Obudziła się z
dziwnym uczuciem na sercu, które dusiło ją przez cały poranek. Towarzyszyło
jej, gdy brała prysznic, malowała się i ubierała. Nadal miała przed oczami
wydarzenia wczorajszego wieczoru i za nic nie mogła zrozumieć, dlaczego było
jej ze sobą tak ciężko, dlaczego czuła, jakby ktoś związał jej klatkę piersiową
sznurkiem i zakuł w łańcuchy, a ona nie mogła się w żaden sposób uwolnić.
Dopiero gdy spotkała go na korytarzu w drodze na śniadanie, uświadomiła sobie,
że męczyło ją poczucie winy. Zatrudnił ją w dużej mierze dlatego, że nie była jego
fanką, a ona stała się nią w przeciągu trzech dni. Może nie prosiła go o
autograf i nie wieszała sobie jego plakatów nad łóżkiem i tak naprawdę wcale
nie miała zamiaru tego robić, ale czuła, że ani on nie jest dla niej kimś
zwyczajnym, chociażby tak jak jej poprzedni szef czy znajomi z pracy, ani ona
nie jest dziewczyną, za jaką ją wziął. Od początku był przecież przekonany, że
jest dla niej neutralna osobą, że nie żywiła do niego żadnych pozytywnych ani
negatywnych uczuć. Dlatego właśnie wiedziała, że musi opanować szalejące w niej
emocje i zachowywać się profesjonalnie. Miała jedynie nadzieję, że to tylko
jakaś chwilowa fascynacja. Dziś znów czekał ją cały dzień w jego towarzystwie.
I nie tylko dziś. Miała przecież zostać z nimi na co najmniej kilka dobrych
miesięcy, więc takich dni miały być dziesiątki. Tysiące godzin i setki tysięcy
minut, w których miała się kontrolować, by nadal pozostać w jego oczach
poważnym pracownikiem. Nie potrafiła sobie tego wyobrazić i o wiele łatwiej
było jej myśleć, że jego osoba wywołała po prostu jakiś krótkotrwały szok w jej
organizmie, ale niedługo wszystko wróci do normy.
Spotkali się
przy windzie. Dlaczego właściwie była tak zaskoczona jego widokiem? Przecież
mieli pokoje na tym samym piętrze, przecież wczoraj umawiali się na śniadanie o
dziewiątej, więc prawdopodobieństwo spotkania na korytarzu było stosunkowo
wysokie, biorąc jeszcze pod uwagę, że przy takiej wysokości budynku zazwyczaj
sporo musieli czekać na windę. Tak naprawdę wręcz powinna się go tutaj spodziewać.
Był z Tomem, więc mimo niepokoju odetchnęła z ulgą, że nie będzie jechała z nim
dwadzieścia cztery piętra w dół sam na sam. Ewentualnie z kilkoma obcymi
osobami, które mogłyby wsiąść po drodze. Teoretycznie we dwóch powinni krępować
ją jeszcze bardziej, ale w tej chwili Tom był jej kołem ratunkowym. Gdyby nie
on, uśmiechający się od niej z daleka, mogłaby utonąć już w samej obecności
jego młodszego brata.
Nie wiedziała, czy był dzisiaj świadomy tego,
co zaszło wczoraj u niego w pokoju, ale ona bardzo dokładnie pamiętała jego
miękki wzrok i zachrypnięty głos. Jak mogłaby go zapomnieć?
- Cześć, jak
się czujecie? – zapytała, gdy czekali na windę, starając się nie dać po sobie
poznać, że cokolwiek jest z nią nie tak. A przecież było i to niemało, bo w
środku cała drżała.
- Jeszcze przed
chwilą – fatalnie, ale teraz już jakoś lepiej – odpowiedział jej Tom w
momencie, gdy otworzyły się drzwi od windy, a jej twarz, jak na zawołanie po
dźwięku dzwonka wydanym przez windę, mimo podkładu przybrała kolor dojrzałego pomidora.
Tym razem nie trzeba jej było wiele czasu, by w wypowiedzi gitarzysty wyczuła
aluzję do samej siebie.
W restauracji
przygotowany był szwedzki stół, więc ominęło ją wybieranie czegoś ze
skomplikowanego menu. Wzięła sobie po prostu to, co jej się podobało i
wyglądało smacznie, choć tu akurat mało co wydawało jej się niedobre. Dosiedli
się do samotnego Davida, a pozostała czwórka zajmowała stolik kawałek dalej.
Dzisiaj na śniadaniu było znacznie więcej ludzi niż wczoraj, gdy jedli kolację,
ale mimo wielu ciekawskich spojrzeń w stronę członków zespołu, nikt nie
podszedł do nich z prośbą o zdjęcie czy autograf.
Bill nie
umalował się, nie uczesał i nie odezwał przez całą drogę do restauracji, a
także i podczas śniadania. Siedziała naprzeciwko niego i starała się nie
nawiązywać z nim kontaktu wzrokowego. Bała się jego bacznego, przenikliwego
spojrzenia. Bała się go od samego początku, od momentu, gdy spotkała go
pierwszy raz cztery i pół miesiąca temu.
