Mieszkała w ich
domu zaledwie niecałe trzy dni, ale zdążyła się do tego przyzwyczaić i gdy w
poniedziałek popołudniu, po powrocie z Berlina, pakowała swoje rzeczy z
powrotem, zaczynała odczuwać jakąś pustkę. Z jednej strony po pół roku
mieszkania w Magdeburgu zdążyła przywyknąć do samotności i chwilami, podobnie
jak Bill, krępowała się obecnością osób trzecich w tak bliskim otoczeniu, ale z
drugiej nie chciała tracić ich towarzystwa. Zdawała sobie sprawę z tego, że już
za równe trzy tygodnie ruszają w trasę i wtedy będzie miała ich wszystkich na
co dzień, ale do tego czasu musiała wytrzymać sama. No, może nie do końca.
Grafik
nadesłany tydzień temu przez Billa mówił, że w tym tygodniu mieli zaplanowany tylko
jeden wywiad w Magdeburgu. Ale już w sobotę miały być urodziny bliźniaków i
choć nikt jeszcze nie powiedział jej, jakie są plany na ten dzień, to
naturalnym było już dla niej, że spędzi go z nimi. Nawet się nad tym nie
zastanawiała, od razu w jej głowie rozbrzmiało pytanie: „Co będzieMY robić?”. Wiedziała, że wszyscy ją polubili i chcieli,
by uczestniczyła w ich życiu, więc było to dla niej zupełnie oczywiste. Równo
za tydzień mieli zaplanowany wyjazd do Francji. Dziwiła się, że nikt nic o tym
nie wspominał, ale czarno na białym było napisane, że w okresie od trzeciego do
szóstego września mieli być za zachodnią granicą w ramach promocji zespołu,
więc logicznym było dla niej, że ona także tam pojedzie - w końcu to ona dbała
o ich wizerunek. Kolejnego dnia po powrocie mieli jechać do Koln na galę
rozdania nagród, a jeszcze następnego - świętować urodziny Gustava. Potem znów
czekał ją spokojny tydzień, bo zespół miał przygotowywać się pełną parą do
trasy, a za trzy tygodnie mieli być w Berlinie na pierwszym koncercie z Zimmer
483 Tour. Wszystkie te daty znała już na pamięć, ale wciąż nie mogła do tego
przywyknąć. Ona w trasie z takim zespołem. Było to dla niej tak
nieprawdopodobne, że miała wrażenie, że śni, ale jednocześnie stała w domu
wokalisty i gitarzysty i wszystko było jak najbardziej prawdziwe.
Saki miał
przyjechać po nią do Kaulitzów o siedemnastej razem ze wszystkimi dokumentami,
jakie miała podpisać. Rano niezawodna Silke załatwiła wszystkie formalności.
Następnie mieli jechać do jej poprzedniego mieszkania po wszystkie jej rzeczy,
by już dziś mogła wprowadzić się do nowego, choć nie do końca tego chciała. A
gdyby tak…
- Coś się
stało? – Usłyszała tuż przy uchu i docisnęła telefon mocniej, by móc słyszeć go
dokładniej. Wiedziała, że sama działa przeciwko sobie, ale było to silniejsze
od niej.
- I nie, i tak
– odparła niejasno. – Mam do ciebie prośbę.
- Słucham? Mów,
postaram się pomóc.
- Wiem, że to
moje pomieszkiwanie u was nie jest wam na rękę, ale od dwóch godzin próbuję
uporać się z przeprowadzką i już nie daję rady. Tego jest tak dużo, nawet nie
wiem, który z kartonów to rzeczy do łazienki ani w którym jest pościel, bo na
szybko ich nie podpisywałam. Za późno się za to zabrałam i skończę to chyba nad
ranem. Już po prostu nie mam siły na przekopywanie się przez te wszystkie
rzeczy. Mogłabym wrócić dzisiaj do was? Ostatnia noc i obiecuję, że już więcej
nie będę wam siedzieć na głowie.
Przez
kilkanaście sekund milczał, aż w pewnym momencie sprawdziła, czy się nie
rozłączył. Połączenie wciąż trwało, choć nie słyszała z jego strony żadnego
dźwięku. W końcu się odezwał, aż wystraszyła się jego głosu.
- Jak dla mnie
możesz mieszkać u nas ile tylko będziesz potrzebowała. Zaraz ktoś po ciebie
przyjedzie.
