Wyszła z
łazienki, gdy on odbierał od obsługi jedzenie. Zorientowała się, że włączył laptopa
i puścił muzykę. Od razu rozpoznała, że jest to Aerosmith. Tego głosu nie dało
się pomylić z żadnym innym. Serce mocniej jej zabiło, gdy wsłuchała się w
tekst.
„Teraz umieram, bo pozwoliłem Ci robić to,
co teraz ze mną robisz.”
Podziękował
panu z obsługi i po zamknięciu za nim drzwi przepchnął stolik na kółkach z
dwiema tacami na środek pomieszczenia.
- Dostaliśmy jedzenie. – Powiedział, zapalając
lampkę na szafce nocnej, po czym zgasił główne światło. – Kolacja z widokiem na
wieżę Eiffla, zapraszam. – Wskazał dłonią na duże łóżko, które przygotował już
do pozycji siedzącej. Nawet gdyby nie zapalił lampki, światła miasta
dostatecznie oświetlały cały pokój. Dostatecznie, by mogła go widzieć i
dostatecznie, by on nie dostrzegł łez wzruszenia i bezradności w jej oczach.
Kompletnie
oszołomiona jego szarmanckim zachowaniem zajęła miejsce z lewej strony.
Rozstawił jej na kolanach niziutki, drewniany stolik, który nie miała pojęcia,
skąd wytrzasnął, po czym postawił przed nią złotą tacę, zdejmując wcześniej
przykrywkę. Nie była nawet w stanie zaprotestować, gdy podszedł do barku i
rozlał białe wino do kieliszków. Nie ruszała się. Nie mrugała. Nie oddychała. Po
chwili siedział już po jej prawej stronie dokładnie w tej samej pozycji, z taką
samą podstawką na kolanach, tacą i kieliszkiem, którego bała się najbardziej.
„Masz w sobie to coś, czym mnie obdarzasz, co zapiera mi dech w
piersiach.”
- I jak ci się podoba? – zapytał
ciepłym głosem i spojrzał na nią z tak wielką czułością, że jedyne, co pragnęła
teraz zrobić, to przywrzeć do niego i podziękować za to, że to wszystko dla
niej robi.
A może tylko jej się wydawało.
Przecież obiecywała sobie, że nie będzie wyolbrzymiać jego reakcji. Przecież
nie zrobił nic nadzwyczajnego. Przecież tylko zaserwował jej kolację do łóżka
przy rockowych balladach z widokiem na wieżę Eiffla oraz butelką białego wina. Tak.
Zdecydowanie nic nadzwyczajnego.
Przecież niedawno mówił, że nic
ich nie łączy, więc jak mógłby teraz czule na nią patrzeć?
Boże, zgubiła się. Tak bardzo się
zgubiła, że nie wiedziała, co ma robić, co ma mówić, ani nawet gdzie ma
patrzeć. Na niego, czy na widok za oknem, czy może powinna skupić się już na
jedzeniu, zamiast zastanawiać się, co to wszystko miało znaczyć.
Zapomniała nawet, że ją o coś
pytał.
„Nie wiem, co mam zrobić z trawiącym mnie uczuciem.”
Przecież weszła tu tylko, by
rozczesać mu włosy…
Patrzył na nią wyczekująco, a ona
nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. Bardzo chciała dać mu jakikolwiek znak, w
jakikolwiek sposób wyrazić swoje uczucia i swoją wdzięczność , lecz nie mogła
znaleźć ani odpowiednich słów, ani odpowiednich gestów.
Westchnął cicho i wziął sztućce do
ręki.
- Smacznego – powiedział, rozpoczynając
jedzenie.
- Smacznego – odparła prawie
niesłyszalnie, bo głos całkowicie odmówił jej posłuszeństwa.
Bała się, że z wrażenia nie
przełknie ani kęsa, mimo że była bardzo głodna. Jadła powoli, obserwując przy
tym cały czas wieżę i wsłuchując się w słowa kolejnych piosenek, choć przecież
doskonale je znała.
„Mógłbym zatracić się w tej chwili na zawsze.
Każda chwila spędzona z Tobą jest chwilą, którą cenię.
Każda chwila spędzona z Tobą jest chwilą, którą cenię.
(…)
Po prostu chcę mieć Cię blisko, czuć Twoje serce tak blisko mojego
i zostać tak w tej chwili na całą resztę czasu.”
i zostać tak w tej chwili na całą resztę czasu.”
