zamiast serca. – Wszystko – powtórzył, scałowując łzy z jej policzków, całując jej powieki i czoło. – Kocham cię, Ashley. Szaleję z tobą, odkąd pojawiłaś się w moim życiu.
Zawirowało jej przed oczami i zabrakło jej oddechu, a jej usta głucho się rozchyliły. Nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku, nie mogła wykonać najmniejszego ruchu. Jego słowa były jak paraliż. Zamknęła oczy i osunęła się w jego ramiona, chłonąc go jak najwięcej, bojąc się, że on zaraz zaśmieje się na głos i powie, że to żart. W strachu odliczała sekundy szczęścia, ale nic takiego się nie działo. Trzymał ją tak samo mocno jak na początku i gładził jej włosy, co chwilę dotykając gorącymi wargami jej twarzy.
Dygotała w jego objęciach, nie mogąc odnaleźć się w sytuacji. Chciała go o wszystko zapytać, ale nie potrafiła się od niego odsunąć, by móc swobodnie się odezwać. Wciąż bała się, że gdy tylko pozwoli mu przestać się podtrzymywać, on natychmiast zniknie razem ze słowami, które przed chwilą powiedział. A może nie powiedział? Może to tylko ona już zwariowała i słyszała coś, co nigdy nie padło i nie miało paść z jego ust? Może tak naprawdę wcale go tutaj nie było?
Poruszył się. Nie wypuszczając jej z objęć nawet na sekundę, skierował się z nią w stronę łóżka i ułożył ją na nim, znów dociskając jej drżące ciało do swojego serca. Położył się tuż obok niej, zawisając nad nią i zostawiając między nimi miejsce jedynie na oddech.
Rozwarła powieki, by sprawdzić, czy to naprawdę on, chociaż jego zapach był tak intensywny, że nie mogła mieć co do tego wątpliwości, ale rozprostowała palce dłoni i dotknęła jeszcze jego twarzy, by się upewnić.
Był tu, leżał tuż przy jej sercu i obejmował ją tak mocno, że nie mogła się poruszyć. Nawet nie chciała.
Jego słowa odbijały się echem w jej głowie, aż w pewnym momencie miała wrażenie, że wcale ich nie powiedział i były jedynie wytworem jej wyobraźni.
- Kocham cię – powtórzył, jakby wyczuł, że miała wątpliwości, czy dobrze usłyszała.
Wydawało jej się, że mówił w języku, którego nie rozumiała. Doskonale znała te słowa i przez kilka tygodni wyobrażała sobie, jak mogły brzmieć w jego ustach, a w tym momencie wydały jej się czymś obcym, odległym i nierealnym.
Kochał ją. Przez ten cały czas czuł do niej to samo co ona do niego? Jakim cudem? Jak to możliwe, jeśli ona od tygodni była pewna, że miał zamiar tylko się nią pobawić, a to wszystko było jednym wielkim podstępem?
- Ashley, powiedz coś, błagam… - wyszeptał ledwo słyszalnie tuż przy jej uchu, a ona zadrżała pod wpływem jego zachrypniętego głosu. – Proszę, chociaż raz powiedz cokolwiek, bo zwariuję.
- Chciałeś mnie wykorzystać – wydusiła z siebie szeptem i znów zamknęła oczy. Boże, przecież chciał, przecież sam ją za to w pewnym momencie przepraszał!
- O czym ty mówisz? – Zmusił ją do spojrzenia na niego, chociaż jego głos nadal był tak łagodny, tak ciepły. Nie przestawał gładzić jej ramienia i jej włosów, trzymał ją za dłoń i całował jej palce, a ona miała wrażenie, że miał o wiele więcej niż tylko dwie ręce.
- O tym, czego oczekiwałeś ode mnie, gdy byliśmy tu, w tym samym Paryżu i w tym samym hotelu siedem tygodni temu. – Mówiła tak słabym głosem, że nie miała pewności, czy ją słyszał. – Co miała oznaczać kolacja z winem przed wieżą Eiffla przy balladach, jeśli nie to, że chciałeś zaciągnąć mnie do łóżka?
Przypatrywał się jej w milczeniu przez chwilę z dezorientacją bijącą z jego brązowych, szeroko otwartych oczu. Docisnął ją jeszcze mocniej do siebie, choć i tak już nie mogła się ruszyć.
