Dredowłosy
wparował do pokoju swojego brata bez najmniejszego ostrzeżenia. Nie wszedł
niepewnie, nie wstąpił przypadkiem, nie odwiedził go przy okazji. Po prostu
wtargnął, nawet nie myśląc o tym, żeby zapukać. Tak jak się tego spodziewał,
drzwi nie były zamknięte na klucz. Starał się nie myśleć o tym, kogo i w jakiej
sytuacji może u niego zastać. To, że był na niego zły, to za mało powiedziane.
Był wściekły i mimo że nie zobaczył tego, czego się spodziewał, to i tak to, co
ujrzał w jego pokoju, doprowadziło go na skraj wzburzenia.
-
Co to ma, kurwa, znaczyć?! - krzyknął,
potrząsając nieprzytomnym bratem leżącym na łóżku.
-
Co ty chcesz? – Bill z wielkim wysiłkiem otworzył oczy, bo nie dość, że był
niewyspany, to dodatkowo raziły go promienie słońca wpadające do pokoju przez
ogromną szybę. Przejechał zaledwie przez granicę, a pogoda zmieniła się, jakby
był na innym kontynencie. Na jego twarz wstąpił grymas wywołany tak nagłą
pobudką.
-
Co ja chcę? To może wytłumaczysz mi, co robiłeś przez całą noc, że najpierw nie
było cię w pokoju, a później nie raczyłeś odebrać ode mnie telefonu? –
Słuchając krzyków Toma, Bill podniósł się do pozycji siedzącej, zauważając, że
zasnął w ubraniach. Na dodatek w makijażu, a przecież mówiła mu, żeby go zmył. Chyba.
Tak, mówiła. O ile tu była i o ile wszystko mu się nie przyśniło. - Nie
pamiętasz? Może dwa talerze, dwa kieliszki i butelka wina rozjaśnią ci nieco
sytuację? Pozwól, że zacytuję twoje mądre słowa: „wydaje mi się, że się zapędziłeś”. Tak, to leciało jakoś tak.
Wyjaśnisz mi, co ty wyprawiasz? Powiesz na głos, do kogo należy drugi
kieliszek, czy mam sobie odpowiedzieć na to oczywiste pytanie sam? –
Czarnowłosy milczał, zupełnie nie rozumiejąc zachowania swojego brata. Przecież
nic się nie działo. Chyba. – No, nie patrz tak na mnie, tylko powiedz mi, co ty
wyprawiasz z tą dziewczyną?
-
Nic nie wyprawiam – odparł, nie mając ochoty na rozmowę z Tomem, który z jednej
strony oczekiwał wyjaśnień, a z drugiej prawie nie dawał mu dojść do głosu.
-
Rzeczywiście nic, tylko pijesz z nią wino o pierwszej w nocy! No totalnie nic!
Nie pamiętasz, co mi mówiłeś? Nie sypiamy ze współpracownikami!
-
A widzisz ją tu gdzieś?! Nie sypiam z nią! – Momentalnie rozbudziły go
oskarżenia, które zazwyczaj nawet nie przemykały mu przez myśl. Może dwa czy
trzy razy… Cztery… Och, no może jednak częściej, ale…
-
Chyba chciałeś dodać „jeszcze”? –
Zironizował Tom, patrząc pobłażliwie na swojego młodszego brata.
-
Nie, nie myślę o niej w ten sposób. – Myślał, bo niby jak mógłby nie reagować
na jej kształty, które szalenie mu się podobały, ale było to jedynie tłem dla
wszystkich innych uczuć, jakie w nim wzbudzała.
-
No to w jaki? W jaki sposób można myśleć o dziewczynie, którą w nocy zaprasza
się na lampkę wina? No oświeć mnie, geniuszu!
-
Nie wiem, Tom! Ona wyzwala we mnie coś, czego sam nie umiem pojąć, a co dopiero
wyjaśnić to tobie.
-
Po prostu chcesz ją przelecieć!
-
Nie…! Tak! Nie, kurwa, Tom, zejdź z tego tematu! Nie o to chodzi! Ja chcę z nią
po prostu spędzać czas, mam potrzebę opiekowania się nią. Chcę, żeby
uczestniczyła w moim życiu, chcę rozmawiać z nią i chcę z nią milczeć, chcę,
żeby po prostu była.
-
Jesteś jakiś porąbany. I przy tym wszystkim nie chcesz jej rozebrać?
-
Nie. Wręcz przeciwnie, chcę ją ubrać, chcę zasłonić ją przed całym złem tego
świata, chcę, żeby niczego jej nie zabrakło. Ona jest tak ciepłą osobą, taką
uroczą, taką niewinną… A ja wpakowałem ją w życie pod kamerą, w którym teraz
pragnę ją wspierać, by taka pozostała. - Spojrzał na brata, szukając
zrozumienia, jednak widząc w oczach identycznych jak swoje takie zdenerwowanie,
wiedział, że nie ma co liczyć na choć odrobinę empatii.
-
Skończ już z tymi patetycznymi bzdurami i ocknij się. Nie masz teraz głowy ani
czasu na miłostki. Ty to nie ja. Ja widzę dziewczynę, podoba mi się, a za dwa
dni podoba mi się kolejna. Ty jak już zaczniesz, to nie będziesz znał granicy,
poświęcisz się całym sobą. Jesteśmy w szczytowej fazie kariery. Jesteś nam
potrzebny, szanowny frontmanie. Jak coś zawalisz, bo odbije ci na punkcie tej
dziewczyny, to osobiście cię uduszę, a później zabiję i siebie, bo przecież bez
ciebie nie dam sobie rady. To z kolei wywoła falę nastoletnich samobójstw w
całej Europie, więc naprawdę lepiej to przemyśl. – Nawet do tak poważnej
rozmowy dredowłosy potrafił wtrącić jakiś żart.
Bill
nie zwrócił uwagi na słowa Toma i kontynuował zaczęty przez siebie wątek. Skoro
już się przyznał, to potrzebował wygadać się do końca i nie zraziły go groźby
brata.