Rozmawiała z
Tomem, choć to on głównie mówił. Był nie mniejszą gadułą niż jego brat. Na
zmianę z Davidem opowiadali jej podczas jedzenia o tym, jak w pierwszych dniach
od premiery nowego albumu wstępnie kształtuje się jego sprzedaż w
poszczególnych krajach. Wiedza Josta w tym temacie jej nie zadziwiła, ale była
zdumiona, że o całym procesie promocji, sprzedaży i prognozach w tak fachowy
sposób mówił jej też Tom, chłopak, który na co dzień wydawał się być
lekkoduchem niezbyt wnikającym w takie szczegóły jak czynniki kształtujące
popyt na ich album w danych państwach. Słuchała ich z zaciekawieniem, chociaż
miała wrażenie, że na jej miejscu lepiej sprawdziłaby się w tej chwili
Annalise.
- Co się nie
odzywasz? – zapytał nagle Tom, odrywając się od swoich ekonomicznych teorii i
miała wrażenie, że kopnął brata pod stołem. Przez ułamek sekundy myślała, że
pytanie było skierowane do niej, bo złapała się na tym, że w pewnym momencie
głosy Toma i Davida zaczęły stanowić jedynie tło dla jej rozmyślań o
przyjaciółce, za którą strasznie tęskniła.
- Znowu
tragicznie się czuję – odburknął tonem głosu mówiącym „daj mi święty spokój”, nie przerywając grzebania widelcem w
talerzu i nie zaszczycając nikogo spojrzeniem nawet na ułamek sekundy. Ona
poczuła się niezręcznie, lecz Tom nie zwrócił na zachowanie brata najmniejszej
uwagi i patrzył na niego, czule się uśmiechając. Znów była pod wrażeniem ich
relacji i braterskiej miłości, którą można było wyczuć od nich z daleka,
bazując jedynie na samych gestach.
- Ja też nie
najlepiej, ale Ashley na pewno ma swoje cudowne lekarstwo, prawda? – Przeniósł
swój pogodny wzrok na nią.
- Tak, Saki
kupił duże opakowanie, chyba dobrze was zna – odparła, uśmiechając się do
gitarzysty, a w odpowiedzi usłyszała śmiech jego i Davida i próby zaprzeczenia
oraz tłumaczenie, że wcale tak dużo i często nie piją.
Nie patrzyli na
siebie ani nie rozmawiali ze sobą. Nie wiedziała, czy naprawdę aż tak źle się
czuł, czy to z powodu jej wczorajszej wizyty u niego w pokoju. Mógł być teraz
zły za to, że odważyła się przyjść, gdy on był w stanie niepełnej świadomości i
trzeźwości, chociaż wczoraj nie wyglądał na złego. Analizowała jego zachowanie
i przeszło jej nawet przez myśl, że może poczuł się urażony, gdy on dawał jej
tak oczywiste sygnały, a ona uciekła. Bo przecież dawał? Miała nadzieję, że
jego wczorajsze działanie to tylko skutek kilku drinków, a dzisiejszy zły humor
wynika, tak jak powiedział, ze złego samopoczucia. Przecież nie wiedziała
nawet, czy w ogóle pamiętał, że u niego była.
Ustalili po
śniadaniu ze wszystkimi, że jadą prosto do Berlina. Ona się na to nie
przygotowała, ale oni oprócz wyprasowanych przez nią ubrań wzięli jeszcze kilka
dodatkowych. Zauważyła, że przebierali się co najmniej ze trzy razy w ciągu
dnia. Ledwo zdążyła przyzwyczaić się do ich stroju, a oni już wyglądali inaczej
i musiała przyzwyczajać się na nowo.
Była dziewiąta
trzydzieści, a na sesję w Berlinie byli umówieni na trzynastą, więc mieli tylko
pół godziny, by się zebrać. Umówili się o dziesiątej w głównym hallu.
Nie mogła
przestać myśleć o tym, co się wczoraj stało. Niby nic, kilka słów i kilka
spojrzeń, lecz wiedziała, że nie tak powinna wyglądać ich relacja. Onieśmielał
ją od początku, a teraz uświadomiła sobie jeszcze, że pomimo swojej damskiej
otoczki jest jednym z najatrakcyjniejszych facetów jakich widziała. Tom również
ją zawstydzał i również był atrakcyjny. Jak mógłby nie być, skoro byli
bliźniakami? Lecz miał zupełnie inny styl bycia i charakter niż jego brat.
Lubiła go, bardzo go lubiła, ale nie fascynował jej tak jak Bill. Miała
nadzieję, że to tylko tymczasowa reakcja, spowodowana szokiem, jaki wywołały na
niej wydarzenia z ostatnich dni. Nie wyobrażała sobie pracy z kimś, kto
nieustannie będzie ją oczarowywał i doprowadzał do takiego stanu, że nie mogła
wykonać żadnego ruchu. Zwłaszcza, że nie wolno jej było dać tego po sobie
poznać. Cenił jej profesjonalne zachowanie i chciała, żeby takie pozostało. Z
jednej strony wiedziała, że musi zachować dystans, lecz z drugiej bała się, że
uderzyło to w nią już zbyt mocno. Mimo to przysięgła sobie, że zrobi wszystko,
by nie dać ponieść się emocjom.
Znów czekała ją
trzygodzinna podróż. Znów siedziała ściśnięta pomiędzy nimi. Pomiędzy
rozbawionym Tomem i milczącym Billem. Tym razem to czarnowłosy wyłączył się i
zasnął ze słuchawkami w uszach, a ona rozmawiała przez całą drogę z jego bratem.