- Miała oznaczać sygnał, że cię uwielbiam. – Znów czule musnął jej usta, a ona wciąż miała wrażenie, że tkwiła w jakiejś przestrzeni między rzeczywistością a jej wyobraźnią. – Przez cały pierwszy miesiąc naszej znajomości czekałem na jakikolwiek znak od ciebie, próbowałem do ciebie dotrzeć, ale zawsze byłaś taka wystraszona, że aż nie byłem w stanie się odezwać czy dotknąć cię, w obawie, że pękniesz jak porcelanowa filiżanka. A wtedy, tu, we Francji, tamtego wieczoru, potrafiłaś rozmawiać ze mną tylko o pracy. Próbowałem, starałem się jakoś cię wyczuć, ale z mojej strony wyglądało to tak, jakbyś nie chciała, żebym się do ciebie zbliżał. Jakbyś przyszła wtedy do mnie tylko dlatego, że ja tego chciałem i z uprzejmości nie potrafiłaś mi odmówić, więc siedziałaś w napięciu i czekałaś, aż dam sobie spokój. Tak było, Ash – potwierdził, gdy zaczęła kręcić głową. – Nie zrobiłaś ani nie powiedziałaś nic, bym mógł sądzić, że wolno mi posunąć się dalej. A następnego dnia byłem dla ciebie okropny, wiem, pamiętam i przepraszam jeszcze raz. Wściekłem się wtedy, że tak się przed tobą otworzyłem, że wszystko potoczyło się za szybko i że już po mojej szansie. Byłem pewien, że kompletnie nic do mnie nie czujesz. Sama powiedziałaś mi, że nic z tego nie będzie, bo jesteś tu tylko w pracy.
Doskonale pamiętała tę sytuację, która z jej strony wyglądała zupełnie inaczej. Uwielbiała go już wtedy i chciała od niego więcej, ale przez cały ten czas byłą jego makijażystką i bała się wykonać jakikolwiek ruch, by on nie odebrał tego tak, jak nie powinien, więc czekała, aż on przejmie to wszystko w swoje ręce. Nie przejął, tylko znów zaczął mówić o jej profesjonalizmie, a następnego dnia był tak wściekły, że była pewna, iż oczekiwał od niej wiadomej rekompensaty za to wszystko, co dla niej robił.
A potem ich głupie deklaracje. Jego – że więcej nie będzie się do niej zbliżał, jeśli ona tego nie chce i jej – że jest tu tylko zawodowo.
Gdyby tylko wtedy porozmawiali… Gdyby tylko powiedzieli sobie wszystko wprost zamiast krążyć wokół tematu… Nie mogła uwierzyć w to, co jej powiedział. Cała ta sytuacja była tak absurdalna, że chciało jej się jednocześnie śmiać i płakać.
Ale zaraz po tej nieszczęsnej Francji, która zepsuła ich relację, pojechali do Köln, gdzie znów on przez cały wieczór się do niej przystawiał, by na koniec znienacka ją pocałować, rozerwać jej serce i odejść. I…
- A Susanne? – zapytała, czując napływ kolejnych łez.
Coś jej tu nie pasowało. Skoro tak ją uwielbiał, dlaczego ta dziewczyna zajęła miejsce w jego łóżku?
- Jaka Susanne?
- Koleżanka Annalise, którą w Köln zabrałeś do hotelu. Gdyby to wszystko, co mówisz, było prawdą, to…
- Zwariowałaś? – przerwał jej. - Nic się wtedy nie wydarzyło. Kompletnie nic. Dziewczyna nie miała co ze sobą zrobić, bo zgubiła Ann. Tak, zabrałem ją ze sobą, ale spałem na kanapie, nawet jej nie dotknąłem. Saki chciał wziąć jej pokój, ale ona mówiła, że pójdzie ze mną, a ja podobno się zgodziłem. Ale przyrzekam ci na wszystko, że NIC się nie stało. Byłem pijany, lecz nie aż tak. Nie aż tak, żeby zrobić sobie coś takiego.
- Ale to wyglądało…
- Wiem, jak to wyglądało, ale tak nie było. Ash, proszę cię. Czekałem na ciebie. Byłaś przy mnie przez całą trasę, tak? Widziałaś, żebym chociaż raz miał jakąkolwiek dziewczynę?
- Nie siedzę w twoim łóżku…
- Ash, proszę cię. – powtórzył, ciężko wzdychając. - Skup się. Przecież tamtego wieczoru po gali w Köln dałem ci tak oczywisty sygnał. Wiem, że jeszcze kilka dni przedtem obiecywałem ci, że nie będę się do ciebie zbliżał i odsunę swoje oczekiwania na bok, ale nie mogłem dłużej tego wytrzymać, musiałem cię pocałować i myślałem, że to może coś zmieni. A wiesz co ty zrobiłaś? – Ponownie czule dotknął swoimi wargami jej ust, a ona już przestała liczyć, który to był raz. Już chyba nie musiała. - Rozpłakałaś się. Rozpłakałaś się tak samo jak teraz, nie mówiąc mi nawet słowa, że to łzy szczęścia. Byłem pewien, że cię tym skrzywdziłem, poczułaś się przeze mnie osaczona i do czegoś zmuszana. Myślałem, że dlatego chcesz odejść. Że to wszystko dlatego, że byłem nachalny i nie chciałaś pracować dla kogoś, kto desperacko się w tobie zakochał.
- Boże, to wszystko nie tak… Chciałam odejść, bo myślałam, że chciałeś mnie wykorzystać…
- Nie wiem co za głupoty i na jakiej podstawie przyszły ci do głowy, ale ja nigdy nie chciałem tego zrobić. Próbowałem tylko jakoś do ciebie dotrzeć.
- To chore…
- Wiem. Wiem o tym, ale uwierz mi, że kocham cię jak szalony. O mało co nie wyszedłem z siebie przez te sześć tygodni. Każde „Ich bin nicht ich” było dla ciebie, bo nie jestem sobą, kiedy ciebie nie ma przy mnie.
