niedziela, 6 lipca 2014

24. „Pragnęła, by był jej.”

- Cześć! – Z przedpokoju dobiegł ją głośny krzyk bliźniaków, którzy ani trochę jej nie zaskoczyli. Alarm w postaci piszczących fanek eliminował jakiekolwiek niespodziewane wejścia do tego domu.
- Cześć, jak w pracy? – odpowiedziała im pytaniem, jedynie na chwilę odrywając wzrok od ogromnego telewizora. Właściwie nie oglądała niczego konkretnego, skakała po kanałach w poszukiwaniu jakiegoś interesującego programu lub filmu, bo zrezygnowała z komputera, gdy w sieci co chwilę natykała się na jakieś informacje o Tokio Hotel, a co za tym szło – o milionach podejrzeń co do jej relacji z zespołem. Nawet na blogu, w którym wczoraj się zaczytała, autorka raczyła umieścić ją w swojej opowieści jako czarny charakter. Po przeczytaniu jednego rozdziału ze sobą w roli głównej, już rozumiała, dlaczego żaden z chłopaków nigdy nie czytał nic podobnego. To była tylko fantazja, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością. Przerażało ją to, co fanki potrafiły wymyślić i jakie charaktery dobierały swoim bohaterom „na wzór” swoich idoli i ich bliskich.
- W pracy, jak w pracy, management zgodził się na utwory z pierwszej płyty. – Bill opadł na sofie obok niej i przez chwilę znów byli na niej tylko we dwoje, lecz zaraz dosiadł się także Tom. – Dodali jeszcze „Rette mich”, bo stwierdzili, że będzie za mało spokojnych piosenek. - Czarnowłosy posłał jej znaczący uśmiech, lecz nie wiedziała, czy chodziło mu o to, że zagranie starych utworów było jej pomysłem, czy, tak jak ona, pomyślał o tym, że dwa dni temu przespali na tej sofie całą noc, tuląc się do siebie jak para zakochanych.
Zostawiła włączony kanał z jakimś teleturniejem i odłożyła pilot obok siebie.
- Powiedz lepiej, jak oglądanie mieszkań? Wybrałaś sobie coś? – zapytał Tom i od razu przejął pilot, przełączając teleturniej na program informacyjny, chociaż wcale nie słuchał.
- Tak, spodobało mi się jedno i chociaż nie jest idealne, to raczej się na nie zdecyduję.
- Daleko? – Bill wtrącił się, zanim zdążyła dopowiedzieć, że wszystkie były jak na nią po prostu za duże. Znowu patrzył na nią tym swoim przenikliwym wzrokiem i wydawało jej się, że delikatnie, prawie niezauważalnie kąciki jego ust wędrowały w górę. Jego ust…
- Co masz na myśli? Daleko odkąd? – Nie mogła nie zadać tego pytania, zbijając go tym nieco z pantałyku. Daleko od jej poprzedniego mieszkania? Od studia? Od centrum? Od Łaby?
- Od nas – odparł spokojnie, po czym wstał i ruszył do kuchni. – Chcecie pić?
- Poproszę – odpowiedziała, podczas gdy Tom zagłuszył ją swoim krzykiem.
- Bill, zrób kolację! – Wcale nie musiał wrzeszczeć tak głośno, bo jego brat był zaledwie kilka metrów od niego. – Ja robiłem wczoraj śniadanie, więc teraz twoja kolej, żeby coś zrobić.
- No jasne, już zaczynam. – Wokalista parsknął ironicznym śmiechem i wyjął z lodówki trzy puszki coca-coli. – W butelkach się skończyła. – Rzekł, stawiając napój na stoliku i ponownie opadł ciężko na sofę. – Trzeba będzie wysłać kogoś po większe zakupy.
- Mógłbyś chociaż raz coś zrobić dla swojego ciężko pracującego brata. - Dredowłosy nie chciał przepuścić szansy na wyręczenie się kimś. - Coś, czyli kolację – dodał, akcentując dosadnie ostatnie słowo, ale Bill w odpowiedzi jedynie patrzył na niego kpiąco. Nie musiał się odzywać, bo mimika jego twarzy mówiła „chyba cię porąbało” za niego. Tom przewrócił oczami i wyciągnął z kieszeni komórkę. - Zamawiam coś do jedzenia, jesteś głodna? – Zapytał, spoglądając na nią znad telefonu. W odpowiedzi kiwnęła głową, a gitarzysta po wybraniu numeru oddalił się do przedpokoju, mówiąc jeszcze coś o tym, że jeśli Bill nie chce zrobić czegoś sam w domu, to zapłaci za zamówienie.
- To jak, daleko? – Bill postanowił drążyć temat jej mieszkania, co nawet jej pasowało. Zupełnie zmienił przy tym minę na całkowicie łagodną.
- Nie, samochodem to naprawdę kwestia kilku minut, a i pieszo nie jest daleko – wyjaśniła spokojnie i sięgnęła jedną z puszek. - Gdybym tylko mogła chodzić sama… - Dodała żartobliwie, uśmiechając się lekko, na co on odpowiedział jej tym samym i pozwolił jej kontynuować. – Byłam też z Tobiasem po dodatkowe rzeczy w poprzednim mieszkaniu, bo w końcu jutro jedziemy do Berlina, a ja miałam tu tylko to, co było mi najpotrzebniejsze.
Chciała mu to mówić. Chciała dzielić się z nim tym, co jej się przydarzyło, nawet jeśli nie było to nic nadzwyczajnego. Chciała, żeby wiedział i uczestniczył w jej życiu tak, jak ona uczestniczyła w jego.
- To kiedy się wprowadzasz do siebie?
Wydawało jej się, czy zabrzmiał tak, jakby chciał, by zrobiła to jak najprędzej?
- Na początku przyszłego tygodnia.
- Szkoda.
Zmarszczyła czoło po raz setny w ostatnich dniach. Już miała otwierać usta, by zapytać, czego mu szkoda, ale wrócił do nich głośny, zadowolony Tom i bynajmniej nie wyglądał na przepracowanego.
- Będzie do pół godziny, jemy i się pakujemy, bo wyjeżdżamy z samego rana. Ten teledysk to będzie odjazd! Ktoś mówił ci już, jaki jest na niego pomysł?
Pokręciła automatycznie głową, przyjmując jedynie do wiadomości słowa Toma, ale w ogóle ich nie przetwarzając.
Czego było mu szkoda?!