Myślała, że być może jej reakcja to urok bliźniaków, ale mimo silnego zapachu
Toma, mimo jego ciepłego, czasem zaczepnego głosu i lustrującego wzroku, nie
poczuła tego samego. Z Tomem rozmawiała dużo swobodniej, więcej się odzywała, a
nawet żartowała. Nie bała się aż tak jego spojrzenia i doskonale pamiętała o
oddechu w jego towarzystwie. Rozmowa z nim była przyjemna i odprężająca,
podczas gdy każda rozmowa z Billem stresowała ją do granic możliwości.
Na miejsce
dotarli o czasie, a pod budynkiem nie było ani jednej fanki. Nikt nie
spodziewał się tutaj Tokio Hotel. Potrzebowali zdjęć do promocji nadchodzącej
trasy. Znów dostali garderobę do przygotowania się, lecz tutaj, w tak
profesjonalnym studiu, jej jako makijażystce pozwolono skorzystać ze stanowiska
do malowania. Musieli mieć to już ustalone, bo malowała ich w tej samej
kolejności, co wtedy, gdy byli u niej w telewizji: Tom, Gustav, Georg i Bill,
jednak pierwsze co zrobili przed rozpoczęciem przygotowań, to zjedli kupiony po
drodze obiad. Wszystkim doskwierał już głód, bo śniadanie zjedli cztery godziny
temu.
Denerwowała się
gorzej niż wtedy, gdy miał do niej przyjść pierwszy raz, mimo że widziała go
nieco ponad pół godziny temu. Po wczorajszym bała się zostawać z nim sam na
sam. Siedziała i czekała na niego i poza wpatrywaniem się w drzwi nie zajmowała
się już niczym innym, by nie dać się zaskoczyć. Z całych sił starała się
uspokoić i myśleć nad tym, czy ma odezwać się pierwsza i czy nawiązać do
wczoraj.
Wszedł do
małego, jasnego pomieszczenia i bez słowa usiadł na fotelu przed lustrem.
Spojrzał na nią tylko przelotnie, ale i tak zdążyła poczuć bijący od niego
chłód. Fryzurę miał już gotową.
- Cześć –
zaczęła cicho, zbyt cicho. Dopiero co się widzieli, ale od rana nie nawiązali
żadnej rozmowy i poczuła, że powinna zacząć właśnie od niezobowiązującego
przywitania się. Usłyszała jego głośne, ciężkie westchnięcie.
- Cześć –
odpowiedział, nie odrywając wzroku od swojego odbicia w lustrze. Nie wydawał
jej się chętny do rozmowy. Chciała mu pokazać, że nie ma zamiaru zrobić mu
krzywdy, bo wyglądał, jakby właśnie tego się obawiał. Kontynuowała nieco
odważniejszym, ale nadal bardzo łagodnym głosem.
- Nadal źle się
czujesz? Tabletka powinna pomóc, wczoraj zadziałała bardzo szybko.
- Już jest
lepiej – odparł nieco delikatniej, ale dalej raczej burczał pod nosem, niż z
nią rozmawiał.
Potrzebowała
dzisiaj znacznie większego zaangażowania z jego strony w swoją pracę niż
dotychczas. Musiała każdy krok wykonywać dokładniej niż do tej pory, bo makijaż
do sesji zdjęciowej zdecydowanie różnił się od tego na co dzień. Gdy
przyjechali na miejsce, wysłuchała w skupieniu zamysłu fotografa i teraz
starała się z jak największą dokładnością odwzorować jego wizję. Twarze
chłopaków musiały być perfekcyjne, bez najmniejszej skazy, a ona znów miała do
ukrycia efekty poprzedniego wieczoru. Twarz Billa była dla niej najtrudniejsza
ze względu na jego oczy. Malując czarne obręcze musiała bez przerwy pilnować
symetrii, ponieważ oko obiektywu wychwytywało każde niedociągnięcie, które w przypadku
makijażu na co dzień lub do telewizji nie zostałoby zauważone. Cały czas do
niego mówiła, kazała mu otwierać i zamykać oczy i podtrzymywała jego głowę,
ponieważ musiała mieć jego twarz pod kontrolą, by wszystko wyszło idealnie. Na
czas malowania odsunęła na bok wszystkie emocje związane z jego osobą, bo gdyby
tego nie zrobiła, zawaliłaby dzisiejsze zadanie, a na to nie mogła sobie
pozwolić.
- Skończyłam –
powiedziała i uśmiechnęła się do niego być może zbyt odważnie. Rozbawiło ją,
gdy przypomniała sobie, jak Tom wczoraj porównał go do cukiereczka. Przez
moment przyglądał się swojemu odbiciu z nieodgadnionym wyrazem twarzy, aż przez
sekundę pomyślała, że coś jest nie tak, ale przecież wyglądał idealnie.
Spojrzał na nią podejrzliwie, ale po chwili odwzajemnił jej uśmiech. – I jak? –
dopytała, nie zauważając żadnej innej reakcji z jego strony.
- Jak zawsze,
świetnie. Dzięki – odparł, wstając z krzesła tak szybko, że ruch spotęgował
jego zapach. Zacisnęła zęby z całej siły i czekała, aż powietrze się uspokoi.