- Nie, nie,
nie! – Zaprotestowała natychmiast. – Nie zrywaj o tej porze nikogo, zamówię
taksówkę.
- Zdajesz sobie
sprawę z tego, jaki będzie szum w mediach, jeśli fanki zobaczą cię wysiadającą
z taksówki u nas na podjeździe i wchodzącą do nas do domu? – Wiedziała, że w
tym momencie uniósł charakterystycznie prawą brew. Czy w takim razie mogła już
powiedzieć, że dobrze go znała? - Zbierz się, za chwilę podeślę do ciebie
któregoś z ochroniarzy.
Znów gdy
chodziło o jej bezpieczeństwo zrobił się tak stanowczy, że aż dostała gęsiej
skórki, słysząc ten władczy ton.
Spakowała
najpotrzebniejsze rzeczy do sportowej torby i dobre pięć minut zastanawiała
się, czy spakować też piżamę. Gdyby tego nie zrobiła, znów weszliby na ten
temat i może w jakiś sposób mogłaby się do niego zbliżyć? Była niemalże pewna,
że dałby jej którąś ze swoich koszulek, a ona tej nocy umarłaby z wrażenia.
Może oddałby jej ją na zawsze i mogłaby umierać we wszystkie pozostałe noce jej
życia? I tak już rozpadała się na kawałki za każdym razem, gdy używała jego
prywatnego ręcznika. Czyli codziennie od jedenastu dni, z wyjątkiem jednej
nocy, gdy tydzień temu do hotelu musiała wziąć swój świeży, bo nie mogła
zapakować mokrego, który dostała od niego podczas pierwszego wyjazdu i którego
używała na co dzień. Natomiast przez czas, gdy mieszkała u nich i gdy byli w
Berlinie, by nakręcić klip, dostała od niego kolejne, choć już nie na zawsze.
W pierwszej
chwili nie rozpoznała Finna na nieco zniekształconym obrazie z kamery od videofonu,
ale gdy tylko się odezwał, odparła, że już schodzi na dół.
Mieszkała teraz
na czwartym - najwyższym piętrze bloku w kształcie pięciokąta z dziedzińcem i
placem zabaw pośrodku. Dodatkowo wejście na dziedziniec było strzeżone i
monitorowane - stróż otwierał bramę jedynie tym, których znał. Jeśli kogoś nie
zapamiętał, mieszkańcy i tak mieli klucz i używali go tak długo, aż mężczyzna zaczął
ich rozpoznawać. Jeżeli kogoś nie znał, a osoba ta nie miała klucza, musiała
zadzwonić domofonem i jeśli mieszkaniec nie otworzył, stróż pilnował, by osoba
ta nie dostała się na dziedziniec przypadkiem, gdy ktoś inny wchodził lub wychodził.
Nie było więc możliwości, by jakaś fanka tu dotarła, nawet jeśli poznałyby jej
adres. I to właściwie było głównym czynnikiem, decydującym o wyborze właśnie
tego mieszkania.
Nie poznała
jeszcze sąsiadów, ale na jej piętrze mieszkały na pewno dwie rodziny. Zza
jednych drzwi słyszała już stłumione głosy i płacz dziecka, natomiast przy drugim
na klatce stały dwa tej samej wielkości różowe rowerki, co pozwalało jej
myśleć, że jej drudzy sąsiedzi mieli kilkuletnie bliźniaczki.
Samo jej
mieszkanie w tym budynku było naprawdę duże. Drzwi wejściowe znajdowały się na
jego środku, a naprzeciwko wejścia były drzwi do łazienki. Z lewej strony
kuchnia i przylegający do niej pokój, który Ashley miała zamiar przeznaczyć na
garderobę, a z prawej strony salon i przylegająca do niego sypialnia z
balkonem, do której wchodziło się przez rozsuwane drzwi z salonu. Przestrzeń między kuchnią,
przedpokojem i salonem była otwarta, a na dodatek mieszkanie zajmowało całą
szerokość budynku, więc okna kuchni z lewej strony i okna salonu z prawej były
naprzeciwko siebie, co dawało naprawdę dużo światła dziennego. Ona nie zdążyła
jednak się nim nacieszyć, bo gdy uporali się z Sakim z zapakowaniem kartonów w
tamtym mieszkaniu i z wniesieniem ich wszystkich z samochodu na górę w tym, już
dawno zdążyło się ściemnić.