Zdążyła już stęsknić się za swoim miejscem w busie. Za siedzeniem między bliźniakami, mimo że mieszkała z nimi przez ostatnie trzy dni. Więc gdy w końcu Tom zatrzasnął za sobą drzwi i  rozsiadł się tak, że prawie wcisnął ją w Billa, uśmiech nie schodził z jej twarzy. Na brak oddechu nie zwracała już uwagi, bo wydawało jej się, że przez te trzy dni nauczyła się żyć bez niego. Zapach Billa był wszędzie, łącznie z jej skórą, która pachniała nim po każdej kąpieli. Te krótkie trzy dni, podczas których chwilami była z nim bliżej niż blisko, pozwoliły jej przyzwyczaić się do jego obecności. Zachowywał się nadal dziwnie, patrzył wzrokiem, którym wydawało jej się, że patrzeć nie powinien i mówił niejednoznaczne rzeczy, dając jej nie raz powody do poważnych rozmyślań, ale poza pierwszą nocą, gdy spali objęci, nie zaszło już więcej między nimi nic poważnego. Rozmawiali i śmiali się swobodnie, nawet gdy zostawali tylko we dwoje, co chociaż zdarzało się rzadko i trwało krótko, to nie towarzyszyło temu żadne napięcie. Prawie dwa tygodnie zajęło jej, by czuć się przy nim względnie spokojnie.
- Żartujecie sobie ze mnie, prawda? – Zapytała po raz kolejny, nie chcąc uwierzyć w to, co od kilku minut mówili jej chłopacy, łącznie z Gustavem i Davidem. Nie wydawało jej się, by ta dwójka była ludźmi, którzy chcieliby ją nabrać, ale nie wiedziała, jak mogła przeoczyć coś takiego. – Przecież mówiliście, że dopiero będziecie nagrywać pierwszy anglojęzyczny album, a teraz nagle, ni stąd ni zowąd, chcecie mi wmówić, że istnieje teledysk do angielskiej wersji „Übers ende der welt”? Że macie już nagrane niejakie „Scream”? Że dzisiaj nagrywacie teledysk do dwóch wersji „Spring nicht”?
- Dokładnie to próbujemy ci przekazać. – Georg wyszczerzył się w jej stronę. Wyjeżdżali już z posesji Kaulitzów, ale on wydawał się nawet przez moment nie myśleć o tym, by usiąść przodem zamiast bokiem i zapiąć pas. – Jak to leciało? „I scream into the night for you…” – zaczął śpiewać refren, okropnie przy tym fałszując. – Bill, no dawaj, zaśpiewaj.
- Nie pamiętam tekstu.
- Ha, bo nie ma żadnego tekstu! – Klasnęła w dłonie, ciesząc się ze swojej racji. Była dzisiaj w doskonałym humorze, chociaż nie wiedziała, z czego mogło to wynikać. A raczej – nie wiedziała konkretnie, bo była podekscytowana wyjazdem do Berlina, kręceniem teledysku, cieszyła się z powodu dobrze układających się relacji z chłopakami i z powodu pomyślnie przebiegającego procesu wynajmu nowego mieszkania. Silke dzwoniła do niej z samego rana z informacją, że właściciel wybranego przez Ashley lokalu bez problemu udostępni go jej już od poniedziałku. I to była jednocześnie właściwie jedyna rzecz, z powodu której mogła być niepocieszona, bo mimo wszystkich wcześniejszych obaw, dobrze mieszkało jej się z bliźniakami, nawet jeśli ograniczało się to do wspólnego śniadania i wspólnej kolacji, bo w ciągu dnia robili co innego. Wiedziała jednak, że już wkrótce będzie przebywała z nimi prawie bez przerwy, bo w tourbusie nie było możliwości, by mogła od nich uciec.
- Jest tekst! – Gustav wyrwał ją z zamysłu. – Tylko nikt go nie pamięta…
- Ja znam tylko to pierwsze zdanie refrenu… - mruknął basista. – Ale to leciało tak: „I scream into the night for you, na na na na na, don’t jump. Na na na na na na na na, na na na na na, don’t jump”! – odśpiewał do melodii i nadal strasznie fałszował.
- Och, no niezwykły ten wasz tekst, doprawdy – zironizowała, śmiejąc się na głos, po czym teatralnie wzdychając, dodała: - Ja z wami zwariuję, obiecuję…

