sobota, 31 maja 2014

13. „Jak mogłaby go zapomnieć?”

Obudziła się z dziwnym uczuciem na sercu, które dusiło ją przez cały poranek. Towarzyszyło jej, gdy brała prysznic, malowała się i ubierała. Nadal miała przed oczami wydarzenia wczorajszego wieczoru i za nic nie mogła zrozumieć, dlaczego było jej ze sobą tak ciężko, dlaczego czuła, jakby ktoś związał jej klatkę piersiową sznurkiem i zakuł w łańcuchy, a ona nie mogła się w żaden sposób uwolnić. Dopiero gdy spotkała go na korytarzu w drodze na śniadanie, uświadomiła sobie, że męczyło ją poczucie winy. Zatrudnił ją w dużej mierze dlatego, że nie była jego fanką, a ona stała się nią w przeciągu trzech dni. Może nie prosiła go o autograf i nie wieszała sobie jego plakatów nad łóżkiem i tak naprawdę wcale nie miała zamiaru tego robić, ale czuła, że ani on nie jest dla niej kimś zwyczajnym, chociażby tak jak jej poprzedni szef czy znajomi z pracy, ani ona nie jest dziewczyną, za jaką ją wziął. Od początku był przecież przekonany, że jest dla niej neutralna osobą, że nie żywiła do niego żadnych pozytywnych ani negatywnych uczuć. Dlatego właśnie wiedziała, że musi opanować szalejące w niej emocje i zachowywać się profesjonalnie. Miała jedynie nadzieję, że to tylko jakaś chwilowa fascynacja. Dziś znów czekał ją cały dzień w jego towarzystwie. I nie tylko dziś. Miała przecież zostać z nimi na co najmniej kilka dobrych miesięcy, więc takich dni miały być dziesiątki. Tysiące godzin i setki tysięcy minut, w których miała się kontrolować, by nadal pozostać w jego oczach poważnym pracownikiem. Nie potrafiła sobie tego wyobrazić i o wiele łatwiej było jej myśleć, że jego osoba wywołała po prostu jakiś krótkotrwały szok w jej organizmie, ale niedługo wszystko wróci do normy.
Spotkali się przy windzie. Dlaczego właściwie była tak zaskoczona jego widokiem? Przecież mieli pokoje na tym samym piętrze, przecież wczoraj umawiali się na śniadanie o dziewiątej, więc prawdopodobieństwo spotkania na korytarzu było stosunkowo wysokie, biorąc jeszcze pod uwagę, że przy takiej wysokości budynku zazwyczaj sporo musieli czekać na windę. Tak naprawdę wręcz powinna się go tutaj spodziewać. Był z Tomem, więc mimo niepokoju odetchnęła z ulgą, że nie będzie jechała z nim dwadzieścia cztery piętra w dół sam na sam. Ewentualnie z kilkoma obcymi osobami, które mogłyby wsiąść po drodze. Teoretycznie we dwóch powinni krępować ją jeszcze bardziej, ale w tej chwili Tom był jej kołem ratunkowym. Gdyby nie on, uśmiechający się od niej z daleka, mogłaby utonąć już w samej obecności jego młodszego brata.
 Nie wiedziała, czy był dzisiaj świadomy tego, co zaszło wczoraj u niego w pokoju, ale ona bardzo dokładnie pamiętała jego miękki wzrok i zachrypnięty głos. Jak mogłaby go zapomnieć?
- Cześć, jak się czujecie? – zapytała, gdy czekali na windę, starając się nie dać po sobie poznać, że cokolwiek jest z nią nie tak. A przecież było i to niemało, bo w środku cała drżała.
- Jeszcze przed chwilą – fatalnie, ale teraz już jakoś lepiej – odpowiedział jej Tom w momencie, gdy otworzyły się drzwi od windy, a jej twarz, jak na zawołanie po dźwięku dzwonka wydanym przez windę, mimo podkładu przybrała kolor dojrzałego pomidora. Tym razem nie trzeba jej było wiele czasu, by w wypowiedzi gitarzysty wyczuła aluzję do samej siebie.
W restauracji przygotowany był szwedzki stół, więc ominęło ją wybieranie czegoś ze skomplikowanego menu. Wzięła sobie po prostu to, co jej się podobało i wyglądało smacznie, choć tu akurat mało co wydawało jej się niedobre. Dosiedli się do samotnego Davida, a pozostała czwórka zajmowała stolik kawałek dalej. Dzisiaj na śniadaniu było znacznie więcej ludzi niż wczoraj, gdy jedli kolację, ale mimo wielu ciekawskich spojrzeń w stronę członków zespołu, nikt nie podszedł do nich z prośbą o zdjęcie czy autograf.
Bill nie umalował się, nie uczesał i nie odezwał przez całą drogę do restauracji, a także i podczas śniadania. Siedziała naprzeciwko niego i starała się nie nawiązywać z nim kontaktu wzrokowego. Bała się jego bacznego, przenikliwego spojrzenia. Bała się go od samego początku, od momentu, gdy spotkała go pierwszy raz cztery i pół miesiąca temu.
Rozmawiała z Tomem, choć to on głównie mówił. Był nie mniejszą gadułą niż jego brat. Na zmianę z Davidem opowiadali jej podczas jedzenia o tym, jak w pierwszych dniach od premiery nowego albumu wstępnie kształtuje się jego sprzedaż w poszczególnych krajach. Wiedza Josta w tym temacie jej nie zadziwiła, ale była zdumiona, że o całym procesie promocji, sprzedaży i prognozach w tak fachowy sposób mówił jej też Tom, chłopak, który na co dzień wydawał się być lekkoduchem niezbyt wnikającym w takie szczegóły jak czynniki kształtujące popyt na ich album w danych państwach. Słuchała ich z zaciekawieniem, chociaż miała wrażenie, że na jej miejscu lepiej sprawdziłaby się w tej chwili Annalise.
- Co się nie odzywasz? – zapytał nagle Tom, odrywając się od swoich ekonomicznych teorii i miała wrażenie, że kopnął brata pod stołem. Przez ułamek sekundy myślała, że pytanie było skierowane do niej, bo złapała się na tym, że w pewnym momencie głosy Toma i Davida zaczęły stanowić jedynie tło dla jej rozmyślań o przyjaciółce, za którą strasznie tęskniła.
- Znowu tragicznie się czuję – odburknął tonem głosu mówiącym „daj mi święty spokój”, nie przerywając grzebania widelcem w talerzu i nie zaszczycając nikogo spojrzeniem nawet na ułamek sekundy. Ona poczuła się niezręcznie, lecz Tom nie zwrócił na zachowanie brata najmniejszej uwagi i patrzył na niego, czule się uśmiechając. Znów była pod wrażeniem ich relacji i braterskiej miłości, którą można było wyczuć od nich z daleka, bazując jedynie na samych gestach.
- Ja też nie najlepiej, ale Ashley na pewno ma swoje cudowne lekarstwo, prawda? – Przeniósł swój pogodny wzrok na nią.
- Tak, Saki kupił duże opakowanie, chyba dobrze was zna – odparła, uśmiechając się do gitarzysty, a w odpowiedzi usłyszała śmiech jego i Davida i próby zaprzeczenia oraz tłumaczenie, że wcale tak dużo i często nie piją.
Nie patrzyli na siebie ani nie rozmawiali ze sobą. Nie wiedziała, czy naprawdę aż tak źle się czuł, czy to z powodu jej wczorajszej wizyty u niego w pokoju. Mógł być teraz zły za to, że odważyła się przyjść, gdy on był w stanie niepełnej świadomości i trzeźwości, chociaż wczoraj nie wyglądał na złego. Analizowała jego zachowanie i przeszło jej nawet przez myśl, że może poczuł się urażony, gdy on dawał jej tak oczywiste sygnały, a ona uciekła. Bo przecież dawał? Miała nadzieję, że jego wczorajsze działanie to tylko skutek kilku drinków, a dzisiejszy zły humor wynika, tak jak powiedział, ze złego samopoczucia. Przecież nie wiedziała nawet, czy w ogóle pamiętał, że u niego była.