- Rozchmurz się
trochę i powodzenia – rzuciła, gdy kierował się już do wyjścia. Ona musiała
jeszcze zostać, by zrobić porządek z kosmetykami i ze swoimi myślami.
- Postaram się
– odrzekł już prawie normalnym głosem i wyszedł z pomieszczenia.
Sesja trwała
półtorej godziny, a zadaniem Ashley przez cały ten czas było pilnowanie, by
twarze chłopaków się nie świeciły, natomiast około trzydziestoletnia Martha
czuwała nad tym, żeby ich włosy idealnie się układały. Ona, jak powiedział jej
fotograf, spisywała się na medal, natomiast zespół nie chciał na początku
współpracować z obiektywem, ale koniec końców udało zrobić się zdjęcia, które
odpowiadały zarówno fotografowi, jak i chłopakom oraz Jostowi.
Do domu ruszyli
po szesnastej. Bill w samochodzie nieco się ożywił, nawet wspólnie z Tomem
wykłócili zajechanie na McDrive do McDonald’s, bo, jak stwierdzili, umarliby z
głodu, zanim dojechaliby do domu.
Tym razem nie
zasnął ani Bill, ani Tom, ani nikt z przodu. Rozmawiali przez całą drogę
głównie o nowej płycie, o reakcji fanów i o zbliżającej się wielkimi krokami
trasie koncertowej. Opowiadali jej, jak wygląda tour bus, jak przebiegają
występy na żywo i jakie mają pomysły, by były czymś więcej niż tylko odegraniem
piosenek z płyty. Dowiedziała się także czegoś, o czym Bill podczas ich
ostatnich rozmów zapomniał napomknąć. O jednej dosyć istotnej rzeczy – wszystko
będzie nagrywane w celu wydania DVD. Trochę ją to zaniepokoiło, ale uspokoili
ją tym, że nagrania będą wyedytowane tak, by jej na wersji, która trafi do sklepów,
nie było widać. Mieli jednak dostać wszystkie nagrane materiały dla siebie,
więc cieszyła się, że będzie miała tak wspaniałą pamiątkę. Przypomniała też
Billowi o grafiku, który miał dla niej przygotować. Obiecał, że wyśle jej go
dzisiaj na maila.
Rozmawiał już
ze wszystkimi całkiem normalnie. Stwierdziła, że musiał być wczoraj bardzo
pijany i mało świadomy i nie pamiętał, jak zachowywał się, gdy przyszła do jego
pokoju, lub w ogóle nie wiedział, że u niego była.
Już po około
półtorej godziny byli w Magdeburgu. Odwieźli do domu Georga, Gustava, Davida i
Sakiego. Zostali tylko oni w trójkę z tyłu oraz Dirk za kierownicą. Ona też już
dawno by wysiadła, ale jechała z bliźniakami do nich, prawie na drugi koniec
miasta, bo zostawiła w ich lodówce swoje zakupy.
Dirk musiał
znów najpierw wystawić białe audi na trawnik, by móc zaparkować busa w garażu i
zamknąć garażowe drzwi. Fanki wciąż stały pod ich domem. Nieliczne, ale nadal
tam były.
Weszła do
bliźniaków tylko na chwilę i od razu skierowała się do kuchni, a oni podążyli
za nią jak cienie.
- O co chodzi?
– zapytała, widząc ich stojących przy stole i bacznie jej się przyglądających.
- O nic –
odpowiedział szybko Tom, lecz nadal obydwoje się na nią patrzyli.
- Co będziesz
robiła przez weekend?
Zdziwiła się słysząc
pytanie Billa. Zabrzmiało tak, jakby chcieli ją gdzieś zaprosić. Wyjęła swoje
produkty z ich lodówki i wzruszyła ramionami, odwracając się w ich stronę.
- Jeszcze nie
wiem. Ochłonę. Dawno nie miałam zupełnie wolnego weekendu, ale zazwyczaj po
prostu odpoczywałam przy książce lub przy filmach. Może w końcu porządnie
posprzątam mieszkanie, bo od ponad miesiąca nie miałam na to czasu ani ochoty…
– mruknęła zgodnie z prawdą. Już jakiś czas temu zastanawiała się, czy stan
domu bliźniaków to ich własna praca, czy mają zatrudnioną osobę do sprzątania.
Teraz już wiedziała, że raczej nie mieliby na to czasu i chęci i na pewno mają
pomoc. Przemknęło jej przez myśl, by zaprosić jutro przyjaciółkę przebywającą w
Berlinie, lecz zaraz stwierdziła, że ukrywanie przed nią swojej pracy byłoby
zbyt męczące.
- Przecież masz
czysto. – Bill ogromnie się zdziwił, a ona zaśmiała się, widząc jego minę.
- Tak ci się tylko wydaje, bo się nie
przyglądałeś. Zbieram się. Powiedzcie, że mogę normalnie wychodzić z domu… Nie
ukrywam, że chciałabym wyjść w weekend chociażby do sklepu. Nic mi się nie
stanie, nikt jeszcze mnie przecież nie zna.
Bliźniacy
spojrzeli po sobie. Widziała, jak porozumiewają się bez słów, jedynie za pomocą
tego spojrzenia.
- Tak, możesz…
– zaczął Tom, ale Bill natychmiast mu przerwał.
