- No i co, mała
mądralo? – zakpił żartobliwie Tom, machając jej przed oczami jakąś kartką, z
której nie mogła nic wyczytać, bo nie dość że gitarzysta ruszał nią tak, że o
mało co się nie porwała, to na dodatek trzymał ją do góry nogami.
- Pokaż to. –
Wyrwała mu papier z ręki i odwróciła, po czym od razu poczerwieniała.
- I kto miał
racje? No, kto? – Przez ramię zaglądał jej Bill i wcale nie zachowywał się
bardziej dojrzale od brata. Obydwaj cieszyli się, że udowodnili jej to, w co
nie chciała im uwierzyć. Zresztą Gustav i Georg podobnie.
W ręku trzymała
tekst „Don’t jump”, który po szybkim
przeczytaniu rozumiała prawie w całości. Nauka języków była jej mocną stroną i
oprócz ojczystego niemieckiego znała też bardzo dobrze francuski i angielski
oraz podstawy rosyjskiego, choć ten język przychodził jej najciężej – może
dlatego, że był językiem słowiańskim, a cyrylica nie ułatwiała sprawy. Nigdy
nie ciągnęło jej natomiast do włoskiego czy hiszpańskiego, a już zwłaszcza nie
znosiła tego ostatniego.
Teraz szła w
stronę wyjścia z hotelu z wymiętą przez Toma kartką i nie wiedziała, co miała
powiedzieć, chociaż chciało jej się jedynie śmiać z całej tej sytuacji.
- Ha, teraz ci
głupio, że nam nie wierzyłaś. – Bill nadal uważał, że wprowadzanie jej w
zakłopotanie to świetna zabawa. Tak jak i Tom.
- Ale prędzej
umrzemy niż usłyszymy „okej, mieliście
rację”, bo takie słowa nigdy nie padają z ust kobiety, nawet jeśli naprawdę
ją mieliśmy i jest na to namacalny dowód.
Patrzyła na
nich spod byka, udając, że jest śmiertelnie poważna, podczas gdy o mało co nie
wybuchła śmiechem. Wyszli na zewnątrz i kierowali się na parking.
- Ej, dajcie
jej spokój! – David stanął w jej obronie i odsunął Kaulitzów od niej, po czym
objął ją ramieniem i szepnął jej do ucha: - Mówiłem, że są nieznośni.
- Tragiczni –
odparła cicho i zaśmiała się już na głos.
Podczas drogi
na miejsce kręcenia cały bus wypełniony był śpiewem Billa. Jej osobiście ani
trochę to nie przeszkadzało, jedynie bała się, że ktoś mógłby zauważyć jej reakcję.
Wystarczyłoby, że ktoś obserwowałby ją przez chwilę i dostrzegłby, że
przymykała oczy i wstrzymywała oddech za każdym razem, gdy Bill operował swoim głosem.
- Bill… -
zaczął Tom, ale brat nawet nie zwrócił na niego uwagi i kontynuował drugą
zwrotkę „Don’t jump”. - Bill! –
Szturchnął go, na co czarnowłosy zamilkł i spojrzał na niego zły, że ktoś mu
przeszkadza. – To teledysk. Nie występ. Masz tylko ruszać ustami, a nie…
Nie dosłyszała
dalej, bo zgubiła się myślami w tych ustach.
Podmuch zimnego
wiatru spowodował, że zadrżała. Nawet trzymany w ręku kubek gorącej herbaty nie
sprawiał, że było jej lepiej. Była w końcu końcówka lata i dni były coraz
zimniejsze, a co dopiero noce. Owinęła się szczelniej kurtką i wspięła się pięć
razy na palce, opadając mocno na pięty. Usłyszała kiedyś od cioci Ruth, że to
pomaga się rozgrzać, ale w tej chwili nie poczuła żadnego przypływu ciepła.
Wspięła się jeszcze raz na palce i…
- Mówiłem,
żebyś wzięła cieplejsze ubrania – powiedział nagle Bill, a gdy na niego
spojrzała, wgryzł się w kanapkę na ciepło, kupioną przez niezastąpionego
Sakiego w cudem otwartej kawiarni ulicę dalej. Zamykali o dwudziestej drugiej,
a on wpadł tam równo za pięć, prosząc o
kanapki, kawy i herbaty na wynos dla kilkunastu osób. Na szczęście trafił na
samą właścicielkę, która dla takiej perspektywy szybkiego zarobku została
dłużej bez mrugnięcia okiem, a nawet razem z pracownicą pomogła mu to wszystko
zanieść na miejsce, mówiąc, że takich klientów na koniec dnia mogłaby mieć
codziennie. Saki zapewnił, że jutro też przyjdzie o podobnej porze.