Nie mogła
opanować drżenia rąk. Cały stres, jaki przy nim wcześniej odczuwała, był niczym
w porównaniu z tym, co działo się z nią w tej chwili. Czuła, jakby zaraz z
nadmiaru uczuć i emocji miało pęknąć jej serce. Była jednocześnie szczęśliwa i
nieszczęśliwa do utraty zmysłów. Czy zrobiłby coś takiego, gdyby nic dla niego
nie znaczyła? Czy zrobiłby coś takiego dla każdej swojej makijażystki? Czy
mogła czuć się wyjątkowo? Czy dobór piosenki ze słowami „Tracę rozum, dziewczyno, bo wariuję. Potrzebuję twojej miłości,
kochanie, potrzebuję twojej miłości” był przypadkowy? Nawet nie mogła go o
to wszystko zapytać, bo bała się odpowiedzi. Bała się, że odpowie jej, że dla
niego to nic takiego, że przecież nic się nie dzieje, że jak w ogóle mogła
sobie coś takiego pomyśleć. Bała się, że zadając takie pytania zepsuje całą ich
relację, której nawet nie potrafiła nazwać.
Nie odezwała
się. Nie zapytała. W ciszy przeżywała niemal fizyczny ból swojej duszy rozdartej
pomiędzy radością i żalem. Zaciskała palce na złotych sztućcach i starała się
tylko to wszystko przetrwać. Już nawet nie próbowała tego analizować ani
uporządkowywać. Niby wszystko było tak proste i tak jasne, ale jednak tak
bardzo skomplikowane. Znów brakowało jej oddechu, lecz tym razem nie tylko
dusił ją jego zapach, ale też bezradność rozrywająca ją na kawałki.
Nawet nie
zarejestrowała, kiedy całe danie znikło z jej talerza. Tak zajęła swoje myśli
swoimi uczuciami, że jedzenie było całkowicie mechaniczną czynnością. Jedynie
zawartość jej kieliszka pozostała nietknięta.
Obserwowała go,
gdy w milczeniu podniósł stolik ze swoich nóg, wstał z łóżka i odstawił swoją
tacę na szafkę, po czym to samo zrobił z jej zastawą. Usiadł bokiem tuż obok
niej, zaraz przy jej nogach po jej lewej stronie na krawędzi łóżka i wręczył
jej złotawy płyn w lśniącym kieliszku. Sam także trzymał swój. Patrzyła na
niego pełna obawy i nadziei, choć nie do końca wiedziała, czego się bała i na
co liczyła.
- I jak
wrażenia? – zapytał, nie spuszczając z niej swojego charakterystycznego,
miękkiego wzroku.
Nie wiedziała,
czy pytał ją o wrażenia z nim, czy o wrażenia związane z przyjazdem do Paryża,
czy jeszcze o coś innego, lecz odpowiedź była na wszystko taka sama.
- Dobrze.
Było jej po
prostu dobrze, bo mogła spędzać z nim czas. Pomimo całego wewnętrznego
cierpienia, żalu i bezsilności czuła się przy nim jak w siódmym niebie. Nie
wiedziała, czy sprawiał jej więcej radości czy smutku, bo nie potrafiła już
tego rozgraniczyć. Wszystkie sprzeczne uczucia: szczęście, żal, rozczarowanie i
zdenerwowanie zlewały się w jedno. Bolało ją to, że będąc tak blisko, była jednocześnie
tak daleko. Chciałaby pójść w którąś stronę, zbliżyć się bardziej lub trochę
oddalić, ale nie potrafiła zrobić kroku ani w jedną, ani w drugą stronę. Do przodu nie mogła, a do tyłu już nie
chciała. Potrzebowała go i nie potrafiłaby się już wycofać, ale nie mogła się
też zbliżać, chociaż niczego bardziej nie pragnęła.
Nie mogła
oderwać wzroku od jego twarzy. Nadal ją porażał, ale jej potrzeba patrzenia na
niego była od tego w tej chwili silniejsza. Nagle przed oczami stanęła jej
sytuacja z dzisiejszego ranka. Przypomniała sobie, jaką miał delikatną, ciepłą
skórę i jak zadrżał pod wpływem jej ledwie wyczuwalnego dotyku na jego ciele.
Urwała oddech i zacisnęła zęby, gdy wyobraziła sobie, jak przysuwa się do
niego, wdrapuje się na jego kolana, zdejmuje jego koszulkę i popychając go na
łóżko, przytula się do jego ciała.
Gdyby mogła,
wyłączyłaby swoją wyobraźnię, która raniła ją w tym momencie jeszcze bardziej. Miała
wrażenie, że już więcej nie wytrzyma, że jedyne co za chwilę zrobi to osunie
się, wydobywając z siebie bezradny jęk. To było już za dużo jak na nią. Była
silna, ale miała pewne granice wytrzymałości i czuła, że jeszcze chwila, a je
przekroczy. I nie tylko te, ale też te w ich relacji.
