sobota, 31 maja 2014

6. „Na pewno się pojawi.”

Obudziła się bez budzika dużo wcześniej niż zazwyczaj. Próbowała jeszcze zasnąć, ale stres jej na to nie pozwalał. Całą noc śniły jej się koncerty i wywiady, śniły jej się tłumy fanek, które wcale nie odnosiły się do niej miło. Śniła jej się podróż TH-busem, choć nigdy go nie widziała i noce w hotelach, o których normalnie nie śmiałaby nawet pomyśleć. Od przebudzenia się wszystkie te wizje nie chciały jej opuścić. Była myślami w garderobach przed koncertami i w autobusie podczas robienia kanapek. Z jednej strony ogromnie się bała, a z drugiej nie mogła się tego życia doczekać.
Powoli zbierała się do tych kilku ostatnich godzin w telewizji. Na śniadanie zjadła tylko mały jogurt z płatkami i zapobiegawczo wzięła leki. Czuła się już znacznie lepiej niż wczoraj. Cieszyła się, że jednak wstała wcześniej, bo myślenie o pracy z Tokio Hotel znacznie ją opóźniało i utrudniało jej wykonywanie prostych czynności, a dodatkowo chciała wyglądać dziś trochę lepiej niż wczoraj, gdy przyszła spóźniona w pierwszych lepszych dżinsach i niewyprasowanym t-shircie, bez makijażu i z byle jak związanymi włosami. Dziś miała czas, żeby starannie się umalować, umyć i wysuszyć włosy oraz staranniej dobrać strój. Odsunęła rolety w pokoju i sprawdziła temperaturę. Ledwo ponad dwadzieścia stopni – dla niej było zimno. Słońca nie było widać i raczej znów zbierało się na deszcz, aniżeli na piękną, bezchmurną pogodę. Mimo swojego młodego wieku uwielbiała elegancję, jednak nie chciała wyglądać zbyt poważnie. Założyła czarne, woskowane rurki i w pierwszej chwili chciała chwycić lekką białą bluzkę, ale stwierdziła, że będzie wyglądała w niej zbyt oficjalnie, mimo że połączenie bieli z czernią było jej ulubionym. Nie chciała też zakładać już nic ciemnego, bo wyglądałaby zbyt smutno. Zastanawiała się nad beżem lub szarością, ale ostatecznie wybór padł na pierwszą myśl - biel, jednak zdecydowała się na niezobowiązujący dopasowany gładki T-shirt i beżową marynarkę z rękawem ¾. Na nogi wsunęła wyjęte wcześniej z pudełka czarne, klasyczne baleriny. Założyła malutkie złote kolczyki i zegarek – zazwyczaj nie nosiła zbyt wiele biżuterii, nie lubiła obwieszania się wszystkim, co tylko znalazło się w domu. W przeciwieństwie do Billa, który ledwo trzymał się na nogach pod ciężarem swoich błyskotek. Już chciała brać torebkę i wychodzić, gdy jeszcze raz rozejrzała się po mieszkaniu. Jej uwagę przykuł otwarty laptop i momentalnie przypomniała sobie, kto śpiewał jej na dobranoc. Uśmiechnęła się i zamknęła rozładowany komputer, żeby się nie kurzył. Chwyciła swoją dużą, czarną torbę i wyszła z domu. Dziś już miała czas na komunikację miejską, którą lubiła, pod warunkiem że miała miejsce siedzące. Wtedy mogłaby jechać autobusem i na koniec świata.