Podeszła bliżej
i usiadła obok niego na niewielkim murku. W ciągu dnia udało im się nakręcić
wszystkie sceny z całym zespołem w budynku, a gdy tylko około dwudziestej
pierwszej się ściemniło, Tom, Georg i Gustav zwinęli się do hotelu, a Bill
musiał zostać nakręcić ujęcia na zewnątrz z udziałem statystów. Na dzisiaj
została im jeszcze scena, gdzie Bill wbiega na dach w celu uratowania postaci,
która chce skoczyć. Z metrowego murku, na którym siedzieli, co oczywiście miało
być następnie wyedytowane w taki sposób, by wysokość była kilkupiętrowa. Dopiero
jutro mieli kręcić ujęcia na prawdziwym dachu.
- A ja mówiłam,
że wszystko, co cieplejsze, mam u rodziców. Przecież nie miałam gdzie tego
trzymać i na wiosnę wszystkie zimowe ubrania wywiozłam. Teraz naprawdę żałuję,
bo końcówkę lata mamy strasznie zimną.
Nie
odpowiedział. Przytrzymał kanapkę w zębach, zdjął swoją kurtkę i zarzucił jej ją
na ramiona, a sam został w długim płaszczu będącym strojem do teledysku, po
czym jak gdyby nigdy nic przegryzł bułkę do końca.
- Dziękuję. –
Ledwie wypowiedziała to jedno słowo, bo w ułamku sekundy znów tak intensywnie
poczuła na sobie jego zapach i zrobiło jej się tak gorąco, że nie potrzebowała
już żadnych kurtek. Wystarczyło, że niemal parzył ją od środka samą swoją
bliskością. Czy nie prościej by było, gdyby ją przytulił? Bardzo chciała, by to
zrobił, ale oczywistym było, że go o to nie poprosi ani tym bardziej sama się
do niego nie przysunie. Więc siedziała spięta do granic możliwości, nie wykonując
żadnego, nawet najmniejszego ruchu. Sparaliżował ją tym posunięciem i
potrzebowała chwili, by do tego przywyknąć. Na szczęście on przez jakiś czas
milczał i patrzył w gwieździste niebo, więc mogła spokojnie uspokoić emocje. To
znaczy, mogłaby, gdyby nie uderzyło w nią to tak bardzo. A przecież już czuła
się przy nim swobodnie… Jeden gest i wszystko znikło.
- Gdzie twoja
kanapka? – Przeniósł swój wzrok na nią i spojrzał w jej błyszczące oczy. Była
nim zahipnotyzowana.
Prawie
zapomniała odpowiedzieć.
- Nie chciałam
jeść. – Wbiła wzrok w beton pod jej stopami i poczuła, jak powoli fala gorąca
odchodzi. Tak jakby patrzenie na zimny beton powodowało uczucie zimna, a
patrzenie na niego wywoływało buchające w nią ciepło. Zerknęła na niego, by
upewnić się, czy w ten sposób to działało.
Tak, dokładnie
tak to działało.
- W poprzednim
zamówieniu o osiemnastej też nie jadłaś – powiedział odkrywczo.
- Wystarczy mi
ta herbata. – Spojrzała na papierowy kubek termiczny, który obejmowała dłońmi.
Nie zdążyła powiedzieć niż więcej, a przed twarzą ujrzała jego nadgryzioną
kanapkę.
- Jedz. Widzę,
że nie masz siły i jesteś zmęczona. Nic dziwnego, że jest ci zimniej niż
powinno. – Już otwierała usta, by zaprotestować, ale nie dał jej dojść do
słowa. – Jedz. – Zbliżył bułkę do jej ust, a jej zakręciło się w głowie i
musiała przypilnować się, by nie przechylić się do tyłu i nie spaść z murka. Co
prawda był niewysoki, ale wolała nie być poobijana. Nachyliła się i delikatnie
ugryzła trzymaną przez niego kanapkę, próbując wyczuć jakikolwiek smak poza jej
składnikami. Starała się oddzielić wszystkie smaki od siebie, by odnaleźć ten
jeden niepasujący do reszty, więc przeżuwała bardzo powoli i dokładnie.
