sobota, 31 maja 2014

19. „Właściwie nie miała innego wyjścia.”

Pół godziny dłużyło mu się przez całą wieczność. Nie mógł nawet wyjrzeć przez okno, ponieważ na parking żadne nie wychodziły. Nie słyszał też nic z zewnątrz, bo budynek był wyciszony.  Siedział więc w swoim fotelu, nerwowo bawił się swoimi dłońmi i milczał, podczas gdy pozostali tkwiąc w szoku po cichu komentowali całe zajście i zastanawiali się po pierwsze - jak do tego doszło, a po drugie - dlaczego temu nie zapobiegli.
- Ile to będzie trwało? - Georg podenerwowanym głosem przerwał milczenie, które zapadło wśród nich na ostatnią minutę.
- Powinni już tu być. – Tom spojrzał na swój telefon, który obracał w dłoniach.
- Będą. – Zapewnił ich, chociaż sam nie do końca w to wierzył. Ona nie powiedziała mu nic więcej. Nawet gdyby chciała jeszcze coś mu wytłumaczyć, nie mogła tego zrobić, bo się rozłączył, a Saki też już więcej nie dzwonił, ale wydawało mu się, że gdyby miał jakieś problemy, dałby znać.
Nie wiedział, ile minęło czasu, odkąd się odezwał. Minuta? Dwie? Trzy? Może nawet pięć? W ogóle nie sprawdzał godziny, więc nawet nie wiedział, ile trwało to wszystko - odkąd zadzwonił do niej, do momentu, w którym w końcu ją zobaczył w asyście dwóch ochroniarzy i jej przyjaciółki. Ile trwał jego strach o nią i niepojęta jeszcze dla niego potrzeba zaopiekowania się nią. Chciał zerwać się i biec ją objąć, ale wiedział, że nie może tego robić, a już zwłaszcza przy wszystkich. Rozglądała się po korytarzu z nadzwyczajnym spokojem. Obserwował i nasłuchiwał, jak Silke proponuje im coś do picia i jak Ashley prosi o herbatę, a Annalise tylko o cokolwiek zimnego. Po wczoraj nie przepadał za jej czerwonowłosą koleżanką, ale ją akceptował, zwłaszcza w takiej chwili. Było mu wszystko jedno, z kim tutaj przyjedzie, oby tylko była bezpieczna i spokojna, oby nie zagrażało jej nic ze strony psychofanek, których gdzie jak gdzie, ale w Magdeburgu nie brakowało.
On miał ochroniarzy, miał ogrodzony dom pod monitoringiem i strzeżoną bramę. Nikt nie atakował go bezpośrednio w miejscu, w którym powinien czuć się bezpiecznie i swobodnie, ale i tak bardzo często przytłaczał go fakt fanek stojących pod jego bramą. On - przyzwyczajony do ich pisku i świadomy tego, do czego są zdolne. Silniejszy psychicznie, wytrzymujący to wszystko już dwa lata. Co musiała czuć ona, delikatna i bezbronna, nowa w jego świecie, gdy zaczęły dobijać się bezpośrednio do jej drzwi?
Poczuł spadający mu z serca kamień, gdy weszła do ich pokoju posiedzeń, w którym spędzili dzisiaj cały dzień, próbując zaplanować kolejność granych utworów. Była już blisko i nic już jej nie groziło. Dostrzegł przerażenie w jej oczach, chociaż spojrzała na niego tylko na sekundę, rzucając krótkie przywitanie. Jak dobrze było ją widzieć i mieć świadomość, że jest pod jego opieką…
- Annalise – jej przyjaciółka wydawała się dzisiaj nawet milsza, zapoznając się z Gustavem i Georgiem.
Zajęły miejsce na drugiej sofie, a w pomieszczeniu, w którym przed chwilą panowała zupełna cisza, nagle zrobiło się głośno. On jedynie siedział i obserwował. Nie musiał się odzywać, bo jego brat i koledzy zaczęli z pełnym przejęciem wypytywać ją i jej przyjaciółkę o wszystko, co go interesowało. Bał się też, że jeśli odezwałby się w takim momencie, powiedziałby za dużo, co zarówno jej, jak i wszystkim pozostałym przebywającym w pomieszczeniu mogłoby ujawnić jego uczucia, których sam jeszcze nie rozumiał. Wolał najpierw się z nimi uporać, a dopiero później je uzewnętrzniać, a nie odwrotnie.