Ustalili po śniadaniu ze wszystkimi, że jadą prosto do Berlina. Ona się na to nie przygotowała, ale oni oprócz wyprasowanych przez nią ubrań wzięli jeszcze kilka dodatkowych. Zauważyła, że przebierali się co najmniej ze trzy razy w ciągu dnia. Ledwo zdążyła przyzwyczaić się do ich stroju, a oni już wyglądali inaczej i musiała przyzwyczajać się na nowo.
Była dziewiąta trzydzieści, a na sesję w Berlinie byli umówieni na trzynastą, więc mieli tylko pół godziny, by się zebrać. Umówili się o dziesiątej w głównym hallu.
Nie mogła przestać myśleć o tym, co się wczoraj stało. Niby nic, kilka słów i kilka spojrzeń, lecz wiedziała, że nie tak powinna wyglądać ich relacja. Onieśmielał ją od początku, a teraz uświadomiła sobie jeszcze, że pomimo swojej damskiej otoczki jest jednym z najatrakcyjniejszych facetów jakich widziała. Tom również ją zawstydzał i również był atrakcyjny. Jak mógłby nie być, skoro byli bliźniakami? Lecz miał zupełnie inny styl bycia i charakter niż jego brat. Lubiła go, bardzo go lubiła, ale nie fascynował jej tak jak Bill. Miała nadzieję, że to tylko tymczasowa reakcja, spowodowana szokiem, jaki wywołały na niej wydarzenia z ostatnich dni. Nie wyobrażała sobie pracy z kimś, kto nieustannie będzie ją oczarowywał i doprowadzał do takiego stanu, że nie mogła wykonać żadnego ruchu. Zwłaszcza, że nie wolno jej było dać tego po sobie poznać. Cenił jej profesjonalne zachowanie i chciała, żeby takie pozostało. Z jednej strony wiedziała, że musi zachować dystans, lecz z drugiej bała się, że uderzyło to w nią już zbyt mocno. Mimo to przysięgła sobie, że zrobi wszystko, by nie dać ponieść się emocjom.