Po półtorej godziny drogi byli na miejscu, pod tym samym Radisson Blu, w którym zatrzymywali się ostatnio. I chociaż powinna była już przyzwyczaić się do widoku ogromnego Aqua Domu, to jednak wciąż była pod jego wrażeniem. Znów dostała pokój z widokiem na akwarium, bardzo podobny do tego, który zajmowała na początku tygodnia. Ale tym razem Bill nie przyszedł do niej kilkanaście minut po przyjeździe, proponując wspólny obiad. Teraz zjedli w samochodzie; zajechali po drodze do McDonald’s, by nie tracić czasu. Zaraz po zameldowaniu się w hotelu i rozgoszczeniu w swoim pokoju musiała iść przygotowywać chłopaków do nagrywania.

- Nie, Tom, naprawdę wszystko w porządku. – Od kilku minut próbowała przekonać gitarzystę, że czuje się swobodnie. – Owszem, Bill jest specyficzny, ale wydaje mi się, że już się przyzwyczaiłam. – Naprawdę tak jej się wydawało. Do tej pory żadne z nich nie podjęło tematu wspólnie przespanej nocy. Tak, jakby tego unikali, ale przecież ona nie mogła go zapytać, co to miało znaczyć. Przecież od razu wyczułby, że bardzo wzięła to wszystko do siebie. Za to on bez problemu mógł spytać ją o to, czy już więcej nie męczyły jej żadne koszmary i nie wzbudziłby tym żadnych podejrzeń. Ale tego nie zrobił. A ją koszmary już nie męczyły.
- Nie zaczepia cię? Nie dokucza ci?
- Nie! - Roześmiała się na głos. Dobrze, że makijaż Toma nie był wymagający, bo inaczej w tym momencie by ucierpiał. Dredowłosy zachowywał się jak jej starszy, nadopiekuńczy brat, chroniący ją przed nachalnymi adoratorami. – Zachowuje się normalnie, to znaczy… - Znów się zaśmiała, bo wiedziała, że takie określenie zdecydowanie nie pasuje do Billa. Tom też to wiedział i też się zaśmiał. – Nie zauważyłam niczego podejrzanego.
- Ale jak tylko coś się stanie, od razu masz mi powiedzieć. Już ja go wtedy przywołam do porządku. – Zagroził jej tak zabawnie poważnym tonem, że wyszczerzyła się do niego dwoma rzędami równych zębów.
- Tak jest, kapitanie Kaulitz!

- Proszę cię, na nabijaj się już ze mnie, nie dam się w to wkręcić. – Jęknęła zrezygnowana po kilku nieudanych próbach wyciągnięcia z Gustava, że „Ready, set, go!”, „Scream” i „Don’t jump” to tylko żart. On nadal szedł w zaparte, że piosenki istnieją. – Jesteś ostatnią osobą, którą podejrzewałabym o takie głupie zagrywki.
- To chyba mówi samo za siebie, prawda? Przecież bym ci tego nie zrobił. – Nie wiedziała dlaczego, ale nie przestawał się uśmiechać. – Podaj mi laptopa, to ci pokażę.
- Nie mamy czasu, siedź spokojnie.
Gustav miał zdecydowanie więcej niedoskonałości do zakrycia niż Tom, ale też o wiele rzadziej miała go chwytać kamera. Mimo to wykonywała swoją pracę dokładnie, nie pozwalając sobie na przeoczenie najmniejszego zaczerwienienia na jego twarzy.