- Ale uważaj na
siebie i gdyby coś się działo, to od razu wybieraj numer do kogokolwiek z nas,
a najlepiej wprost do ochrony. Chociaż rzeczywiście, nikt jeszcze cię nie
widział. Zaraz obejrzę w Internecie zdjęcia z wczoraj, ale na pewno nie widać
cię na tyle dobrze, by ktoś mógł cię poznać.
Odetchnęła. Nie
uśmiechało jej się okłamywać ich, że siedziała zamknięta w domu przez całe dwa
wolne dni. Przez ponad miesiąc żyła praktycznie tylko pracą w telewizji. Robiła
za dwie osoby, bo druga makijażystka była na urlopie. Po tych ciężkich,
pracowitych pięciu tygodniach miała zbyt dużo rzeczy do nadrobienia, by
pozwolić sobie na zaszycie się w mieszkaniu.
- To super, nie
zajmuję wam już czasu i będę leciała, Dirk czeka na mnie w samochodzie.
- W porządku.
Widzimy się w poniedziałek o dziesiątej, ktoś po ciebie wcześniej przyjedzie.
Trzymając w
ręku siatkę z zakupami, przeszła obok bliźniaków, kierując się w stronę
wyjścia. Zatrzymała się w przedpokoju i spojrzała za siebie. Stali nadal w tym
samym miejscu, lecz obrócili się i bez przerwy ją obserwowali. Spojrzała na
nich wyczekująco i uśmiechnęła się pytając bezgłośnie „O co chodzi?”, lecz żaden z nich się nie odezwał. Tylko patrzyli.
- Do poniedziałku – pożegnała się i wzruszyła
ramionami. Przeszła do garażu i wsiadła na środkowe siedzenie busa. - Dirk, czy
ja wyglądam dziwnie? – zapytała, gdy mężczyzna wyjechał poza teren Kaulitzów.
- Nie,
dlaczego? Wyglądasz bardzo ładnie.
- Dziękuję.
Pytam, bo Bill z Tomem patrzyli na mnie jak psychopatyczni mordercy.
Dirk zaśmiał
się głośno.
- Nie przejmuj
się, tylko przyzwyczaj. To są bliźniacy. Ich nie zrozumiesz.
Spojrzeli na
siebie bacznie, wciąż stojąc w tym samym miejscu. Ciszę przerwał Tom.
- Powinniśmy ją
zaprosić chociaż jednego dnia, prawda?
- Chyba tak.
Ale gdzie?
Byli
skonsternowani i zupełnie nie wiedzieli, jak mają się wobec niej zachowywać
poza pracą. W tych dniach, kiedy nie muszą spotykać się, bo mają do załatwienia
coś związanego z zespołem.
- Nie wiem,
Bill, chociażby tutaj. Przecież i tak nic nie robimy. Albo do studia.
- To dziwne,
spotykać się tak po prostu z kimś, kogo znasz trzy-cztery dni.
- Wiem. Z
drugiej strony, już pomijając nawet jej urodę, to fajna dziewczyna, z którą
można pogadać i pośmiać się. Szkoda mi jej.
- Jest tu kompletnie
sama. Nie chciałbym zostać na weekend sam.
- Ja też nie.
Ale masz rację, to takie dziwne. Nie przywykłem do nowych osób tak blisko nas.
Tak prywatnie, a nie ze względu na zespół.
Dirk
odprowadził ją pod same drzwi. Po drodze na górę zajrzała do skrzynki
pocztowej, w której oprócz gazetek promocyjnych i ulotek znalazła także list z
banku, w którym dwa dni temu założyła konto. Pożegnała się z ochroniarzem i
weszła do mieszkania, które od razu wydało jej się być innym światem. Pachniało
inaczej. Pachniało tak zwyczajnie, pachniało nią i jej zwykłym życiem. Poczuła
się tak, jakby wróciła po prostu z pracy, ze swojego studia. Chciała jak
najszybciej pozbyć się tego uczucia. Podobnie jak zrobiła to dwa dni temu,
odnalazła w dużej torbie plastikową plakietkę i zawiesiła ją sobie na szyi, by
nie mieć wątpliwości, czy aby na pewno to wszystko jej się nie śniło. Umyła
ręce i zaniosła zakupy oraz puste pojemniki po sałatce do kuchni. Gdy
rozpakowywała siatki, przypomniała sobie, że nie oddała bliźniakom pieniędzy.
Wiedziała, że te kilkanaście euro nie zrobi im żadnej różnicy, ale chciała być
wobec nich uczciwa i traktować ich jak normalnych ludzi, jakimi byli. Musiała
pamiętać, by oddać im w poniedziałek. Umyła pojemniki po sałatce i uśmiechnęła
się do siebie, gdy przypomniała sobie, jak im smakowało. Wyczyściła też
dokładnie wszystkie pędzle do makijażu oraz sprawdziła, czy nikomu niczego w
kuferku nie brakuje. Zawiesiła także w łazience ręcznik, który od niego dostała
i postanowiła, że nie będzie się wycierać już żadnym innym, choć wiedziała, że
działa w ten sposób przeciwko sobie.
Otworzyła
również list i znalazła w nim kartę płatniczą z wypukłymi literami układającymi
się w jej imię i nazwisko. Potrząsnęła z niedowierzaniem głową, gdy
przypomniała sobie, jaka kwota wpłynie na jej konto na początku września.