Znów czekała ją trzygodzinna podróż. Znów siedziała ściśnięta pomiędzy nimi. Pomiędzy rozbawionym Tomem i milczącym Billem. Tym razem to czarnowłosy wyłączył się i zasnął ze słuchawkami w uszach, a ona rozmawiała przez całą drogę z jego bratem. Myślała, że być może jej reakcja to urok bliźniaków, ale mimo silnego zapachu Toma, mimo jego ciepłego, czasem zaczepnego głosu i lustrującego wzroku, nie poczuła tego samego. Z Tomem rozmawiała dużo swobodniej, więcej się odzywała, a nawet żartowała. Nie bała się aż tak jego spojrzenia i doskonale pamiętała o oddechu w jego towarzystwie. Rozmowa z nim była przyjemna i odprężająca, podczas gdy każda rozmowa z Billem stresowała ją do granic możliwości.
Na miejsce dotarli o czasie, a pod budynkiem nie było ani jednej fanki. Nikt nie spodziewał się tutaj Tokio Hotel. Potrzebowali zdjęć do promocji nadchodzącej trasy. Znów dostali garderobę do przygotowania się, lecz tutaj, w tak profesjonalnym studiu, jej jako makijażystce pozwolono skorzystać ze stanowiska do malowania. Musieli mieć to już ustalone, bo malowała ich w tej samej kolejności, co wtedy, gdy byli u niej w telewizji: Tom, Gustav, Georg i Bill, jednak pierwsze co zrobili przed rozpoczęciem przygotowań, to zjedli kupiony po drodze obiad. Wszystkim doskwierał już głód, bo śniadanie zjedli cztery godziny temu.

Denerwowała się gorzej niż wtedy, gdy miał do niej przyjść pierwszy raz, mimo że widziała go nieco ponad pół godziny temu. Po wczorajszym bała się zostawać z nim sam na sam. Siedziała i czekała na niego i poza wpatrywaniem się w drzwi nie zajmowała się już niczym innym, by nie dać się zaskoczyć. Z całych sił starała się uspokoić i myśleć nad tym, czy ma odezwać się pierwsza i czy nawiązać do wczoraj.
Wszedł do małego, jasnego pomieszczenia i bez słowa usiadł na fotelu przed lustrem. Spojrzał na nią tylko przelotnie, ale i tak zdążyła poczuć bijący od niego chłód. Fryzurę miał już gotową.
- Cześć – zaczęła cicho, zbyt cicho. Dopiero co się widzieli, ale od rana nie nawiązali żadnej rozmowy i poczuła, że powinna zacząć właśnie od niezobowiązującego przywitania się. Usłyszała jego głośne, ciężkie westchnięcie.
- Cześć – odpowiedział, nie odrywając wzroku od swojego odbicia w lustrze. Nie wydawał jej się chętny do rozmowy. Chciała mu pokazać, że nie ma zamiaru zrobić mu krzywdy, bo wyglądał, jakby właśnie tego się obawiał. Kontynuowała nieco odważniejszym, ale nadal bardzo łagodnym głosem.
- Nadal źle się czujesz? Tabletka powinna pomóc, wczoraj zadziałała bardzo szybko.
- Już jest lepiej – odparł nieco delikatniej, ale dalej raczej burczał pod nosem, niż z nią rozmawiał.

Potrzebowała dzisiaj znacznie większego zaangażowania z jego strony w swoją pracę niż dotychczas. Musiała każdy krok wykonywać dokładniej niż do tej pory, bo makijaż do sesji zdjęciowej zdecydowanie różnił się od tego na co dzień. Gdy przyjechali na miejsce, wysłuchała w skupieniu zamysłu fotografa i teraz starała się z jak największą dokładnością odwzorować jego wizję. Twarze chłopaków musiały być perfekcyjne, bez najmniejszej skazy, a ona znów miała do ukrycia efekty poprzedniego wieczoru. Twarz Billa była dla niej najtrudniejsza ze względu na jego oczy. Malując czarne obręcze musiała bez przerwy pilnować symetrii, ponieważ oko obiektywu wychwytywało każde niedociągnięcie, które w przypadku makijażu na co dzień lub do telewizji nie zostałoby zauważone. Cały czas do niego mówiła, kazała mu otwierać i zamykać oczy i podtrzymywała jego głowę, ponieważ musiała mieć jego twarz pod kontrolą, by wszystko wyszło idealnie. Na czas malowania odsunęła na bok wszystkie emocje związane z jego osobą, bo gdyby tego nie zrobiła, zawaliłaby dzisiejsze zadanie, a na to nie mogła sobie pozwolić.
- Skończyłam – powiedziała i uśmiechnęła się do niego być może zbyt odważnie. Rozbawiło ją, gdy przypomniała sobie, jak Tom wczoraj porównał go do cukiereczka. Przez moment przyglądał się swojemu odbiciu z nieodgadnionym wyrazem twarzy, aż przez sekundę pomyślała, że coś jest nie tak, ale przecież wyglądał idealnie. Spojrzał na nią podejrzliwie, ale po chwili odwzajemnił jej uśmiech. – I jak? – dopytała, nie zauważając żadnej innej reakcji z jego strony.
- Jak zawsze, świetnie. Dzięki – odparł, wstając z krzesła tak szybko, że ruch spotęgował jego zapach. Zacisnęła zęby z całej siły i czekała, aż powietrze się uspokoi.
- Rozchmurz się trochę i powodzenia – rzuciła, gdy kierował się już do wyjścia. Ona musiała jeszcze zostać, by zrobić porządek z kosmetykami i ze swoimi myślami.
- Postaram się – odrzekł już prawie normalnym głosem i wyszedł z pomieszczenia.