- A tuż po zakończeniu trasy lecimy do RPA i nagrywamy teledysk do „Monsoon” – rzucił, jakby mówił o tym, że musi iść do sklepu po mleko i cukier. Spojrzała na niego jak na wariata, chociaż on wcale na takiego nie wyglądał. Siedział rozluźniony, lekko przygarbiony i patrzył na nią łagodnie i całkowicie normalnie.
- Wydawało mi się, że „Durch den Monsun” powstawało nad jakimś niemieckim jeziorem i w środku niemieckiego pola, a nie na afrykańskiej sawannie. – Uniosła jedną brew, ale starała się nie przerywać nakładania makijażu na jego twarz, by nie przedłużać.
- Taki tam powiew świeżości wymyślony przez management i producentów.
- Ha, no jasne, taki tam teledysk w RPA za kupę kasy.
- Oj, Ashley, Ashley… To jest nasz biznes, ta piosenka ma podbić świat. Nikt ci nie mówił, że tuż po Zimmerze uderzamy w USA i Kanadę lub Amerykę Południową, a później w samą Azję?
- No tak, Bill coś mi o tym wspominał, ale… - Zamyśliła się na chwilę, wyobrażając sobie światowy sukces zespołu, z którym była tak blisko. - Chyba jakoś nie umiem oswoić się z tą myślą, że będziecie na równi z takimi gwiazdami jak Green Day czy Linkin Park. Ich znają wszyscy i… O Boże, was też będą znać wszyscy…! – Wykrzyknęła nagle, jakby ją olśniło i odruchowo, nawet się nad tym nie zastanawiając, objęła Gustava w geście gratulacji.
- Jeszcze nic nie jest pewne! - Chłopak roześmiał się i oddał uścisk, lecz gdy tylko poczuła jego dłonie na plecach, natychmiast się odsunęła, a jej policzki oblał ogromny rumieniec.
- Trzymam za was kciuki – bąknęła niewyraźnie, starając się nie patrzeć mu w oczy i ponownie skupiła się na niedoskonałościach jego twarzy, mamrotając jeszcze coś, że już strasznie późno.
Przytuliła Gustava tak naturalnie, tak po prostu. Bez żadnych głębszych emocji. Perkusista był osobą, która wzbudzała w niej przyjacielskie ciepło, niemalże rodzinne. Nie czuła żadnych oporów przed objęciem go, bo nie znaczyło to dla niej nic więcej niż koleżeński uścisk. I nagle stanął jej przed oczami obraz jej przytulającej Billa i wiedziała, że poza granicami jej wyobraźni było to niemożliwe z jej strony. Nie zarzuciłaby mu ot tak rąk na szyję i nie wtuliłaby się w zagłębienie jego ramienia. Dlaczego? Dlatego, że wtedy nie byłby to jedynie przyjacielski gest. Wtedy przylgnęłaby do niego najbliżej jak tylko by jej się udało i całą sobą chłonęłaby jego zapach, jego ciepło i całą tę niezwykłą chwilę. Zamknęłaby oczy, wstrzymałaby oddech. I nie istniałby dla niej cały świat. Tylko on.
Objęcie Gustava w pełni uświadomiło jej, że poczuła do Billa coś poważniejszego niż jedynie fascynację jego osobą. Chciała z nim przebywać, dzielić z nim każdą możliwą chwilę, słuchać jego głosu i czuć jego bliskość. Pragnęła, by był jej.