-
A wiesz, co w tym wszystkim jest najdziwniejsze? Że na początku czytałem z niej
jak z otwartej księgi, a teraz nie mogę zrozumieć nic z jej zachowania. Widzę,
że wstrzymuje oddech, gdy jestem obok, widzę, jak trzęsą jej się ręce, a
jednocześnie wydaje mi się, że kompletnie się mną nie interesuje i spędza ze
mną czas z uprzejmości. Jest zbyt miła, by powiedzieć: „nie, nie chcę z tobą siedzieć, idź sobie”, kiedy przychodzę. Daję
jej tak oczywiste sygnały, mówię tak oczywiste rzeczy, a ona albo się nie
odzywa, albo ucieka. Wybrałem ją, bo szukałem kogoś, kto nie będzie chciał mnie
w sobie rozkochać, a teraz chciałbym, żeby było wręcz przeciwnie. A wczoraj… -
Przełknął ślinę i złapał oddech, nabierając nieco siły, by mówić dalej. - Wczoraj
poczułem się jak kompletny głupek. Zaaranżowałem taki wieczór, a ona nawet się
nie odezwała na ten temat. Nawet na mnie nie patrzyła, dopóki nie usiadłem
niemalże naprzeciwko niej i nie zmusiłem ją do patrzenia na mnie. Rozumiesz? Nic,
zero, żadnej reakcji. Nie widziałem w niej nic oprócz strachu, tylko powiedz
mi, czego miałaby się bać, jeśli nie tego, że zaraz ją pocałuję? Naprawdę
miałem to zrobić, chciałem to zrobić już tyle razy, ale za każdym razem po
prostu boję się, że wszystko spieprzę, bo ja nie widzę żadnego najmniejszego
sygnału potwierdzającego, że ona też tego chce. Gdybyś wtedy widział to
przerażenie w jej oczach… Żeby nie wyjść na totalnego kretyna zacząłem mówić o
jakichś bzdetach i o tym, jak bardzo cenię jej profesjonalizm, żeby dłużej nie
myślała, że to wszystko z mojej strony coś znaczy. Dopiero wtedy się rozluźniła
i zaczęła ze mną rozmawiać… Wiesz jak się w tamtym momencie czułem? Jakbym
dostał od niej w twarz za to, że za bardzo się zbliżam. Przez większość nocy
nie zmrużyłem oka, bo myślałem o tym, jak mnie potraktowała. Zrobiła swoje i
uciekła. Poprosiłem ją o rozczesanie włosów, więc wykonała to zadanie bez
najmniejszych oporów, a potem prawie że wybiegła z pokoju, niemal się nie
odzywając, rzucając tylko jakieś „jestem
zmęczona, dobranoc”.
Gitarzysta
z uwagą słuchał brata, powoli opanowując emocje.
-
No to odpuść, skoro nie jest tobą zainteresowana. Może w innych okolicznościach
doradziłbym ci coś innego, ale ty teraz nie masz czasu na jakieś podchody
miłosne. – Głos Toma zdecydowanie się uspokoił pod wpływem tego wyznania,
chociaż nadal był stanowczy. – Teraz musisz dać z siebie dwieście procent w
pracy, musisz poświęcić się zespołowi, a nie romansom, które w twoim wydaniu
nigdy nie będą przelotnymi. Daj sobie spokój, rozumiesz? Dopóki jeszcze nie
jest za późno, dopóki nie wpadłeś w to po uszy. Wiesz, jak się nazywasz? Wiesz,
kim jesteś? Jesteś obłędnie pięknym, idealnym, obrzydliwie bogatym i sławnym
facetem, Bill. Jeśli jeszcze jej to nie zaimponowało, jeżeli jeszcze nie chce
się do ciebie zbliżyć, to już tego nie zrobi. Musisz nie być w jej typie, ot,
cała filozofia.
Przeanalizował
słowa brata, dwa razy powtarzając sobie najważniejsze zdania w myślach. Odpuść.
Nie jest tobą zainteresowana. Daj sobie spokój. Dopóki nie jest za późno.
Musisz nie być w jej typie.
Prawda
płynąca z ust jego drugiej połówki była bolesna, ale przecież on był silny i
potrafił sobie z tym poradzić. Wyprostował się i spojrzał na swojego bliźniaka,
jakby właśnie podejmował rzucone przez niego wyzwanie.
-
Masz rację, Tom. Muszę przystopować, nim nie jest za późno.
Wydawało
mu się, że jeszcze nie było i postanowił już więcej nie próbować nawiązać z nią
bliższego kontaktu. Nie znał uczucia, jakie towarzyszyło mu, gdy o niej myślał lub
z nią przebywał, ale Tom uświadomił mu, że ona nie czuła nic podobnego, nawet w
najmniejszym stopniu. Jego brat miał rację, musiał poświęcić się w tej chwili
przygotowaniom do zbliżającej się wielkimi krokami trasy. Jeśli zainteresowanie
nie wyszło samo z jej strony, to on nie mógł pozwolić sobie teraz na
rozpraszające go podboje miłosne i próby zyskania jej uwagi.
-
Idź się ogarnąć, bo wyglądasz jak wrak człowieka. Ja zamówię nam jedzenie.
Zdziwiła
się, gdy o dziewiątej nie usłyszała pukania do drzwi. Mieli o tej godzinie iść
na śniadanie, ale nikt się po nią nie zjawił. Czekała jeszcze pięć minut, po
czym wyszła z pokoju i dowiedziawszy się od obsługi, gdzie ma się kierować,
spełniła tę swoją małą zachciankę i weszła pięknymi schodami piętro wyżej,
gdzie znajdowała się restauracja bardzo podobna do tej w berlińskim Radisson
Blu. Jedna ściana była całkowicie oszklona, a na dodatek można było zjeść
posiłek na świeżym powietrzu na tarasie z widokiem na wieżę Eiffla. Tam też
dostrzegła Gustava i Georga, do których bez wahania się dosiadła. Znów ominęło
ją zamawianie dań, bo chłopacy mieli już wszystko na stole.
-
Cześć, gdzie są wszyscy? – zapytała, nalewając herbatę z dzbanka do swojej filiżanki.
Tak, herbata to było to, czego potrzebowała po ciężkiej nocy pełnej myśli,
których i tak nie udało jej się uporządkować. Nadal wczorajsze zachowanie Billa
było dla niej po prostu chore.
-
Myśleliśmy, że ty nam to powiesz – odrzekł basista i spojrzał na nią badawczo.
Zauważyła, że obydwaj przyglądają się jej czarnej koszulce z dużą, czerwoną czaszką
z przodu. – Skoro nosisz t-shirt Billa, wygląda na to, że coś wiesz.
-
Nie, dostałam go wczoraj, żebym miała w co się dzisiaj ubrać. Odkąd wstałam, z
nikim się nie widziałam. – Wyjaśniła szybko i nałożyła na stojący przed nią
talerz dwa nieduże naleśniki. – Smacznego – dodała i włożyła do ust pierwszy
kęs, by tylko nie musieć rozmawiać o młodszym Kaulitzie.
-
Wzajemnie. Czy to nie ta sama koszulka, którą Bill miał w klipie do „Rette mich”? – Zauważył Gustav i
zmrużył oczy, lekko się uśmiechając.
-
Dokładnie ta! – odpowiedział mu Georg, również przywołując uśmiech na swoją
twarz. – Coś tu się dzieje? – Wyszczerzył się i znacząco poruszył brwiami.