Sesja trwała półtorej godziny, a zadaniem Ashley przez cały ten czas było pilnowanie, by twarze chłopaków się nie świeciły, natomiast około trzydziestoletnia Martha czuwała nad tym, żeby ich włosy idealnie się układały. Ona, jak powiedział jej fotograf, spisywała się na medal, natomiast zespół nie chciał na początku współpracować z obiektywem, ale koniec końców udało zrobić się zdjęcia, które odpowiadały zarówno fotografowi, jak i chłopakom oraz Jostowi.
Do domu ruszyli po szesnastej. Bill w samochodzie nieco się ożywił, nawet wspólnie z Tomem wykłócili zajechanie na McDrive do McDonald’s, bo, jak stwierdzili, umarliby z głodu, zanim dojechaliby do domu.
Tym razem nie zasnął ani Bill, ani Tom, ani nikt z przodu. Rozmawiali przez całą drogę głównie o nowej płycie, o reakcji fanów i o zbliżającej się wielkimi krokami trasie koncertowej. Opowiadali jej, jak wygląda tour bus, jak przebiegają występy na żywo i jakie mają pomysły, by były czymś więcej niż tylko odegraniem piosenek z płyty. Dowiedziała się także czegoś, o czym Bill podczas ich ostatnich rozmów zapomniał napomknąć. O jednej dosyć istotnej rzeczy – wszystko będzie nagrywane w celu wydania DVD. Trochę ją to zaniepokoiło, ale uspokoili ją tym, że nagrania będą wyedytowane tak, by jej na wersji, która trafi do sklepów, nie było widać. Mieli jednak dostać wszystkie nagrane materiały dla siebie, więc cieszyła się, że będzie miała tak wspaniałą pamiątkę. Przypomniała też Billowi o grafiku, który miał dla niej przygotować. Obiecał, że wyśle jej go dzisiaj na maila.
Rozmawiał już ze wszystkimi całkiem normalnie. Stwierdziła, że musiał być wczoraj bardzo pijany i mało świadomy i nie pamiętał, jak zachowywał się, gdy przyszła do jego pokoju, lub w ogóle nie wiedział, że u niego była.
Już po około półtorej godziny byli w Magdeburgu. Odwieźli do domu Georga, Gustava, Davida i Sakiego. Zostali tylko oni w trójkę z tyłu oraz Dirk za kierownicą. Ona też już dawno by wysiadła, ale jechała z bliźniakami do nich, prawie na drugi koniec miasta, bo zostawiła w ich lodówce swoje zakupy.
Dirk musiał znów najpierw wystawić białe audi na trawnik, by móc zaparkować busa w garażu i zamknąć garażowe drzwi. Fanki wciąż stały pod ich domem. Nieliczne, ale nadal tam były.
Weszła do bliźniaków tylko na chwilę i od razu skierowała się do kuchni, a oni podążyli za nią jak cienie.
- O co chodzi? – zapytała, widząc ich stojących przy stole i bacznie jej się przyglądających.
- O nic – odpowiedział szybko Tom, lecz nadal obydwoje się na nią patrzyli.
- Co będziesz robiła przez weekend?
Zdziwiła się słysząc pytanie Billa. Zabrzmiało tak, jakby chcieli ją gdzieś zaprosić. Wyjęła swoje produkty z ich lodówki i wzruszyła ramionami, odwracając się w ich stronę.
- Jeszcze nie wiem. Ochłonę. Dawno nie miałam zupełnie wolnego weekendu, ale zazwyczaj po prostu odpoczywałam przy książce lub przy filmach. Może w końcu porządnie posprzątam mieszkanie, bo od ponad miesiąca nie miałam na to czasu ani ochoty… – mruknęła zgodnie z prawdą. Już jakiś czas temu zastanawiała się, czy stan domu bliźniaków to ich własna praca, czy mają zatrudnioną osobę do sprzątania. Teraz już wiedziała, że raczej nie mieliby na to czasu i chęci i na pewno mają pomoc. Przemknęło jej przez myśl, by zaprosić jutro przyjaciółkę przebywającą w Berlinie, lecz zaraz stwierdziła, że ukrywanie przed nią swojej pracy byłoby zbyt męczące.
- Przecież masz czysto. – Bill ogromnie się zdziwił, a ona zaśmiała się, widząc jego minę.
 - Tak ci się tylko wydaje, bo się nie przyglądałeś. Zbieram się. Powiedzcie, że mogę normalnie wychodzić z domu… Nie ukrywam, że chciałabym wyjść w weekend chociażby do sklepu. Nic mi się nie stanie, nikt jeszcze mnie przecież nie zna.
Bliźniacy spojrzeli po sobie. Widziała, jak porozumiewają się bez słów, jedynie za pomocą tego spojrzenia.
- Tak, możesz… – zaczął Tom, ale Bill natychmiast mu przerwał.
- Ale uważaj na siebie i gdyby coś się działo, to od razu wybieraj numer do kogokolwiek z nas, a najlepiej wprost do ochrony. Chociaż rzeczywiście, nikt jeszcze cię nie widział. Zaraz obejrzę w Internecie zdjęcia z wczoraj, ale na pewno nie widać cię na tyle dobrze, by ktoś mógł cię poznać.
Odetchnęła. Nie uśmiechało jej się okłamywać ich, że siedziała zamknięta w domu przez całe dwa wolne dni. Przez ponad miesiąc żyła praktycznie tylko pracą w telewizji. Robiła za dwie osoby, bo druga makijażystka była na urlopie. Po tych ciężkich, pracowitych pięciu tygodniach miała zbyt dużo rzeczy do nadrobienia, by pozwolić sobie na zaszycie się w mieszkaniu.
- To super, nie zajmuję wam już czasu i będę leciała, Dirk czeka na mnie w samochodzie.
- W porządku. Widzimy się w poniedziałek o dziesiątej, ktoś po ciebie wcześniej przyjedzie.
Trzymając w ręku siatkę z zakupami, przeszła obok bliźniaków, kierując się w stronę wyjścia. Zatrzymała się w przedpokoju i spojrzała za siebie. Stali nadal w tym samym miejscu, lecz obrócili się i bez przerwy ją obserwowali. Spojrzała na nich wyczekująco i uśmiechnęła się pytając bezgłośnie „O co chodzi?”, lecz żaden z nich się nie odezwał. Tylko patrzyli.
-  Do poniedziałku – pożegnała się i wzruszyła ramionami. Przeszła do garażu i wsiadła na środkowe siedzenie busa. - Dirk, czy ja wyglądam dziwnie? – zapytała, gdy mężczyzna wyjechał poza teren Kaulitzów.
- Nie, dlaczego? Wyglądasz bardzo ładnie.
- Dziękuję. Pytam, bo Bill z Tomem patrzyli na mnie jak psychopatyczni mordercy.
Dirk zaśmiał się głośno.
- Nie przejmuj się, tylko przyzwyczaj. To są bliźniacy. Ich nie zrozumiesz.