Zapukała zbyt mocno do trzecich drzwi, bo aż zabolały ją kłykcie. Rozmasowywała kostki, i nasłuchiwała, co dzieje się w pokoju. Georg prowadził jakąś rozmowę, bo docierał do niej jego zbliżający się głos. Otworzył jej i przywitał ją uśmiechem, po czym rozsiadł się na łóżku i kontynuował rozmowę.
- …zależy od tego, jak się wyrobimy, ale raczej dopiero w poniedziałek. Nie zdążymy…
Odstawiła ciężki kuferek na szafkę i zaczęła wyjmować z niego kosmetyki, podczas gdy basista nadal gawędził w najlepsze. Gdyby tylko kuferek miał w środku pięć mniejszych kuferków, nie musiałaby dźwigać tego wszystkiego za każdym razem. Musiała zaproponować ten pomysł… Sama nie wiedziała komu. Chyba Billowi, w końcu to on trzymał cały ten sprzęt, gdy nie mieli makijażystki.
- …strasznie zimno, a na dodatek chyba się rozpada. Trochę krzyżuje nam to plany, bo wtedy… - Zerknął na blondynkę, która stała z założonymi rękami i patrzyła na niego karcąco. - …będziemy musieli zostać dłużej. Wiem, o tym, wiem, ale to naprawdę nie zależy ode mnie… - Znów na nią spojrzał i tylko uśmiechnął się niewinnie, nawet nie myśląc o tym, żeby zakończyć połączenie. – A ty jakie masz plany na weekend? Zostajesz w domu czy wycho…
- Georg! – Rzuciła podniesionym głosem, przerywając mu w środku zdania. – Nie mamy czasu! – Naprawdę nie mieli.
- Muszę kończyć, właśnie przyszła makijażystka.
Właśnie! Stała tu od dobrych pięciu minut.
- To Ashley, nie wspominałem ci jeszcze o niej? Niemożliwe… - Zmarszczył brwi, myśląc nad czymś. - Hej, przecież czytasz gazety i masz Internet, dobrze wiesz, kto to Ashley! Nie wrobisz mnie w romans. – Roześmiał się czule do telefonu, po czym nareszcie zaczął pożegnanie: - Naprawdę kończę, im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. W wolnych chwilach będę dawał znaki życia, obiecuję. Baw się dobrze, do usłyszenia. – Rozłączył się i rzucił telefon na pościel. – Oj, no co? – Wyszczerzył się do niej niczym dziecko, które zostało przyłapane na rozrabianiu.
- Do łazienki, marsz! – Rozkazała, śmiejąc się z miny basisty. Posłusznie wstał i ruszył do niewielkiego pomieszczenia. – Z kim tak nie mogłeś się nagadać?
- Z Emi – odparł dumny z siebie i usiadł na służącym za krzesło zamkniętym sedesie. Pokoje hotelowe, a już zwłaszcza te w berlińskim Radisson Blu, niespecjalnie nadawały się do wykonywania makijażu. Nie było tu dostępu do dziennego światła, bo jedyne okna wychodziły na hol z Aqua Domem. Dziś i tak musiała umalować chłopaków w sztucznym świetle, według zasady „maluj się zawsze w takim świetle, w jakim będziesz przebywać”, ale za to w łazience nie było do tego odpowiednich warunków. Po pierwsze była niewielka, a Georg w końcu był sporym mężczyzną, a po drugie nie było w niej żadnego siedzenia poza tym nieszczęsnym sedesem, co z boku musiało wyglądać komicznie.
- To coś poważnego? – dopytała, nie zastanawiając się nad tym, czy w ogóle powinny interesować ją takie rzeczy.
Na szczęście Georg wydawał się być chętny do opowiadania. Jego kolegów z zespołu najprawdopodobniej interesowało tylko to, czy już ze sobą spali, a basista potrzebował wygadania się i podzielenia się z kimś tym, co działo się w jego życiu prywatnym.