W pracy była piętnaście minut przed czasem. Weszła na zaplecze, gdzie były już Mia i Nadia. Wczoraj nie miały okazji porozmawiać i koleżanki wiedziały jedynie, że Ashley z jakiegoś powodu przeprowadza rekrutację.
- Cześć – przywitała się i odstawiła swoje rzeczy na szafkę.
- Cześć.  – Odpowiedziała Mia i spojrzała na blondynkę wyczekująco. – Powiesz nam, co się dzieje? Nikt nic nie wie, wiadomo tylko, że Bill zabrał cię wczoraj do szefa, a jak wyszliście, to on sobie poszedł, a ty dostałaś stos CV i dzwoniłaś po dziewczynach. Billowi nie pasowało coś w tobie? Poszedł ze skargą i szef chce cię zwolnić?
- Nie, nie, nie – zaprzeczyła Ashley. – To zupełnie nie tak.
- W takim razie jak? – Mia nie dawała za wygraną.
- Nie mogę wam powiedzieć. Mogę powiedzieć jedynie tyle, że dzisiaj jestem tylko do połowy dnia i muszę odejść. Przeprowadzam dziś tylko rekrutację, umówiłam cztery osoby. Nadio, chodźmy się malować. Za pół godziny przychodzi pierwsza dziewczyna.
Nie chciała rozpowiadać wszystkim dokoła, dlaczego odchodzi. Skoro Bill miał zamiar tak bardzo dbać o jej prywatność, to ona nie chciała zachowywać się wręcz odwrotnie. Postanowiła, że będzie milczała w tym temacie.
Umalowała koleżankę do porannych wiadomości, a o dziesiątej pojawiła się pierwsza z kandydatek. Od razu przystępowała do zaprezentowania makijażu na samej sobie, dlatego Ashley prosiła, by wszystkie przyszły naturalne lub pięć minut wcześniej, by zmyć makijaż. W trakcie, gdy dziewczyna się malowała, Ashley przeprowadzała krótką rozmowę. Robiła to pierwszy raz, ale wiedziała, czego musi oczekiwać od kandydatek do tej pracy. Zaprezentowanie się wszystkich dziewczyn zajęło dwie godziny, ale udało jej się wybrać odpowiednią, dwudziestoczteroletnią Olivię. Pożegnała się z pozostałymi kandydatkami, a Olivię oprowadziła po wszystkich pomieszczeniach. Przekazała jej, co będzie należało do jej obowiązków i opowiedziała o współpracownikach. Na koniec zaprowadziła ją do szefa, by zaakceptował jej wybór.
Załatwiła wszystko tuż przed czternastą, a im bliżej było do tej godziny, tym bardziej się stresowała.

Olivia robiła porządek w toaletce według własnego uznania, a Ashley nerwowo spoglądała na zegarek. Było już pięć po. Wiedziała, że coś jest nie tak, bo z tego co zauważyła, Bill zawsze pojawiał się dużo wcześniej. Zeszła na zaplecze, by zrobić sobie herbatę. Piła ją dosyć wolno nie tylko dlatego, że byłą gorąca, ale chciała się czymś zająć, lecz Bill wciąż się nie pojawiał. Na zapleczu pojawił się za to szef i wyglądał na zdenerwowanego.
- Szukałem cię. Już piętnaście po. Mówiliście wczoraj, że do czternastej to załatwimy. Muszę niedługo wyjść, ale Bill chciał dokumenty, więc muszę na niego czekać.
- Nie wiem, gdzie jest. Ale na pewno się pojawi…
- Więc zadzwoń do niego i zapytaj.
- Nie mam numeru…
- Tak się zaprzyjaźniliście, a nie masz jego numeru?
- Nie, jeszcze nie. Na pewno stało się coś, co go po prostu opóźni. Raczej nie ma dzisiaj łatwego dnia. Musimy zaczekać.
- Ale ja nie mam czasu na czekanie, o piętnastej jestem umówiony. Czekam na was do za dwadzieścia i ani minuty dłużej. – Wściekły mężczyzna wyszedł, trzaskając drzwiami.
Posiedziała jeszcze chwilę w kuchni i wyszła na główny plan. Kręciła się z kąta w kąt, ale Billa nie było. Gdyby nie wtargnięcie szefa na zaplecze, myślałaby, że wszystko przyśniło jej się dzisiaj w nocy.

Nareszcie ujrzała w korytarzu czarną czuprynę, spóźnioną o dwadzieścia pięć minut. Od razu kamień spadł jej z serca, a buzia się uśmiechnęła. W przeciwieństwie do Billa, którego twarz wyglądała na zdenerwowaną i bardzo poważną. Przez chwilę miała wrażenie, że wszystko na nic, ale złagodniał odrobinę, gdy ją ujrzał. Kierował się w jej stronę, a tuż za nim podążał Saki niosąc w ręku tę samą czarną aktówkę, którą wczoraj Kaulitz rozkładał u niej na kanapie. Rozejrzała się dokoła. Oczy wszystkich skierowane były w ich stronę.
- Cześć… - Przywitała się niepewnie.
- Co się tak boisz? Cześć, przepraszam za to spóźnienie, ale mieliśmy mały poślizg. Mamy urwanie głowy, ale chciałem przyjść osobiście. David ma mój telefon i po spotkaniu z fanami zapomniałem go od niego wziąć, bo tak się do ciebie spieszyłem. – Mówił bardzo przyjaźnie i łagodnie, zupełnie inaczej, niż wyobrażała sobie jego ton głosu, gdy go przed chwilą zobaczyła. Od razu zrobiło jej się cieplej i lżej na duchu, gdy go usłyszała.
- Musimy iść szybko do szefa. Jest wściekły, bo musi zaraz wyjść.
- Dobrze, ale najpierw podpisz swoje wypowiedzenie. - Przejął od ochroniarza aktówkę, wyjął z niej zadrukowaną kartkę papieru i wręczył jej. Rzuciła szybko na nią okiem i złożyła swój podpis.