Cieszył się, słysząc jej głos i jednocześnie bolało go to, co mówiła. Z sercem przepełnionym ogromem współczucia słuchał jej opowiadania o tym, jak Annalise przypadkowo otworzyła fankom drzwi, jak próbowała zataić jej obecność, ale rozpoznały jej ubrania i jak stały na klatce, nic nie mówiąc, a jedynie pilnując jej drzwi. Był pewien, że na tym psychopatycznym milczeniu się nie skończyło, ale ona była zbyt delikatna, by powtarzać, co powiedziały nachodzące ją dziewczyny. Dusiło go w środku, gdy słyszał, jak Annalise dokończyła mówić za nią. Jak wychodząc z domu, dwóch ochroniarzy musiało pilnować wyszarpujących się nastolatek, które krzyczały, że pożałuje, jeśli nie odsunie się od jego zespołu, a dopiero dwaj pozostali mogli bezpiecznie odeskortować Ashley i Ann do zaparkowanego przed samym wejściem do klatki busa.
Wyobrażał sobie to wszystko i zaczęły ogarniać go potężne wyrzuty sumienia, że nakrzyczał na nią w rozmowie przez telefon. Dręczyły go i zjadały od środka z każdym kolejnym jej słowem przepełnionym strachem. Jak mógł?! Powinien łagodnie wytłumaczyć jej, dlaczego nie może zostać w domu, zamiast używać takiego tonu. Próbował usprawiedliwiać się swoją dezorientacją i niewiedzą o jej stanie, ale i tak miał świadomość, że mógł załatwić to tak, by jeszcze bardziej jej nie dręczyć. Jedyne, czego teraz pragnął, to objąć ją i poczuć, jak uspakaja się, wtulając głowę w jego pierś. Jednak zamiast niego po plecach głaskała ją teraz Annalise, uświadamiająca mu tym, że to nie do niego należy rola pocieszyciela.
- Musimy coś z tym zrobić – odezwał się mało konkretnie, gdy czerwonowłosa skończyła opowiadać. Od razu spojrzała na niego i niemalże słyszał jej ironiczny głos, pytający „No co ty nie powiesz?”. Nie zapytała, bo od razu wtrącił się Tom.
- Co chcesz zrobić? Przecież nie zmienimy jej mieszkania od ręki.
Mogliby zmienić. Mogłaby zamieszkać u nich, dopóki nie znaleźliby czegoś innego. Mogłaby, ale wiedział, że z tej sytuacji jest inne wyjście. Nie wzbudzające w nikim podejrzeń, że chciałby mieć ją przy sobie tak blisko - musieli dać jej ochroniarza. Jednak od razu, gdy o tym pomyślał, wydało mu się to idiotyczne. Nie mogli tego zrobić. Tak, racja, on przecież też miał ochronę pod swoim domem, ale jego dom to zupełnie co innego. On żył w zamkniętej przestrzeni, oddalonej i od fanek, i od samych ochroniarzy. Jak miałaby funkcjonować ona, wiedząc, że za jej drzwiami, przez które słychać większość dźwięków, oddalonymi od jej łóżka nie dalej niż o pięć metrów ochroniarz właśnie przegania fankę, chcącą jej naubliżać?
- Ochrona. Musimy podstawić pod drzwi ochroniarza. – Georg pomyślał dokładnie o tym samym, o czym on w pierwszej chwili. Ale Georg nie wiedział, że mieszkanie Ashley to nie są warunki, w których mogłaby spokojnie żyć z ochroniarzem za drzwiami.
- Serio? – Rzucił basiście niedowierzające spojrzenie. – Chciałbyś, żeby pięć metrów od twojego łóżka Tobias próbował opanować jakąś fankę?
- Nie…
- Masz lepszy pomysł? – odezwał się Gustav. – Hotel?
- Bez sensu. – Bill odrzucił kolejną propozycję. – Chciałbyś zamieszkać sam w hotelu?
Perkusista już nie odpowiedział, a czarnowłosy zaczynał odczuwać narastające w nim zdenerwowanie. Musiał jakoś doprowadzić do sytuacji, by…
- Może przenocować u nas.