Nie
panowała nad swoimi emocjami. Nie była na to wszystko przygotowana, wszystko
stało się za szybko. W jaki sposób tak potężne uczucia mogły zrodzić się w niej
w przeciągu zaledwie miesiąca? Dokładnie pamiętała pierwszą tak niezręczną
sytuację między nimi, gdy przyszła w środku nocy do jego pokoju. Od tego
wszystko się zaczęło. Od tego momentu nie mogła przestać myśleć o nim nawet na
sekundę i brnęła w to dalej, zamiast się wycofać. Wtedy przyznała się przed
sobą, że jej się podobał, a dziś mogła przyznać się, że się zakochała, jednak
wciąż tylko przed sobą. Cały czas pamiętała, że chłopak, który zawładnął jej
sercem i umysłem, jest jej szefem.
-
Co tak patrzysz? – zapytał łagodnie i cicho, lecz doskonale go usłyszała.
-
Nie dowierzam – szepnęła przez zaciśnięte z nerwów zęby i ściśnięte z
bezradności serce.
-
W takim razie uwierz. Wszystko dzieje się naprawdę. Możesz zamknąć oczy, a gdy
je otworzysz, nadal tutaj będziesz, w tym samym miejscu. I ja też tu będę.
Nie
chciała sprawdzać, czy mówi prawdę. Zbyt mocno bała się, że jednak zniknie, że
obudzi się sama w swoim nowym, pustym mieszkaniu.
Nie
spuszczała z niego wzroku, słysząc w tle:
„I don't wanna close my eyes.
I don't wanna fall asleep
'Cause I'd miss you, baby…”
I don't wanna fall asleep
'Cause I'd miss you, baby…”
- And I don't want to
miss a thing…
Nie
wypowiedziała niczego na głos, jedynie układała usta w słowa ostatniego wersu,
który tak trafnie opisywał teraz jej sytuację.
-
Nie martw się, niczego nie stracisz – odparł, delikatnie się uśmiechając.
Dlaczego
nic nie robił? Dlaczego przygotował to wszystko, a teraz po prostu siedział?
Dlaczego nie zrobił tego wszystkiego, czego ona nie mogła zrobić? Dlaczego…
Dlaczego…
Zbliżył
brzeg swojego kieliszka do jej kieliszka i lekko o niego stuknął, po czym upił
łyk. Od razu zrobiła to samo i skierowała wzrok na efektownie oświetloną wieżę
za oknem. Rozmowa z nim, nawet jeśli tak lakoniczna, pozwalała jej trochę
odbiec od walki, jaką musiała toczyć w sobie, by nie pękło jej serce.
-
Sam czasami mam wrażenie, że to wszystko to tylko sen. – Przerwał męczącą ciszę
między nimi. – Ale ten sen trwa już tyle czasu, a ja nadal się nie budzę. Moje
marzenia spełniają się jedno po drugim, bo zawsze mocno w to wierzyłem. Zawsze
chciałem tworzyć muzykę, wiedziałem to od dziecka. Chciałem, żeby ludzie mnie
słyszeli, chciałem występować przed tysiącami fanów i jeździć ze swoim zespołem
po całym świecie, nagrywać teledyski, udzielać wywiadów i zdobywać wszystkie
możliwe nagrody. Zawsze wierzyłem, że tak będzie, chociaż nadal nie wiem, jak
do tego wszystkiego dotarłem i czym sobie tak naprawdę na to zasłużyłem.
Mogłaby
słuchać go bez końca, ale przestał mówić.
Dlaczego,
Bill? Mów jeszcze, bo robisz to tak pięknie, jak nikt inny.
-
Jesteś po prostu dobry i prawdziwy w tym co robisz – powiedziała bez namysłu,
czując, że to wszystko, co przed chwilą między nimi wytworzył, zaczyna się
rozmywać. A może tego w ogóle nie było?
-
Ale przede wszystkim mam przy sobie wspaniałych ludzi – odrzekł, znów upijając
odrobinę z kieliszka.
Nie
potrafiła odnaleźć się w sytuacji. Jeszcze minutę temu była pewna, że za chwilę
nareszcie wszystko między nimi stanie się jasne i to jasne w taki sposób,
jakiego pragnęła, a teraz rozmawiał z nią o niczym. Niby na poważny temat, ale
tak bardzo w tej chwili niepasujący, że aż miała wątpliwości, czy to działo się
naprawdę. Przecież tak nagła zmiana jego zachowania była nieprawdopodobna.
-
No tak, w końcu jesteście nie tylko zespołem, ale i najlepszymi przyjaciółmi. Chłopacy
muszą być dla ciebie bardzo ważni. – Nawet nie panowała nad tym, co mówiła. Nie
chciała tylko, by zapadała między nimi cisza. Nie miała na nią siły. W ogóle
nie miała siły już na nic, a zwłaszcza na podejmowanie próby zrozumienia i
poukładania tego wszystkiego.
-
A co z twoimi marzeniami? – Niespodziewanie zmienił temat, zrzucając uwagę z
siebie na nią.