Nie mogły dać
jej spokoju zdjęcia, które zrobiono im przed studiem w Hamburgu. Włączyła
komputer i wyszukała stronę z newsami o Tokio Hotel. Zdjęcia rzeczywiście były,
lecz nie dało się jej na nich rozpoznać. Jakość zdjęć była zła, bo robiły je
fanki zwykłymi cyfrówkami z kiepskim zoomem, obraz był zakłócony przez deszcz,
a ona miała całą głowę owiniętą szalikiem. Widać jej było właściwie tylko
wystające gdzieniegdzie blond kosmyki, nos i oczy, lecz na każdym zdjęciu
patrzyła pod nogi. Szła obok Billa pod jej różowym kwiatkiem. Podpis pod
zdjęciami był duży i wyraźny – „Bill ma
dziewczynę”. Faktycznie, tak to na pierwszy rzut oka wyglądało, bo szli
ramię w ramię, na dodatek on pod jej parasolką. Weszła jeszcze na kilka
kolejnych stron. Cały Internet aż huczał od tej plotki. Żałowała, że zaczęła
czytać komentarze, bo na pięćdziesiąt rozpaczliwych lub obraźliwych przypadało
zaledwie kilka mówiących „mam nadzieję,
że jest szczęśliwy”. Ona za to miała nadzieję, że chłopacy nie wchodzili w
komentarze, bo jeśli jej zrobiło się przykro z powodu zachowania większości
fanów, to co dopiero im.
Weekend minął
jej bardzo szybko i przyjemnie, mimo że w dużej części samotnie, ale powoli
przyzwyczajała się do tej samotności i wcale nie czuła się z nią najgorzej.
W piątek
wieczorem postanowiła, że zapozna się lepiej ze swoimi pracodawcami. Chciała
kupić pierwszą płytę zespołu, lecz ciężko było jej ją znaleźć, bo wszędzie
półki uginały się pod ciężarem nowego albumu. Dostała „Schrei” dopiero w trzecim z kolei sklepie, lecz gdy przesłuchała
płytę w domu, stwierdziła, że było warto szukać jej przez półtorej godziny po
całym mieście. Głos Billa brzmiał zupełnie inaczej niż teraz, ale piosenki od
razu zagościły w jej sercu. Ogromne wrażenie wywarła na niej piosenka „Ich bin nicht ich”. Nigdy nie
pomyślałaby, że Bill w tak młodym wieku mógł napisać coś tak dojrzałego i
poruszającego. Podobne odczucie miała w przypadku ballady „Wenn nichts mehr geht”. Najmniej jednak polubiła tytułowy utwór
albumu, który zupełnie nie pasował jej do zespołu. Piosenka była głośna i
wydawało jej się, że zbyt rockowa jak na chłopaków. Nawoływała do krzyczenia,
podczas gdy każdy z nich był łagodny jak baranek. Przynajmniej do tej pory.
Do późnej nocy
siedziała na przeróżnych stronach poświęconych Tokio Hotel, czytała i oglądała
dziesiątki wywiadów. Chciała coś o nich wiedzieć, chciała nie zastanawiać się,
dlaczego Tom nazywa Billa swoim małym bratem, jeśli to Bill jest wyższy.
Dopiero teraz dowiedziała się, że Tom jest dziesięć minut starszy.
Sobotni poranek
spędziła u swojej fryzjerki. Jej włosy naturalnie były w kolorze jasnego,
mysiego blondu, który zupełnie jej nie odpowiadał. Od około dwóch lat dosyć
mocno rozjaśniała włosy, jednak mimo tego zabiegu były zdrowe, gęste i długie.
Popołudnie natomiast poświęciła swojemu mieszkaniu. Nieco je z powodu pracy
zaniedbała, a porządek, który robiła, gdy miał odwiedzić ją Bill, był tylko
prowizoryczny.
Niedziela była
dniem dla niej. Rano wybrała się na zakupy ubraniowe oraz kosmetyczne, a
popołudniu urządziła sobie domowe spa, które dobrze jej zrobiło. Odpoczywała
nie tylko po ponad miesiącu pracy bez żadnego całkowicie wolnego dnia, ale
przede wszystkim po ostatnim tygodniu, który wyczerpał ją nadmiarem emocji.
Wieczorem
dostała mocno spóźnionego e-maila od Billa z grafikiem. Obiecywał, że wyśle go
w piątek, ale lepiej późno, niż wcale. Zaśmiała się, gdy otworzyła plik, a
czcionką większą niż pozostały tekst, na dodatek w czerwonym kolorze, Bill
zaznaczył urodziny swoje oraz Toma, które były już za dwa tygodnie. Nie miała
jednak teraz czasu, by o tym myśleć, bo musiała się spakować. Z grafiku
wynikało, że zostaną w Berlinie na noc. Potwierdzała to też treść drugiego
e-maila od Billa.
„Jutro nocujemy w Berlinie.
Nie zapomnij o kosmetykach do demakijażu.
Ani o piżamie.”
widzę końcówkę i już umieram!!!!