-
Georg, proszę cię, nic się nie dzieje… - mruknęła, starając się zabrzmieć
przekonująco. – Po prostu… Wiesz, chyba się poczuł w obowiązku, skoro to jego
ochroniarz zapomniał moich rzeczy. To znaczy, wasz ochroniarz, ale… - Zaczynała
się plątać i jak najszybciej musiała z tego wybrnąć. – Ale przecież gdyby nie
Bill, to ja nie byłabym wam potrzebna. Więc… no. Stwierdził, że jest za mnie
odpowiedzialny czy coś takiego.
-
Ale muszę przyznać, że wyglądasz w niej dużo lepiej niż on! – dodał basista
jeszcze bardziej rozbawiony. Uff, nie wzbudziła żadnych podejrzeń.
-
Może też lepiej śpiewasz?
Georg
i Gustav niewątpliwie byli idealnymi towarzyszami do śniadania dającego energię
na cały dzień. Nie doprowadzali jej do ataku serca, tak jak Bill i nie
irytowali niesmacznymi żartami, jak Tom, a tym bardziej nie kłócili się między
sobą i nie naburmuszali tak, jak czasem zdarzało się to bliźniakom. Byli po
prostu pozytywni i zabawni, ale ona ani na chwilę nie mogła przestać myśleć o
tym, co spowodowało, że Kaulitzowie nie przyszli na śniadanie oraz czy
podarowanie jej przez Billa koszulki, którą miał na sobie podczas kręcenia
teledysku do takiej piosenki jak „Rette
mich”, miało jakieś głębsze znaczenie. Gdyby tylko mogła go o to zapytać…
Wróciła
do pokoju w pozornie dobrym nastroju. Cieszyła się, że w tej całej zawiłej sytuacji
chociaż Gustav i Georg byli całkowicie neutralni. Z pewnością cała czwórka
chłopaków była najlepszymi przyjaciółmi, jednak wiedziała, że jeśli bliźniacy
są w tej chwili razem, to bez wątpienia to ona jest głównym tematem ich
rozmowy. Pamiętała, jak Tom wczoraj powiedział jej, że Bill prędzej czy później
się wygada i była przekonana, że właśnie dzisiejszego ranka opowiedział
starszemu bratu wszystko, co go dręczyło i na pewno było to związane z jej
osobą. Nie wiedziała tylko, czy mówił o niej pozytywnie, czy negatywnie. Tego
jeszcze nie rozgryzła.
Do
przyjazdu ekipy z gazety zostało tylko półtorej godziny, a nikt nie odzywał się
do niej w sprawie malowania. Sprawdziła telefon, o którym wczoraj zupełnie
zapomniała. Rodzice musieli się o nią martwić, bo oprócz krótkiego smsa z
pytaniem, czy dojechała, próbowali jeszcze dwa razy się do niej dodzwonić.
Odpisała szybko, że jest na miejscu, ale niefortunnie jej bagaż został w
Magdeburgu, więc nie jest pewna, czy starczy jej baterii na cały wyjazd i
obiecała, że odezwie się, gdy tylko wróci do domu.
Na
początku przeszło jej przez myśl, że może ładowarka któregoś z chłopaków będzie
pasować, ale szybko odrzuciła tę możliwość, gdy przypomniała sobie najnowsze
modele telefonów w ich dłoniach.
Nie
miała w zwyczaju wysyłać smsów, wolała dzwonić, ale skoro napisała już do mamy,
postanowiła wyjątkowo napisać także do Billa. Co z tego, że był dwa pokoje
dalej. Wydawało jej się to być lepszą opcją niż pójście do niego osobiście, czy
nawet zadzwonienie. Gdy pisała wiadomość na telefonie nie mógł zobaczyć jej
przepełnionego czułością wzroku ani usłyszeć jej trzęsącego się głosu. Nie
rozpisywała się zbędnie, zapytała tylko, o której przyjść. Odpisał jej
błyskawicznie, chociaż trochę inaczej, niż się tego spodziewała. Zamiast konkretnej
godziny odczytała tylko mało rzeczowe: „Tak,
aby zdążyć ze wszystkim”. Nie wiedziała jednak, co kryje się pod tym
wszystkim, więc szybko napisała kolejnego smsa z pytaniem, czy w tym wszystkim
uwzględnić ma także układanie jego fryzury. Gdy zobaczyła na ekranie krótkie „Tak”, o nic więcej już nie pytała.
Musiała się pospieszyć, by zdążyć na czas z czterema twarzami i jednymi
włosami. Wzięła swój kuferek i wyszła z pokoju, kierując się do Toma. Zawsze
zaczynała od niego i tak też było tym razem.
Wpuścił
ją do środka, patrząc na nią podejrzliwie, a przynajmniej tak jej się wydawało.
Wiedziała, że była tematem numer jeden dzisiejszego poranka.
-
Cześć, przyszłam cię umalować, mamy mało czasu. – Wytłumaczyła zwięźle,
wchodząc do jego pokoju. Właściwie pierwszy raz była w pomieszczeniu, w którym
nocował Tom i zdziwiło ją, że nie zdążył jeszcze przez całą noc nabałaganić.
Być może on, w przeciwieństwie do swojego młodszego brata, nie miał w nocy
gości.
-
Skąd masz koszulkę z „Rette mich”? – zapytał,
starając się patrzeć jej w oczy, lecz jego wzrok mimowolnie uciekał w kierunku
naprężonego materiału w okolicach jej biustu. Na metce t-shirtu wyczytała, że
jest to S-ka, ale jej S-ki były zdecydowanie większe, choć może chodziło
jedynie o krój niedostosowany do jej kobiecej sylwetki.
-
Przecież jej nie ukradłam – odpowiedziała, śmiejąc się i zaczęła rozstawiać się
z kosmetykami obok okna, takiego samego jak w jej pokoju i w pokoju
czarnowłosego. – Dostałam ją wczoraj od Billa. To coś dziwnego? – dodała po chwili
milczenia ze strony chłopaka.
-
Nie, tak tylko pytam - odparł, jakby
wyrywając się z zamyślenia i wzruszył ramionami.
Dziwiła
się, że we wszystkich ta jedna koszulka wzbudza takie zainteresowanie, jakby
była czymś nadzwyczajnym. Może rzeczywiście była? Może było tak, jak jej się
wydawało; może miała jakieś szczególne znaczenie?
-
Dlaczego nie było was na śniadaniu? – spytała, wykorzystując okazję, by nie musieć
pytać już o to Billa.
-
Kogo nie było? – Zdziwił się chłopak, a tym bardziej zdziwiła się ona, słysząc
jego zaskoczenie.
-
Ciebie i Billa. – Odrzekła, jakby było to oczywiste; jakby gitarzysta o tym
zapomniał, a ona miała mu to teraz przypomnieć.
-
Ja jadłem u siebie w pokoju, a on… Nie miałem pojęcia, że też nie wyszedł.
