poniedziałek, 25 sierpnia 2014

35. „Głupia, naiwna blondynka.”

Wszedł do pokoju o niemal identycznym rozkładzie jak ten, w którym on sam miał nocować jeszcze przez dwie noce. Nie musiał pukać, nie musiał pytać o pozwolenie. Nie w tym przypadku. Przeszedł przez pomieszczenie i położył się na łóżku, ciężko wzdychając.
- Znalazła się? – zapytał Tom, zamykając laptopa.
Dredowłosy wiedział, że jego brat potrzebuje teraz wsparcia i podbudowania. Zdawał sobie sprawę z tego, że rano mógł być dla niego zbyt ostry i dlatego teraz chciał poświęcić mu jak najwięcej uwagi. Wiedział, że Ashley jest dla Billa kimś więcej niż tylko makijażystką i koleżanką, a jego zadaniem było wsparcie brata przy jednoczesnym delikatnym – delikatnie mówiąc – wybiciu mu tej dziewczyny z głowy. Nie dlatego, że jemu też się podobała. To nie miało nic do rzeczy. Dla niego była jedną z wielu ładnych dziewczyn, które zauważał codziennie i niejednokrotnie już miał o niej nieprzyzwoite myśli, ale odchodziły tak szybko, jak się pojawiały. Powodem, dla którego nie mógł pozwolić zbliżyć się do niej swojemu młodszemu bratu, było to, że Bill był zbyt uczuciowy. Z jego opisów wynikało, że Ashley nie jest nim w ogóle zainteresowana, dlatego odradził mu jakiekolwiek staranie się. Nie teraz, nie u szczytu kariery. Bill nie mógł przeżywać zawodu miłosnego w chwili, gdy ich zespół miał wyruszyć na ostateczny podbój Europy, a później całego świata. Teraz, gdy dziewczyna sama prosto w twarz powiedziała Billowi, że nic z tego nie będzie, musiał wmówić mu, że Bill wcale nie czuje do niej niczego wielkiego, choć dobrze wiedział, że jest inaczej. Znał go, zanim jeszcze przyszli na świat, więc doskonale rozpoznawał wszelkie anomalie w jego zachowaniu. Obserwował wszystko od jakiegoś czasu i był pewien, że coś jest nie tak. Bill wydawał się być zamyślony częściej niż zwykle i mówił dużo mniej niż zazwyczaj. Wyciszył się, a jak już okazywał jakieś emocje, to była to głównie złość, która nigdy wcześniej tak często go nie nachodziła. Domyślał się, że może chodzić o Ashley, a dzisiejszego ranka dostał na to potwierdzenie.
- Tak, jest u siebie – odparł czarnowłosy i spojrzał na brata, szukając w nim zrozumienia.
- No to gdzie była? – Tom w sekundzie rozpoznał ten zawiedziony wzrok. Wiedział, że musi działać łagodnie, więc utrzymywał spokojny ton głosu, tak samo jak Bill.
- Zwiedzała okolicę i była na zakupach, na które mieliśmy iść razem po drugim wywiadzie. Rozładował jej się telefon.
- Widzisz? Wolała iść sama, niż z tobą i dlatego nic nikomu nie powiedziała. Chce się od ciebie odciąć, żebyś tylko za nią nie chodził i nie robił sobie nadziei.
Czarnowłosy ciężko westchnął. Potrzebował się w końcu wygadać, bo zbyt długo tłumił w sobie uczucia. Teraz żałował, że nie podzielił się z bratem tym wszystkim już na samym początku. Może wtedy potoczyłoby się to inaczej? Może Tom podsunąłby mu któryś ze swoich sposobów i…
Ale on wcale nie chciał zdobywać jej sposobem.
- Ustaliliśmy, że zaczniemy od nowa, tak jakby w przeciągu ostatniego miesiąca nic nie zauważyła i tak, jakbym ja niczego nie okazał. Będzie mi ciężko, Tom. W wywiadach zawsze mówię te wszystkie bzdury o miłości od pierwszego wejrzenia, w którą wcale nie wierzyłem, a okazało się, że mnie dopadła. Nigdy przecież nie odezwałbym się pierwszy do obcej osoby, zwłaszcza do młodej dziewczyny. Wiesz, że ciężko mi komukolwiek zaufać i otworzyć się, a do niej podszedłem tak po prostu i zagadałem o podkładzie, nawet się nad tym nie zastanawiając. Nie myśląc o tym, że może być fanką i rzucić mi się na szyję. Od razu wyczułem, że coś jest ze mną nie tak, że coś