Spojrzeli na siebie bacznie, wciąż stojąc w tym samym miejscu. Ciszę przerwał Tom.
- Powinniśmy ją zaprosić chociaż jednego dnia, prawda?
- Chyba tak. Ale gdzie?
Byli skonsternowani i zupełnie nie wiedzieli, jak mają się wobec niej zachowywać poza pracą. W tych dniach, kiedy nie muszą spotykać się, bo mają do załatwienia coś związanego z zespołem.
- Nie wiem, Bill, chociażby tutaj. Przecież i tak nic nie robimy. Albo do studia.
- To dziwne, spotykać się tak po prostu z kimś, kogo znasz trzy-cztery dni.
- Wiem. Z drugiej strony, już pomijając nawet jej urodę, to fajna dziewczyna, z którą można pogadać i pośmiać się. Szkoda mi jej.
- Jest tu kompletnie sama. Nie chciałbym zostać na weekend sam.
- Ja też nie. Ale masz rację, to takie dziwne. Nie przywykłem do nowych osób tak blisko nas. Tak prywatnie, a nie ze względu na zespół.


Dirk odprowadził ją pod same drzwi. Po drodze na górę zajrzała do skrzynki pocztowej, w której oprócz gazetek promocyjnych i ulotek znalazła także list z banku, w którym dwa dni temu założyła konto. Pożegnała się z ochroniarzem i weszła do mieszkania, które od razu wydało jej się być innym światem. Pachniało inaczej. Pachniało tak zwyczajnie, pachniało nią i jej zwykłym życiem. Poczuła się tak, jakby wróciła po prostu z pracy, ze swojego studia. Chciała jak najszybciej pozbyć się tego uczucia. Podobnie jak zrobiła to dwa dni temu, odnalazła w dużej torbie plastikową plakietkę i zawiesiła ją sobie na szyi, by nie mieć wątpliwości, czy aby na pewno to wszystko jej się nie śniło. Umyła ręce i zaniosła zakupy oraz puste pojemniki po sałatce do kuchni. Gdy rozpakowywała siatki, przypomniała sobie, że nie oddała bliźniakom pieniędzy. Wiedziała, że te kilkanaście euro nie zrobi im żadnej różnicy, ale chciała być wobec nich uczciwa i traktować ich jak normalnych ludzi, jakimi byli. Musiała pamiętać, by oddać im w poniedziałek. Umyła pojemniki po sałatce i uśmiechnęła się do siebie, gdy przypomniała sobie, jak im smakowało. Wyczyściła też dokładnie wszystkie pędzle do makijażu oraz sprawdziła, czy nikomu niczego w kuferku nie brakuje. Zawiesiła także w łazience ręcznik, który od niego dostała i postanowiła, że nie będzie się wycierać już żadnym innym, choć wiedziała, że działa w ten sposób przeciwko sobie.
Otworzyła również list i znalazła w nim kartę płatniczą z wypukłymi literami układającymi się w jej imię i nazwisko. Potrząsnęła z niedowierzaniem głową, gdy przypomniała sobie, jaka kwota wpłynie na jej konto na początku września.
Nie mogły dać jej spokoju zdjęcia, które zrobiono im przed studiem w Hamburgu. Włączyła komputer i wyszukała stronę z newsami o Tokio Hotel. Zdjęcia rzeczywiście były, lecz nie dało się jej na nich rozpoznać. Jakość zdjęć była zła, bo robiły je fanki zwykłymi cyfrówkami z kiepskim zoomem, obraz był zakłócony przez deszcz, a ona miała całą głowę owiniętą szalikiem. Widać jej było właściwie tylko wystające gdzieniegdzie blond kosmyki, nos i oczy, lecz na każdym zdjęciu patrzyła pod nogi. Szła obok Billa pod jej różowym kwiatkiem. Podpis pod zdjęciami był duży i wyraźny – „Bill ma dziewczynę”. Faktycznie, tak to na pierwszy rzut oka wyglądało, bo szli ramię w ramię, na dodatek on pod jej parasolką. Weszła jeszcze na kilka kolejnych stron. Cały Internet aż huczał od tej plotki. Żałowała, że zaczęła czytać komentarze, bo na pięćdziesiąt rozpaczliwych lub obraźliwych przypadało zaledwie kilka mówiących „mam nadzieję, że jest szczęśliwy”. Ona za to miała nadzieję, że chłopacy nie wchodzili w komentarze, bo jeśli jej zrobiło się przykro z powodu zachowania większości fanów, to co dopiero im.