Zauważyła, że się uśmiechnął i wolną ręką popił swoją kawę, która przez cały
czas stała obok niego. – Komu jak komu, ale mi nie wmówisz, że od około
trzynastej nie zgłodniałaś.
Miał rację,
zgłodniała. Ale była głodna jego.
Zjadła do
połowy - więcej nie było sensu. Nie wyczuła jego smaku, ale sama myśl, że jej
usta dotykały miejsca, gdzie przed chwilą były jego usta, powodowała, że zakuło
ją w podbrzuszu. Więcej też nie była w stanie, bo przez jej ciało przebiegła
dławiąca ją fala nieznanych jej dotąd emocji.
Patrzyła na
niego z szeroko otwartymi oczami i lekko rozchylonymi wargami, gdy gryzł
zjedzoną przez nią do połowy kanapkę i zastanawiała się, czy dla niego było to
równie rozpalające co dla niej. Obserwowała każdy jego ruch, każde mrugnięcie
powiekami, każdy wdech i wydech. Nie dostrzegła niczego. Jadł w milczeniu i w
skupieniu, ze wzrokiem wbitym w przestrzeń przed nim. Wyglądał tak pociągająco,
że ledwo powstrzymywała się, by go nie dotknąć; by do niego nie przylgnąć całą
powierzchnią swojego ciała.
A potem
przyszedł Sebastian z ekipy nagrywającej i oznajmił, że trzeba się pospieszyć,
bo noc jest krótka.
Jej praca
polegała głównie na tym, by nie usnąć. Była tak zmęczona i nieprzytomna, że
reagowała tylko na polecenia ekipy, by poprawić Billowi włosy lub makijaż. Przy
nim na chwilę się rozbudzała, by zaraz znów zastygnąć w bezruchu na jednym z
plastikowych, składanych krzesełek. On natomiast wbiegał po schodach, a potem
przebiegał przez środek placu i miał jeszcze w sobie sporo energii, którą
zastanawiała się, skąd czerpał. On doskonale wykonywał swoją pracę, podczas gdy
ona miała wrażenie, że w ogóle się nie sprawdzała. Po tak długim dniu była
wykończona i przemarznięta i o godzinie pierwszej w nocy marzyła już tylko o
ciepłym łóżku.
- Jesteś
zmęczona. – Nie zapytał, lecz stwierdził, gdy stała przed nim i z wyciągniętymi
w górę rękami matowiła jego cerę za pomocą specjalnych bibułek.
- Tak, trochę –
mruknęła i po chwili dodała: - Ale poradzę sobie.
Jej głowa była
na wysokości jego piersi i wystarczyłoby, że pochyliłaby się tylko odrobinę, a
jej policzek zetknąłby się z materiałem jego koszulki. Bill był bardzo wysoki,
co potęgowane było dodatkowo przez jego fryzurę i czuła się w tym momencie przy
nim taka malutka.
- Chcesz wracać
do hotelu? Przecież sobie poradzę sam, zostało nam tylko kilka scen.
- Nie, nie,
wszystko mam pod kontrolą. Tylko kilka scen, więc dam radę.
Pół godziny
później leżała w hotelowym łóżku, odwieziona z miejsca nagrywania przez
Sakiego. Wszyscy zostali jeszcze na planie, bo materiał wciąż nie spełniał
oczekiwań reżysera. Ona nie dała rady i czuła, że zawiodła zarówno Billa, jak i
samą siebie.
- Zmęczony? –
zapytała, gdy zauważyła, że przetarł oczy lewą dłonią. Mógł to zrobić bez obawy
o swój wygląd, bo właśnie wracali z kręcenia fragmentu klipu, w którym prawie w
ogóle nie miał makijażu.
- I to jak… Po
prostu padam.
Jak to się
stało, że Bill odprowadzał ją do pokoju? Ach, tak. Była prawie czwarta nad
ranem, a pozostali już od dawna grzali się w swoich hotelowych łóżkach.
Po wczorajszej
pracy obudziła się dopiero około południa, a gdy chciała skontaktować się z
kimkolwiek, telefon odebrał dopiero David, mówiąc, że wszyscy jeszcze śpią. Był
to dla nich jeden z nielicznych w ostatnim czasie dni, gdy nie musieli zrywać
się z samego rana i pracować, bo Tom, Georg i Gustav swoje sceny mieli już
nagrane, a Bill musiał czekać, aż na dworze całkowicie się ściemni, by móc
nakręcić ostatni brakujący materiał z jego udziałem - scenę, gdy postać grana
przez niego stała na szczycie budynku.