w głębi mnie drgnęło, że wyzwoliły się uczucia, których nie znałem. Dlatego uciekłem z tej drogerii, dlatego nie wziąłem wtedy do niej namiaru. Starałem się wyrzucić ją z myśli. Pamiętasz przecież, jak spotkaliśmy ją w barze. Nawet nie chciałem z nią rozmawiać, nie chciałem mieć z nią jakiegokolwiek kontaktu, bo pojawiło się we mnie to obce uczucie, którego się bałem i wolałem go unikać. Później namówiłeś mnie, żeby zadzwonić do niej, gdy znalazłem się w sytuacji bez wyjścia. I widzisz, mimo próby wyrzucenia jej z głowy, zatrzymałem jej CV. Broniłem się przed nią cały czas, broniłem się do wczoraj. Wczoraj otworzyłem się całkowicie. A dziś powiedziała mi, że ona o wszystkim wie, ale nic z tego nie będzie. – Mówił łamiącym się głosem; głosem wyrażającym tyle zawodu, że Tomowi krajało się serce. Nie było dla niego ważniejszej osoby niż Bill i odczuwał jego cierpienie razem z nim. Koniecznie musiał mu w jakiś sposób pomóc.
- Bill, posłuchaj. Tak naprawdę nigdy nie miałeś dziewczyny na poważnie, nigdy nie byłeś zakochany. Jesteś młody i wchodzisz teraz w taką fazę, że zaczyna ci czegoś brakować, że chciałbyś do kogoś się przytulić, miło by było mieć kogoś obok. Spójrz chociażby na teksty, które piszesz. One odzwierciedlają wszystkie twoje uczucia. Ale przez ostatnie dwa lata nie miałeś praktycznie żadnego kontaktu z dziewczyną nie będącą twoją fanką. Jesteś przepracowany i przeładowany dziewczynami krzyczącymi twoje imię. Dlatego tak zareagowałeś na Ashley, która tego nie robiła, która podeszła do ciebie normalnie. Myślę, że trochę ją sobie wyidealizowałeś i przypisałeś jej cechy, których nie posiada, a które tylko ty chciałbyś, żeby posiadała. Bo po prostu się pojawiła i była inna. Dlatego odradzam ci jakiekolwiek kroki w jej stronę. Jest za wcześnie, żebyś stwierdził, że to na pewno ta jedyna, bo prawie jej nie znasz. Może za miesiąc okaże się, że wcale nie jest twoim ideałem, a teraz nie jest dobry czas na takie problemy.
Milczeli przez chwilę, Bill analizując słowa Toma, a Tom zachowanie Billa.
- To chyba jedyna sytuacja w moim życiu, gdy to mówię, więc słuchaj uważnie: masz tyle racji, Tom. Nie mogę zajmować się tym u szczytu kariery i chociaż będzie mi cholernie trudno się odizolować, to zrobię, co w mojej mocy, by udało mi się opanować sytuacje, w których kierowałem się tym, co czuję. I naprawdę naciesz się tym, co teraz powiem, bo możesz już tego więcej ode mnie nie usłyszeć. Dziękuję, że otworzyłeś mi oczy. Inaczej pewnie ciągnąłbym to dalej, a w najistotniejszym dla was momencie doszedłbym do tych wniosków sam i kto wie, co działoby się z zespołem. Nie chcę myśleć, co stałoby się, gdyby nie było cię przy mnie.
Tom uśmiechnął się ciepło do brata. Cieszył się, że Bill jeszcze całkowicie nie stracił głowy i poczuł nieopisaną ulgę, gdy czarnowłosy przyznał mu rację i podziękował. W każdym innym przypadku Bill zawsze wykłócał się i stał twardo przy swoim zdaniu, nie dając sobie nic wytłumaczyć, a dziś pochłonął rady Toma jak gąbka wodę.
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. – Poklepał go pokrzepiająco po ramieniu. – Twoje dobro jest dla mnie ważniejsze niż moje własne. Jestem twoim starszym bratem, muszę się o ciebie troszczyć. Moją rolą jest uświadamianie ci właśnie takich rzeczy i sprowadzanie cię z powrotem na dobry tor, gdy trochę z niego zboczysz. Nie mógłbym pozwolić ci na zrujnowanie twoich marzeń przez tak przypadkową i nieznajomą dziewczynę. Działasz za szybko, zbyt impulsywnie i wkładasz w to zbyt dużo emocji, za bardzo się poświęcasz. Ja myślę trzeźwo i zrobię wszystko, co w mojej mocy, by pomóc ci się odizolować.