Tom, wybawicielu! Bill chciał zaproponować to już na początku, ale wydawało mu się, że z jego ust zabrzmiałoby to nietaktownie. Może nie jeśli chodzi o jego kolegów z zespołu, bo oni najprawdopodobniej by się nie zdziwili, ale o nią. On chciał się do niej zbliżyć, a ona za każdym razem uciekała. To było tak oczywiste, że nie chciała jego zaczepek! Jak odebrałaby wtedy propozycję przenocowania u niego? W wypowiedzi Toma zabrzmiało to bezpieczniej. Tom przecież… nie zbliża się do niej? Boże. Skąd on mógł wiedzieć, co się dzieje, gdy są sami? Gdy ona maluje jego brata? To oczywiste, że Tom niczego by mu nie powiedział, bo jeszcze tydzień temu rozmawiali dobitnie o tym, że nie wiążą się ze swoimi współpracownikami. Poczuł się całkowicie zdezorientowany. Co, jeśli unikała go, bo podobał jej się Tom?
- Ja po prostu pojadę do rodziców… - odezwała się cicho, najprawdopodobniej czując się niepewnie, gdy oni we czterech planowali jej nocleg.
- Chcesz mi powiedzieć, że fanki nie znają jeszcze adresu twojego rodzinnego domu? – zapytał kpiąco. Znów podniósł na nią głos i spojrzał na nią chłodno, po czym od razu spuścił wzrok i zacisnął wargi w cienką linię. Miał tego nigdy więcej nie robić. Ale przecież nie był głupi. Wiedział, że pod jej domem w Groningen działo się dokładnie to samo, co tutaj, a ona po prostu wypierała każdą pomoc, jaką chcieli jej zaoferować.
- Znają, mama już do mnie dzwoniła… Ale mój tata jest policjantem – odparła znacznie silniejszym głosem i zmusiła go nim do spojrzenia na nią. – Dom to zawsze co innego niż moje małe mieszkanie, a i ja przy rodzinie będę czuła się lepiej.
Tak, miała trochę racji, ale nie mógł odpuścić, gdy propozycja noclegu u niego już padła. Mieć ją tak blisko przez chociażby tych kilka dni? Niczego więcej by nie potrzebował i postanowił zrobić wszystko, by się udało.
Był mistrzem w wymyślaniu dosyć logicznych argumentów na poczekaniu.
- A co, jeśli będziesz nam potrzebna? Wiesz, że mamy czasem niezapowiedziane wcześniej spotkania.
- Tata mnie przywiezie.
- Twój tata może w tym czasie akurat pracować. – Odpowiadał już błyskawicznie. Spojrzał na nią bacznie i wiedział, że trafił w sedno, bo spuściła głowę w poszukiwaniu kolejnego pomysłu. Miał wrażenie, że zaczęli się sprzeczać. – Jeśli tata cię nie przywiezie, to może nie być czasu, by ktoś od nas po ciebie przyjechał. Może też być czas, ale może akurat brakować ludzi albo samochodu, by zniknąć na dwie godziny. Musisz być blisko, a gdzie będziesz w tej sytuacji bliżej niż u nas?
Wiedział, że przesadza. Wiedział też, że bardzo mało prawdopodobne jest, by jutro czy pojutrze mieli nagle jakieś spotkanie. David zamknął ich w studiu i kazał nie wychodzić, dopóki nie ustalą czegoś konkretnego, a sam wyjechał służbowo do Köln. Ale ona o tym nie wiedziała. Wiedzieli pozostali członkowie zespołu i miał nadzieję, że go nie wydadzą.
- Naprawdę nie ma innego wyjścia? Nie chcę wchodzić wam na głowę…
- Nie ma innych możliwości. U Gustava nie ma warunków, wciąż mieszka z rodzicami, a dziewczyna, z którą spotyka się Georg, nie byłaby zadowolona z tego, że nocuje u niego jego młoda makijażystka. – Chciał dodać też „ładna”, ale powstrzymał się w samą porę. – Davida nie ma. Chcesz zamieszkać u Sakiego lub Dirka? Tobiasa? Finna? - Zorientował się, że naprawdę zaczynają się sprzeczać. Pozostali przysłuchiwali się ich wymianie zdań, sami nie wtrącając ani słowa. – Nie? To jeśli chcesz ochroniarza i fanki nad głową, proszę bardzo, zaraz kogoś załatwimy i będziesz mogła wrócić do domu. – Powiedział stanowczo i ostentacyjnie chwycił telefon, który przez cały czas spoczywał na bocznym oparciu fotela. Zastygł z uniesioną ręką, oczekując jej reakcji. Milczała, miała spuszczoną głowę i nawet na niego nie patrzyła.