-
Tak, jego też nie było. Widać, że bliźniacy. – Westchnęła, kręcąc głową i
poczuła ulgę, że Bill jednak nie zwierzał się Tomowi z problemów. Że jednak nie
była na ich językach przez cały poranek. Tak naprawdę chciała, żeby jej relacja
z Billem nie wyszła na światło dzienne i nie miała żadnych innych uczestników
czy świadków. Nie chciała, by opowiadał komukolwiek o jej przerywanym oddechu,
obłąkanym wzroku i drżeniu całego jej ciała, gdy tylko się zbliżał. Nawet
Tomowi.
W
znacznie lepszym nastroju, niż jeszcze była minutę temu, zaczęła nakładać
dredowłosemu kosmetyki. Wydawało jej się, że to jeszcze trochę za wcześnie i
jeśli to ona miała układać także włosy Billa za każdym razem, to musieli jakoś
zmienić kolejność malowania.
Tom
nie zaskoczył ją niczym nowym. Rozmawiali o wszystkim bardzo swobodnie, choć
chłopakowi co chwilę zdarzyło się wtrącić jakiś żart, będący bardziej lub mniej
na miejscu. Zdążyła się już chyba do tych jego dopowiedzeń przyzwyczaić. Mimo
tego, że Tom był bardzo przystojnym, inteligentnym i utalentowanym młodym mężczyzną,
wiedziała, że nie zdobyłby jej serca w żaden sposób. Bardziej ją bawił swoim
zachowaniem niż jej ono imponowało i traktowała go trochę pobłażliwie. Pod
wpływem żadnego z jego tekstów nie uginały jej się nogi. Spojrzeń - tak,
jeszcze czasami czuła lekki dyskomfort, gdy na nią patrzył, choć może
spowodowany był tym, jak bardzo jego oczy były podobne do oczu Billa.
Zebrała
swój zestaw malarski u Toma i odwiedziła kolejno Gustava oraz Georga, stopniowo
oswajając się z myślą, że zaraz znów znajdzie się w pokoju, w którym mogło stać
się wszystko. A już na pewno, gdy przekraczała próg do pomieszczenia, w którym
znajdował się Bill, nie istniały żadne granice dla jej wyobraźni.
Czuła
się jak obsługa hotelowa, chodząc od drzwi do drzwi z kuferkiem w ręku i oferując
usługę makijażu członkom Tokio Hotel. Rozbawiło ją to skojarzenie, gdy stała
przed jego pokojem, więc gdy jej otworzył, zastał ją szeroko uśmiechniętą.
Spodziewała się, że nie pytając o nic, beztrosko odwzajemni jej uśmiech, tak
jak zawsze. On natomiast uniósł brwi, widząc jej rozbawioną twarz i bez słowa
wpuścił ją do środka. Mina natychmiast jej zrzedła, a wesołość ustąpiła miejsca
podenerwowaniu. Zlustrował ją od pasa w górę i jako jedyny nie skomentował
koszulki, jaką dziś założyła. Przeszyło ją jego puste spojrzenie. Było zimne i
obojętne, pozbawione jakiejkolwiek czułości czy opiekuńczości, jakie wczoraj
czuła, że płynęły z jego strony. A co najgorsze, właśnie to spojrzenie wydało
jej się prawdziwe.
Jak
mogła znów narobić sobie nadziei?
Była
tak sama w sobie zagubiona, że miała ochotę z siebie wyjść i być kimś innym. Oby
tylko nie nim, bo w nim także była zagubiona.
Miała
wrażenie, jakby była dzisiaj w zupełnie innym miejscu i z zupełnie innym
człowiekiem niż wczoraj. Z szafki zniknęły już puste naczynia po wczorajszym
wieczorze. Nie zauważyła też butelki wina i nie mogła wyczytać żadnych emocji z
jego kamiennej twarzy. Zmienił się także ton jego głosu i grająca w tle muzyka.
To właśnie ona zdradzała jego nastrój – był zły, lecz nie wiedziała, o co mogło
mu chodzić. Przecież wczoraj wszystko wskazywało na to, że ich relacja
nieśmiało zmierza w dobrą stronę. Naprawdę przez moment odniosła wrażenie, że
był nią zainteresowany, bo przecież… A może lepiej o tym nie myśleć…
Zniknęła
i wieża Eiffla. Zasłonił okno ciężkimi, złotymi zasłonami do samej podłogi, co
pozbawiło pokoju dostępu do światła dziennego, a przecież był taki piękny
dzień. Taki, których brakowało jej przez ostatnie dwa tygodnie. Jak na ironię,
gdy poprawiła się pogoda, pogorszył się nastrój Billa, jakby działał do niej
odwrotnie proporcjonalnie.
Bała
się nawet odezwać, gdy rzeczowo tłumaczył jej krok po kroku, co ma robić.
Pierwszy raz układała jego fryzurę od początku do końca i pierwszy raz
towarzyszyła temu tak napięta atmosfera. Spoglądała od czasu do czasu na
odbicie jego twarzy w łazienkowym lustrze, jednak ani razu ich spojrzenia się
nie spotkały. Gdy już odrywał się od gry w telefonie, rzucał jedynie okiem na
całość, traktując ją jak powietrze, którego jej w tej chwili tak brakowało.
-
W porządku? – zapytała, gdy wydawało jej się, że jego włosy są skończone. Nie
wytrzymała, kiedy zamiast powiedzieć coś konkretnego, jedynie mruknął
twierdząco. – Coś się stało?
-
A co miało się stać? – odpowiedział szorstko, aż się cofnęła, jakby to miało w
jakikolwiek sposób uchronić ją przed jego słowami.
-
Przecież widzę, że coś nie gra. Zrobiłam coś nie tak? – Przecież to on wszystko
zorganizował! Przecież to on zaproponował, by do niego przyszła. To on chciał
zjeść kolację. To on zgasił światło. To on włączył rockowe ballady. To on nalał
jej wina. To on usiadł tuż przy niej. To on przepełnionym czułością głosem mówił,
że może spokojnie zamknąć oczy, a on wciąż przy niej będzie. To on. To wszystko
on…
-
Dlaczego przyszło ci do głowy, że chodzi o ciebie? – Posłał jej krótkie,
gniewne spojrzenie i znów zajął się komórką.
-
Bo widzę, jak na mnie patrzysz i słyszę, jak do mnie mówisz – odparła stanowczo,
czując, jak wzbiera w niej złość. Nie wydawało jej się, by coś w jej zachowaniu
od wczoraj mogło mu nie pasować. Jeszcze w nocy, tuż przed tym, gdy od niego wyszła,
był łagodny i uśmiechnięty, a dziś od pierwszej chwili, gdy ją zobaczył, był
wściekły. Jego milczenie przekonało ją, że chodzi mu właśnie o nią. – Jak chcesz
współpracować, skoro nie chcesz rozmawiać? Może powiedz, co leży ci na sercu i
wszystko sobie wyjaśnimy?