Znów została sama w tym dręczącym ją pokoju. Nie wiedziała, czy ma się cieszyć, czy płakać z powodu tego, co przed chwilą zaszło. Z jednej strony nadal miała go obok siebie, z drugiej on oczekiwał czegoś tak zupełnie innego niż ona. Teraz wszystko było jasne i potwierdzone przez niego samego.
Tak bardzo potrzebowała się kogoś poradzić, usłyszeć kilka słów pocieszenia, ale nawet gdyby miała odpowiednią osobę, to jej telefon był rozładowany, a ona była tysiąc kilometrów od domu. Jedynym, czym mogła zająć sobie czas, był stojący w kącie telewizor, jednak film nie potrafił oderwać jej od jej myśli. Łapała się na tym, że przez moment skupiała się całkowicie na zrozumieniu francuskiego lektora, a już za chwilę gubiła wątek, bo w jej głowie siedziała jedna niewłaściwa osoba – Bill Kaulitz. Chłopak, który w momencie, gdy ona myślała, że jest wyjątkowy i uświadomiła sobie swoje uczucia do niego, okazał się być taki jak wszyscy młodzi mężczyźni. Chłopak, którego kochały miliony. I chociaż z tych milionów to ona była najbliżej niego, czuła się, jakby stała ostatnia w kolejce. Starała się zaprzeczyć swojemu sercu i wmówić sobie, że to tylko jego chwilowa reakcja, że to przejściowa fascynacja kimś tak odmiennym. Bardzo chciała w to wierzyć, bo inaczej nieciekawie mogłaby wyglądać ich współpraca. Nie wyobrażała sobie, że miałaby codziennie dotykać tylko jego twarzy i włosów, podczas gdy tak bardzo pragnęła dotknąć jego serca.
Jak mogła dać się nabrać na tę niewinną buźkę? Jak mogła nie rozpoznać, że przez cały ten czas grał uroczego chłopaka czekającego na pierwszą miłość, podczas gdy na swoim koncie najprawdopodobniej miał więcej zaliczonych lasek niż ona miała włosów na głowie? No, może nie aż tyle, ale teraz już wiedziała, że niejednokrotnie wykorzystywał swoją pozycję, by zabawić się z którąś z fanek, które nie odstępowały go na krok i tylko czekały na jego sygnał, a potem były jednocześnie najszczęśliwszymi i najbardziej zranionymi istotami na świecie.
Był podły. Był zepsuty. Był kimś, kogo nigdy nie chciałaby poznać, a życie spłatało jej figla i przypadkowo się w nim zakochała, nie znając o nim całej prawdy.
Przez ten miesiąc była tak naiwna, że teraz chciało jej się jedynie żałośnie śmiać. Ludzie po kilkudziesięciu latach małżeństwa dowiadują się o swoich partnerach szokujących rzeczy, a ona myślała, że po tygodniu wie o nim wszystko i może sobie pozwolić na uczucie. Jaka była głupia! Głupia, naiwna blondynka.