Nie znała się z
Finnem prawie wcale, więc podczas niespełna pięciominutowej drogi do domu
Kaulitzów zamieniła z nim tylko kilka zdań związanych z pracą. Bill miał rację,
bo mimo że ulice o tej porze były puste, to pod ich domem koczowała garstka
fanek. Pięć, siedem, nie liczyła, bo dla dobra jej i zespołu lepiej było, gdy
schowała się za siedzenie. W końcu makijażystka przyjeżdżająca do pracy o
godzinie dwudziestej trzeciej to nie było coś normalnego, zwłaszcza gdy nie
wychodziła stamtąd do rana.
O dziwo nie
piszczały ani nie krzyczały, może dlatego, że nie rozpoznały niepozornego, ciemnozielonego
volkswagena.
Mężczyzna
musiał wykonać konieczny manewr wystawiania samochodu Billa z garażu, by móc
wysadzić ją dopiero przy zamkniętych drzwiach garażowych. Pożegnała się z nim i
przeszła do przedpokoju, a on po odstawieniu audi Billa na miejsce, odjechał
swoim prywatnym samochodem do domu.
Gdy zdejmowała
buty i lekką kurtkę w przedpokoju, przed nią stali już bliźniacy i od progu
zasypali ją milionem pytań o nowe mieszkanie.
- To kiedy
możemy wpaść je obejrzeć? – zapytał Tom po serii opowieści o okolicy, o
wyglądzie budynków, o systemie zabezpieczeń i o samym wyglądzie jej mieszkania.
- Dam znać, jak
tylko uporam się z przeprowadzką. Wypakowałam dzisiaj tylko dwa kartony i
odpadłam, no coś strasznego. Ale jak skończę, to zapraszam na imprezę
powitalną.
Zbliżała się
północ, ale ani ona, ani Bill nie wykazywali żadnych oznak zmęczenia. Po
wczorajszym nagrywaniu do czwartej nad ranem, dzisiaj spali prawie do
czternastej. Pozostali natomiast zerwali się z samego rana i korzystali z
hotelowych atrakcji w postaci siłowni i basenu, czego skutkiem były ledwo
otwarte oczy gitarzysty i jego ciągłe ziewanie.
- Najpierw się
wyśpij, a potem myśl o imprezach – odezwał się Bill swoim przemądrzałym tonem.
Gdyby tego nie wiedziała, na pewno powiedziałaby, że to Tom jest tym młodszym
bratem, a Bill starszym, przywołującym drugiego do porządku.
- Mam teraz
tyle miejsca, że możecie przychodzić i niewyspani. Rozkładana kanapa w salonie
jest naprawdę duża, zmieścilibyście się tam i we czterech. – Zażartowała. – A jak
nie, to… - Chciała powiedzieć, że jej nowe łóżko też jest całkiem spore i ktoś
mógłby spać i z nią, ale gdy osoba, o której pomyślała, siedziała nie dalej jak
metr od niej, przełknęła tylko nerwowo ślinę razem z tymi niewypowiedzianymi
sowami. - …to mamy do siebie tak blisko, że możemy przenieść imprezę do was. –
Szeroki uśmiech zastąpiła już tylko jego bladym cieniem. Bill patrzył na nią i
choć wiedziała, że to niemożliwe, to miała wrażenie, że czytał jej w myślach.
Na dodatek bardzo uważnie i ze zrozumieniem.
Nawet nie
zorientowała się, kiedy butelka z zielonym drinkiem pojawiła się przed jej
oczami, ale właśnie dopiła go do końca. Było chwilę po pierwszej i Tom poszedł
spać już dobre pół godziny temu, a Bill namówił ją, by została z nim jeszcze
trochę, bo wcale nie chciało mu się spać. Jej też nie i właściwie jego „namowa”
była luźną propozycją, na którą ona od razu się zgodziła. Rozsiedli się w
salonie przed włączonym telewizorem, na który kompletnie nie zwracali uwagi, bo
byli całkowicie pochłonięci swoim towarzystwem. I nawet nie zaprotestowała, gdy
dostała do ręki kolejną butelkę z kolorowym alkoholem. Być może było to zasługą
procentów w jej krwi, ale gdy odstawiła na bok wszystkie swoje analizy i
przemyślenia, czuła się przy Billu tak dobrze i swobodnie, że czasem zapominała
o tym, jaka relacja ich łączyła. Byli dwójką roześmianych, świetnie
dogadujących się znajomych, między którymi nawet na chwilę nie zapadała cisza.