Była
już naprawdę na skraju. Od miesiąca wysłał jej tyle mylnych sygnałów, że miała
do tego prawo.
-
Nie potrzebujemy rozmawiać, by współpracować. – Skwitował i zamknął oczy,
unosząc twarz, co oznaczało, ze temat jest skończony, a on czeka na makijaż.
Miałą
ochotę powiedzieć mu, żeby sam się malował i wyjść z pokoju lub umalować go
niekorzystnie, ale w porę przypomniała sobie, że nie łączy ich przyjaźń, tylko
umowa. Z zaciśniętymi ze wściekłości, a później ze smutku zębami wykonała mu
jak zawsze perfekcyjny makijaż. Na początku była zła na jego chłodne
zachowanie, ale stopniowo uczucie to słabło, bo zrobiło jej się po prostu
przykro, że traktował ją tak bez żadnego konkretnego powodu.
Bez
konkretnego powodu?! Przeraziła ją myśl, jaka pojawiła się w jej głowie.
Najpierw
uważała, że nie zachowywała się wczoraj nachalnie, nie powiedziała niczego
niestosownego i nie przekroczyła dzielącej ich granicy, bo przecież tego od
niej od początku oczekiwał – profesjonalizmu, a nie romansu.
Omal
nie stanęło jej serce, gdy pomyślała, że może zachowała się wręcz przeciwnie do
jego wyobrażeń; że kolacja i jego opiekuńczość jednak coś znaczyła, a on za to
wszystko oczekiwał od niej czegoś w zamian. Momentalnie przeszedł jej ten
chwilowy smutek, by na dobre zagościła w niej jedynie złość. Złość na siebie,
że dała się w to wplątać. Przecież to było logiczne, że nie robiłby tego
bezinteresownie. Że spodziewał się wczoraj rewanżu z jej strony, którego się
nie doczekał. To naturalne, że teraz był wściekły i nie miał więcej zamiaru być
dla niej miły. Był przecież młodym mężczyzną mającym swoje potrzeby, a ona była
atrakcyjną dziewczyną, z którą spędzał ostatnio większość czasu. Nagle stało
się też jasne, co miała oznaczać wczorajsza prośba o pomoc przy zmianie
koszulki.
To
wszystko było stopniowymi podchodami, by zaciągnąć ją do łóżka. Oczywiście, że
wiedział, jak działał na dziewczyny. Na jego widok piszczały tysiące, więc
rozkochanie w sobie jeszcze jednej, tej nieco wycofanej, było dla niego
świetnym wyzwaniem i przednią zabawą. Starał się o nią aż miesiąc i musiał
uznać, że to jednak za długo. Chciał podstępnie zbudować między nimi relację
opartą na tym, czego potrzebował on, a nie ona.
Jak
mogła nabrać się na tę jego niewinną buzię? Na te jego czułe gesty? Na tę jego
łagodność i opiekuńczość?
Chciała
wyjść z tej łazienki, z tego pokoju i nigdy nie wrócić. Czuła, że może tego nie
wytrzymać i rozpłakać się na jego oczach, a nie mogła tego zrobić. Nie mogła
pokazać mu teraz, że w jakikolwiek sposób ruszyły ją jego zamiary. Nie mogła
dać mu tej satysfakcji. Musiała udać, że był jej obojętny.
-
Bill, przykro mi, ale nie mogę dać ci tego, czego oczekujesz – powiedziała
najbardziej lodowatym tonem, na jaki było ją stać, gdy odłożyła ostatni
kosmetyk, którego użyła na jego twarzy. – Chcę tylko, żeby wszystko było jasne.
Jestem tutaj wyłącznie w pracy i… - Szukała słów. Jak powiedzieć to najprościej
i ukazać jak najmniej emocji? - Nie będzie między nami tego, na co po
upłynięciu tego miesiąca liczyłeś.
Wyglądał
na zaskoczonego i zdenerwowanego jej wyznaniem. Dokładnie tego się spodziewała,
ale musiała to z siebie wyrzucić. Nie chciała, by były między nimi jakiekolwiek
niedopowiedzenia.
Nie
odpowiedział jej ani słowem. Milczał milczeniem tak wymownym, że nie odważyła
się powiedzieć już nic więcej. Spakowała kosmetyki i wyszła z łazienki.
-
Daj znać, jak będę potrzebna – rzuciła, opuszczając jego pokój, choć nie
wiedziała, czy jeszcze kiedykolwiek chciała być mu potrzebna i wróciła z
powrotem do siebie.
Po
zatrzaśnięciu drzwi z całych sił starała powstrzymać się przed wybuchem płaczu.
Miotała się po pokoju, nie mogąc znaleźć miejsca, które nie przywoływałoby
wspomnień. Wyszła na balkon, lecz nie mogła patrzeć na wieżę, która
towarzyszyła im wczorajszego wieczoru. Usiadła na łóżku, ale od razu odskoczyła
jak poparzona, gdy pomyślała, jak wczoraj jadła kolację. Chciała schować się w
łazience, ale tam od razu widziała siebie wąchającą jego perfumy. Ich hotelowe
pokoje były przecież prawie identyczne… Koszulka, podczas zakładania której
dwie godziny temu nie mogła przestać się uśmiechać, teraz wypalała rany na jej
skórze i wżerała się w nie aż po kości.
Nie
potrafiła rozerwać folii, którą wczoraj tak szczelnie się owinęła i dusiła się,
nie mogąc się od niego uwolnić. Żal rozrywał ją od środka gdy uświadomiła
sobie, jak bardzo pomyliła się co do chłopaka, w którym kilka miesięcy temu
zakochała się od pierwszego wejrzenia.
Chciała
się go pozbyć ze swojego serca, ale nie mogła tego zrobić, nie pozbywając się
go ze swojego życia.
Od
popadnięcia w obłęd uchroniło ją pukanie do drzwi. Wiedziała, że to nie on; on
pukał inaczej. Nie potrafiła opisać jak. Po prostu inaczej. Otworzyła i po raz
pierwszy ujrzała w swoim progu Gustava. Nie zaskoczył ją widok jego samego w sobie,
bo przecież niedawno jadła z nim śniadanie, ale prędzej spodziewałaby się
któregoś z ochroniarzy, niż perkusisty. Właściwie nawet jej ulżyło, że to on.
Zawsze sprawiał, że zapominała o wszystkich problemach zaprzątających jej głowę
i miała nadzieję, że tym razem będzie tak samo.
-
Coś ci się stało? Źle się czujesz? – Wyraz jego twarzy zmienił się z wesołego
na przejęty, gdy tylko ją ujrzał. Nie spodziewała się, że faceci zauważają
takie rzeczy, chyba że to ona nie zdawała sobie sprawy z tego, jak tragicznie
wyglądała udręczona swoimi myślami.
-
Coś musiało zaszkodzić mi na śniadaniu. – Wymyśliła na poczekaniu. – Już biorę
rzeczy i idę z tobą.