Uśmiechała się przez łzy, próbując w jakiś sposób to uporządkować, ale nie mogła skupić się na niczym. Im dłużej próbowała oswoić się z tą myślą, tym bardziej skomplikowane się to dla niej stawało. Już nie chciała tego analizować. Pragnęła dziś należeć do niego, zasnąć przy nim i obudzić się u jego boku. Tylko tyle. Liczyło się jedynie to, że był tutaj, tuż przy niej i chciał od niej dokładnie tego samego, czego ona chciała od niego.
- Dlaczego ty mi o niczym nie powiedziałeś? – zapytała boleśnie. - Ja się bałam, bo miałam do tego pełne prawo. Bałam się, że stracę pracę, bo przecież tak często powtarzałeś mi, że chciałeś kogoś profesjonalnego…
- Ty nie musiałaś być profesjonalna, bo jesteś idealna. A ja bałem się tak samo jak ty. Bałem się, że stracę cię, jeśli będę działał za szybko. I odkąd powiedziałaś mi, że chcesz odejść, byłem pewien, że właśnie tym cię odstraszyłem i że właśnie dlatego to robisz.
- Boże, nie, nigdzie odchodzę. Kocham cię całym sercem, Bill – wyznała, czując, jak od środka zalewa ją gorąca fala duszonych w sobie emocji. – Chcę być twoja, z tobą i dla ciebie.
Nie potrzebował więcej słów. Przylgnął do jej ust, całując ją zachłannie, a jego spragnione dłonie powędrowały pod jego własną koszulkę, którą miała na sobie. Nie miała nawet siły myśleć o tym, czy powiedział jej prawdę. Może to wszystko to był jakiś podstęp, a jutro Bill miał zamiar śmiać się jej prosto w twarz, ale dziś nic się dla niej nie liczyło. Potrzebowała go tak bardzo, że gdy jego długie, szczupłe palce zaczęły podwijać czarny materiał do góry, zamiast zaprotestować, ona wygięła ciało, ułatwiając mu dostęp do siebie. Czekała na to zbyt długo, by teraz paraliżował ją strach.
Zabrakło jej czasu i trzeźwości umysłu, by nad czymkolwiek się jeszcze zastanawiać. Wiedziała tylko, że chciała dziś do niego należeć, nawet jeśli miałby to być pierwszy i ostatni raz. Jego ruchy mówiły dokładnie to samo, więc nie miała zamiaru ich blokować.
Ostrożnie sunął jeszcze niepewnymi dłońmi wzdłuż jej drżącego, rozpalonego ciała i muskał zachłannymi wargami wrażliwe na dotyk miejsca na jej podbrzuszu. Chciała coś powiedzieć, ale wystarczyło, że spojrzał w jej półprzytomne oczy, by wyczytać z nich wszystko, co kryło jej serce. Czuła, że pragnął jej do tego stopnia, że nie wiedział, którą częścią jej ciała zająć się w pierwszej kolejności, stąd miała wrażenie, iż był dosłownie wszędzie. W jednej chwili całował jej brzuch, splatając jej palce ze swoimi, w drugiej zamykał wargi na jej odsłoniętej szyi i odgarniał mokre włosy z jej czoła, a w kolejnej gładził jej uda i ściskał jej dłoń, oddychając ciężko wprost w jej usta.
- Marzyłem o tym, odkąd tylko cię zobaczyłem. – Wychrypiał tuż przy jej uchu, gdy delikatnie pozbywał się koszulki z jej ciała, jakby bał się, że ją uszkodzi. Ashley, nie koszulkę. – I wiesz co? – mówił, wędrując ustami w stronę jej odsłoniętych piersi, których jeszcze nawet nie widział, bo wciąż patrzył jej w oczy i których jeszcze nawet nie dotknął, bo najostrożniej jak umiał podwijał materiał, podczas gdy ona wyginała się ku niemu za każdym razem, gdy nieco obniżał zawieszone nad nią swoje ciało, by tylko się o niego otrzeć. Gdyby miała w sobie tyle siły, podparłaby się i sama by do niego przylgnęła. – Wiesz? – dopytał, wymuszając na niej odpowiedź, która wymagała od niej nie lada skupienia, by przypomnieć sobie, jak się mówiło, jak artykułowało się głoski, by utworzyły jakieś, jakiekolwiek istniejące słowo. Zsunął się niżej i zawiesił swój ciężki, gorący oddech tuż nad jej prawą, nagą piersią.
- Nie… - wydyszała i jęknęła, gdy poczuła gorące powietrze owiewające jedno z jej najwrażliwszych miejsc. Miała wrażenie, że jeszcze chwila, dosłownie sekunda, a zemdleje z nadmiaru emocji i doznań.
- I mimo wszystko – szeptał, pomiędzy słowami muskając ustami jej sutki. – Słyszysz? – Najdelikatniej jak tylko był w stanie dotknął opuszkami palców jej piersi, wywołując niekontrolowane szarpnięcie się jej ciała. Głośno nabierając powietrza, zacisnął dłonie i czekał na odpowiedź.
- Tak…
- Mimo wszystko wiedziałem, że… - nie mógł przestać jej całować.
- Że…?
- Że kiedyś… O Boże, jesteś cudowna… Że kiedyś naprawdę będziesz do mnie należała.
- Och…
- Wiesz, jakie to wspaniałe uczucie, gdy twoje marzenia się spełniają?
- Wiem…