Odskoczyła jak oparzona od drzwi, które właśnie otworzyła. Dlaczego nie rozpoznała go po tym, jak pukał? Chyba po prostu był ostatnią osobą, jakiej by się teraz spodziewała.
- Co tu robisz? – zapytała zaskoczona, zanim zdążył się odezwać. Nie pomyślała, że mogło to zabrzmieć niemiło, a nawet niegrzecznie.
Boże, czego on znowu chciał? Czemu nie mógł zostawić jej samej ze swoimi myślami? Był ostatnią osobą, jaką chciała widzieć i z jaką chciała teraz rozmawiać.
- Miałem nadzieję, że nadal możesz czesać mi włosy. To najprzyjemniejsza część dnia – odparł, patrząc na nią z lekkim uśmiechem. W ręku trzymał szczotkę, którą już dobrze znała.
Wiedziała, że ten moment kiedyś nadejdzie, ale nie spodziewała się, że tak szybko. Wydawało jej się, że będą potrzebowali trochę czasu, by wejść z powrotem na przyjacielską ścieżkę, by zacząć od nowa. Była zaskoczona, że potrafił całkowicie zmienić swoje nastawienie w ciągu kilku godzin. Jej się jeszcze nie udało, chociaż bardzo się starała.
Wahała się, co odpowiedzieć. Miała ochotę go wyśmiać, dać mu w twarz i przepędzić go, no bo jak on w ogóle miał czelność przychodzić do niej po tym wszystkim, gdy było to jeszcze tak świeże? Z drugiej strony jednak jej serce nadal nieprawdopodobnie do niego lgnęło i nie potrafiła mu odmówić.
- Oczywiście, że mogę. To również moja ulubiona część dnia. – Przyznała, wpuszczając go do środka.
Nie brzmiał, jakby chciał ją uwieść. Wręcz przeciwnie, ton jego głosu był spokojny i całkowicie przyjazny.
- Dlaczego nie było cię na kolacji? – spytał i usiadł na brzegu łóżka.
- Kolacji? – Powtórzyła po nim, jakby pierwszy raz słyszała o czymś takim. Spojrzała na zegarek, który wyświetlał godzinę 22:36. Zupełnie straciła poczucie czasu, „oglądając” filmy. – Zasiedziałam się, zapomniałam…
- Nie krępuj się, jeśli będziesz chciała sobie coś zamówić.
- Może później, zajmijmy się tymi włosami.
Nie chciała powtórki z wczoraj, a póki co wszystko wyglądało niemalże identycznie. Nadal toczyła ze sobą walkę, ponieważ jedna jej strona pragnęła przeżyć to wszystko jeszcze raz, a druga przysięgła, że do tego nie dopuści. Wiązała z nim nadzieje zupełnie inne od tych, które on wiązał z nią, dlatego czesząc go, wkładała wszystkie swoje siły w to, by nie myśleć o nim tak, jak do tej pory. Niestety nie udało jej się.
Znowu chłonęła go i odczuwała prawie każdym zmysłem. Wszystkie te doznania były tak intensywne, że kręciło jej się w głowie. Widziała profil jego pięknej twarzy, czuła jego paraliżujący zapach, dotykała jego szorstkich włosów i słyszała jego spokojny oddech. Nie znała jedynie jego smaku.


Siedział dzisiaj na jej łóżku tak, jak wczoraj siedział na swoim i ona czesała go dokładnie tak samo. Wiedział, że nie powinien do niej przychodzić, że teraz powinien trzymać się od niej z daleka. Obiecał przecież i sobie, i jej, i nawet Tomowi, że nie będzie prowokował takich sytuacji, ale nogi same zaprowadziły go do jej pokoju. Tak naprawdę nie oczekiwał niczego więcej, niczego sobie nie wyobrażał, przekraczając jej próg. Chciał tylko znów poczuć jej bliskość, chciał znów poczuć na skórze dotyk jej paznokci i opuszków palców, gdy przypadkowo, delikatnie drapała jego szyję, wybierając pasma jego włosów. Starał się zapamiętać każdy jej ruch, by móc wracać do tej chwili, gdy tylko zechce. Robił to też w obawie przed tym, że któregoś dnia ona powie, że przecież mógłby czesać się sam i wcale nie musi do niej codziennie przychodzić. Nie skłamał, mówiąc, że to jego ulubiona część dnia. Nie czuł tego samego, gdy go malowała czy nawet dopiero układała mu fryzurę. Mógłby oddać wszystkie inne spędzone z nią chwile, tylko nie te, w których siedziała za nim, a on czuł jej oddech na swoich plecach. Wczoraj był tak wykończony, a przy niej było mu tak dobrze, że zasnął pod wpływem jej delikatnych ruchów, lecz dzisiaj był świadomy wszystkiego jak nigdy wcześniej. Był całkowicie przytomny i rozkoszował się każdą jedną sekundą, jaką mógł spędzić z nią w całkowitej ciszy, słysząc tylko jej pojedyncze, urywane wdechy i bardzo powolne, ciężkie wydechy. Nie wiedział, co działo się z nią, ale dobrze wiedział, co działo się z nim. Oddawał się jej całkowicie, był wobec niej zupełnie bezbronny. Najgorsza była dla niego jednak świadomość, że ona nie czuła nic podobnego. Nieustannie słyszał jej głos, mówiący: „Nie będzie między nami tego, na co po upłynięciu tego tygodnia liczyłeś” i zadający rany niemal na każdej części jego ciała i duszy. Nie mógł wyrzucić z głowy tego, co powiedziała, dręczyło go to bez przerwy, w każdej minucie, od momentu, gdy to usłyszał.
Tak bardzo przez te cztery tygodnie starał się, by nie zepsuć ich relacji, a i tak mu się nie udało. Zdawał sobie sprawę, że miesiąc to za krótko, by czegokolwiek od niej oczekiwać, dlatego próbował nie okazywać przesadnie tego, co uderzyło w niego kilka miesięcy temu. Niestety romantyczna kolacja przy rockowych balladach i z widokiem na wieżę Eiffla za bardzo odsłoniła przed nią jego uczucia. Jak w ogóle mógł myśleć, że będzie inaczej? Pracodawcy nie robią takich rzeczy. Przyjaciele też nie. I stało się to, czego obawiał się najbardziej. Gdy tylko zorientowała się, że traktuje ją inaczej, niż powinien traktować makijażystkę czy koleżankę, natychmiast wprost powiedziała mu, że nic z tego nie będzie.
Mimo rozmowy z Tomem, nadal czuł, że może sobie z tym nie poradzić. Czuł już teraz, że będzie cierpiał tak długo, jak długo ona będzie obok niego. Nie potrafiłby jednak jej zwolnić i urwać kontaktu. Nie, nigdy. Jego potrzeba bycia przy niej była tak mocna, że był w stanie znieść każde cierpienie związane z nieodwzajemnianiem jego uczuć. Obsesyjnie pragnął czuć jej obecność, choćby miało boleć go to niemalże ponad jego siły i doprowadzać go na skraj szaleństwa. Posmakował nieba i nie chciał już żyć na ziemi.
Odezwał się dopiero, gdy przestał czuć przyjemne, lekkie ciągnięcie włosów i jej muskające jego szyję paznokcie.