Ostatnie drzwi. Ostatnie i najważniejsze, bo to Bill musiał wyglądać naprawdę perfekcyjnie. Zapukała tym razem delikatniej, by nie uszkodzić sobie ręki na dobre. I zapukała tym razem bardziej zdenerwowana niż w przypadku poprzednich trzech drzwi, co tylko stanowiło potwierdzenie wniosków, które nasunęły jej się po przytuleniu Gustava. Bill nie był jej obojętny i było to coś więcej niż fascynacja. To było silne przyciąganie.
Zastała go z puszką lakieru w dłoni i obdarzyła go takim samym karcącym spojrzeniem, jak jeszcze niedawno Georga. Dlaczego oni nie potrafią się wyrobić?
Weszła do środka i od razu otworzyła okno, tak samo jak poprzednio, gdy była u niego w pokoju hotelowym, bo z nadmiaru lakieru nie dało się tam oddychać. Nie miała pojęcia, jak to wytrzymywał i czy aby na pewno nie miało to żadnego negatywnego wpływu na jego zdrowie.
W takich warunkach nie była też w stanie poczuć jego zapachu, od którego na dobre się uzależniła.
- Mógłbyś robić to następnym razem przy otwartym oknie? – zapytała tonem pełnym pretensji. Nawet nie pytała, czy może wejść do łazienki. Nie zamknął za sobą drzwi, więc uznała, że jak najbardziej wolno jej tam przebywać razem z nim.
- Dlaczego? – Zdziwił się, jakby naprawdę nie było to dla niego oczywiste.
- Wiesz, jakoś nie mam ochoty któregoś razu znaleźć cię w takiej łazience martwego z powodu uduszenia.
Wybuchł głośnym śmiechem, wywołując ciepło na jej sercu.
- To wcale nie jest śmieszne. Musisz zużywać setki tych puszek, gdzie ty to trzymasz?
- W pomieszczeniu gospodarczym – odrzekł, nie wyczuwając, że pytanie było retoryczne. – Trzecie drzwi w korytarzu, gdzie masz u nas swój pokój. Trzymamy tam wszystkie zapasy i żywieniowe, i kosmetyczne. Jak wrócimy, to ktoś będzie musiał pojechać do sklepu, bo skończyła nam się duża cola i zostało mało mrożonek.
Tak naprawdę nie powinno ją to obchodzić, ale słuchała go z zaciekawieniem, prawie zapominając, że przyszła go umalować.
- Załatwisz mi nowy kuferek? – zapytała, zbaczając z tematu. Nie przerywał układania włosów i właściwie był dopiero w połowie. Uniósł prawą brew w zdziwieniu.
- A ten się zepsuł? – Zerknął na kuferek, który nie wyglądał, jakby cokolwiek było z nim nie tak.
- Nie, po prostu jest ciężki i pomyślałam, że może - oczywiście gdyby tylko ci się udało - mógłbyś zorganizować mi taki, gdzie wasze poszczególne przegródki będą wyciągane i nie będę musiała dźwigać całości, gdy idę do każdego z was po kolei – wytłumaczyła przesadzonym tonem małej, słabej dziewczynki.
- No pewnie. Zobaczę, co da się z tym zrobić. Jeśli tylko takie istnieją, to dostaniesz taki najszybciej jak tylko uda mi się go dostać.
- Brzmisz, jakbyś miał osobiście jeździć po sklepach w poszukiwaniu go. – Roześmiali się, bo chcąc nie chcąc, Bill był uziemiony i oczywiste było, że nie załatwi tego osobiście.
- Ach, i pod jednym warunkiem. – Nagle spoważniał, jakby chciał jej powiedzieć, że nie dostanie za to trzech wypłat.
Zanim wypowiedziała proste słowo „Tak?”, przez jej głowę zdążyło przelecieć już tysiąc dziwnych myśli. Czego mógł od niej chcieć Bill Kaulitz?
Wysunął ręce z puszką lakieru i grzebieniem w jej stronę, uśmiechając się zaczepnie.
- Pomóż mi ułożyć je z tyłu.