Trzymał ją w swoich ramionach, w swoich ustach i w swoim ciele tak mocno, że nawet gdyby chciała, to nie mogła wykonać żadnego ruchu. Leżała wtulona w swoje szczęście i nareszcie gdy nie mogła swobodnie przy nim oddychać, otwierała jedynie usta, a on oddychał za nią.



~Koniec~


49 komentarzy:

  1. Bill ma jaja, Bill ma jaja!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie, nie, nie ! Jaki koniec!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skończony koniec </3
      http://i58.tinypic.com/2z89ds9.jpg

      Usuń
  3. Dobra. Jak można kończyć na nieparzystej liczbie?! XD Oburzające xd
    Ej, jak on tak zobaczył te swoją koszulke powiedział, że to jego jak to taki chłopiec co to jego zabawkę mu zabrali, to myślałam, że Ash ją weźmie i zdejmie rzucając mu w twarz i świecąc cyckami xD te moje wizje!
    Zniszczyłaś mi dziś więc trzy razy mój świat.
    Chlip, chlip. ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być 40, ale pozwoliłam sobie wydłużyć o jeszcze jeden xd
      "Moja koszulka... ODDAWAJ, ZŁODZIEJKO"? XD
      Ale obiecałam happy end i jest hapy end <3

      Usuń
    2. Problem, że w ogólle jest END XD

      Usuń
    3. Kiedyś musiało to nastąpić!