- Odłóż ten telefon i daj jej pomyśleć – warknęła na niego Annalise, a on wykonał jej polecenie, ciężko wzdychając. Był w stu procentach świadomy tego, że przesadza i zbyt się emocjonuje, a Ann ostudziła go nieco swoim karcącym głosem.
- Ashley, po prostu przyjmij naszą pomoc, dobrze? – Znów złagodniał, widząc, jaka była rozbita. Był na nią zły, że odmawiała jakiegokolwiek logicznego wsparcia, ale i jednocześnie nie potrafił być dla niej cały czas taki oschły i stanowczy. Ponownie przez tę złość przebijały się wyrzuty sumienia. Nie powinien był na nią krzyczeć! Przecież cierpiała, a on tylko potęgował wszystko swoim podniesionym głosem. Musiał się opanować, chociaż miał z tym problem, bo wiedział, że miał rację i denerwował się zawsze, gdy ktoś się mu sprzeciwiał lub coś szło nie po jego myśli.
- Nie martw się, damy ci pokój na dole i praktycznie nie będziesz Billa widziała – odezwał się Tom, przez co nieco rozluźnił atmosferę. Był w tym niezastąpiony. Nawet ona delikatnie się uśmiechnęła, powodując tym uśmiechem przyjemne uczucie ciepła w sercu czarnowłosego.
- Przygarnąłbym cię do siebie, też nie chciałbym z nimi mieszkać, ale u Kaulitzów będziesz miała lepsze warunki. - Gustav też był po jego stronie. - To tylko parę dni, powinnaś się zgodzić dla swojego dobra.
Bill wiedział, że nie powinna, lecz musiała się zgodzić. Właściwie nie miała innego wyjścia. Jego argumenty były silne i logiczne, a na żaden jej pomysł po prostu nie mógł przystać.
- W międzyczasie znajdziemy ci coś innego i załatwimy wszystkie papiery. Oddamy sprawę w ręce Silke i o nic nie będziesz musiała się martwić. – Georg także był po jego stronie. Mógł odetchnąć. Tak się wczuł w swoją argumentację, że nawet jego koledzy uznali ją za słuszną. Zdecydowanie był najlepszy w przekonywaniu innych do swoich racji. Uśmiechnął się satysfakcjonująco pod nosem, bo wiedział, że nie będzie miała wyjścia i zgodzi się na tę propozycję.
- Ashley może w tym czasie nocować u mnie – wtrąciła się Annalise swoim zadziornym głosem i od razu kontynuowała, niszcząc może nawet nieświadomie cały jego plan. -  Mnie wasze wspaniałe fanki raczej nie najdą. Mój brat siedzi teraz w domu, może ją w każdej chwili do was przywieźć. Możemy też pojechać do mnie, do Berlina, bo Ash wspominała, że jedziecie tam w sobotę.
Musiał szybko coś wymyślić, bo wiedział, że Ashley zgodzi się na to bez wahania. Na szczęście zazwyczaj słów mu nie brakowało i tak też było tym razem.
- A ty jaką masz pewność, że fanki do ciebie nie trafią? – Znalazł odpowiedni punkt zaczepienia. – Wystarczyło, że widziały cię te trzy. Informacja się rozejdzie. W sieci pojawiają się teraz różne zdjęcia Ashley i na pewno ktoś rozpozna na nich i ciebie. Dobrze wiem, że w takim miasteczku jak Groningen wszyscy wszystkich znają. A Berlin jest trzy razy dalej od Magdeburga niż Groningen, więc jak sobie wyobrażasz przyjazd po Ashley w nagłym wypadku? – Swoimi słowami spowodował zamilknięcie Ann, co z początku wydawało mu się niemożliwe. Spodziewał się odpowiedzi, że przecież ten jeden raz mógłby umalować się sam lub zrobiłby to ktoś inny. Teoretycznie tak, ale podchodząc do sprawy czysto zawodowo, a nie z powodu osobistej chęci posiadania jej przez kilka dni tak blisko siebie, nie płacili jej za nic. Z zewnątrz zgrywał chłodnego szefa, który chce mieć swojego pracownika przy sobie, gdy ten jest mu potrzebny i nie obchodzą go żadne sytuacje prywatne, a w środku po prostu pragnął mieć ją przy sobie i toczył wewnętrzną walkę między swoim obojętnym zachowaniem, a przejętym sercem. Annalise jednak już się nie odezwała, więc nie musiał wymieniać żadnych kolejnych uzasadnień konieczności zamieszkania Ashley u niego w domu.