Pierwszy
obudził się Gustav i to z nim spędziła czas, do momentu, aż około siedemnastej
na późny obiad wstała reszta.
- Dotarłaś wczoraj cała do pokoju? – zapytał
Bill, gdy kierowali się do hotelowej restauracji na najwyższe piętro.
- Jak widać. – Chciała się uśmiechnąć, ale
odkąd wstała, nie opuszczało jej poczucie, że nie wywiązała się ze swojego
zadania. – Przepraszam. Nie mam pojęcia, co się wczoraj ze mną stało. Wszystko
było dobrze, a nagle po północy po prostu mój organizm się wyłączył. Zdaję
sobie sprawę z tego, że nawaliłam.
- O czym ty mówisz? Uporaliśmy się szybko z
tymi kilkoma scenami i nawet nie musiałem nic sam poprawiać.
- Ale i tak powinnam była zostać do końca.
- Przestań, byłaś padnięta. Osiemnaście
godzin na nogach, na dodatek z nami. Wiem, że musisz przywyknąć do pracy w
takich warunkach, ale spokojnie, na razie nigdzie nam się nie spieszy.
Był dla niej tak wyrozumiały, że ciężko było
jej uwierzyć we własne szczęście. Nie wykonała swojego zadania do końca,
przyznała się otwarcie do swojego nieprofesjonalizmu, a jej szef sam ją
usprawiedliwiał. Czy mogła marzyć o lepszej pracy? Chwilami czuła się, jakby to
on miał dbać o nią, a nie ona o niego.
- Dziękuję za zrozumienie i obiecuję, że
dzisiaj dam z siebie wszystko. – Uśmiechnęła się do niego promiennie i
odrzuciła całe poczucie winy na bok. Wcale nie musiała się tym przejmować i po
jego słowach postanowiła, że już nie będzie. Po prostu następnym razem nie
zawiedzie i udowodni i sobie, i jemu, że doskonale nadaje się na to miejsce.
- Szkoda tylko, że musiałem w nocy sam
rozczesywać włosy. Tobie szło to tak dobrze.
Po posiłku
przygotowała Billa do nagrywania i wszyscy pojechali z powrotem na miejsce
kręcenia. Tom, Gustav i Georg wytrzymali tam niecałą godzinę i wrócili do
hotelu, mówiąc, że to straszne nudy oglądać Billa przypiętego linkami na dachu
budynku. Gdyby nie miał zabezpieczenia, może zostaliby z nadzieją, że wydarzy
się jakaś widowiskowa tragedia, ale jeśli je miał, to odjechali obrażeni na
brak rozrywki.
Na planie był
więc tylko on. I ona, bo musiała pilnować jego twarzy, nawet jeśli prawie nie
było na niej makijażu. Skończyli pracę tuż przed tym, jak na dworze zaczęło
robić się jasno.
- Ja też już
nie mam siły. A przecież tylko nadzorowałam twoją twarz, siedząc sobie obok z
kubkiem gorącej herbaty, podczas gdy ty stałeś na zimnie jedynie w koszulce na
krótki rękaw. – Wzdrygnęła się na samą myśl o przebywaniu na zewnątrz w samym
t-shircie przy takiej temperaturze. Ona wczoraj zamarzała w bluzie i w kurtce.
Szli hotelowym
korytarzem w kierunku jej pokoju.
- Czasem trzeba
się poświęcić, żeby uzyskać pożądany, satysfakcjonujący nas efekt, więc… -
ziewnął przeciągle - … nawet nie jestem jakoś specjalnie zdenerwowany. Po
prostu marzę już o ciepłym łóżku.
Gdy zobaczyła
jak ziewał, automatycznie zadziałały jej neurony lustrzane i także ziewnęła,
uśmiechając się do niego delikatnie. Ona również marzyła o ciepłym łóżku, ale
bardziej pragnęła w tym momencie jego ciepłego ciała, które niestety było
niedostępne.
- To mój pokój
– oznajmiła, gdy znaleźli się pod drzwiami z numerem dwieście trzydzieści jeden.
Odwróciła się do niego przodem i spojrzała prosto w jego zmęczoną twarz. Czy on
też mógł pomyśleć o czyimś ciepłym ciele? O jej ciele? – Wszystko wyszło
świetnie, naprawdę. Teledysk będzie niesamowity.
- Miło jest to
od ciebie słyszeć.
- Ode mnie?
Kiwnął głową i
mimo wysiłku, jaki wkładał, by nie zamknąć oczu, nie przestawał na nią patrzeć.