      Usuń
    4. Ale nie tak gwałtownie ;(

      Usuń
    5. Mówiłam, że jak zacznie się dziać, to raz a porządnie xd Zakończenie z zaskoczenia też się do tego wliczało, chociaż dawałam znaki xd

      Usuń
    6. Jakie znaki xD Wcale nie xd Ja myślałam, że Ty masz jeszcze z 10 odcinków w zapasie oO

      Usuń
    7. Noo gdzieś tam kiedyś w jednym komentarzu pisałam, że mam napisane 7 rozdziałów do przodu, a potem też pisałam, że mam już napisane całe opowiadanie, także można było się doliczyć XD

      Usuń
  4. Nooo coooo? Jaki koniec?
    Nie zgadzam się!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezus maria, tak się rozemocjonowałam czytając ten odcinek, że serce bije mi jakbym biegła sprintem co najmniej kilometr. Boże święty, Millie kocham Cię po prostu, to był najlepszy odcinek jaki w swoim życiu przeczytałam <333333 Wyjaśnili sobie wszystko, o mamciu, to było piękne. Te emocje *.* Nie dość, że niemal zeszłam na zawał po ostatnim odcinku THtv oraz po Run Run Run to ty jeszcze wyjeżdżasz z takim rozdziałem! <3333 Tak cudownym... I jeszcze kończysz opowiadanie! Jak możesz! Za szybko! Ja chcę jeszcze wiedzieć jak Tom i reszta na to zareagują itd! Chcę czytać o ich problemach i o Ashley w ciąży w przyszłości, nie odbieraj nam tego! :<<<< Albo napisz drugą niekończącą się część!! Ja nie wyrobię bez tgo opowiadania :"<<<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku <3333
      41 rozdziałów - za szybko! :D
      Co, że co, jaka Ashley w jakiej ciąży? XD
      Nie wiem, czy uda mi się coś napisać, bo tak jak to powtarzałam wiele razy - jak dla mnie to Bill i Ashley wcale do siebie nie pasują xd więc może lepiej nie będę pisać, bo jeszcze ich rozstanę... :o
      <33

      Usuń
    2. No 41 rozdziałów to stanowczo za mało! Z Twoim talentem powinno być ich PRZYNAJMNIEJ 100. <3333
      No Ash w ciąży w dalekiej przyszłości, bo wiesz, ja tu sobie tak przypuszczam i gdybam, że będą razem po grób i założą za kilka dobrych lat rodzinkę <333 Taki Bill przytulający Ash z brzuszkiem *_* No ale wracając do odcinka to ja koniecznie chcę znać reakcję zespołu na wieść, że Bill jest z Ashley i czy będą to ukrywać czy tak prosto z mostu reszcie powiedzą :> No i strasznie jestem ciekawa jak wyglądała by pobudka w ramionach Billa opisana przez naszą blondynkę <333 Buziaki i dziękuję za radość jaką mi sprawiałaś każdym odcinkiem ;*

      Usuń
    3. Kiedyś, kiedyś, planowałam duuuużo rozdziałów, ale ostatecznie stwierdziłam, że 41 wystarczy xd
      Pozostawiam ich przyszłość już do dowolnej interpretacji! Bo mówię, że jak ja zacznę pisać, to im namieszam...