Siedziała za nim obserwując jego unoszące się i opadające pod wpływem wdechów i wydechów ciało. Patrzyła na jego zaokrąglone ramiona i powstrzymywała się, by go nie dotknąć. Gdy zamykała na chwilę oczy, od razu wyobrażała sobie, jak kładzie dłonie i opiera głowę na ciepłej, nagiej skórze jego barków i pleców. Pragnęła i potrzebowała jego bliskości, ale powoli przestawała jej wystarczać sama jego obecność. Chciała móc chwycić jego dłoń, pogładzić jego policzek, objąć go i sama zostać zamkniętą w jego ramionach. Jak miała to wytrzymać? On zadał jej rany, a ona z pełną świadomością posypywała je solą, nie dając im się zagoić, tylko sprawiając sobie jeszcze większy ból. Biorąc ostatni głęboki oddech, nabierając do płuc otaczające go powietrze, odsunęła się od niego i odłożyła szczotkę.
Magiczny nastrój nagle jakby prysł. Wizja jego nagich pleców i ramion stopniowo zanikała w jej wyobraźni. Powróciła do rzeczywistości.
- Już? – zapytał po chwili. – Dziękuję – dodał, gdy mruknęła twierdząco.
Siedziała ze skrzyżowanymi nogami na środku wielkiego łóżka, a on na jego brzegu. Odwrócił się bokiem i skierował brązowy, łagodny wzrok w jej stronę. Dziwiła się sama sobie, że się go nie wystraszyła. Mogła swobodnie na niego patrzeć, bo nie wyczuwała w jego zachowaniu żadnych złych zamiarów. Uśmiechnęła się i z powrotem wzięła szczotkę do ręki. Zeszła drugą stroną łóżka i obeszła je, zbierając ze szczotki włosy, które mu wypadły, gdy go czesała. Cały czas podążał za nią wzrokiem, gdy kierowała się do łazienki w celu wyrzucenia czarnego kłębka do kosza. Stwierdziła, że zatrzymanie go dla siebie byłoby już wariactwem i mogłaby spokojnie zapisywać się do psychiatry, gdyby tak zrobiła. Zaskoczyło ją to, że czuła się przy nim całkiem swobodnie.
- Jakie są plany na jutro? – spytała, stając przed nim, wciąż siedzącym na łóżku i oddała mu szczotkę, po czym cofnęła się nieco do tyłu. Lepiej było nie podchodzić zbyt blisko.
- David nas nie oszczędza. – Chłopak ciężko westchnął i spojrzał na nią z niezadowoloną miną. Zaśmiała się widząc wyraz jego twarzy. – Rano wywiad dla radia, później do gazety, w telewizji, a na koniec jeszcze raz jakieś radio. Nie wiem, skąd on wytrzasnął te radia, bo nie było ich wcześniej w planach.
- Dba po prostu o was, o zespół. Nie masz co narzekać na takiego menagera.
- Wiem, tak tylko czasem zrzędzę. Po prostu nie lubię, gdy coś wypada tak nagle, ja musze mieć wszystko wcześniej ustalone. Ale wiem, że wyjdzie nam to na dobre. – Podniósł się, aż musiała zadrzeć głowę do góry, by móc nadal na niego patrzeć.
- To o której jutro zaczynacie pracę?
- Mamy być gotowi na jedenastą trzydzieści.
Czy ich rozmowa właśnie ograniczyła się do suchych, zawodowych stwierdzeń? Przecież tego nie chcieli.
- W porządku. Mam tylko jedną małą sugestię. – Powiedziała i spojrzała na niego uważnie, jakby pytała go, czy może w ogóle coś zaproponować. Kiwnął głową na znak, że jej słucha i powinna kontynuować. – Jeśli to ja mam układać twoje włosy, powinniśmy zmienić kolejność. Wydaje mi się to bez sensu, że maluję najpierw chłopaków, a potem oni czekają godzinę na ciebie. Odwróćmy to, ty będziesz pierwszy, a potem oni, bo każdy z nich zajmuje mi dosłownie chwilkę, a nad tobą muszę trochę posiedzieć.
Tak bardzo chciałaby posiedzieć nad nim jeszcze dłużej. Najlepiej na zawsze. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę w tej chwili przeszło jej to przez myśl.
- No jasne, jak chcesz. Włosów nie oddam już nikomu innemu, ty sobie z nimi świetnie radzisz.
Nie skomentowała tego, co właśnie powiedział. Niedawno mówił jej, że mieli dziewczynę od układania fryzur, ale nie była im potrzebna , bo wszyscy radzą sobie sami, a on sam codziennie ma inny pomysł na swoje włosy i woli to robić po swojemu. Bardzo spójne i logiczne zachowanie, Kaulitz. Sama nie czuła, żeby robiła z jego fryzurą coś nadzwyczajnego, wykonywała jedynie jego polecenia. Może uważał, że ona tak doskonale rozumiała jego wizje?