I nie było to już tylko zasługą Billa, bo ona także rozpoczynała przeróżne
tematy, wypytywała go i opowiadała o sobie.
- Słuchaj, czy
ktoś mi w końcu powie, co to za wyjazd do Francji w przyszłym tygodniu? –
zagadnęła w połowie trzeciego drinka. – Milczycie, jakby był to jakiś temat
tabu.
Wzruszył bez
emocji ramionami.
- Tak jak w
grafiku, krótka promocja zespołu. Zupełnie tak, jakby nie był jeszcze
wystarczająco wypromowany. – Przewrócił oczami i upił kolejny łyk niebieskiego
płynu. – A nie gadamy o tym, bo nie lubimy takich wyjazdów za granicę i w sumie
nadal wszyscy się tym stresujemy. Ten francuski jest okropny, a Francuzi jako
jeden z najbardziej nadętych narodów świata wszystko muszą po swojemu. –
Ostatnią część zdania wypowiedział sztucznie podniosłym tonem i przybierał przy
tym kpiące, teatralne miny. - No nie lubię tego, bo we wszystkich innych
krajach ludzie są przygotowani i rozmawiają z nami po niemiecku lub angielsku,
a oni wyjeżdżają nam ze swoimi tłumaczami i całe wywiady są takie... No porażka
jakaś, o wiele bardziej wolałbym pojechać tam prywatnie, ale niestety nie mogę.
- Mogę być
waszym interpretatorem – wtrąciła pół-żartem, pół-serio.
- Mówisz po
francusku? – zdziwił się.
- Coś tam
potrafię…
- Powiedz coś!
– Wyglądał na tak podekscytowanego, że nie mogłaby mu odmówić.
- Je m’apelle Ashley, j'ai dix-huit années, je
travaille avec Tokio Hotel. – Spojrzała na niego przelotnie. Patrzył na nią
z wytrzeszczonymi oczami, co zupełnie wybiło ją z rytmu. - Stresujesz mnie! Ale
umiem mówić całkiem płynnie. Myślisz, że dlaczego mam tak
nie-niemiecko-brzmiące nazwisko, które wszyscy źle wymawiacie? Dziadek od
strony taty był Francuzem, a babcia Niemką. Ich syn – mój tata - jest
dwujęzyczny i zawsze bardzo chciał, żebym ja też znała francuski. Więc znam,
dogadam się bez problemów.
- Naucz mnie
czegoś! – Odstawił butelkę na stolik i wyprostował się niczym uczeń na
pierwszej lekcji w podstawówce. – To jak poprawnie brzmi twoje nazwisko?
Był
zafascynowany jej francuskim. Powtarzał
po niej każde słowo w wielkim skupieniu i z jak największą dokładnością.
Nauczyła go podstawowych zwrotów, które nie chciały mu wejść do głowy w szkole,
a które teraz były dla niego czymś ekscytującym.
Wzięła ze sobą
piżamę.
Więc gdy po
drugiej on wybierał się do łazienki na górze, a ona na dole, o nic nie musiała
go prosić. Ale gdy ona nie chciała prowokować niezręcznych sytuacji, on jakby
to wyczuwał i robił to za nią.
- Ręczniki są
świeże, Linda je wymieniała pod naszą nieobecność. – Zaczął spokojnie, by nagle
zrzucić na nią bombę emocji. – Zabrałaś piżamę? – Znów jego wzrok z bystrego
zmienił się w subtelnie miękki, przyprawiający ją o zawroty głowy, zwłaszcza po
alkoholu.
- Tak.