      Ja dziękuję za każdy wywołujący szeroki uśmiech komentarz <3

      Usuń
    4. A planujesz jeszcze cokolwiek pisać? Mam nadzieję, że tak, bo robisz to świetnie :D

      Usuń
    5. Aktualnie piszę pewną historię, ale nie jest to FFTH. To znaczy, miało na początku być, mam po prostu dwie wersje, ale będę rozwijać chyba tylko jedną - książkową, nawet jeśli będzie tylko dla mamy ^^

      Usuń
    6. My też chcemy przeczytać :< Wiesz, ja po Twoją książkę będę pierwsza w sklepie stać, więc pisz :D

      Usuń
    7. Domyślam się, ale pisanie podwójnie to za dużo roboty, bo w pewnym momencie historie [ta FFTH i ta książkowa] zaczynają się rozbiegać tak, że nie wystarczy mi tu zamiana imion z Billa na Shane'a.
      Jeśli ktoś by to wydał, to tak, wiem <33333

      Usuń
  6. Wiem od dawna, że to koniec, ale jakoś to do mnie nie dociera... M jesteś tak dobrą pisarką, że mam wrażenia jakbym osobiście uczestniczyła w życiu twoich bohaterów. Każde ich najmniejsze uczucie <3 Wreszcie i oficjalnie Ash z Billem są wolni od wszystkich niedomówień, mogą poczuć się szczęśliwi, a my z nimi *:* Ostatnia scena roztapia <3 i wzrusza. Cudo :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. !UWAGA, UWAGA!
      Gdyby nie ta tutaj wyżej, to opowiadanie mogłoby nie wyjść na światło dzienne, także wszelkie podziękowania należą się jej!
      Oto ona, moja motywatorka i pierwsza recenzentka każdego odcinka! <3
      Dziękuję za wszystko <3

      Usuń
  7. Jejku zabiłaś mnie tym odcinkiem. Czytałam go 3 razy (serio!) i dalej nie mogę uwierzyć. Wiesz jak ja ryczałam? Masakra, poprostu się ze mnie lało xd przez ciebie mój pokój jest cały w chusteczkach. W końcu, w końcu wytłumaczyli sobie te chore wizje xd w końcu! Wszystko było by świetne gdyby nie teeeeeeennnnnnnnnnnnnnn "KONIEC" ?!?!?!?!?!?!?! Wtf. Nie nie nie kochana xd jak to koniec? Tak poprostu? Wreszcie zaczeło się układć i koniec?? Zrob chociaz jakis pożądny dłuuuuuuuugaśny epilog. Pls, kocham to jak piszesz i jak prowadzilas ash i billa a tym opku. Kocham to i to jest jak mój narkotyk, bez tego nie moge zyc. Musisz pisac dalej. No i znowu placze :c no ja nie wiem czy juz placze ze szczescia ze sa razem czy z smutku bo sie opko skonczylo. ZABIŁAŚ MNIE KOŃCÓWKĄ XD teraz nie mam po co życ xd boze co ja pisze, lepiej zebym juz przestala bo wyjdzie ze mam jakies mysli samobojcze bo ktos przestal pisac opowiadanie xd to chore.
    Koooooocham cie, twoj styl pisania i to opowiadanie. Czekam na ładny epilog ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, a ja czytam trzeci raz ten komentarz i jestem w ciężkim szoku i nie wiem co mam powiedzieć <3
      Chwilowo mnie zatkało, nie sądziłam, że doprowadzam do AŻ TAKICH emocji :D
      Epilogu nie planuję, bo niby jak ja - mistrzyni opisywania jednej sytuacji w dziesięciu odcinkach - miałabym zmieścić coś w epilogu? :D Jeśli zacznę coś dopisywać do tej historii, to tak jak już pisałam na fb, powstanie po prostu "tom II" na nowym adresie :P