- To zaczniemy od razu po śniadaniu, żeby na spokojnie zdążyć. – Zdecydowała. Nawet jej się spodobało ustalanie planu dnia Billa. No, może dnia to za dużo powiedziane. Poranka. Podobało jej się to, że jej tak ufał i pozwalał podejmować decyzje. Co z tego, że były to prawie nic nie znaczące decyzje? Dla niej to było coś. W końcu był perfekcjonistą i lubił mieć wszystko ustalone pod siebie, a jej pozwolił wyznaczyć godzinę malowania. Nagle skarciła samą siebie w myślach. Dlaczego znowu zaczęła analizować jego zachowanie? Miała już tego nie robić i nic sobie nie wmawiać. Pozwolił, to pozwolił, nie ma co tego roztrząsać. Koniec z rozważaniami na jego temat, skoro jego zachowanie było tak chaotyczne, a oczekiwania tak jasne. Chyba nadal nie mogła w to uwierzyć. – To widzimy się o dziewiątej na śniadaniu. Trafię bez problemu. – Nie mogła sobie jednak odmówić jeszcze chwili władzy.
- Tak, o ile wstanę. – Mruknął niezadowolony. Pamiętała, jak mówił, że potrafi spać do późnego popołudnia, a od dłuższego czasu codziennie wstawał z samego rana, więc domyśliła się, że właśnie to było przyczyną pojawienia się niechęci w jego głosie. Patrzyła na niego wyczekująco, nie wiedząc, co jeszcze miałaby dodać. – Idę do siebie, a ty zamów sobie jakąś kolację. – Powiedział, przechodząc obok niej i kierując się do wyjścia, a ona podążyła za nim. – Potrzebujesz czegoś ode mnie? – Zapytał, gdy był już przy drzwiach.
Chwilę zajęło jej, zanim domyśliła się, że chodzi mu o rzeczy niezbędne do wykonania wieczornej toalety.
- Nie wszystko sobie już kupiłam. – Odparła zgodnie z prawdą. I tak planowała kupić po drugim egzemplarzu szamponu czy szczotki. Nie stać jej było jedynie na przykładowo dwie suszarki czy dwa zestawy kosmetyków do makijażu, ale po tygodniu odkryła, że suszarki są w hotelach, a umalować mogła się kosmetykami z kuferka.
Jeszcze wczoraj poprosiłaby go o cokolwiek. Dzisiaj już niczego nie chciała. Poczuła tylko dziwną słabość, gdy go czesała, ale poza tym jednym wyjątkiem starała się zachować neutralne podejście.
- To idę, dobranoc – powiedział w pośpiechu, opuszczając jej pokój.
- Do jutra – odparła nieco zaskoczona jego ucieczką i zamknęła za nim drzwi.
- Fajna koszulka! – Usłyszała w ostatniej sekundzie, ale było już za późno na jakąkolwiek odpowiedź.
Przecież nie kupiłbyś beznadziejnej, pomyślała od razu. Uważała jego styl za bezbłędny. Nie wiedziała, o co chodzi z tą koszulką, że wszyscy zwrócili na nią uwagę. A już zwłaszcza on. Przecież sam jej ją wczoraj dał, więc co go teraz dziwiło?
Zauważyła, że od początku ich znajomości przez cały czas od siebie uciekali. Najpierw on od niej, później ona od niego, a teraz już na zmianę. Jakby nie mogli spokojnie się pożegnać, tylko jedno dosłownie wybiegało od drugiego i znikało, rzucając w pośpiechu jakieś puste słowa. Zdecydowanie ich rozstania nie należały do tych długich i przeciągających się przez kilkanaście minut. Raz, dwa i już któregoś z nich nie było.
Zaśmiała się do siebie, gdy zorientowała się, że właściwie wygoniła go ze swojego pokoju. Nie zrobiła tego specjalnie, powtarzała sobie jedynie w kółko, żeby nie prowokować niezręcznych momentów i nie nadinterpretować niczego. I takim sposobem go po prostu spławiła, chociaż wcale tego nie chciała. Chciała tylko uniknąć niewłaściwych dla ich relacji sytuacji. Może tak rzeczywiście było lepiej? Po zachowaniu takiego dystansu nie zajmował jej myśli przez resztę wieczoru. To znaczy zajmował, ale już nie tak obsesyjnie. Mogła swobodnie wycierać się jego ręcznikiem czy spać w jego koszulce bez obawy, że zwariuje. A może dopiero teraz docierały do niej jego zamiary wobec niej? Może dopiero teraz zaczynała to sobie uświadamiać i jej podświadomość automatycznie go odrzucała? Tak, to było całkiem logiczne. Dlaczego miałaby nadal popadać w zachwyt nad kimś, kto chciał się z nią wyłącznie przespać? Powinna od razu dać mu w twarz i odejść z pracy, zerwać z nim wszystkie kontakty. Tylko co wtedy z jej karierą? Kto traktowałby ją poważnie, gdyby w życiorysie miała miesiąc pracy w lokalnej telewizji i miesiąc pracy dla Tokio Hotel? Jedna decyzja mogła pociągnąć za sobą wiele konsekwencji, które negatywnie wpłynęłyby na jej życie. Musiała zacisnąć zęby i robić dobrą minę do złej gry.