OdpowiedzUsuńale przeczytam dopiero rano, bo źle się czuję. :< wybacz. :< <3333333333333333333333
Czytałam to jeszcze w nocy, ale gdy zabierałam się za komentowanie już ledwo funkcjonowałam. Wolałam zostawić to na rano zamiast na siłę pisać i palnąć jakąś gafę xD
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w końcu przebrnęłaś przez 13, ale nie jest to raczej pechowa liczba dla Ciebie :)
Sama nie wiem jak miałabym się zachować po takiej sytuacji z Billem i pewnie też bym milczała (tak, mimo tego, że jestem babą, to potrafię siedzieć cichutko). Znowu ten jego humorek podziałał mi chwilowo na nerwy, Diva jedna, pfff. Człowiek jest miły, troskliwy, a ten tylko burczy.
No, a ten ostatni e-mail...chyba bym mu odpisała (tak dla żartów), że nago mi się lepiej spało i piżama nie jest mi potrzebna. A co! Chciałabym zobaczyć w końcu flirtującego Billa.
Ogólnie odniosłam wrażenie, że ten odcinek to znowu takie przedłużenie i mam nadzieję, że się nie mylę, że szykujesz nam znowu jakąś akcję.
Całuję :**
Mi też mój Bill działa na nerwy, ale jak już pisałam, zmienność to jego drugie imię. Ma humorki, oj ma... Nasza rozkapryszona gwiazda :D Obrażony na cały świat, jak coś mu nie podpasuje ;D
UsuńTy byś wszystko za szybko chciała :P Musisz uzbroić się w duuużo cierpliwości! W następnym... A zresztą zobaczysz sama ;D
:*
Rozpieścili go za bardzo :D
UsuńPewnie, że tak, lubię mieć wszystko na już (ale to chyba dla bab typowe). Nie wmówisz mi, że nie jestem cierpliwa! Poczekałam na 13, a zawracałam Ci nią głowę, kiedy zaczynałam się o Ciebie martwić! Jedynie na co teraz pomarudzę, to kwestia "zadośćuczynienia" za długi czas oczekiwania na 13. Wynagrodzisz to w miarę szybko, prawda? :D
Trochę go rozpieścili, ale głównie on ma po prostu taki charakterek :P
UsuńOczywiście, że NIE jesteś cierpliwa :D
Niczego nie obiecuję, mam na przyszły tydzień trochę rzeczy do zrobienia :(
Jestem, pff... xD
UsuńHaaa! Czyli Bill bardzo dobrze pamięta tamtą noc :D Ten e-mail był taki wymowny ah xd On jest po prostu profesjonalistą, dlatego nie chciał do tego wracać, ale prywatnie w mailach czemu nie ;> Ale porządnie zawrócił jej w głowie. To było nieuniknione. Kaulitzów kochają miliony dziewczyn nie bez powodu, któryś więc musiał ją zauroczyć xd Ja tam mam słabość do Toma nawet w Twoim opowiadaniu, no bo taki faajny jest :D Podoba mi się to, jak go stworzyłaś :D Bill wydaje mi się trochę taki poważniejszy, może nawet nieco rozpieszczony xd No, ale obydwaj mają coś w sobie. I akurat to ich gadulstwo też mi się podoba, czasem wręcz bawi :D Zapomniałam o tym ostatnio wspomnieć, jak komentowałam. Bill mnie tym zawsze rozwalał i dodatkowo jeszcze swoim głodomorstwem (chyba nie ma takiego słowa xd) :D
OdpowiedzUsuńOdcinek ogólnie wyszedł świetnie i jakoś nie znalazłam żadnych błędów, ja naprawdę nie wiem, gdzie Ty je dostrzegasz xd Może jestem jeszcze zbyt ospała, ale naprawdę nic mi się nie rzuciło w oczy :D Czekam więc na kolejny odcinek, życzę weny i pozdrawiam ;*
Pamięta, pamięta :)
UsuńCieszę się, że Ci się podobają!
Mniej niż o błędy chodziło mi o samą treść notki, trochę musiałam dopisać, trochę usunąć, trochę zmienić i to dlatego tyle się zeszło :)
Dziękuję i również pozdrawiam :*
Witaj :*
OdpowiedzUsuńhaha Ash i te jej wewnętrzne kontemplacje, które są tu tak kluczowe;D Bill nie był w porządku, głupol, szkoda, że Tom go tam w łeb nie palnął haha xD Żal mi Ash, biedactwo nie wie do końca co się dzieje z jej uczuciami, a Bill kręci i kręci, i nic nie wykręcił. On chyba sam nie wie czego chce, jeszcze haha ;D Uwielbiam to jak wykreowałaś naszych bliźniaków, za to jak dogadują się bez słów, za to jak patrzą na siebie, za gadulstwo i poczucie humoru *.*
Dobra, już jestem i komentuję... :D
OdpowiedzUsuńPochłonęłam odcinek jak świeżą bułeczkę i cały czas miałam nadzieję, że Bill z Tomem zaproszą Ashley na noc do siebie! A tu klops. Czuję jednak, że w przyszłości to nadrobią!
Bill jest cholernie humorzasty! Ale to dobrze, bo dzięki temu cała atmosfera zawsze jest nieco napięta, a wszelkie wydarzenia stoją pod znakiem zapytania. Zastanawiasz się, co będzie dalej, przewidujesz coś, a koniec końców i tak dzieje się coś innego. To mi się podoba!
No i na końcu ten mail od niego... Cóż. Pamiętał. Cwaniak. Chociaż w tej małej perwersyjnej główce pewnie modlił się, żeby piżamy jednak zapomniała haha.