      Dziękuje za tyle niesamowitych słów i tak emocjonalny komentarz <333

      Usuń
  8. Nie zdążyłam jeszcze skomentować poprzedniej części, a tu już kolejna i to ostatnia?! Ja się pytam jak to koniec? Tak nagle? Take teraz? I już nie będzie dalej nic? Nie jestem na to przygotowana! ;(
    Ale przyznaje skończyło się cudownie <3 mimo tych wszystkich wcześniejszych problemów, w końcu wyznali sobie to co czują. W miejscu, gdzie tak poważnie zaczęło się psuć miedzy nimi, wszystko się też wyjaśniło, a Paryż, miasto zakochanych, jednak stało się ich szczęśliwym miejscem :) Tyle było w tej części emocji, zresztą w całym opowiadaniu, ale tu były te najpiękniejsze <3 I choć takie zakończenie mi odpowiada, to jednak nie chcę by to był koniec tej historii :< Zżyłam się z Twoimi bohaterami, i mimo, że czasem ich postępowanie tak mnie denerwowało, będę za nimi tęsknić. Chętnie bym poczytała jeszcze o ich dalszych losach, już razem szczęśliwych. Więc nie obraziłabym się jakbyś napisała jakąś kontynuacje tej historii :D i mam taką malutką nadzieję, że to nastąpi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo ja tak pędziłam ostatnio, żeby już zapewnić sobie spokój ducha, jeśli chodzi o tę historię i zająć się kolejną xd
      Tak, zrobiłam tutaj dla nich Paryż wyjątkowym, niech mają, a co!
      O ich dalszych losach... Będą się śmiać ze łzami w oczach za każdym razem, gdy będą wspominali swoje cierpienie <3

      Usuń
  9. Każde „Ich bin nicht ich” było dla ciebie, bo nie jestem sobą, kiedy ciebie nie ma przy mnie. - w tym momencie się poryczałam (tak, poryczałam, nie popłakałam) i już nie mogłam przestać aż do końca.
    Tak strasznie żałuje, że to już koniec....ale wiesz co? To mój wymarzony koniec. Najlepszy jaki mógł być. Tyle czekałam na taką sytuacje między nimi, na wyjaśnienia, cokolwiek. I doczekałam się. Idealne podsumowanie. To jak z Tokio - czekasz tak długo, a kiedy coś dostajesz to jest to idealne, i wiesz, że warto było czekać. I zawsze będzie.
    Dziękuje Ci za to opowiadanie. Po cichu liczę na 2 część (może coś o Tomie i Ann...?)
    A nawet jeśli nie, to wiedz, że to opowiadanie na zawsze pozostanie w mojej pamięci. I będe je polecała każdemu fanowi. Dziękuje dziękuje dziękuje!!!!
    OK spadam bo się rozpłakałam do reszty.
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedno z moich ulubionych zdań... :)
      Ja też dziękuję, że mimo że pojawiłaś się tu późno i właściwie byłaś krótko, to byłaś tu całą sobą <3 Uwielbiałam czytać każdą Twoją reakcję i każdy komentarz przepełniony emocjami <3
      Cudownie mieć takich czytelników jak Ty <3 Boże, zaraz sama się pobeczę :<

      Usuń
  10. Czytałam po cichu Twoje opowiadanie, przyznaję się bez bicia i teraz, gdy się zakończyło ... Żałuję, że nie napisałam tego wcześniej. Żyłam każdym nowym rozdziałem, wraz z bohaterami. Czułam każde uczucie Ashley, jakie opisywałaś, drżałam razem z nią i razem z nią nabierałam powietrza, gdy musiała być bliżej Billa. Uczucia jakie obudziłaś we mnie tym opowiadaniem sprawiły, że aż sama się zdziwiłam, że takie posiadam. Czytając ostatni rozdział, dosłownie wylewały się ze mnie emocje, z ich nadmiaru. A gdy zobaczyłam tak proste słowo "~Koniec~", to aż zatrzęsła się pode mną ziemia. Nie raz mnie katowałaś tym, że nie było między nimi tego pocałunku, a gdy w końcu się go doczekałam... Oj... Aż pisnęłam ze szczęścia. Nie raz miałam ochotę coś napisać, ale nigdy nie miałam motywacji. Aż do dziś, gdy po raz drugi, na spokojnie pochłonęłam całą historię. Dziękuję Ci za to opowiadanie. Mam nadzieję, że będę miała zaszczyt jeszcze kiedyś przeczytać Twoje opowiadanie i obiecuję. Tym razem postaram się komentować na bieżąco. Ściskam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę i dziękuję, że zdecydowałaś się odezwać :) Tak strasznie miło jest czytać te wszystkie ciepłe słowa <3
      Zalążek kolejnej historii już mam, ale opublikuję ją dopiero, gdy będę miała całość, wiec jeszcze... troszkę!
      Buziaki <3