Zastanawiała się, dlaczego trafiło akurat na nią. Dlaczego zakochała się w chłopaku, który był nią zainteresowany wyłącznie fizycznie i który jednocześnie był jej pracodawcą i najsławniejszym nastolatkiem w Europie?

19 komentarzy:

  1. Mogę ją strzelić? Albo jego? Nie, najlepiej ich troje. No litooooości wykończysz nas tą niepewnością :D
    Pytanie za sto punktów, bo mnie to ciekawi: jak dużo odcinków masz napisane do przodu? Pytam, bo w dzisiejszym pojawił się tekst z nagłówka, a to już 35 część....nadal bez pocałunku:( Haha ok wiem marudzę.
    Czuję znowu taki niedosyt...czekam ofc na 36 i kolejne pytanie: zmieni sie coś między nimi na lepsze do 50 części? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam cztery rozdziały do przodu, także już niedługo :)
      I tak, zmieni się... :P

      Usuń
    2. Ale nie wywali jej z roboty? to już byłby szczyt haha

      Usuń
  2. O co chodzi z ta koszulka? xd ja tu w ogole nie widze, aby Tom robil cos zlego! Przeciwnie! W tej sytuacji robi najlepsza rzecz dla swojego brata, bo wszystko zostalo odwrocone w taki sposob, ze wydaje im sie wszystko stracone, dlatego zwyczajnie chce go chronic... to kochane i slodkie <3 Mozna byc jedynie zlym na Ash i Billa, bo to oni tak namieszali... ale do nich juz nie mam slow xd jestem ciekawa momentu, gdy prawda do nich dotrze i tego co zrobia xd A TOMA ZOSTAWIC MI W SPOKOJU!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem sama o co chodzi XD Wszyscy cieszą gęby, że Ash nosi jego koszulkę xd
      No właśnie, Tom jet kochany <3
      A Ash i Bill to już inna historia...! Ale nie powiesz mi chyba, że ich nie lubisz? ^^