Zniknęła
w środku, zostawiając chłopaka w otwartych drzwiach. Pozwolił sobie wejść, co
ani trochę jej nie przeszkadzało. Tak naprawdę chciałaby wpaść w jego pokaźne
ramiona, wyżalić się i wypłakać jak starszemu bratu, ale nie zdradziłaby mu
przecież, że czuje coś do jego najlepszego przyjaciela, więc trzymała swoje
emocje na wodzy. Krzątała się po pomieszczeniu, nie mogąc sobie przypomnieć, gdzie
zostawiła kuferek.
-
Musimy to wyjaśnić w restauracji. I tak właśnie tam idziemy. Nie po to płacimy
za ekskluzywny hotel, żebyś się tu zatruwała.– Zaprotestował i skrzyżował ręce
na piersi, jakby nie miał zamiaru wypuścić jej z pokoju, dopóki nie zaakceptuje
jego pomysłu.
-
Ale to moja wina, nie powinnam była pić mleka, jestem uczulona. – Zmyśliła,
znowu czując się podle, gdy okłamywała Gustava, ale przecież nie powiedziałaby
mu prawdy. Nie powiedziałaby mu, że o mało co przed chwilą sama siebie nie
rozszarpała na strzępy, bo przez miesiąc nieświadomie była marionetką w rękach
Billa. Już na samym początku wybrał dla niej rolę, której wcale nie miała
zamiaru odegrać. – Już jest lepiej, chodźmy. - Kuferek stał oczywiście w
najbardziej widocznym miejscu, lecz ona zauważyła go dopiero, gdy naprawdę się
na nim skupiła.
-
Na pewno? – Chłopak wydawał się powątpiewać w prawdziwość jej zapewnień. – Jeśli
chcesz zostać, to powiedz. Przekażę wszystkim, że źle się poczułaś, a ty
spokojnie odpoczniesz.
Zrobiło
jej się nieco lżej na myśl, że Gustav tak się o nią troszczy. Potrzebowała w
tej chwili wsparcia, które on dawał jej swoim uspakajającym, ciepłym głosem i
współczującym spojrzeniem.
-
Nie, naprawdę jest w porządku. Chodźmy. – Powtórzyła, na co on ustąpił i
pozwolił jej wyjść z pokoju. Wcale nie chciała tam iść, ale musiała wykonać
swoją pracę. Nie chciała myśleć o tym, jak zniesie po tym wszystkim przebywanie
przy nim w tak bliskiej odległości, jakiej wymagało tego naniesienie poprawek
na jego twarz.
Została
postawiona przez niego w sytuacji, w której na szali ważyło się jej życie.
Zawodowe i uczuciowe. Mogła albo zostać i zdobyć co najmniej kilkumiesięczne
doświadczenie, które zostałoby docenione w całej Europie, ale przez cały ten
czas niewyobrażalnie cierpiąc na jego widok i wypierając się uczuć, albo odejść
i zrujnować sobie karierę makijażystki, ale w zamian za to zaprowadzić
równowagę w swoim sercu.
Albo
iść z nim na taki układ, jakiego oczekiwał. Mieć doświadczenie, mieć jego i doszczętnie
wyniszczyć swoje uczucia.
Gdy
tylko znaleźli się z Gustavem na korytarzu, on dosłownie wyrwał jej z dłoni
kuferek, mówiąc, że to dla niej za ciężkie. Wjechali windą na górę, mimo że
było to tylko piętro wyżej, ale przejęty perkusista nie pozwolił jej wchodzić
schodami. Oczywiście uważała, że przesadzał, ale nie odebrała mu przyjemności
dbania o nią. W końcu na co dzień żaden z chłopaków poza Georgiem nie miał
bliższego kontaktu z żadną dziewczyną nie będącą fanką, więc wiedziała, że Gustav
wcielił się w rolę opiekuna, czerpiąc z tego radość i podbudowując swoją
męskość, której tak naprawdę wcale mu nie brakowało.
Gdy
dotarli na górę, reporter przeprowadzał wywiad z bliźniakami. Siedzieli na
tarasie wraz z dziennikarzem, który na zmianę odczytywał pytania i notował
odpowiedzi i z tłumaczem, mówiącym temu pierwszemu, co ma pisać. Zamknęła swój
umysł i swoje serce na cztery spusty i zaciskając zęby, próbowała nie myśleć i
nie czuć. Usiadła przy stoliku w środku restauracji i poprosiła o herbatę. Nie
przeszkadzało jej to, że było gorąco. Herbata stanowiła nieodłączny element jej
życia i Ashley piła ją w jeszcze większych ilościach, gdy miała jakiś problem.
Teraz miała nawet większy niż „jakiś”.
Kątem
oka widziała, że ją zauważył. Zauważył to za mało powiedziane. Wpatrywał się w
nią, odkąd tylko pojawiła się w zasięgu jego wzroku. Udawała, że w ogóle tego
nie spostrzegła i starała się wtrącać cokolwiek do rozmowy z Gustavem i
Georgiem, by tylko nie zagłębiać się w swoje myśli. Udało jej się dowiedzieć,
że zawołali ją, bo za chwilę fotograf będzie robił zdjęcia do publikacji w
gazecie, a ona miała dokonać im poprawek.
Nie
zajęło jej to dużo czasu, użyła jedynie bibułek matujących oraz pudru, by twarze
chłopaków nie świeciły. Nie wiedziała, jak ma się zachować, gdy nadeszła kolej
Billa. Obserwował ją od dziesięciu minut, a gdy na nogach jak z waty udało jej
się do niego podejść, od razu zamknął oczy i czekał, aż się nim zajmie, czym
znacznie ułatwił jej zadanie.
Nie
patrz.
Nie
myśl.
Nie
czuj.
Pracuj.
Od
razu po sesji rozeszli się do pokoi, lecz chłopacy pojechali na drugi wywiad, a
ona została zupełnie sama. Nie chciała znów przeżywać tego samego, co jeszcze
pół godziny temu, ale za nic nie mogła dodzwonić się do mamy, która
najprawdopodobniej była zajęta w pracy. Do Annalise nie chciała dzwonić, nie
miała nastroju na rozmowę ze swoją szaloną przyjaciółką.
W
hotelowym pokoju czuła się jak pacjent szpitala psychiatrycznego; jakby
wszystkie ściany, kąty i przedmioty coś do niej mówiły. Opuściła to dręczące ją
pomieszczenie, dopóki jeszcze w nim nie zwariowała. Potrzebowała świeżego
miejsca, które nie kojarzyłoby się jej z nim i świeżego powietrza, w którym nie
wyczuwałaby jego zapachu.
Gdy
tylko przekroczyła próg hotelowego wejścia, przeszyło ją spojrzenie skierowane
w jej stronę. Nie spodziewała się go już w holu. Właściwie, w ogóle się go nie
spodziewała. Zatrzymała się, a on wstał z fotela i ruszył w jej stronę z
wściekłą miną.