-
Z moimi marzeniami? – Powtórzyła po nim, zastanawiając się, co mu odpowiedzieć.
– Największe spełniłeś miesiąc temu. – Przyznała po chwili. Od tamtego momentu
jej kolejnym największym marzeniem było po prostu bycie przy nim i z nim, ale
to musiała zachować dla siebie.
Uśmiechnął
się szerzej, gdy usłyszał, co powiedziała.
-
Opowiedz mi o jakichś innych. Zawsze tak mało mówisz... Chcę cię słuchać,
Ashley…
Będziemy
mieli problem, bo ja chcę słuchać Ciebie, Bill. I na dodatek nie wiem, w jaki
sposób dobrać słowa, by nie powiedzieć za dużo.
-
Nie zdążyłam nawet pomyśleć o tym, czego dalej pragnę. Nie wiem. Zawsze
chciałam otworzyć własny salon, ale teraz zeszło to na dalszy plan. Marzenia
zawodowe na razie dla mnie nie istnieją. A poza tym, to nic szczególnego.
Chciałabym tego, co wszyscy: szczęśliwej, zdrowej rodziny, pięknego domu w
jakimś cudownym, ciepłym miejscu, podróży po świecie… Ciężko wymyślić coś
oryginalnego, kiedy to najważniejsze na chwilę obecną jest spełnione.
-
To są piękne marzenia, Ash. – Nie
umknęło jej, że po raz pierwszy zdrobnił jej imię, które tak pięknie zabrzmiało
w jego ustach. Ash. Musiała powstrzymać się, by nie poprosić go, żeby
powiedział to jeszcze raz. - Ja jestem tak pochłonięty karierą, że często
zapominam o tych przyziemnych sprawach do tego stopnia, że dla mnie są one
teraz czymś wyjątkowym. Zastanawiam się czasem, czy kiedykolwiek będzie mi dane
spokojnie żyć z rodziną. W Niemczech, a nawet w Europie raczej nie mam na to
szans. Jestem trochę rozerwany, bo chciałbym wszystkiego na raz, a tak się
przecież nie da. Chcę żyć z muzyki, chcę nagrywać albumy i dawać koncerty na
całym świecie, a potem wrócić do domu i móc spokojnie wyjść na spacer. Na razie
rezygnuję z prywatności, chociaż tak naprawdę nie wiem, ile jeszcze tak wytrzymam.
Robię to, co kocham i jestem z tego powodu szczęśliwy, ale mimo wszystko rodzina,
chociaż mocno nas wspiera, to cały czas uświadamia nam, że na dłuższą metę to
będzie męczące. Pewnie mają rację, chociaż ja na razie absolutnie tego nie
odczuwam.
Słuchała
go, litera po literze, słowo po słowie, zdanie po zdaniu, starając się
zrozumieć sens tego, co mówił, by móc mu jakoś odpowiedzieć.
To
wszystko nie tak miało wyglądać…
-
To oczywiste. Nikt nie dałby rady bez przerwy toczyć takiego życia, każdy
potrzebuje chwili oddechu. Ale chyba nie chcesz mi przez to wszystko
powiedzieć, że za jakiś czas zespół się rozpadnie?
-
Nie ma mowy. Ten zespół jest dokładnie tym, czego pragnę. Ledwo wyszedł drugi
album, a ja mam już pomysły na trzeci. Wszystko jest dla nas wciąż nowe i
ekscytujące, jeszcze ciągle nam mało. Czasem po prostu zastanawiam się, jak to
będzie za kilka lat… Ale znów gadam o sobie, a teraz to ty miałaś coś
opowiedzieć.
On
był zdecydowanie ciekawszym tematem i znacznie łatwiej przychodziło mu mówienie,
dlatego musiała włożyć sporo wysiłku, by jakoś go sobą zainteresować.
-
Co tu opowiadać… Chyba wszystko ci już mówiłam. Byłam zwykłą dziewczyną, no, może
trochę bardziej uzdolnioną, której marzeniem było zostać prawdziwą makijażystką,
a nie taką „z doskoku”. Podjęłam decyzję o przeprowadzce, chociaż strasznie się
tego bałam. Było mi ciężko, zwłaszcza przez pierwsze miesiące, gdy zostawiłam
wszystkich znajomych, a tutaj nie znałam nikogo, nie znałam miasta i jedynie w
weekendy odwiedzała mnie Annalise. Poszłam do nowej szkoły, do klasy, gdzie
wszyscy znali się już trzy lata, a ja przyszłam tylko na dwa miesiące. Ciężko
było tam nawet kogoś zapoznać, bo prawie nikt nie chodził na lekcje. Tak to już
jest ze szkołą prywatną. Dzięki dziewczynie z klasy miałam kilka klientek, z
czasem coraz więcej, ale nadal zbyt mało, by się utrzymać. Przez prawie dwa
miesiące po maturze szukałam pracy i dopiero na początku lipca zatrudnili mnie
w telewizji. W międzyczasie na wiosnę i na początku lata przewinąłeś się ty, ale
znikałeś tak samo szybko, jak się pojawiałeś. I dochodzimy do obecnego momentu.