- Witaj, Bill! Miło cię widzieć! – Wykrzyknął mężczyzna na widok czarnowłosego.
- Panie Kaulitz – Bill z kamienną twarzą ugasił jego entuzjazm. – Witam.
- Tak… Proszę, usiądź… - zakłopotany zaprosił go gestem ręki na krzesło.
- Podobno nie ma pan wiele czasu, więc przejdźmy od razu do rzeczy. Ja poproszę dokumentację, a panna Meiers ma dla pana wypowiedzenie.
Mężczyzna bez słowa podał Billowi teczkę, podczas gdy dziewczyna położyła kartkę na jego biurku.
- Dziękujemy, to wszystko, życzymy miłego dnia. - Błyskawicznie spakował się w swoją aktówkę i podał ją Sakiemu, który otworzył drzwi, by mogli wyjść.
- Ashley! – zawołał mężczyzna, gdy miała już wychodzić.
- Tak? – Odwróciła się i spojrzała na niego zdziwiona.
- Przepraszam za to przed chwilą, to dla mnie stresująca sytuacja. Na twoim miejscu zrobiłbym to samo. Powodzenia! – Uśmiechnął się, miała nadzieję, szczerze.
- Dziękuję. – Odwzajemniła uśmiech. – Olivia na pewno sobie poradzi. Do widzenia!
Zamknęli za sobą drzwi i wyszli na korytarz. Nie spodziewała się, że pójdzie tak szybko i łatwo. Wszystko trwało nie dłużej niż minutę.
- Chciałabyś jeszcze coś stąd zabrać ze sobą? Masz jakieś większe rzeczy? Saki od razu je weźmie. – Bill zaproponował niemalże swoją pomoc.
- Nie, nic nie mam, wezmę tylko torebkę z zaplecza.
Zabrała swoje rzeczy i wychodząc krzyknęła do wszystkich „cześć” i pomachała koleżankom. Nie wiedziały, o co chodzi, ale odpowiedziały jej, życząc powodzenia i uśmiechając się.
- Ludzie cię lubią, to dobry znak. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracowało. Chodźmy – rzekł czarnowłosy.
Szli gęsiego: Saki, ona i on. Dotarli w takim szyku do samochodu, stojącego na parkingu tuż przed budynkiem.
- Ashley, to jest Saki, mówiłem ci już o nim wczoraj. Jest zawsze ze mną, więc siłą rzeczy musicie się znać. Saki, to jest Ashley, nasza nowa makijażystka. – Bill przedstawił sobie nieznajomych i pewnie nie byłby sobą, gdyby nie powiedział czegoś głupiego. – Jeśli będziesz chciał, to ciebie też umaluje.
Przywitali się uściskiem dłoni i uśmiechem.
- Tom, Gustav i Georg też mają swoich ochroniarzy gdy się rozdzielamy, ale gdy jesteśmy razem, oni pilnują ogółu, a tuż przy nas jest znów Saki. – Tłumaczył Kaulitz, gdy ochroniarz otwierał jej tylne drzwi pięknego, białego Audi.
- Dokąd jedziemy? – zapytała, siedząc już w środku na beżowym, skórzanym fotelu.
Gdy tylko Saki zajął miejsce za kierownicą, drzwi automatycznie się zamknęły. Rzuciła okiem na Billa siedzącego po jej prawej stronie. Jej wątpliwości zostały rozwiane – Bill siedząc, nie opierał się o zagłówek w obawie o fryzurę. Siedział niemalże bokiem i nie zapinał nawet pasów. Ona zrobiła to od razu.
- Pojedziemy do mnie i do Toma, mieszkamy na wylocie z miasta. Podpiszemy umowę i zaczekamy na pana z banku. A później będziesz wolna, bo mamy z chłopakami  plany. Może masz jakieś pytania do mnie? Tylko gadam i gadam…
Chwilę musiała się zastanowić, ponieważ przy nim całkowicie wyłączało jej się myślenie, bo była bez przerwy zaszokowana wydarzeniami i wciąż niedowierzała w to, co się dzieje. Na dodatek on mówił tak dużo, że ledwo nadążała rejestrować jego wypowiedzi, a co dopiero wymyślić jakąś odpowiedź.
- Właściwie to tak, mam jedno… - odparła, nie patrząc na niego. Nadal cały czas czuła się w jego towarzystwie taka mała i zawstydzona.  – Nie boisz się? – Zerknęła tylko ukradkiem w jego stronę. – Założyłeś, że się nadam i że się dogadamy po zaledwie trzech krótkich przypadkowych spotkaniach i jednym makijażu. To mnie bardzo dziwi, wręcz szokuje…
- Pewnie, że się boję – rzekł tym razem poważnie. – Sprawdziłem zaledwie kilka dziewczyn, niby doświadczonych i wykształconych, ale nie wiem, czy zjadł je stres przede mną, czy co się stało, ale nie wystąpiłbym z taką twarzą, jaką mi zafundowały. Ciebie nie zjadł stres i umalowałaś mnie dobrze. Ale boję się mimo wszystko, dlatego jeszcze trochę jutro rano poćwiczymy, pokażę ci, czego oczekuję. Dzisiaj już nie mam na to czasu, bo tak jak mówiłem, pod wieczór jesteśmy umówieni z chłopakami na małą imprezę z okazji wydania płyty.