Gdyby
mogła, uciekłaby. Nie chciała mieć go nawet w zasięgu wzroku, a on
niezaprzeczalnie, niebezpiecznie ku niej zmierzał. Momentalnie ugięły jej się
kolana i nie miała pojęcia, jakim cudem jeszcze stała. Z trudem przełknęła
ślinę i owinęła się szczelniej jego bluzą, gdy poczuła dreszcz przechodzący
przez jej ciało.
-
Mogę wiedzieć, gdzie się do cholery podziewałaś przez tyle godzin?! – zapytał,
podchodząc tak blisko, że znów obezwładnił ją samą odległością. Mimo tego
wszystkiego, co już o nim wiedziała, mimo że poznała jego oczekiwania. Nic już
nie mogła na to poradzić. Bała się tylko na niego spojrzeć, słysząc ten zimny
ton głosu. Zerknęła w lewo na przyglądającą się im recepcjonistkę oraz lokaja,
a czarnowłosy podążył za jej wzrokiem. -
Idziemy. – Rzucił i skierował się do windy. Ruszyła za nim bez sprzeciwu,
dziwiąc się, że umiała stawiać kroki.
Zaskoczeniem
było też dla niej to, że swoje myśli potrafiła wypowiedzieć na głos. Z trudem,
ale potrafiła.
-
Zwiedziłam okolicę i byłam na zakupach. – Wyjaśniła bardziej jego plecom niż
jemu. – Potrzebowałam ubrań.
Nie
odezwał się, dopóki nie wsiedli do windy.
-
I chcesz mi powiedzieć, że nie raczyłaś nikogo o tym poinformować, ani nie
odebrać telefonu, tak?
Sięgnęła
do torebki, bo przecież miała telefon przy sobie.
-
Rozładował się – powiedziała spokojnie, gdy zauważyła, że urządzenie nie chce
się włączyć.
-
Rozładował się… - Powtórzył za nią z ironią w głosie. – Nie jesteś tu na
wakacjach, tylko w pracy – warknął.
Sama
sobie wbijała nóż w serce, wyobrażając sobie, jak z wściekłością dociska ją do
ściany i mówi jej, że od teraz nigdzie nie wyjdzie bez jego pozwolenia, a potem
chwyta ją w pasie, mocno do siebie przyciągając i zachłannie całuje.
-
Wydawało mi się, że mówiłeś, że po pierwszym wywiadzie jestem wolna; że
jedziecie sami na drugi, a popołudniu pójdziemy na zakupy. Ale poszłam sama.
-
Poszłaś sama, nikomu nic nie mówiąc i nie odbierając telefonu. No świetnie,
bardzo odpowiedzialnie. A gdybyś była nagle potrzebna?
Przez
chwilę przeszło jej przez myśl, że jest taki zły, bo może się o nią martwił,
ale szybko rozwiał jej przypuszczenia. Chodziło o to, że mogli jej do czegoś
potrzebować. W takim razie po co siedział pod drzwiami hotelu i na nią czekał?!
Miała
dosyć jego zachowania, miała dosyć jego i dosyć wszystkiego.
Winda
zatrzymała się na ich piętrze. Ashley spojrzała na niego podejrzliwie i znów
serce podskoczyło jej do gardła, gdy zamiast skierować się w swoją stronę,
ruszył z nią do jej pokoju. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Zrobił to samo
bez pytania, czy może, a ona zupełnie nie wiedziała, po co za nią przyszedł.
Odstawiła zakupy na szafkę i odwróciła się w jego stronę, czekając nie wiadomo
na co. Może po prostu ją wyrzuci i będzie po problemie?
-
Przepraszam… - powiedział po chwili, wprawiając ją tym w kompletne osłupienie. Spodziewała
się awantury. Spodziewała się, że podziękuje jej za współpracę. Spodziewała się
nawet, że może rzeczywiście z wściekłością wpije się w jej usta. Spodziewała
się wszystkiego, tylko nie przeprosin. – Przepraszam za swoje poranne
zachowanie. Nie powinienem być na to wściekły, bo przecież sam sobie ciebie
wybrałem. Kierowałem się tym, że nie popadasz w zachwyt nad moją osobą, a teraz
nagle oczekiwałem czegoś odwrotnego. Nie wiem, co sobie wyobrażałem i czego się
spodziewałem. Jeśli nie chcesz, rozumiem, odpuszczam. Obiecuję, że nie będę
więcej prowokował takich sytuacji, ale chciałbym, żebyś z nami została.
Jego
wyznanie było jak policzek. Gdzieś jeszcze w głębi miała nadzieję, że jemu
wcale nie chodziło o to, by się z nią przespać. Może był rano zły, bo nareszcie
dostrzegł jej reakcję na jego osobę, która wcale mu się nie podobała, bo przecież
chciał mieć makijażystkę, która nie będzie się w nim podkochiwała? Może był
zły, bo po prostu miał taki kaprys?
Nie.
Potwierdził wszystkie jej czarne domysły. Był zły, bo po staraniach, które nie
wymagały od niego zbyt wiele, ona jeszcze nie wskoczyła mu do łóżka. Był zły,
bo jego plan bycia wilkiem w owczej skórze nie wypalił. Boże, jak ona mogła się
w to wpakować.
Zamrugała
powoli kilka razy i odetchnęła głęboko, by sprawdzić, czy może nie zniknie.
Niestety nadal przed nią stał, a ona musiała podjąć decyzję. Czy powstrzyma
swoje lgnące do niego uczucia i schowa swoje emocje na dno kieszeni? Czy będzie
umiała wypracować z nim czystą, pozbawioną złudzeń relację?
Przepadła
w jego osobie całkowicie.
Jeśli
tylko on też tego chciał, to była gotowa wyrzec się wszystkich oczekiwań i
wyobrażeń, tak samo jak on miał zamiar pozbyć się oczekiwań wobec niej.
-
Nigdzie się nie wybieram – oznajmiła, nie poznając swojego żałosnego głosu. –
Udajmy, że niczego przez ten miesiąc nie zauważyłam.
Tak.
Dobrze.
Tak będzie
najlepiej.
Zrobię to dla
Ciebie.
Wytrzymam
wszytko.
Nie
wyrzucę już z serca swojej miłości, ale chociaż Ty o niej nie pamiętaj.
-.-
OdpowiedzUsuńUff... :D
UsuńUcielo mi! Cholera xd tam bylo: < Ka. wa.li glowa w ekran>
UsuńŻadnej przemocy! Nawet wobec siebie! I ekranu...
UsuńNie da sie xd po prostu jakby wszystko sie cofnelo! Wszystko co zbudowali rozpieprzyli ot tak...
UsuńNo bywa! Jak się nie umie porozmawiać jak ludzie, to się tak ma!