      Usuń
  11. Piękny, cudowny koniec. Wszystko się wyjaśniło, są ze sobą szczęśliwi. Stworzyłaś koniec, którego nawet nie mogłam sobie wyobrazić. Całokształt mnie zachwycił, historia jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna. Otwarte zakończenie, ale zasyciło mnie. Jestem usatysfakcjonowana, nie oczekuje od tej historii nic więcej. Jest idealna, cieszę się, że postanowiłam ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażasz sobie, jaką przyjemność sprawiało mi czytanie każdego Twojego komentarza! <3 Dziękuję za nie wszystkie i za każdą minutę spędzoną przy mojej historii :)
      Nie wiem, co więcej właściwie mam odpowiedzieć... Bardzo się cieszę, że całość, razem z tym zakończeniem Ci się podobała i - jak widziałam - wzbudzała w Tobie różne emocje :) Nawet nie wiesz, jak czekałam na Twoje komentarze! :D

      Usuń
    2. Masz racje nie wiem, ale postaram sobie to wyobrazić. Prawda, opowiadanie wzbudzało we mnie wiele rożnych emocji, odczuć, ale pozwoliło mi tez wynieść lekcje, których nie zapomnę już nigdy. Bo są takie historie, które zasługują na szczególną uwagę, a ta jest właśnie jedną z nich.

      Usuń
    3. Tym bardziej się cieszę, jeśli całość miała jakąś większą wartość niż po prostu historia, którą przyjemnie się czytało :) Jeszcze raz dziękuję! <3

      Usuń
    4. Oczywiście, że miało, a przynajmniej dla mnie :D. Ojej, takie proste słowo, a tak zasłonę słyszę, chociaż ostatni mi czasy dosyć często, ale to tez od osób, którym skomentowałam wszystko od początku :D

      Usuń
    5. Bo taki czytelnik, który otwarcie przeżywa każdy rozdział, to skarb!

      Usuń
    6. No tak, może to dlatego, że w internecie można być sobą? Dużo jest takich czytelników, ale raczej zostawiają te wszystkie poglądy dla siebie, a czasami przydałoby się jakieś słowo, chociażby najmniejsze.

      Usuń
    7. Dokładnie. I chociaż ja nie narzekałam na brak czytelników, to jednak liczba osób mających dostęp do bloga jest kilkukrotnie większa niż liczba osób komentujących.

      Usuń
    8. Zazwyczaj komentują te same osoby, ale jak pojawiają się jakieś nowe to jest taki zaciesz, że masakra :D Ludzie wolą czytać po cichu, ja zazwyczaj też, ale ostatnio staram się komentować wszystko co mi w ręce wpadnie :D

      Usuń
    9. Tak, chociaż ja jeszcze mogłam sobie mniej-więcej policzyć czytelników poprzez liczbę zaproszeń - a blog był zamknięty dopiero od około dwudziestego drugiego rozdziału chyba, więc w tamtym momencie miałam liczbę osób, które czytały :) Do tej pory ona się powiększa i za każdym razem zacieszam tak samo, jak ktoś zgłasza się po zaproszenie :DD
      Ja ogólnie czytam mało, więc i mało komentuję...

      Usuń
    10. I uwież nadal się będzie powiększać :* Czytasz mało, ale zapewne są to doskonałe opowiadania :3

      Usuń
    11. Tak, w gruncie rzeczy tak. Na bieżąco czytam kryminał Elisy O'D i Zakochanego Idola Ka. Poza tym jeszcze Różę Wiatrów, Vultures, Loitsche i opowiadanie Sparkle, ale te tylko od czasu do czasu ze względu na częstotliwość pojawiania się nowych rozdziałów. I tak, to są doskonałe opowiadania! :) Wszystko do znalezienia u mnie w polecanych.

      Usuń
    12. A ja prawie wszystkie z nich czytam :D A Róża Wiatrów jest po prostu, no obie te historie, Twoja i Róża, powaliły mnie z nóg.

      Usuń
  12. Dziękuję za zaproszenie, już zabieram się za czytanie od początku (: życz mi powodzenia!

    OdpowiedzUsuń

Komentarze i opinie czytelników są ogromną motywacją!
Jeśli czytasz, napisz, co Ci się spodobało, co zaskoczyło, a co rozczarowało :)