Teraz nie mogę uwierzyć, że z dnia na dzień wszystko się zmieniło, że tak po
prostu spełniło się moje marzenie, że teraz jestem tutaj…
Chciała
dodać: „z tobą”, ale w porę się
wycofała. Mogłaby też dodać: „a ty
doprowadzasz mnie do szaleństwa, organizując najpierw taką kolację, stwarzając
taki nastrój, a teraz siedząc obok i po prostu rozmawiając o jakichś głupotach,
przez co zupełnie nie wiem, co mam o twoim zachowaniu myśleć”, ale to także
zatrzymała dla siebie. Może rzeczywiście takie kolacje nie były dla niego czymś
nadzwyczajnym. To tylko znowu ona ubzdurała sobie coś, co pasowało do jej różowego
scenariusza, który teraz okazywał się nie sprawdzać.
-
Przepraszam za moje zachowanie za pierwszym i drugim razem, gdy się widzieliśmy.
Po prostu… Nie wierzyłem w to, że naprawdę możesz coś umieć. Myślałem sobie, że
malujesz koleżanki na dyskotekę i uważasz to za makijaż. Wiesz, nieczęsto
spotyka się młode osoby, które naprawdę są profesjonalne. A ty jesteś i to w tobie
cenię.
Tak,
doskonale wiedziała o tym, że cenił w niej profesjonalność. Właśnie dlatego tak
cierpiała, gdy doprowadzał do tych wszystkich sytuacji. Czuła się rozdarta w
środku, bo nie mogła powiedzieć mu wszystkiego, co odczuwała, nie mogła zadać
pytań, które ją nurtowały i nie mogła wykonać żadnego gestu, który w przypadku
innej relacji między nimi byłby oczywisty. Miała być przecież profesjonalna…
Och, chrzanić to!
Nie,
jednak nie… Nie miała w sobie tyle odwagi…
-
Nigdy nie spodziewałem się, że mój wizerunek będzie leżał w rękach osoby w moim
wieku. W rękach osoby tak mało doświadczonej i zawodowo, i życiowo. Prawdę
mówiąc, dwa dni przed wydaniem płyty znalazłem się pod ścianą. Mówiłem ci już,
że wszystkie kandydatki chciały mieć tylko i wyłącznie korzyści z tego, że
pracują z gwiazdą. Wszystkie były albo zadufane w sobie, albo platonicznie
zakochane we mnie, albo jedno i drugie. Patrzyły na mnie jak na idola lub jak
na obiekt pożądania, a nie jak na szefa. Ty tak nie patrzysz i to kolejna
cecha, którą w tobie cenię.
Tak,
o tym też wiedziała. I z całych sił starała się, by teraz nie zauważył, że od miesiąca
patrzy na niego zupełnie inaczej.
Słuchała
go, kolejny raz obwiniając się o to, że jej się podobał i że żywiła do niego
jakieś uczucia. Czuła, że długo już tego nie wytrzyma. Zadawał ogromne rany na
jej sercu, nawet o tym nie wiedząc. A może to ona sama je sobie zadawała,
chłonąc go z każdą chwilą coraz bardziej i szczelnie owijając się nim z każdej
strony, niczym folią, która niczego nie przepuści, która odizoluje ją od
wszystkiego i w której zamknięty będzie jej cały świat.
-
Przypomniał mi o tobie Tom. Pamiętam, jak zapytał wtedy: „A co z tą ładną blondynką?”. Nie wiem, jakim cudem znalazłem w
stercie papierów w szafce mojego biurka twoje CV. Gdy dawałaś je Tomowi, nie
miałem nawet zamiaru zadzwonić, ale nie wyrzuciłem go, schowałem. Widziałem to
już wtedy w tej drogerii i widziałem to też nad Łabą, że nie jesteś taka jak
wszystkie, łącznie z moją poprzednią makijażystką i z tą, z której
zrezygnowałem dwa dni przed wydaniem albumu. Cały czas wątpiłem tylko w twoje
umiejętności, bo jakiś tam certyfikat nie był dla mnie czymś ważnym. Ale przejrzeliśmy
z Tomem zdjęcia na twoim blogu i zamurowało mnie, że tak młoda osoba może mieć
taki talent. – Kompletnie zapomniała, że prowadziła jakiegokolwiek bloga. Wtrąciła
gdzieś pomiędzy jego słowa „dziękuję”,
ale on nie przerywał swojego monologu. – Zadzwoniłem, ale nie odebrałaś.