Stali, obserwując się nawzajem w ciszy przez kilkanaście sekund, lekko się do
siebie uśmiechając. Nie czekała na nic. Niczego sobie nie wyobrażała.
Patrz,
pomyślała, patrz tak długo, jak tylko zapragniesz.
- Muszę lecieć.
– Spuścił wzrok, na co od razu posmutniała, a serce wyrywało jej się z piersi.
Do niego. Nie zastanawiając się długo, wyciągnęła dłoń w jego stronę i dotknęła
jego prawego policzka, gładząc go delikatnie. Jego skóra była taka ciepła i
miękka… Widziała, jak rozchyliły się jego usta, od których nie mogła oderwać
wzroku. Chciała, by ją pocałował. I chciała się rozpłakać z bezradności.
- Ćśśś… -
przyłożyła na kilka sekund palce lewej dłoni do jego warg, powstrzymując go
przed odezwaniem się. Ledwie dotknęła jego ust; prawie nie poczuła na opuszkach
ich miękkości i wilgoci. Pragnęła, by wykonał jakikolwiek gest w jej stronę.
Pragnęła, by ją pocałował, lecz on jedynie obserwował ją nieruchomo i wydawał
się być sparaliżowany jej dotykiem. Była zbyt blisko, czy zbyt daleko? Nie
chciała się nad tym zastanawiać. Prawą dłoń powoli zabrała z jego policzka i chwyciła
go za rękę. Od razu powiódł wzrokiem w dół, by sprawdzić, co chciała zrobić.
Wciąż patrząc na jego twarz, odnalazła jego kciuk i przytknęła go do swojego
kciuka, zamykając jego rzęsę, którą zgarnęła z jego policzka, między ich
palcami. Gdy w końcu spojrzał w jej twarz, wyszeptała: – Zamknij oczy i pomyśl
życzenie.
Wykonał jej
polecenie i nie wiedziała czy świadomie, ale docisnął swój kciuk do jej kciuka
jeszcze mocniej.
- Już –
powiedział cicho i rozwarł powieki, na co ona powoli rozłączyła ich palce.
- Spełni się. –
Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, że jego rzęsa została na jego kciuku. Nie
potrafił nie odwzajemnić jej uśmiechu.
Było w tej
chwili coś niezwykłego, coś magicznego. Coś, czego jeszcze między nimi nie
było. Nie wiedziała, czy było jej wolno, ale pragnęła, by życzenie dotyczyło
jej. Miała co do tego ogromną nadzieję.
Nie odrywając
wzroku od jego twarzy wyszukała po omacku kartę w swojej torebce.
- Dobranoc,
Bill – szepnęła, przytykając ją do drzwi. Zrobiła krok do tyłu i już była w
progu swojego pokoju.
- Dobranoc,
Ashley – odparł jeszcze ciszej niż ona. Zrobiła kolejny krok i znalazła się w
środku. Obdarzyła go ostatnim spojrzeniem i ostatnim uśmiechem, po czym
zamknęła za sobą drzwi, przylegając do nich plecami i osunęła się po nich,
chowając twarz w dłoniach. W dłoniach, które przed chwilą go dotykały.
OMG. Tylko Ty potrafisz sprawić, że jedzenie kanapki może być dla kogoś tak pociągające... I sądziłam, że już w tym odcinku nic bardziej mnie nie powali... Ale końcówka wygrywa wszystko! Brak mi słów... Naprawdę już myślałam, że ona go pocałuje... Wiem, to naiwne z mojej strony xD Jak mogło coś podobnego przyjść mi do głowy? Ashley miałaby wykonać pierwszy krok? Taki wielki ruch? xd Tak, to było bardzo naiwne... Ale zgadzam się. To było magiczne. Piękna scena... I w sumie dobrze, że się tak skończyła. Pocałunek mógłby wszystko zniszczyć, a tak jest nadal magicznie, pięknie, cudownie... I zapewne żadne z nich już nie zaśnie <333 Dopóki nie padną automatycznie ze zmęczenia :D
OdpowiedzUsuńGenialny odcinek ;) Pozdrawiam ;**
Ha, nie zapominajmy, że to była kanapka obśliniona przez Ash :D Więc wiesz, prawie się całowali XD
UsuńNo właśnie ja nie wiem jak mogłaś pomyśleć, że to JUŻ! Wiadomo, że jeszcze nie xd I to jeszcze Ashley... Na trzeźwo... xd
Dziękuję i też pozdrawiam :*
Hahaha xD Mój Boże xD Obśliniona kanapka = prawie pocałunek xD
UsuńNo rozwaliłaś mnie xDD
No co? :D Na początek dobry i taki ^.^
UsuńEEEEEEEEEEEEEEJ! Jak mogłaś zafundować mi takie zakończenie?! No dlaczego? :( Przecież miał ją podaną jak na tacy! Mógł skorzystać....co za burak :/
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieję, że niedługo coś się ruszy...bo w sumie na to wskazuje...nie podcinaj mi skrzydeł, proszę? :D
No przecież to jeszcze za wcześnie :D Pewnie nie wiedział o co chodzi, bo niby go dotknęła, ten teges, a tu jakaś rzęsa xd A wystarczyło złapać Ash za rękę, przyciągnąć do siebie i...