Nerwowo
przełknęła ślinę i stała sparaliżowana jego postawą. Przez ostatnie trzy
godziny nic nie wskazywało na to, że Bill znów zacznie wysyłać jej sprzeczne
sygnały. A jednak to robił i znów był pod lekkim wpływem kolorowych drinków,
lecz tym razem na pewno był świadomy tego, co robił. Drinki nie były mocne i
jej samej po trzech tylko delikatnie zawirowało w głowie, więc i on nie mógł
być pijany. Miała więc przed sobą prawie w pełni świadomego Billa, który
przyglądał jej się zbyt kokieteryjnie jak na pracodawcę czy przyjaciela. I na
pewno jej się nie wydawało. Miała w tym momencie dwa wyjścia: uciec do swojego
pokoju i nie przekonać się, co chodziło mu po głowie lub narazić się jako
pracownika i zbliżyć się, ale mieć w końcu jasną sytuację. Toczyła ze sobą
walkę, bo żadna z tych opcji nie wydawała jej się do końca dobra i gdy już
miała się wycofywać, gdzieś w zakamarkach jej głowy pojawiała się myśl, że
jednak powinna coś powiedzieć, bo przecież dawał jej tak oczywisty sygnał. Ale
gdy już niemal wychylała się, by zrobić krok do przodu; gdy już prawie
wyciągała rękę, by go dotknąć, otrzeźwiała ją świadomość, że nie powinna. Bo
co, jeśli jemu wcale nie chodziło o to samo co jej?
Wybrała trzecie
rozwiązanie – nie zrobiła nic i czekała na niego.
Nie
zareagowała. Obserwował ją uważnie, próbując wyczytać jakiekolwiek myśli z jej
twarzy, ale choć bardzo się starał, ona po prostu stała, wyraźnie zszokowana i
wystraszona jego krokiem i nie drgnął ani jeden jej mięsień. Myślał, że może po
alkoholu to wszystko przyjdzie mu łatwiej i będzie w stanie zrobić coś więcej,
ale za bardzo bał się, że ją spłoszy. Wiedział, że jako mężczyzna powinien
wziąć tę relację w swoje ręce, ale wyczekiwał chociażby najmniejszego sygnału z
jej strony, którego wciąż nie dostawał. Jedyne co widział, to strach w jej
oczach, ale nie mógł wyczytać z nich, czego się obawiała. Zakładał najgorsze i
uznał, że musi działać ostrożnie, bo najprawdopodobniej bała się tego, że
chciał się do niej zbliżyć. Za bardzo zależało mu na niej, by pozwolić sobie na
jakiekolwiek potknięcia i postanowił, że stopniowo przekona ją, że to on jest
osobą, z którą ona mogłaby się związać.
Co za ironia
losu, pomyślał. Szalało za nim pół Europy i nie musiałby nawet kiwnąć palcem,
by tysiące dziewczyn wskoczyło mu do łóżka,
podczas gdy jemu zależało na prawdziwym związku z tą, która nie
reagowała na jego sygnały.
- W takim razie
dobranoc i do zobaczenia rano. – Posłał jej zrezygnowany uśmiech. Nie chciał,
by taki był, ale na nic innego nie było go w tej chwili stać.
- Dobranoc. –
Miał wrażenie, że odetchnęła dopiero teraz. Gdy zrezygnował z nazbyt nachalnego
lustrowania każdego centymetra jej twarzy, od razu się rozluźniła, co tylko
utwierdzało go w jego teorii.
Chciał ją
przytulić, a musiał odejść bez dotknięcia jej. Chociaż może… Miał już wycofywać
się na górę, gdy wpadł mu do głowy kolejny pomysł. Znów przybrał przyjacielską
postawę. Mógłby zostać aktorem, bo potrafił doskonale zagrać zupełnie sprzeczne
emocje w przeciągu kilkunastu, kilkudziesięciu sekund. Ale zdecydowanie
bardziej wolał zarabiać na muzyce.
- Mam nadzieję,
że nic złego już ci się od ostatniego razu nie śniło? – zapytał, uśmiechając się do niej ciepło.
Wyglądała na zaskoczoną tym pytaniem i zmrużyła badawczo oczy, by odpowiedzieć
mu dopiero po chwili zastanowienia.
- Nie, od
tamtej pory już nie. – Odwzajemniła uśmiech, choć wciąż wydawała się być
zdezorientowana. I wciąż była tak obłędnie piękna, i wciąż tak bardzo jej
pragnął, że musiał, po prostu musiał jej dotknąć, zanim odszedł.