Dzwoniłem chyba ze cztery razy. Napisałem maila. Nie odpowiedziałaś na nic. I nawet
nie wiesz, w jakim szoku byłem, gdy zobaczyłem cię wtedy w studiu telewizyjnym.
Wtedy też pomyślałem, że skoro tu jesteś, naprawdę musisz być dobra i co więcej,
musisz ze mną pracować. Teraz myślę, że lepszego wyboru dokonać nie mogłem i
dziękuję wszystkim siłom, jakie czuwały nad tym, by nasze drogi się zeszły.
W
głowie układała już odpowiedź, ale po usłyszeniu ostatniego zdania zapomniała o
wszystkim, co sobie wymyśliła. Robiła wszystko, by tylko nie nadinterpretować
jego słów i tym razem także próbowała wmówić sobie, że chodzi mu oczywiście
jedynie o wybór profesjonalnej makijażystki, którą ona bez wątpienia była w
jego oczach. Nie zdarzyło się jeszcze, by był niezadowolony z jej pracy lub z
jej zachowania, a przynajmniej nie powiedział jej niczego bezpośrednio. Całą
resztę mogła sobie ubzdurać. Wydawał się być idealnym szefem, niestety ona
wcale nie czuła się idealnym pracownikiem. Idealny pracownik nie żywi uczuć do
swojego przełożonego.
Musiała
milczeć, zastanawiając się nad swoją sytuacją bardzo długo, ponieważ mimo wciąż
grającej muzyki, usłyszała jego westchnięcie.
-
Rozczeszesz mi włosy? – zapytał, jakby właśnie przypomniał sobie, w jakim celu
w ogóle do niego przyszła.
Pokiwała
twierdząco głową, po czym on od razu wstał i wyjął jej z dłoni pusty kieliszek,
nawet jej nie dotykając. Nawet nie zauważyła, kiedy wypiła jego zawartość.
Podążała za nim wzrokiem w obawie, że znów napełni kieliszek białym winem, ale
na szczęście nie zrobił tego. Odstawił naczynia na szafkę i skierował się do
łazienki.
Schowała
twarz w dłoniach od razu gdy zniknął za drzwiami i próbowała opanować wzburzone
emocje. Nie rozumiała jego działania. Zachowywał się, jakby był dwiema różnymi
osobami: raz Billem, który doprowadza ją do szaleństwa, przygotowując kolację w
łóżku z widokiem na wieżę Eiffla przy romantycznych balladach i lampce wina, a
za chwilę stawał się Billem mówiącym jej, jak to dobrze, że znalazł
makijażystkę, która nie jest nim zainteresowana. W żaden sposób nie mogła go
rozgryźć.
Wrócił
po chwili, nie dając jej więcej czasu na rozmyślanie i usiadł dokładnie w tym
samym miejscu, co poprzednio, na krawędzi łóżka. Spojrzał na nią pustym
wzrokiem nie wyrażającym niczego. Była przytłoczona tym, jak ten chłopak
potrafi zmienić się w przeciągu kilku sekund. Przypomniała sobie, jak na samym
początku zastanawiała się, czy bracia Kaulitz noszą jeszcze jakieś maski. Dziś
była pewna, że mają ich niezliczoną ilość. Jeszcze miesiąc temu była święcie
przekonana, że Tom jest nią zainteresowany, a Bill kompletnie nie zwraca uwagi
na jej urodę. Po tym krótkim czasie okazało się, że Tom oprócz kilku wtrąceń i
kilku znaczących spojrzeń traktuje ją jak koleżankę, a Bill… Za nic nie mogła
się w nim połapać i za bardzo bała się go o cokolwiek zapytać.
Wzięła
szczotkę, którą położył na pościeli i zbliżyła się do niego. Starała się
przygotować na to, że za chwilę znów uderzy ją jego zapach, ale przekonała się,
że nadal się z nim nie oswoiła, choć po całym dniu był znacznie słabiej
wyczuwalny niż rano.
-
Strasznie poplątane… - rzuciła cicho, zdając sobie sprawę, że nie odezwała się
od dłuższego czasu. Zbyt dużo działo się w jej głowie, by mogła pomiędzy tym
wszystkim jeszcze poprowadzić normalną rozmowę. Gdy już się zamyśliła, wydobywanie
z siebie nie wzbudzających podejrzeń dźwięków było dla niej nie lada wysiłkiem.
-
Wiem, strasznie je dzisiaj potraktowałem – odparł cieplejszym głosem, niż się
tego spodziewała. – Dlatego musisz mi pomóc. - Musiał już zdążyć zmienić maskę.