Nie każ mi czekać długo na następną część. <333
To są właśnie te momenty, gdy sama gadam do bohaterów i mówię do nich "no co tak stoicie, zaproście ją!", a oni nie zapraszają :P
UsuńKurcze, każdy odcinek czymś zaskakuje, a kończysz je tak że nie mogę doczekać się next'a :D
OdpowiedzUsuńOsz nie dobra Ty :D
Chciałam też przeprosić za to że nie zawsze komentuje (bo czytam zawsze i bardzo często tu zaglądam:) ) ale nie zawsze wiem co mam napisać bo każdy odcinek BARDZO mi się podoba :) a komentarze byłyby takie same czyli : "Super odcinek ♥" :)
ja też mam problem z komentowaniem, nigdy nie wiem co konkretnego napisać, więc doskonale Cię rozumiem :D
UsuńCieszę się, że coś Was przy tak wolno rozwijającej się akcji zaskakuje :D Postaram się wstawić czternastkę jak najszybciej, ale jak już pisałam, na poniedziałek i wtorek mam sporo rzeczy do zrobienia i na dodatek wtedy, kiedy są warunki do pisania, to ja muszę spać, bo mam zajęcia z samego rana :( A jak wrócę, to w dzień się już pisać nie da i tak to wychodzi...
Jeden wieczór i przeczytane.
OdpowiedzUsuńJestem fanem raczej wartkiej akcji, ale w Twoim przypadku chyba "zwolnione tempo" jest konieczne. To znaczy w przypadku tej historii, nie Twoim.
I ja wiem, że moje nadzieje są zgubne, ale prędzej skleiłabym Ashley z Tomem, mimo wszystko. Wydaje mi się, że tworzenie swego rodzaju love story z Billem w roli głównej jej po prostu dużo trudniejsze i przyznam Ci się szczerze, że nie spotkałam się jeszcze z FF, który sprostałoby temu wyzwaniu; a przeczytałam naprawdę wiele. No cóż, może będziesz pierwsza. (:
Cieszę się i witam :)
UsuńMam nadzieję, że uda mi się sprostać temu wyzwaniu i mimo że mam ogólny plan i zamysł, to sama jeszcze do końca nie wiem, co z tego wyjdzie :)
Ale myślę, że nie powinnyśmy rozpatrywać opowiadań w kategorii "Tom" i "Bill", trudność nie zależy od imienia, tylko od kreacji bohaterów, prawdziwy Bill czy Tom jest tylko inspiracją i tak naprawdę każda autorka FF wyobraża sobie ich inaczej. Ja akurat bardzo dużo czerpię z tego, co nam pokazali (jak np. u Billa gadulstwo, bezpośredniość, wesołość, ekscytowanie się) i dokładam do tego swoje wyobrażenia i swoje obserwacje pewnych zachowań. Charakter mojego Billa jednym słowem jest trudny :)
Mam też nadzieję, że wolne tempo Cię nie zrazi, bo z góry mówię, że zamierzam wszystko rozkręcić, ale nie przyspieszyć :P
Całkiem prawdopodobne, że to kwestia tego, co ja mam w głowie- w sensie mojej wizji Toma i Billa, która nie do końca pozwala mi wkleić ich w ryzy tej historii. A że Tom w mediach kreowany jest na kochliwego itp. to łatwiej mi jest go przyczepić do jakiejś dziewczyny. Uwielbiam FFTH ze względu na to, że można podziwiać pomysłowość i wyobraźnię fanów, z drugiej strony wybieram jednak książki z kompletnie nowymi, nieznanymi postaciami, bo nie pojawia się problem sprzeczności z moją koncepcją danej osoby.
UsuńHm, no nic, czekam! Jeszcze jestem w stanie. Nie omieszkam skomentować, że mi się dłuży, jeśli tak rzeczywiście będzie.
Jej, wreszcie <3
OdpowiedzUsuńBiedna Ashley, musi mieć anielską cierpliwość do humorków Billa :P Mam nadzieję, że tym razem się porządnie spakuje i nie zrobi "siary" biorąc tylko koszulkę na zmianę xD
I może to dziwnie zabrzmi ale mam nadzieję, że zbliży się do Toma, jakoś polubiłam tu jego postać. Billa oczywiście też, ale fajnie jakby miała wsparcie w starszym z Bliźniaków kiedy Bill będzie miał "gorsze dni" :P
Poprzednim razem trochę żałowałam, że nie zajrzałam tutaj wcześniej, tylko dopiero jak już było 12 odcinków, ale teraz mi to pasuje... Bo będę czytać na bieżąco jak już coś się będzie dziać, te 11/12 odcinków odebrałam jako dopiero wstęp do całej historii Ash :D
Nie rozpisując się już zbędnie to życzę dużo weny i czekam na dalsze części ♥ :*
Wiedziałam, że on tylko gra przed Ashley, nie mógłby zapomnieć. W ogóle, nie wiem jak, ale teraz poprawiłaś mi mój naprawdę paskudny humor. Pozwoliłaś bym zatraciła się w Twojej opowieści, odczepiła się od świata realnego. Co prawda to prawda, ale w sumie żadnego rodzeństwa nie da się zrozumieć, nie ważne czy są bliźniakami czy może dzieli ich 6 lat różnicy, pomiędzy nimi zawsze jest taka więź. No, no Ash lubi i Toma i Billa, co dalej?
OdpowiedzUsuń