Weekend minął jej bardzo szybko i przyjemnie, mimo że w dużej części samotnie, ale powoli przyzwyczajała się do tej samotności i wcale nie czuła się z nią najgorzej.
W piątek wieczorem postanowiła, że zapozna się lepiej ze swoimi pracodawcami. Chciała kupić pierwszą płytę zespołu, lecz ciężko było jej ją znaleźć, bo wszędzie półki uginały się pod ciężarem nowego albumu. Dostała „Schrei” dopiero w trzecim z kolei sklepie, lecz gdy przesłuchała płytę w domu, stwierdziła, że było warto szukać jej przez półtorej godziny po całym mieście. Głos Billa brzmiał zupełnie inaczej niż teraz, ale piosenki od razu zagościły w jej sercu. Ogromne wrażenie wywarła na niej piosenka „Ich bin nicht ich”. Nigdy nie pomyślałaby, że Bill w tak młodym wieku mógł napisać coś tak dojrzałego i poruszającego. Podobne odczucie miała w przypadku ballady „Wenn nichts mehr geht”. Najmniej jednak polubiła tytułowy utwór albumu, który zupełnie nie pasował jej do zespołu. Piosenka była głośna i wydawało jej się, że zbyt rockowa jak na chłopaków. Nawoływała do krzyczenia, podczas gdy każdy z nich był łagodny jak baranek. Przynajmniej do tej pory.
Do późnej nocy siedziała na przeróżnych stronach poświęconych Tokio Hotel, czytała i oglądała dziesiątki wywiadów. Chciała coś o nich wiedzieć, chciała nie zastanawiać się, dlaczego Tom nazywa Billa swoim małym bratem, jeśli to Bill jest wyższy. Dopiero teraz dowiedziała się, że Tom jest dziesięć minut starszy.
Sobotni poranek spędziła u swojej fryzjerki. Jej włosy naturalnie były w kolorze jasnego, mysiego blondu, który zupełnie jej nie odpowiadał. Od około dwóch lat dosyć mocno rozjaśniała włosy, jednak mimo tego zabiegu były zdrowe, gęste i długie. Popołudnie natomiast poświęciła swojemu mieszkaniu. Nieco je z powodu pracy zaniedbała, a porządek, który robiła, gdy miał odwiedzić ją Bill, był tylko prowizoryczny.
Niedziela była dniem dla niej. Rano wybrała się na zakupy ubraniowe oraz kosmetyczne, a popołudniu urządziła sobie domowe spa, które dobrze jej zrobiło. Odpoczywała nie tylko po ponad miesiącu pracy bez żadnego całkowicie wolnego dnia, ale przede wszystkim po ostatnim tygodniu, który wyczerpał ją nadmiarem emocji.
Wieczorem dostała mocno spóźnionego e-maila od Billa z grafikiem. Obiecywał, że wyśle go w piątek, ale lepiej późno, niż wcale. Zaśmiała się, gdy otworzyła plik, a czcionką większą niż pozostały tekst, na dodatek w czerwonym kolorze, Bill zaznaczył urodziny swoje oraz Toma, które były już za dwa tygodnie. Nie miała jednak teraz czasu, by o tym myśleć, bo musiała się spakować. Z grafiku wynikało, że zostaną w Berlinie na noc. Potwierdzała to też treść drugiego e-maila od Billa.

„Jutro nocujemy w Berlinie.
Nie zapomnij o kosmetykach do demakijażu.

Ani o piżamie.”