- Ale ze mnie gapa, gratuluję wydania tej płyty! I dziękuję za nią…
- Dzięki! Słuchałaś?
- Tak, wczoraj słuchałam, ale…
- Spodobało ci się coś? Myślisz, że się nadaje?
- Szczerze mówiąc, usłyszałam tylko kilka piosenek, może dwie, trzy… Włączyłam płytę gdy rozmawiałam z mamą, więc to na rozmowie się skupiłam… A później od razu… Wybacz, że akurat przy waszej muzyce, ale od razu zasnęłam… Ale to tylko z winy lekkiego przeziębienia i nadmiaru emocji. Byłam wykończona. Obiecuję, że dzisiaj posłucham uważnie.
- O cholera, aż takie to było nudne? No to ładnie, jak nam fani usną na koncercie, to będzie porażka!
- Nie! To absolutnie moja wina, byłam po prostu padnięta. Spójrz na to inaczej, może wasza muzyka jest po prostu tak relaksująca…
- Dobra, dobra, nie staraj się teraz być miła – Kaulitz obraził się, lecz nawet ona po samym tonie jego głosu rozpoznała, że tylko żartuje. Nie mogła przestać się uśmiechać, gdy widziała jego niby poważną minę - Wiesz, dlaczego cię zatrudniam praktycznie w ciemno? – Zapytał nagle poważnie, po chwili dłuższego milczenia i spojrzał na nią wyczekująco. Popatrzyła na niego chyba pierwszy raz trochę dłużej i pokręciła przecząco głową, po czym znów spuściła wzrok na wycieraczkę pod jego butami. - Bo jesteś normalna. Bo nie jesteś fanką. Bo jeszcze nie poprosiłaś mnie o autograf i zdjęcie ani dla siebie, ani dla koleżanki, siostry czy babci, mimo że widujemy się od wiosny. Podchodzisz do mnie poważnie i traktujesz mnie po prostu zawodowo, jak pracę, a nie jak szansę na zakręcenie się u boku kogoś tak, przepraszam za brak skromności, sławnego. Widzę, jak się mnie boisz i wstydzisz, a nie mną zachwycasz. To jest super. Dlatego tak ryzykuję. To nie było wcale tak, że poprzednie kandydatki były beznadziejne. Były dobre, spokojnie każda z nich mogłaby mnie malować, przecież nie wymagam wiele, skoro sam się tego nauczyłem. Chodzi mi o profesjonalne podejście. Ty je masz, choć jesteś trochę nieśmiała. Ale każda poprzednia w tej chwili kokietowałaby mnie na milion sposobów, mimo że niektórym niedługo miała stuknąć trzydziestka. A ty siedzisz i nawet na mnie nie spojrzysz, tylko obserwujesz moje buty. Widzę, że spełnisz moje oczekiwania osobowe, a makijaż… Ufam twojej dłoni.
- Znów to robisz, stawiasz mnie w bardzo krępujących i niezręcznych sytuacjach…
- Ale to jest po prostu prawda. Pamiętasz, co powiedziałem ci w sklepie? Że jeśli to ty jesteś najlepsza, to jeszcze na siebie trafimy. Trafiliśmy i to dwa razy od tego czasu. Coś w tym jest. Może to musiałaś być ty. Nie jestem zbyt ufny, wręcz przeciwnie. Nie lubię, gdy pojawia się obok mnie ktoś nowy, ale w twoim przypadku jest inaczej. Aż tak się nie obawiam, czuję się przy tobie swobodnie. W odróżnieniu do ciebie, bo ty jesteś cały czas zestresowana i zawstydzona, co?
- Mam nadzieję, że mi przejdzie…
- Dlaczego? To nawet jest fajne, że mogę z kimś porozmawiać bez obawy, że rzuci mi się na szyję.
- Ale ciężko będzie nam się pracowało przy takiej relacji… - Cały czas raczej coś mruczała pod nosem, niż mówiła i przy tym miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- Musisz się trochę wyluzować. Jesteśmy takimi samymi ludźmi jak inni. Może nieco bardziej zakręconymi… Ciekawe, czy Tom jest już w domu… Dojeżdżamy na miejsce, schowaj się trochę.
Znów była zafascynowana ilością myśli, jakie muszą przebiegać przez jego głowę w ciągu sekundy.
Przez okno dojrzała grupkę dziewczyn stojących przy jednym z domów.  Zaczęły niesamowicie głośno piszczeć, gdy zobaczyły auto. Nie wiedziały, kto oprócz Billa jest w środku, bo samochód miał przyciemniane tylne szyby, ale mogły dostrzec ją przez przednią, dlatego Bill kazał jej się schować.
- Mówiłem, że się przekonasz. Witaj w moim świecie.
Przed bramą stało dwóch ochroniarzy. Otworzyła się automatycznie po naciśnięciu pilota przez Sakiego, a dwoje mężczyzn pilnowało, żeby żadna z fanek nie przedostała się na teren Kaulitzów. Dom był bardzo duży, otoczony bujną, ale chaotycznie rozmieszczoną roślinnością. Miała wrażenie, że Bill i Tom chyba oszczędzają na ogrodniku, bo ogród nie miał żadnego ładu. Po chwili jednak pomyślała, że to po to, by zasłonić się od fanek.