- Naprawdę nie ma w tym momencie lepszego wyjścia, niż dom Kaulitzów. – Do rozmowy włączył się nawet Saki, przysłuchujący się do tej pory wszystkiemu z boku. – Będziesz na miejscu, pod dobrą opieką no i nie będziesz sama.
- Możecie przyjechać we dwie. – Tom bez wątpienia szukał sobie okazji, by zbliżyć się do czerwonowłosej, która przyciągnęła jego uwagę. Było widać, że mimo wczorajszej złości w stosunku do niej, był nią zaintrygowany, bo jako jedna z niewielu nie mdlała na jego widok. W przenośni i dosłownie.
- No chyba nie – odparowała automatycznie Ann. – Ja jadę do Groningen. A Ashley już jak uważa, przecież nie jesteśmy nierozłączne.
- W porządku, zostanę. – Zgodziła się. W końcu się zgodziła i nie było już odwrotu. Bardzo starał się nie uzewnętrzniać swojej ulgi i radości, ale nie potrafiłby trzymać tego w sobie.
- Saki, pozwól na chwilę – rzucił, podnosząc się z fotela i kierując się na górę, a ochroniarz bez zastrzeżeń podążył za nim. Zostawił ją z kolegami, cieszącymi się z jej decyzji i pytającymi, czy wszystko w porządku, czy nie jest głodna oraz z Silke, która na pewno zajęła się nią odpowiednio. Chyba nie chcieli nakarmić jej tą zimną pizzą?

Na piętrze byli tylko we dwóch. Bill oparł się o drewnianą balustradę, a Saki stanął przy ścianie w bliskiej odległości od niego.
- Dziękuję, że ją tu przywieźliście – zaczął czarnowłosy. - Wyrwałem was dwóch z domu, przepraszam. – Czuł, że zachował się trochę jak rozpieszczony dzieciak. Obiecał Sakiemu, że będzie miał wolne do czasu wyjazdu do Berlina, a tymczasem już pierwszego dnia zerwał go na nogi i kazał pracować, chociaż to przecież ona pierwsza zadzwoniła. Ale mógł oddać sprawę w ręce Tobiasa i Finna oraz jeszcze dwóch ochroniarzy przydzielonych już z VSD Hamburg, zamiast znów ganiać Sakiego i Dirka jako dowódców całej akcji. Nie mógł jednak nic poradzić na to, że miał do nich największe zaufanie, a w sprawie Ashley potrzebni byli najlepsi ludzie. Ona aż do dzisiaj nie poznała nawet żadnego innego ochroniarza poza tą dwójką. Mogłaby czuć się nieswojo przy nowych osobach, a on chciał, by w takiej chwili nie stresowała się już niczym więcej. Dopiero w wyniku tej sytuacji wzbogaciła się o dwie nowe twarze, których wcześniej znała jedynie imiona, bo podawał jej ich numery, ale do poznania wszystkich osób z ich otoczenia nadal jeszcze sporo brakowało – nie znała menagera Ebela, producentów i ludzi od sprzętu, którzy mieli jechać z nimi w trasę, nie wspominając już o rodzinach i przyjaciołach wszystkich członków zespołu. Czekała ją jeszcze długa droga do zadomowienia się w ekipie Tokio Hotel, choć już teraz wszyscy traktowali ją jak członka ich rodziny.
- Nie ma sprawy, Bill. Chociaż nie ukrywam, że ani trochę nie było mi to na rękę.
- Wiem, przepraszam jeszcze raz. Następnym razem wezmę jako pierwszych Tobiasa i Finna. – Miał jednak ogromną nadzieję, że taka sytuacja już się nie powtórzy. Kolejny jej adres nie będzie znany nikomu z zewnątrz. – Co tam dokładnie się działo?