Nie
trzeba było jej dwa razy powtarzać. Zaczęła powoli i w milczeniu rozczesywać
jego splątane włosy starając się nie spaść z łóżka, bo, tak jak on, siedziała
na jego krawędzi, sama będąc na krawędzi odejścia od zmysłów. Dziwiła się, jak
wiele emocji wytrzymuje jej organizm, bo powtarzała sobie: „O nie, to koniec, nie
wytrzymam, osunę się i nie wstanę” co najmniej kilka razy w tygodniu od miesiąca.
Za każdym razem jednak dawała sobie radę i tak też było w tej chwili.
Wieczorne
czesanie jego włosów postrzegała już jako pewnego rodzaju rytuał. Nie odzywali
się do siebie ani słowem i przynajmniej ona chłonęła go w tamtej chwili całą
sobą. Nie wiedziała tylko, co działo się w jego umyśle. Miał spuszczoną głowę,
zamknięte oczy i wyglądał na odprężonego, ale zbyt wiele razy przekonała się
już, że jego wygląd zewnętrzny nie odzwierciedlał tego, co tak naprawdę w nim
siedziało. Chciała zapytać: „O czym
myślisz?”, tak po prostu, ale zbyt bardzo bała się, że odpowiedź nie będzie
miała nic wspólnego z nią samą. Wolała łudzić się, że może zajmować jego myśli,
niż o to zapytać, bo każda odpowiedź nie uwzględniająca jej osoby, zgasiłaby tlącą
się iskierkę jej nadziei.
-
Nie boli cię? – spytała, gdy kolejny raz szczotka napotkała opór w postaci
splątanych kosmyków.
W
odpowiedzi mruknął tylko i pokręcił przecząco głową, nie otwierając oczu nawet
na sekundę.
Czesała
go przez kilka minut, zanim udało jej się dojść do momentu, w którym szczotka
nie zablokowała się ani razu na całej długości.
-
Skończyłam. – Powiedziała, lecz nie przestawała sunąć wolną dłonią oraz szczotką
po jego włosach. Nie zareagował, nawet nie drgnął. Zorientowała się, że zasnął
na siedząco.
Jeszcze
nigdy w żadnym momencie swojego życia nie żywiła do nikogo tyle czułości, co do
niego w tej chwili. Żałowała, że w tle wciąż po cichu gra muzyka uniemożliwiająca
jej słuchanie jego oddechu. Mogłaby zostać przy nim całą noc, gdyby nie to, że jej
nie wypadało i to, że ją również dopadało już zmęczenie. Gładziła jego włosy
jeszcze przez kilka minut, powstrzymując się od tego, by nie dotknąć jego
ramienia lub pleców. Wiedziała, że musi przestać i iść do siebie, gdy
przyłapała się na tym, że sama już zamykała oczy na kilka sekund, a w którymś
momencie już by się nie ocknęła. Wystarczyło już, że zupełnie przypadkiem, ale
i nachalnie zasnęła na jego ramieniu w samochodzie, chociaż wydawało jej się,
że tego nie pamiętał.
Odłożyła
szczotkę na szafkę przy łóżku, nie wiedząc, co ma dalej zrobić. Musiała go
obudzić, ale jak miałaby to zrobić nie dotykając go? Nie widząc innego
rozwiązania, z drżącym sercem położyła dłoń na jego ramieniu i delikatnie nim
potrząsnęła.
-
Bill… - szepnęła, ale nie zareagował. – Bill? – Powtórzyła głośniej, wyrywając
go z płytkiego snu.
-
Co się dzieje? – zapytał, wyprostowując plecy i kierując wzrok na jej doń
spoczywającą na jego barku. Natychmiast ją cofnęła.
-
Przysypiasz, ja zresztą też. Idę do siebie – wyjaśniła i wstała z łóżka. Od
razu zadarł głowę do góry i obserwował ją nieprzytomnie. – Nie zapomnij,
proszę, zmyć makijażu, dobrze? – Gdy kiwnął półświadomie głową, dodała jeszcze
tylko krótkie dobranoc i zabrawszy swoje rzeczy, opuściła jego magiczny pokój.
Znów czuła się, jakby od niego uciekła.
Pomimo
okropnego zmęczenia nie mogła zasnąć jeszcze przez pół nocy, a przecież gdy
była przy nim, powieki same jej się zamykały. Leżała ubrana w jego koszulkę,
którą jej podarował i nie mogła przestać myśleć o tym, jak ugrzęzła w uczuciu,
którym go obdarzyła.
To jest idealne...no po prostu....
OdpowiedzUsuńZa każdym razem mam wrażenie, że on w końcu coś zrobi, chociaż jej dotknie! Co za kołek...haha ok miało nie być obrażania kochanego Billusia <3
Mam nadzieję, że w końcu moje blagania zostaną wysłuchane (zresztą sama odpisałaś w kom, że tak :D) więc czekam, ale że cierpliwość nie jest moją mocną stroną to pewnie będę katowała ten temat pod każdym nowym odcinkiem hahah xD
A tak btw to niezły z niego romantyk, nie dziwię się na jej reakcję, ja bym padła od razu jakbym miała z nim jeść kolacje z takim widokiem, przy takiej muzyce.