18 komentarzy:

  1. widzę końcówkę i już umieram!!!!
    ale przeczytam dopiero rano, bo źle się czuję. :< wybacz. :< <3333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam to jeszcze w nocy, ale gdy zabierałam się za komentowanie już ledwo funkcjonowałam. Wolałam zostawić to na rano zamiast na siłę pisać i palnąć jakąś gafę xD
    Cieszę się, że w końcu przebrnęłaś przez 13, ale nie jest to raczej pechowa liczba dla Ciebie :)
    Sama nie wiem jak miałabym się zachować po takiej sytuacji z Billem i pewnie też bym milczała (tak, mimo tego, że jestem babą, to potrafię siedzieć cichutko). Znowu ten jego humorek podziałał mi chwilowo na nerwy, Diva jedna, pfff. Człowiek jest miły, troskliwy, a ten tylko burczy.
    No, a ten ostatni e-mail...chyba bym mu odpisała (tak dla żartów), że nago mi się lepiej spało i piżama nie jest mi potrzebna. A co! Chciałabym zobaczyć w końcu flirtującego Billa.
    Ogólnie odniosłam wrażenie, że ten odcinek to znowu takie przedłużenie i mam nadzieję, że się nie mylę, że szykujesz nam znowu jakąś akcję.
    Całuję :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też mój Bill działa na nerwy, ale jak już pisałam, zmienność to jego drugie imię. Ma humorki, oj ma... Nasza rozkapryszona gwiazda :D Obrażony na cały świat, jak coś mu nie podpasuje ;D
      Ty byś wszystko za szybko chciała :P Musisz uzbroić się w duuużo cierpliwości! W następnym... A zresztą zobaczysz sama ;D
      :*

      Usuń
    2. Rozpieścili go za bardzo :D
      Pewnie, że tak, lubię mieć wszystko na już (ale to chyba dla bab typowe). Nie wmówisz mi, że nie jestem cierpliwa! Poczekałam na 13, a zawracałam Ci nią głowę, kiedy zaczynałam się o Ciebie martwić! Jedynie na co teraz pomarudzę, to kwestia "zadośćuczynienia" za długi czas oczekiwania na 13. Wynagrodzisz to w miarę szybko, prawda? :D

      Usuń
    3. Trochę go rozpieścili, ale głównie on ma po prostu taki charakterek :P
      Oczywiście, że NIE jesteś cierpliwa :D
      Niczego nie obiecuję, mam na przyszły tydzień trochę rzeczy do zrobienia :(

      Usuń
    4. Jestem, pff... xD

      Usuń
  3. Haaa! Czyli Bill bardzo dobrze pamięta tamtą noc :D Ten e-mail był taki wymowny ah xd On jest po prostu profesjonalistą, dlatego nie chciał do tego wracać, ale prywatnie w mailach czemu nie ;> Ale porządnie zawrócił jej w głowie. To było nieuniknione. Kaulitzów kochają miliony dziewczyn nie bez powodu, któryś więc musiał ją zauroczyć xd Ja tam mam słabość do Toma nawet w Twoim opowiadaniu, no bo taki faajny jest :D Podoba mi się to, jak go stworzyłaś :D Bill wydaje mi się trochę taki poważniejszy, może nawet nieco rozpieszczony xd No, ale obydwaj mają coś w sobie. I akurat to ich gadulstwo też mi się podoba, czasem wręcz bawi :D Zapomniałam o tym ostatnio wspomnieć, jak komentowałam. Bill mnie tym zawsze rozwalał i dodatkowo jeszcze swoim głodomorstwem (chyba nie ma takiego słowa xd) :D
    Odcinek ogólnie wyszedł świetnie i jakoś nie znalazłam żadnych błędów, ja naprawdę nie wiem, gdzie Ty je dostrzegasz xd Może jestem jeszcze zbyt ospała, ale naprawdę nic mi się nie rzuciło w oczy :D Czekam więc na kolejny odcinek, życzę weny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamięta, pamięta :)
      Cieszę się, że Ci się podobają!
      Mniej niż o błędy chodziło mi o samą treść notki, trochę musiałam dopisać, trochę usunąć, trochę zmienić i to dlatego tyle się zeszło :)
      Dziękuję i również pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Witaj :*
    haha Ash i te jej wewnętrzne kontemplacje, które są tu tak kluczowe;D Bill nie był w porządku, głupol, szkoda, że Tom go tam w łeb nie palnął haha xD Żal mi Ash, biedactwo nie wie do końca co się dzieje z jej uczuciami, a Bill kręci i kręci, i nic nie wykręcił. On chyba sam nie wie czego chce, jeszcze haha ;D Uwielbiam to jak wykreowałaś naszych bliźniaków, za to jak dogadują się bez słów, za to jak patrzą na siebie, za gadulstwo i poczucie humoru *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, już jestem i komentuję... :D
    Pochłonęłam odcinek jak świeżą bułeczkę i cały czas miałam nadzieję, że Bill z Tomem zaproszą Ashley na noc do siebie! A tu klops. Czuję jednak, że w przyszłości to nadrobią!
    Bill jest cholernie humorzasty! Ale to dobrze, bo dzięki temu cała atmosfera zawsze jest nieco napięta, a wszelkie wydarzenia stoją pod znakiem zapytania. Zastanawiasz się, co będzie dalej, przewidujesz coś, a koniec końców i tak dzieje się coś innego. To mi się podoba!
    No i na końcu ten mail od niego... Cóż. Pamiętał. Cwaniak. Chociaż w tej małej perwersyjnej główce pewnie modlił się, żeby piżamy jednak zapomniała haha.
    Nie każ mi czekać długo na następną część. <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są właśnie te momenty, gdy sama gadam do bohaterów i mówię do nich "no co tak stoicie, zaproście ją!", a oni nie zapraszają :P

      Usuń
  6. Kurcze, każdy odcinek czymś zaskakuje, a kończysz je tak że nie mogę doczekać się next'a :D
    Osz nie dobra Ty :D