UsuńIdę spać, bo jestem okropnie głodna, a jutro będę znowu nieprzytomna... Do jutra, do wieczora! <3
Pff.. bywa, tos powiedziala xd bywa... xd dobranoc! <3
UsuńNawet nie wiem od czego zacząć...od zabicia Billa, Ash, Toma czy ciebie? Opcja numer jeden jest najlepsza. Mialo być bez krwi wieć jak go udusze bez śladów to będzie ok?
OdpowiedzUsuńNO CO ZA TYP!!!!! Po prostu brak mi słow na tego człowieka. Czy oni nie potrafią normalnie porozmawiać? Nie może jej powiedzieć słuchaj Ash zakochałem się w tobie a ona mu oh Billy a ja w tobie....hmmm?
Haha no ok wiem że nie i to tak boli :( No i ona jeszcze myśli, ze on ją chcial tylko przelecieć no litości, Bill prawiczek? I don't think so.
Cóż...jeśli ten odcinek miał cokolwiek rozwiązywać to ja się boję co będzie dalej haha. A ten ich pocałunek tak przeze mnie wyczekiwany to chyba będzie bardziej SOON niż płyta.
Znowu się rozpisalam...nic nie poradzę :D idę spać i śnić jak walę Kaultiza patelnią. Może zmądrzeje <3
Nie, żadnej przemocy!
UsuńWiesz, ona mu w łóżku nie siedzi, więc nie wie, co się tam dzieje :D
Mówiłam, że rozdział niby-wyjaśniający jeszcze bardziej nam wszystko skomplikuje. Także tak, to był ten rozdział.
I jak, wbiłaś mu coś do głowy? :D
niestety, przypadek niereformowalny
UsuńPrzepraszam ale muszę; no kurwa mać!
OdpowiedzUsuńJakim prawem oni tak to....!
To nie może tak być, nie może!
:(
Może, może... :( przykro mi za ich głupotę xd
UsuńDołączę do Ka. . Jak mi już napisałaś, że miałaś stresa przy tym rozdziale...to już wiedziałam, że się wkurzę. I jak zwykle się nie myliłam. Jak on może być takim burakiem? Jak Tom może mu gadać takie rzeczy?! A mówią, że to my, kobiety jesteśmy trudne w zrozumieniu.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze to jego zachowanie w hotelu. Chyba bym go obiła i powiedziała żeby zjeżdżał. Nie lubię jak faceci tak się zachowują, jakby byli panami tego świata. Co z tego, że jest obrzydliwie bogaty i popularny? To nie są rzeczy, które zostają do końca życia....zaczynam filozofować...
Ochłodzenie stosunków będzie dla nich ciężkie....
Jakim burakiem? XD Bill wie swoje, Tom wie swoje, Ash wie swoje i każdy ma swoją rację... Ja tu nie widzę winy Billa :P
UsuńNo wiesz, ona też miała ochotę mu przyłożyć, ale tak lać swojego szefa po mordzie to trochę... nie wypada... ;s
Oj, będzie...
Napisałam komentarz długi jak nigdy, którego większość zajęło mi opierdzielanie Ash, lecz oczywiście, znając moje szczęście okazało się, że nie mam internetu i komentarz przepadł! Tak więc... Co z nią jest?! Co ona sobie znowu ubzdurała! Jak nie jedno to drugie... Jestem na nią wściekła jak nigdy. Chłopak się przyznał, że mu się podoba, ale ona nie! Ech... Na początku byłam wściekła na Toma za jego kretyńskie rady, ale gdyby nie one nasz biedny Bill nie przyznałby się Ash do swoich uczuć. Tak więc mu wybaczam :3 Chociaż czy ja wiem czy taki biedny Bill... Zachowywał się w stosunku do Ash tak nie miło, że miałam ochotę mu trzepnąć w tę jego czarną łepetynkę. A ja już myślałam, że się wszystko poukłada.. No normalnie się popłakałam przy tym rozdziale :"<< Także liczę, że w następnym do tego nie dopuścisz i pomożesz Ashley przejrzeć na oczy, a nie żyć swoimi durnymi domysłami! Pozdrawiam i życzę przyjemnego pisania <33
OdpowiedzUsuńEj, ale przecież nikt się do niczego nikomu nie przyznał :D A już zwłaszcza Bill Ash... Nie powiedział niczego wprost, a ona odebrała to sobie jak chciała. On mówiąc to wszystko, miał na myśli, że się w niej zakochał, a ona myślała, że on ja przeprasza za to, że chciał ją wykorzystać. Myślała, że przyznał się, że chciał ją przelecieć, a nie, że mu się podoba... Ona nadal nie wie. I on nadal nie wie :(
UsuńDziękuję, ale już nie mam nic do napisania jeśli chodzi o ITB :D <3
No bo ona sobie znów coś ubzdurała, że mu tylko jedno w głowie :D Dla niej logiczne sygnały coś nie są logiczne. Przecież widać, że on się kurcze w niej zakochał :D Już wszystko napisane? :o No to teraz tylko czekam na kolejne rozdziały <3
OdpowiedzUsuńBo skoro wieczorem jest taki czuły i kochany i w ogóle, a rano na nią warczy, no to... coś jest nie tak :d I dziewczyna sobie wymyśliła powód zamiast drążyć temat...
UsuńTak, już mam wszystko, czeka tylko na ostateczną korektę :)
W tym momencie to najlepiej bym udusiła Toma. Jak na niego przystało, myślałam, że zaproponuje albo wymyśli bratu jakąś wspaniałą randkę, ale nie rezygnację, bo kariera! Ugh Tom!!! Na szczęście na opadnięcie emocji zaserwowałaś przyjemne śniadanie z Gustavem i Georgiem. Cóż ten pierwszy jest niezwykle wrażliwy *:* Swoją drogą Bill na te "wyznanie" Ash mógł jakoś zareagować, a nie! Ugh czasem jestem zła na bliźniaków, ale nadal ich uwielbiam xD heheh Żal mi tylko Ash, ile ta dziewczyna musi wycierpieć...
OdpowiedzUsuńOj, Tom się tak troszczy <33
UsuńA no mógł, mógł zareagować, ale tego nie zrobił xd
No biedna, niby mogłaby coś zrobić, ale z drugiej strony praca... :(
Tom! Jak on mógł tak "doradzić" Billowi? No jak?! Przecież to nie tak miało wyglądać, nie dobrze, bardzo nie dobrze. I na dodatek mają zapomnieć, o tym co się między nimi wydarzyło w przeszło miesiąc. Tak, zdecydowanie ona nie jest normalna. Nakrzyczał na nią, nieładnie na nas się nie krzyczy. A potem przeprosił, ale to nic nie da tego jego zachowania Ash nie zapomni, bo powiedział pierwsze słowo, które mu ślina na język przyniosła.
OdpowiedzUsuń