Saki znów nacisnął guzik na pilocie i otworzyły się drzwi od dużego garażu znajdującego się z prawej strony domu. W środku stał już taki sam samochód jak ten, którym jechała, ale w kolorze czarnym lub jakimś innym ciemnym – ciężko było jej to określić przy nie najlepszym oświetleniu. Saki wjechał do środka i zamknął pilotem drzwi garażowe. Dopiero w tym momencie piski fanek ucichły. Prawdopodobnie dlatego, że Bill zniknął z ich pola widzenia, ale i zapewne garaż izolował dźwięki. Saki otworzył jej drzwi od samochodu, a gdy wysiedli, ochroniarz już przytrzymywał drzwi łączące garaż z domem. Weszła pierwsza i zatrzymała się w niewielkim przedpokoju. Tuż obok tych drzwi, którymi weszła, po jej lewej stronie, były także normalne drzwi wejściowe z podwórka, ale wątpiła, że ktoś z nich korzysta.
- Na razie dziękuję, Saki. Możesz iść do siebie lub jak chcesz pojechać do domu, ale będziesz mi potrzebny za jakieś półtorej godziny. Trzeba będzie odwieźć Ashley.
- W porządku, w takim razie pójdę do siebie, zawołaj mnie, gdy będziesz potrzebował.
Ochroniarz oddalił się od nich.
- Co oznacza „do siebie”? – zapytała, nie za bardzo rozumiejąc, dokąd poszedł ochroniarz.
- Saki ma u nas własne mieszkanie. Tak jakby. Wydzieliliśmy dla niego mały pokój z minikuchnią i oddzielną łazienką. Przebywa u nas tak często, że było to niezbędne. Bez sensu, by jechał na godzinę do domu, ale nie chcemy też, by krzątał się przy nas. Dlatego zorganizowaliśmy mu coś takiego. – Wyjaśnił czarnowłosy, zdejmując buty i wieszając kurtkę. - Wchodź, zapraszam do salonu.
Znów uśmiechnęła się widząc go bez butów, w samych skarpetkach. Ten widok nadal był dla niej dziwny, ponieważ na wszystkich zdjęciach i nagraniach chłopacy zawsze byli ubrani od stóp do głów.
Stojąc tak, jakby weszła normalnymi drzwiami od podwórka, znajdowała się w małym, kwadratowym pomieszczeniu bez przedniej ściany. Znajdował się tu fotel, mała komoda, wieszak założony kurtkami i bluzami, duże lustro od ziemi do samego sufitu na lewej ścianie i góra butów pod nim. Na wprost rozpościerał się duży salon z sofą i fotelami na środku oraz ogromnym telewizorem na prawej ścianie. Na środku tylnej ściany domu znajdowały się oszklone drzwi do ogrodu. W lewym, końcowym kącie salonu zauważyła inne, tym razem drewniane drzwi. To właśnie za nimi najprawdopodobniej zniknął Saki. Za rogiem po jej lewej stronie rozlegała się średniej wielkości jak na taki dom kuchnia ze stołem na osiem osób. Po prawej stronie przedpokoju, za rogiem tuż przy ścianie, biegły schody, prowadzące na górę oraz długi korytarz z trojgiem drzwi. Pierwsze z nich wyglądały jak łazienkowe. Pomiędzy przedpokojem, kuchnią a salonem nie było żadnych drzwi, żadnego przejścia. Tylko otwarta przestrzeń rozdzielona poprzez rodzaj podłogi – brązowa terakota w przedpokoju i biała w kuchni, a panele w całym salonie. Ściany były wszędzie takie same – białe. Cały dom utrzymany był raczej w stonowanych barwach – głównie biel, czerń, odcienie brązu i beżu.
Podążyła za nim i usiadła po jego prawej stronie na dużej, kremowej, narożnej sofie ozdobionej licznymi beżowymi poduszkami.
- Chcesz się czegoś napić, zjeść? – zapytał dopiero po chwili. Chyba na początku nie zorientował się, że wypadałoby coś zaproponować, gdy ma się gościa. – Ale uprzedzam, że nie mam ani wody, ani soku.
- W porządku, niech będzie cokolwiek.
- W takim razie zaraz wracam.
Włączył ogromny telewizor i udał się do kuchni. Słyszała jak otwierał lodówkę i słyszała również brzdęk szklanek i choć bardzo kusiło ją, żeby się odwrócić i popatrzeć, nie zrobiła tego. Usłyszała za to odgłos zbiegania po schodach. Tom zatrzymał się na ich końcu i spojrzał najpierw na nią, a później na Billa majstrującego coś w kuchni. Stał w jasnoszarych, obszernych dresach, luźnej, białej koszulce i czarnych skarpetkach. Uśmiechnęła się, widząc drugiego z Kaulitzów bez butów. Miał rozpuszczone dredy i nawet jej się w takim wydaniu podobał.
- Cześć! – Wykrzyknął wesoło, patrząc na nią i ruszył w jej stronę z cwaniackim uśmiechem.