13 komentarzy:

  1. W końcu *.* Idealny prezent imieninowy <3 Cudny rozdział, w końcu nasza Ash zaakceptowała swoje uczucia co do Billa. Mam nadzieję, że następny rozdział będzie szybciej <3 Weny dużo Ci życzę! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego najlepszego! :*
      Co do kolejnego rozdziału - nie wiem, bo nie chcę publikować swoich zapasów za szybko, bo wiem, że niedługo mogę kompletnie nie mieć siły i czasu, by pisać :( Więc oszczędzam to, co mam.
      Dziękuję bardzo <3

      Usuń
    2. No jejciu! Jest tak słodko i uroczo.
      Uwielbiam to opowiadanie, ale nie mogę już wytrzymać.
      Kiedy, w końcu Bill i Ashley się ze sobą... Kiedy Bill i Ashley tak na początek, się pocałują? Brakuje mi tu tego bo to się ciągnie i ciągnie. Eh,
      Czekam na następny rozdział.
      Pozdrawiam i dużo weny! =)

      Usuń
    3. Obliczyłam ostatnio, że będzie około 60 rozdziałów, więc do tego czasu na pewno wydarzy się coś więcej! :D Ale po wakacjach powinnam przyspieszyć z rozdziałami :)
      Dziękuję i również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. POMÓŻ MI UŁOŻYĆ JE Z TYŁU? SERIO, KAULITZ? POGRZAŁO CIĘ? CMOKAJ JĄ, DZIĘKUJ JEJ, ŻE TAK O CIEBIE DBA, A NIE PROSISZ O UŁOŻENIE WŁOSÓW, CO ZA PIPKA NO NIE MOGĘ!!!!!!!!! XD
    Frustracja wyładowana.
    Przechodzę do oceny :-D
    Uwielbiam, gdy w rozdziałach pojawiają się Georg i Gustav, wtedy jest tak luźno i zabawnie, ich teksty i zachowanie są naturalne i idealnie odzwierciedlają rzeczywistość. <3 Tulasek z Gustavem! Jeszcze wtedy był całkiem szczupły, ech, a teraz? Teraz jakby go Ashley przytuliła, to by się utopiła w tych pulchnych ramionkach pełnych miłości! :-D Jak czytałam ten fragment, to mi się aż ciepło zrobiło. <3
    W ogóle cieszę się, że do Ashley dotarło, że to, co jest między nią a Billem, nie jest tylko zauroczeniem. Dobrze by było, gdyby Bill też dał jej to do zrozumienia, bo ona biedna ciągle musi się domyślać, a i to jest niełatwe. Podejrzewam, że nawet jak Bill bezpośrednio powie jej, co czuje, to ona i tak będzie zagubiona i kompletnie zdezorientowana <3 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha <333 Nie wiem o co Ci chodzi XD Kaulitz tylko chciał, żeby go po główce podotykała! Przecież radzi sobie sam, to tylko pretekst ^^
      No tak, o Gustavie tylko króciutki fragment, a Kaś piszę o tym pół komentarza <3
      Nie no jak Bill jej powie, to już powie :D To już będzie po wszystkim :P O ile powie! Ale ona sama nie jest lepsza, też przecież nic w jego stronę nie robi :D No trudno, taka sytuacja!
      <33