No nic, czekam na 34 i dziękuję, że jednak dodałaś dzisiaj <3
On jak dotknie, to raz a porządnie! :D
UsuńTak, nie obrażaj go, bo Ka. na pewno mu wystarczająco pociśnie... xd
Widzisz, a ona musiała mu jeszcze odpowiadać na jakieś głupoty, bo zamiast dokończyć to, co zaczął, to wolał sobie pogadać. I weź nie zwariuj!
Skoro rozdział był gotowy, no to nie było na co czekać :P A teraz wracam do łóżka!
Porządnie mówisz? Chryste
UsuńJak mogłabym obrażać tą słodką mordkę? Zwłaszcza w czasach kiedy toczy się opo był taki....sama wiesz <3
Dobranoc :)
No nie wierzę, co za Bill! Taką romantyczną atmosferę zrobił, żeby następnie nie robić nic? No niesamowite... I jeszcze znowu ta śpiewka o profesjonalizmie. W takiej chwili! Załamuje mnie ten chłopak :"< No ale cieszę się niezmiernie, że w następnym rozdziale co nieco się wyjaśni :D Wiesz, ta scena z kolacją była niesamowicie magiczna. Już naprawdę myślałam, że ten ciołek COŚ zrobi :D Ash śpi w jego piżamce <333
OdpowiedzUsuńA więc; czasu i weny, a ja z niecierpliwością czekam na następny! :D
Przecież wiesz, że on ma swoje niesamowite powody zawsze. Nam się wydaje, że jest głupi, ale on to wszystko widzi po prostu inaczej xd
Usuń<3
Ahh... Jestem spóźniona. Nigdy tego nie przeboleję, że siedziałam wczoraj i nie zauważyłam Twojego posta xD Ehhh XD
OdpowiedzUsuńWiesz... Ja już sama przestałam rozumieć Billa. Sorry, ale przyjaciele nie tworzą romantycznych kolacji! -.- On jest rąbnięty xD
Ja nie wiem, jak Ash zamierza to wszystko jeszcze wytrzymać... Bo ja sama bym już sfiksowała. xD Naprawdę już nie mam słów. JA nie mam SŁÓW XD
Ehhh.... I będę wzdychać bez końca xd
Owszem, jesteś xd Źle się czujesz z tym, że nie byłaś pierwsza? XD
UsuńA wcześniej go rozumiałaś? Ja tam wiem o co mu chodzi, ale Wam nie powiem XD No, może w następnym.
O, a myślałam że pociśniesz znowu Billowi, ej, w ogóle to śnił mi się on o matko znowu, weź go ode mnie :o
Bardzo chętnie go wezmę! ;c Bo mi się żaden nie chce przyśnić ;((
UsuńI masz rację, nigdy go nie rozumiałam i prawdopodobnie rozumieć nie będę xdd
No to zabieraj, ja go nie potrzebuję xd
UsuńMoże wkrótce!
Dziwne xD Nikt by tak chętnie go nie oddał xD
Usuńhaha xd
Ja oddaję, także korzystaj dopóki nie zmieniam zdania xd Aktualnie mam ważniejsze sprawy na głowie niż jego miłosne wyznania u mnie w snach xd
UsuńWolę, żeby jego brat wyznawał mi miłość... xD Pff. To nie chcę takiego Billa xD
UsuńEh no właśnie XD
UsuńHa Bill znowu powiedział, że Ash jest profesjonalna i znowu wszystko utrudnia. Czasem zastanawiam się czy nie robi tego specjalnie... Sceneria jak z romansu *:* tylko Bill mógłby wziąć się do roboty i wszyscy byliby szczęśliwi ;D Tak Ashley zauważyła, że Bill ma maski i to kilka, hmm tylko która to ta prawdziwa... Ciężko go rozgryźć...
OdpowiedzUsuńEj, coś się spóźniłaś XD (przecież to romans ^^)
UsuńTaką tu nam Bill zafundow atmosferę, a nie raczy nawet zrobić jakiegoś ruchu w stronę Ash. Żadnego, choćby najmniejszego. Zdecydowanie miał na to ochotę, widać to, ale ubzdurał sobie jakieś widzimisie i nie ma odwagi robić cokolwiek w stronę tej relacji. Mam nadzieje, że się ocknie zanim sam się zatraci w swoim umyśle, tak jak Ashley w jego osobie. Przeczytam całość do końca tygodnia, obiecuje! Bo inaczej chyba eksploduję :D
OdpowiedzUsuń