11 komentarzy:

  1. Wystarczy pogonić Cię na forum i proszę! Mogę już zarzucić Billowi mniejszy profesjonalizm przez to spóźnienie? Już myślałam, że w ogóle nie przyjedzie i zostawi ją na lodzie. Ale bym się wściekła! Poza tym to wesoło, moja przyjaciółka jest tak samo rozgadana jak on i czytając jego litanie śmiałam się już sama do siebie (efekt uboczny przebywania z takimi osobami). No i Tommmy! Jego cwany uśmieszek i już wiadomo, że będzie jak Armando i uwiedzie naszą bohaterkę, ahhh. Dalej Cię nie zamęczam, jedynie zapraszam do siebie (ps-liebe-dich.blogspot.com) i czekam na kolejne odcinki. Mam nadzieję, że nie będziesz mi kazała długo czekać jak już tyle masz w zapasie! Ciaooo :*** Dita94

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No taki nieogarnięty ten nasz Bill :D Za dużo na głowie. Musiał przyjść, nie zrobiłabym tego mojej małej Ashley. Już wystarczająco cierpienia jej zaplanowałam, biedaczka moja :( No ale to jeszcze nie teraz :)
      Nie mogę dodawać nowych części tak często! :D Właśnie po to mam taki zapas, żebym nie musiała pisać na bieżąco i żeby nie było przestojów :P