UsuńTak, można powiedzieć, że niedługo... xd
O mamusiu, jak cudownie! *.* Czytałam jak zahipnotyzowana. Ta ostatnia scena z rzęsą mnie urzekła <3 Cieszę się, że częściej planujesz dodawać rozdziały. Tak przyjemnie czyta się to opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuńA ja cieszę się, że się podoba! <3
UsuńPrzeczytałam kwadrans po publikacji, ale nie miałam czasu skomentować. Już nadrabiam!
OdpowiedzUsuńPierwsza część i to "Tragiczni..." Ashley, hahaha, chyba lepiej nie mogłaś tego ująć! :-D Zawsze jak opisujesz takie drobne sytuacje, to wydaje mi się, że to naprawdę się wydarzyło. :-(
Podoba mi się, jak opisałaś kręcenie teledysku! Bardzo szczegółowo, realnie! I biedna, zmarznięta Ashley <3
A moment z rzęsą... Myślalam, że Ashley bez powodu dotknęła jego policzka, ust, a jednak nie! Jeny, to było takie emocjonujące, zapierające dech w piersiach! Przepiękne! Uwielbiam takie podchody, powolne kroczki do przodu... Można się zakochać w tym, jak piszesz. <3
I znów mam wrażenie, że jakoś krótko :-( Może dlatego, że szybko mi się czyta to, co piszesz i dlatego tak, ech. </3
Hah no nie udało mi się wymyślić lepszego słowa, które tak dobitnie by to odzwierciedlało xd No bo to się przecież wydarzyło! Tylko ćśśś, nie mów nikomu ^.^ Zmieniam niektóre fakty, żeby się nie wydało xdd
UsuńSzczegółowo? A mi się wydawało, że właśnie tak trzy po trzy, bo byłoby nudno gdybym pisała o tym przez trzy rozdziały, tak jak lubię :P
Ta, bez powodu, no co Ty, chyba pomyliłaś opowiadania :DDD Oni to dwa kroki do przodu, jeden do tyłu, ale zawsze to naprzód, co nie? Cieszę się bardzo, że jeszcze Ci się nie znudziło <3
Tak, jest krótko, ale tak mi pasowało zakończyć po prostu :( Z tej okazji kolejny będzie pewnie w niewielkim odstępie czasu i tam też będzie milutko <3
Aaaaaaa magiczna rzęsa, jedna z moich ulubionych scen *:* Uwielbiam ją!:* Ależ Billa nam zaszokowło i, że w ogóle Ash się odważyła na taką bliskość. Zresztą co się dziwić, jak wszystko się w niej kumuje i w końcu musiało wybuchnąć i pewnie dopiero później będzie mega bum ;D hahah :*
OdpowiedzUsuńP.s. wybacz, że dopiero teraz piszę... :*
Może Ash była taka nieprzytomna, że nie wiedziała, co robi? :D Hahah "kumuje" XD Oj tak, bum będzie później. Ale właściwie to nie ona zrobi bum.
UsuńNie szkodzi, ja i tak dopiero teraz jestem <3
No tak on działa jak narkotyk :D Ej!:P To słownik! xD Oboje zrobią bum, a ja zejdę na zawał xD hahah
Usuń:*
Znowu stałam się głodna czytając Twoje opowiadanie. Końcowa scena- ambrozja dla mojego umysłu i duszy. Myślałam, że go pocałuje, ale tak jest w sumie lepiej. Co sobie Kaulitz pomyślał? Spełni się to życzenie, czekam na nie. No tak reszta zespołu uwinęła się w trymiga, ale to typowe dla tych chłopaków, typowe.
OdpowiedzUsuń