      Usuń
  3. Ashley w tym odcinku przypomina mi mnie, albo może raczej typową kobietę, jak tak zadaje tyle pytań i docieka, cały czas łapiąc Billa za słówka xd Uwielbiam robić to samo, gdy rozmawiam z jakimś chłopakiem ^^ Miły akcent :D Ale i tak nie dowiedziała się, czego jest mu szkoda i zapewne będzie się tym teraz dręczyła xD Bill jednak zachowuje cały czas stoicki spokój, przynajmniej na zewnątrz :D Bo w głębi pewnie ma również piękny nieład...
    W ogóle mam wrażenie, że Tom zawsze im wszystko psuje xd No ciągle się kręci, jak jakiś mały, wstrętny, wredny bachorek xD Gdy tylko na chwilę zostają sami to nie! Wkracza Tom :D Bo przecież to dziecko potrzebuje masę uwagi xD Ehh xd W takim tempie to sobie trochę poczekamy na jakiś wylew uczuć między Ash, a Billem, ale cóż... xD To Tom, jemu trzeba to wybaczyć xd
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ash nareszcie się otworzyła!
      Bo Tom ma czujnik i wyczuwa kiedy oni są razem i przyłazi :D Oj, ale nie zawsze, sami też trochę pobędą <3
      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Ahoy! :* A ja tam lubię jak oni tak między sobą kręcą i kręcą;P W każdym bądź razie są do siebie w tym podobni;D Ash już zdaje sobie sprawę, że to uczucie do B to coś więcej niż przyjaźń. To kolejny krok naprzód. Byle tylko ją to nie speszyło i nie zepsuło tej atmosfery, którą zdążyli już ze sobą zbudować:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że lubisz :D Są bardzo podobni! :D
      No cóż, zobaczymy, jak długo będzie między nimi ta miła atmosfera :> To znaczy, ja wiem i Ty też wiesz, ale nie będziemy sobie tym zaprzątać głowy :P Mamy teraz inne smutki :(

      Usuń
  5. W końcu jestem! Zepsułam komputer i udalo mi się pożyczyć inny na trochę.
    Juz mówiłam, że mnie Bill wkurza? Wspominałam, że Tom odnajduje sie w roli opiekuna? Gustava trzymają się żarciki, a Georg potrzebuje sie wygadac Ash o swoim zyciu milosnym? Kurczę, jestem pod wrażeniem, ale moje wyobrażenie ich na tym blogu, zostało zmienione. Oczywiście w pozytywnym sensie :D
    I tak na koniec....czy aby na pewno wystarczy Billowi TYLKO ułożyć włosy za ten kuferek, hmmm?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że ja nie mam od kogo pożyczyć innego :P
      Taaak, mówiłaś :D Nie chcesz wiedzieć, jak mnie irytuje w tym momencie, w którym jestem teraz ^.^ Mam ochotę mu przywalić przez mój ekran i przez mojego worda xd
      Za kuferek może i wystarczy tylko ułożyć włosy, ale za... a nieważne :P Nic nie mówię!

      Usuń
  6. Nie mogłam się powstrzymać by zaśpiewać marna próbę zanucenia "Don't jump" przez Georga. Będzie mi ta piosenka teraz w głowie siedzieć! Tom jest, mówiłam to chyba już wcześniej, najlepiej wykreowaną postacią w tym opowiadaniu. Bill, no nareszcie! Ile czekać trzeba, żeby zachowywał się normalnie a nie jak jakaś stara babcia, której przeszkadza bzyczenie komara.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze i opinie czytelników są ogromną motywacją!
Jeśli czytasz, napisz, co Ci się spodobało, co zaskoczyło, a co rozczarowało :)