      Usuń
    2. Lubie, gdy mnie nie wku.rwiaja :DD

      Usuń
    3. Jesteś okrutna, oni cierpią teraz... xd

      Usuń
    4. Jak sa glupi, to cierpia xd co ja Ci poradze?xdd Toma mi szkoda bardziej, ze sie musi o brata martwic i pewnie dziwnie sie czuje w stosunku do Ash xd haha xd

      Usuń
  3. Widzę, że nie tylko ja siedzę po nocach xD ahahaha Tak szybko pędzisz z nowymi rozdziałami, że nie nadążam:o :* Tom mnie dalej drażni xD Rozumiem, że stara się dbać o brata jak najlepiej potrafi, ale stanowczo to mu nie pomaga. Uważam, że powinien zmienić podejście i podpowiedzieć Billowi jak ma rozkochać Ash, mimo iż ten nie chce żadnych sposobów na dziewczyny, ale na pewno by mu to pomogło. Nie wiem z czego to wynika u Billa? Z braku pewności? Ashley to już w ogóle nie ma ciekawie, myśli, że Bill to niewyżyty samiec xD Mimo wszystko oni wszyscy są bardzo pocieszni ;D :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja siedzę na dulerze, a Ty masz jeszcze trochę do nadrobienia xd Miałam czytać Ostatnią Spowiedź, ale no kurde, jestem jednak bardziej ciekawa życia moich bohaterów, niż tamtych, więc piszę i piszę i szybciej mi przelatują pomysł przez głowę niż słowa przez palce...
      Ale do rzeczy.
      Oj, o przecież Tom powiedział, że gdyby to była inna sytuacja, to doradziłby mu coś innego, ale u szczytu kariery po prostu nie może...
      To u Billa wynika z braku mózgu XD

      Usuń
    2. Duler rządzi!!! ;D
      Tak, tak nie może, ale jak zobaczy efekty to pewnie będzie żałował... Dobra, nic nie piszę więcej xD
      ahahahah xD

      Usuń
  4. Ja naprawdę umrę przy Tobie kiedyś na zawał! :D Zamordujesz mnie ale przynajmniej umrę czytając coś dobrego, także nie wydaje się to takie straszne :) Czekam na next i zżera mnie ciekawość co stanie się dalej :) Mam nadzieję że szybko pojawi się coś nowego :*

    Lena. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czemu na zawał? :D Nic strasznego nie było ^^
      No raczej, że szybko <3

      Usuń
  5. Czytałam po nocach i właśnie dobrnęłam do końca. Bill to jednak skończony idiota, Tom stara się pomóc a wychodzi nie tak jak trzeba a ona zmieszana jest konkretnie. Czekam z niecierpliwością na 36 i niech w końcu któreś z nich się odważy zrobić konkretny krok do przodu, Skoro Bill jej nie wyrzuci to wcale się nie zdziwię jeśli w końcu sama zechce odejść i już teraz mówię ANI MI SIĘ WAŻ! Oni poprostu muszą być razem, miałam kilka zastrzeżeń ale teraz jakoś mi uleciały, jak znowu je znajdę to z całą pewnością napiszę, dodawaj szybko nexta! LG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja właściwie nie wiem co ta Ashley w nim widzi xd Myślisz, że po tym, jak przejmuje się, żeby Bill jej nie wyrzucił przez zbytnie spoufalanie się, byłaby w stanie odejść sama?
      A no i tak jak już mówiłam kiedyś - tak naprawdę to oni do siebie wcale nie pasują xd

      Usuń
  6. Widzę, że kretyńskich rad Toma ciąg dalszy... No cóż, na prawdę nie wiem skąd Ashley wstrząsnęła sobie teorię, że Bill chce zaciągnąć ją do łóżka. Mam tylko nadzieję, że niedługo jakoś się to wyjaśni i wszystko się ułoży. Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, no ale on tak chroni braciszka przed złamanym sercem <333
      Zakochana, oszołomiona, zagubiona, to jej się wymyśliło, no...
      <3

      Usuń
  7. Już sama nie wiem, co mam myślec o Tomie. Z jednej strony dobrze mu radzi, ale z drugiej strony to jego rady są do dupy. Każdy stworzył inną historie, inaczej patrzą na to wszystko. Ashley ma chyba najbardziej debilną teorie jaką się dało wymyślić no! Oni muszą być razem, tylko jak? I tak koszulka, nie daje mi spokoju. Każdy jej ją wypomina, zaraz posłucham sobie "Rette mich" i pewnie wszystko stanie się jasne.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze i opinie czytelników są ogromną motywacją!
Jeśli czytasz, napisz, co Ci się spodobało, co zaskoczyło, a co rozczarowało :)