- To wszystko
zasługa moich ramion – gdy się przytulasz na dobranoc, to nie masz żadnych
koszmarów. Całe szczęście, że jeszcze działa, ale zapobiegawczo powinnaś
zwiększyć moc. – Otworzył ręce i zrobił minimalny krok do przodu, a gdy zauważył,
że i ona poruszyła się w jego stronę, zamknął ją w uścisku. Wdychał zapach jej
włosów całą objętością swoich płuc, by starczyło mu na jak najdłużej i pilnował
się, by jej nie podnieść, nie zanieść do swojego pokoju, nie ułożyć na łóżku i
nie sprawić, by była tylko jego. Z całej siły zacisnął zęby i powstrzymując się
przed ujęciem jej twarzy w dłonie i pocałowaniem jej, puścił ją po trzech,
czterech, pięciu sekundach. Widział to wszystko oczami wyobraźni i musiał jak
najszybciej ochłonąć, bo w środku cały drżał, nie mogąc jej mieć.
Bał się, że
zobaczy jakieś negatywne emocje wymalowane na jej idealnej twarzy, ale ona
patrzyła na niego lekko rozbieganym wzrokiem i bardzo, bardzo delikatnie się
uśmiechała. To mu wystarczyło. To był znak, że nie posunął się za daleko.
- Powinno
wystarczyć, ale gdyby coś nie zadziałało, to wiesz, gdzie jestem. – Miał
wrażenie, że zaraz wybuchnie, gdy wyobrażał sobie, jak przychodzi do niego w
nocy, wchodzi do jego łóżka i wtula się w jego nagi tors. Musiał sprawić, by
któregoś dnia chciała to zrobić. Musiał ją mieć. Musiał.
- Dziękuję. –
Posłała mu kolejny prawie nie zauważalny uśmiech, jednak on obserwował ją tak
bacznie, że nie przeoczyłby niczego.
- To teraz już
naprawdę dobranoc. – Zrobił krok do tyłu, bo jeszcze chwila, a nie potrafiłby
się opanować, gdy była tak blisko. – Śpij dobrze.
- Ty również. –
Kolejny ruch kącików jej ust w górę, kolejny jego krok do tyłu. Nie mógł tak
dłużej na nią patrzeć, musiał jak najszybciej znaleźć się w łazience i wziąć
zimny prysznic, który ostudziłby jego emocje. Posłał jej ostatni uśmiech i
odwrócił się, kierując w stronę schodów, po których wszedł, nie odwracając się
ani razu. Gdyby to zrobił, musiałby zawrócić.
Nie analizować.
Nie analizować.
Nie analizować.
Cholera, co w
niego wstąpiło?!
Krążyła po
pokoju, nie mogąc znaleźć sobie miejsca i prawie zapomniała, że miała tylko
wziąć niezbędne rzeczy i iść do łazienki, bo w jej głowie szalała burza
kaulitzowych myśli. W przeciągu pięciu minut zdążył pokazać jej swoje cztery
różne wcielenia. Świetnego kumpla, prowokatora niezręcznych sytuacji,
zmęczonego pracodawcy i opiekuńczego przyjaciela. I co to wszystko miało
oznaczać? Który z nich był prawdziwy?
Obejmowała się
ramionami i nie mogła uwierzyć, że jeszcze przed momentem to on dotykał ją w
tych miejscach. Przytulił ją tak nagle i swobodnie, jak ona niedawno przytuliła
Gustava. Tak po prostu. Po przyjacielsku. Bez znaczenia. Podczas gdy chwilę
przed tym świdrował ją wzrokiem i rozpoczynał prowokujący temat, a jeszcze
wcześniej śmiał się z nią na głos podczas koślawego wymawiania francuskich
słówek.
Tak, oby tak
dalej, Bill, a na pewno się w tobie nie zgubię.
Mam wrażenie że oni chyba nigdy się nie pocałują. No Bill to facet niech w końcu coś zrobi! A na końcu już prawie...!
OdpowiedzUsuńEh...no ale nic. Nie mam głowy do komentarzy.
Ja czekam na następną cześć :)
Pozdrawiam i weny!