    Chciałam też przeprosić za to że nie zawsze komentuje (bo czytam zawsze i bardzo często tu zaglądam:) ) ale nie zawsze wiem co mam napisać bo każdy odcinek BARDZO mi się podoba :) a komentarze byłyby takie same czyli : "Super odcinek ♥" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też mam problem z komentowaniem, nigdy nie wiem co konkretnego napisać, więc doskonale Cię rozumiem :D

      Cieszę się, że coś Was przy tak wolno rozwijającej się akcji zaskakuje :D Postaram się wstawić czternastkę jak najszybciej, ale jak już pisałam, na poniedziałek i wtorek mam sporo rzeczy do zrobienia i na dodatek wtedy, kiedy są warunki do pisania, to ja muszę spać, bo mam zajęcia z samego rana :( A jak wrócę, to w dzień się już pisać nie da i tak to wychodzi...

      Usuń
  7. Jeden wieczór i przeczytane.
    Jestem fanem raczej wartkiej akcji, ale w Twoim przypadku chyba "zwolnione tempo" jest konieczne. To znaczy w przypadku tej historii, nie Twoim.
    I ja wiem, że moje nadzieje są zgubne, ale prędzej skleiłabym Ashley z Tomem, mimo wszystko. Wydaje mi się, że tworzenie swego rodzaju love story z Billem w roli głównej jej po prostu dużo trudniejsze i przyznam Ci się szczerze, że nie spotkałam się jeszcze z FF, który sprostałoby temu wyzwaniu; a przeczytałam naprawdę wiele. No cóż, może będziesz pierwsza. (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się i witam :)
      Mam nadzieję, że uda mi się sprostać temu wyzwaniu i mimo że mam ogólny plan i zamysł, to sama jeszcze do końca nie wiem, co z tego wyjdzie :)
      Ale myślę, że nie powinnyśmy rozpatrywać opowiadań w kategorii "Tom" i "Bill", trudność nie zależy od imienia, tylko od kreacji bohaterów, prawdziwy Bill czy Tom jest tylko inspiracją i tak naprawdę każda autorka FF wyobraża sobie ich inaczej. Ja akurat bardzo dużo czerpię z tego, co nam pokazali (jak np. u Billa gadulstwo, bezpośredniość, wesołość, ekscytowanie się) i dokładam do tego swoje wyobrażenia i swoje obserwacje pewnych zachowań. Charakter mojego Billa jednym słowem jest trudny :)
      Mam też nadzieję, że wolne tempo Cię nie zrazi, bo z góry mówię, że zamierzam wszystko rozkręcić, ale nie przyspieszyć :P

      Usuń
    2. Całkiem prawdopodobne, że to kwestia tego, co ja mam w głowie- w sensie mojej wizji Toma i Billa, która nie do końca pozwala mi wkleić ich w ryzy tej historii. A że Tom w mediach kreowany jest na kochliwego itp. to łatwiej mi jest go przyczepić do jakiejś dziewczyny. Uwielbiam FFTH ze względu na to, że można podziwiać pomysłowość i wyobraźnię fanów, z drugiej strony wybieram jednak książki z kompletnie nowymi, nieznanymi postaciami, bo nie pojawia się problem sprzeczności z moją koncepcją danej osoby.
      Hm, no nic, czekam! Jeszcze jestem w stanie. Nie omieszkam skomentować, że mi się dłuży, jeśli tak rzeczywiście będzie.

      Usuń
  8. Jej, wreszcie <3
    Biedna Ashley, musi mieć anielską cierpliwość do humorków Billa :P Mam nadzieję, że tym razem się porządnie spakuje i nie zrobi "siary" biorąc tylko koszulkę na zmianę xD
    I może to dziwnie zabrzmi ale mam nadzieję, że zbliży się do Toma, jakoś polubiłam tu jego postać. Billa oczywiście też, ale fajnie jakby miała wsparcie w starszym z Bliźniaków kiedy Bill będzie miał "gorsze dni" :P
    Poprzednim razem trochę żałowałam, że nie zajrzałam tutaj wcześniej, tylko dopiero jak już było 12 odcinków, ale teraz mi to pasuje... Bo będę czytać na bieżąco jak już coś się będzie dziać, te 11/12 odcinków odebrałam jako dopiero wstęp do całej historii Ash :D
    Nie rozpisując się już zbędnie to życzę dużo weny i czekam na dalsze części ♥ :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiedziałam, że on tylko gra przed Ashley, nie mógłby zapomnieć. W ogóle, nie wiem jak, ale teraz poprawiłaś mi mój naprawdę paskudny humor. Pozwoliłaś bym zatraciła się w Twojej opowieści, odczepiła się od świata realnego. Co prawda to prawda, ale w sumie żadnego rodzeństwa nie da się zrozumieć, nie ważne czy są bliźniakami czy może dzieli ich 6 lat różnicy, pomiędzy nimi zawsze jest taka więź. No, no Ash lubi i Toma i Billa, co dalej?

    OdpowiedzUsuń

Komentarze i opinie czytelników są ogromną motywacją!
Jeśli czytasz, napisz, co Ci się spodobało, co zaskoczyło, a co rozczarowało :)