      Zaraz przeczytam i skomentuję ;)

      Usuń
  2. Haha Chyba mamy obsesję na punkcie skarpetek! :D Fryzura Billa musi być kłopotliwa w czasie jazdy :O Coś za coś haha
    Bill jest bardzo pewny siebie, przynajmniej teraz :D i stawia na swoim. Na dodatek onieśmiela Ash. Podejrzewam, że na jej miejscu bym tak samo zareagowała na niego.
    Byłoby miło znaleźć się w domu bliźniaków. Zaraz Tom wkroczy to akcji! Nasz podrywacz :D Tylko pytanie czy Ash się da? haha wiem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, mój Kenijczyk :D
      Niestety nie udało nam się dowiedzieć jaki mają naprawdę kolor :(
      Haha, później Bill będzie żałował tego, co powiedział jej w tym odcinku :D Właściwie to jest ten odcinek, w którym wszystko zepsuł!
      Ah, ten Tom i jego mądrości, z których nic dobrego nie wyniknie...

      Usuń
    2. haha Może być twój :D
      Ej przecież się nie poddamy dopóki nie będziemy wiedzieć jakie ma skarpety :D
      Dokładnie! Co za niedobry Bill xD Będzie musiał wszystko odkręcić - ciekawe czy mu się uda ;)
      Tom taki gieroj, kobieciarz, haha przecież żadna mu się nie oprze haha no zobaczymy xD

      Usuń
  3. Skaaaarbie! Doprowadzisz TY do szaleństwa MNIE! :D Co zaglądam to widzę inny szablon, a brak nowego odcinka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja tu pracuje nad wyglądem bloga przez pół dnia! ;D I tak nie jest tak, jakbym chciała, no ale trudno, już nic więcej nie zdziałam na razie ;P
      Nowy odcinek będzie w drugiej połowie przyszłego tygodnia, jakoś środa-czwartek-piątek :) Nie mogę tak szaleć, wiesz o tym ;D

      Usuń
    2. Może pobaw się trochę czcionką na nagłówku? Jak dla mnie jest trochę za szeroko i to mi troszkę przeszkadza w czytaniu. Tak poza tym to jest naprawdę dobrze ;)
      Możesz, możesz :D Ale już nie naciskam. W pracy nauczyli mnie cierpliwości i poczekam :D

      Usuń
    3. Haha bo ja najpierw dostosowałam nagłówek do swojego szerokiego monitora, a dopiero jak go wstawiłam to pomyślałam o innych XD Poza tym jeszcze trochę nie ogarniam blogspota xd
      Poprawię to w najbliższych dniach, pewnie zmienię nagłówek jeszcze 2164851261 razy, bo odkrywam photoshopa na nowo ;D

      Usuń
  4. Ja jak zwykle z opóźnieniem <3 Widzę, że Ty też masz bzika na punkcie szczegółów! I ja sama też stale zastanawiam się, jakie skarpetki noszą bracia, ale było kiedyś takie zdjęcie... Jak je znajdę, to Ci pokażę, było na nim widać stópki Toma w szarych skarpetkach, to rozczulający widok <3
    Lecę czytać następną część i tam porzadnie skomentuję! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Już sobie wyobrażam ten "Kaulitzowy bunkier" :D Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że zwolnienie się z pracy w studiu telewizyjnym przebiegło za dobrze i to o wiele. Bill i ta jego niewyparzona buzia, ale z niego papla się zrobiła. Nic dziwnego, że Ashley jest zestresowana, też bym się tak czuła przy osobie, która jest znana a jakby wcale jej to nie przeszkadza w normalnym życiu. Bliźniacy w skarpetkach? Interesująca perspektywa, właściwie to nigdy się nawet nad tym nie zastanawiałam. Tom w rozpuszczonych włosach dredach będzie już zawsze mi się kojarzył z Tarzanem :D

    OdpowiedzUsuń

Komentarze i opinie czytelników są ogromną motywacją!
Jeśli czytasz, napisz, co Ci się spodobało, co zaskoczyło, a co rozczarowało :)