Obiecuję, że niedługo tak popędzę z rozdziałami, że coś mimo tych przeciągających się podchodów się wydarzy :>
UsuńDziękuję i bardziej niż weny potrzebuję tak naprawdę czasu :(
Pozdrawiam! :)
Jezu mogła nie brać tej piżamy! :D Oj ależ ten Bill jest głupiutki. Tak jak i zresztą Ash.. Powinni dać ponieść się emocjom :D Mam nadzieję, że wkrótce coś się między nimi wydarzy, a póki co życzę Ci czasu :D <3
OdpowiedzUsuńMyślisz, że to by wiele zmieniło? :P
UsuńJeszcze troszkę ich (i Was) pomęczę, ale tak jak już pisałam, rozdziały niedługo będą częściej, więc szybko zleci :)
Dziękuję <3
Przeczytalam dzis opowiadanie od samego poczatku i....do cholery niech juz sie pocaluja!:-) wymeczylam sie moja zbyt wybujala wyobraznia. Czekam na dalsze ich losy, Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńPodziwiam, że dałaś radę zrobić to w te kilka godzin :D
UsuńJak mi już ktoś pisał - gdy ktokolwiek dotrwa do końca tego opowiadania, to będę mogła czuć się mistrzynią w testowaniu ludzkiej cierpliwości ^^ No nic nie poradzę na to, że moi bohaterowie są tacy, a nie inni, prawda? :P
Pozdrawiam :)
Ha! No i co tak krótko?
OdpowiedzUsuńI będę kolejną osobą, która napisze "NIECH ONI W KOŃCU SIE POCAŁUJĄ!" Bo zaraz zacznę załamywać ręcę nad tym, jak robisz z Billa ciamajdę! :D Ale plus jest taki, że Ash juz nie ucieka. Jestem z niej dumna :)
Powiadasz, że popędzisz niedługo z rozdziałami? Czekam niecierpliwie :D
Wcale nie było krótko :P
UsuńWasze pisanie nic nie da, bo ja mam napisane 10 rozdziałów do przodu i nic nie mam zamiaru tam zmieniać :D Ale widzisz, powolutku się do siebie przyzwyczajają! Ash przestała się bać i teraz tylko nie ogarnia :P
Tak, pozostało mi tylko uzupełnić pewną lukę w treści i jedziemy! :D
O.. ojej :D Zatkało mnie i nie wiem, co mam teraz powiedzieć :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak wiele miłych słów i bardzo się cieszę, że tak polubiłaś moją historię :) I nie mam pojęcia, co dalej na to wszystko odpisać, więc powiem tylko, że nigdzie się nie wybieram i mam zamiar doprowadzić opowiadanie do końca :)
:* haha Nie przestanę się jarać Twoim opowiadaniem, nawet jakbym je ze sto razy czytała ;D Jeżeli Bill czeka na znak od Ash to jeszcze długooo poczeka ;D Oni oboje są bardzo niezdecydowani, a może się tylko tak cackają ze sobą? hmmm hahah ;D Uwielbiam ich <3
OdpowiedzUsuńWidzę, że z rozdziału na rozdział budujesz coraz większe napięcie wśród czytelników, hahah nawet nie wiesz jak się cieszę, że nie muszę czekać ;P haha
Buziaki ;*
Niech on sam lepiej da jakiś konkretny znak, a nie... xd pajac... xd To Ash i Bill, tego nie ogarniesz :D
UsuńChyba irytację i zniecierpliwienie chciałaś powiedzieć :P
Przecież musisz czekać aż napiszę xd
:*
Haha racja xD
UsuńTeoretycznie tak, ale już coś było przecież;P *:*
Ej, bo serio... Co jak co, ale ten cholerny pocałunek mógłby już być! Bill mnie w sumie wkurzył ^^ I nie! To, że ją postanowił przytulić niczego nie zmienia! Takie bajeczki o magicznych przytulaskach sobie może wciskać dzieciom! oO A dorosłe kobiety się do siebie przyciąga i się je zachłannie, namiętnie całuje, aż braknie im tchu! Wyślij go na szkolenie do starszego brata, koniecznie! :(
OdpowiedzUsuńCałowanie w swoim czasie :D Cieszę się, że Cię wkurzył ( to chyba znaczy, że wywołuję jakieś emocje? :P) Ale zapewniam, że jeszcze będzie miał okazję się wykazać :)
UsuńZawsze wywołuje emocje! Ale wolę te pozytywne xD
UsuńKażdy czeka na znak od tej drugiej osoby, co za paranoja. Ciekawe co by było, gdyby wysłali sobie sygnał w tym samym czasie...Nieważne, będę razem, ale kiedy? Ja tam lubię długie opowiadania, co prawda u mnie będzie rozdział 4 a bohaterowie może się już poznają :D Piżama, ja bym wzięła na wszelki wypadek, ale z drugiej strony. Sama nie wiem co o tym myślec.
OdpowiedzUsuń