Saki głośno westchnął. Był widocznie przejęty tą sytuacją tak samo jak wszyscy pozostali.
- Właściwie to, co powiedziała Ashley - Jej imię wypowiedziane na głos spowodowało, że poczuł ukłucie, gdzieś w środku. Przełknął ślinę i przymknął oczy, czekając na coś więcej. – Nie wspomniała tylko, że kilka minut po nas na miejsce przyjechała policja, którą wezwali zaniepokojeni sąsiedzi, bo fanki zaczynały zachowywać się agresywnie. Trochę się wystraszyły, widząc sześciu wielkich facetów, nas czterech i jeszcze ich dwóch. Tobias i Finn zostali jeszcze na miejscu, a chwilę później zadzwonili, mówiąc, że policjanci wyciągnęli od dziewczyn informacje o tym, skąd miały adres. – Zawiesił głos, czekając na reakcję Billa.
- No?
- Wyobraź sobie, że matka jednej z nich jest właścicielką salonu, do którego Ashley zanosiła CV. Dziewczyna znalazła je przypadkiem w papierach matki, z którymi robiła wczoraj porządek.
Pamiętał, jak Ashley mówiła mu, że zaczęła szukać pracy dopiero w maju. A on spotkał ją pierwszy raz na początku kwietnia. Gdyby wtedy się nią zainteresował, zamiast z jakiegoś niewiadomego powodu bronić się przed nią, problem wycieknięcia jej adresu nigdy by nie powstał, bo nikt by go nie znał. Ale w tamtej chwili, te ponad cztery miesiące temu, rozsądek podpowiadał mu, że tak młoda dziewczyna nie sprostałaby jego oczekiwaniom i nie zważał na już wtedy podpowiadające mu serce, że w tej nieśmiałej, uroczej blondynce jest coś wyjątkowego. Ponad cztery miesiące temu nie wiedział, co za uczucie do niego przylgnęło. Skąd się pojawiło. Nie znał go. I nie chciał, bo bał się tego, co było mu nieznane. Dlatego przez długi czas uważał, że świetnie wybrnął z sytuacji i w porę opanował swoje pragnienie zbliżenia się do niej. W tamtym momencie wiedział, że nie będzie mógł długo powstrzymywać tej dziwnej chęci poznania jej, która objawiła się w rozpoczęciu przez niego rozmowy. Z jednej strony pragnął, a z drugiej nie chciał się do niej odzywać. I bał się tego, co działo się z nim w tamtym momencie. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś podobnego przy zupełnie obcej mu osobie. Ani przy jakiejkolwiek osobie. W jego perfekcyjnie ułożony świat wkradło się nieplanowane zdanie „Ten będzie lepszy.”, które zachwiało całą jego równowagę emocjonalną. Gdyby wtedy się nie odezwał… ba! Gdyby w ogóle nie pojawił się w tej drogerii osobiście… Gdyby Saki dzień wcześniej nie pomylił podkładu do cery normalnej z wersją dla cery tłustej i gdyby przez to nie musiał załatwiać tych zakupów sam… Wtedy nawet by się nie znali i Ashley nie miałaby przez niego problemów ani traumatycznych przeżyć. Pracowałaby spokojnie w telewizji i wiodłaby normalne życie. Ale czy gdyby miał teraz możliwość cofnięcia się w czasie, cokolwiek by zmienił? Nie. Egoistycznie nie. Gdy już teraz ją znał, nie wyobrażał sobie, że miałby wtedy, w kwietniu do niej nie podejść i się nie odezwać. Nigdy nie rozpocząć z nią współpracy. Ale nie wyobrażał sobie też, że miałby dać jej wtedy od razu szansę. Gdyby to zrobił i zatrudniłby ją zanim zaczęła roznosić CV, uniknąłby poprzez to wycieknięcia jej adresu. Nie naszłyby ją fanki i kolejne noce miałaby przespać u siebie. Nie zmieniłby niczego. Sytuacja wbrew wszystkim ludzkim odruchom współczucia i chęci uchronienia niewinnej osoby przed takimi przeżyciami, była idealna. Wszystkie pojedyncze elementy złożyły się w całość i doprowadziły do tego, że miała u niego zamieszkać. Nawet jeśli miało być to tylko tymczasowo, tylko na kilka nocy.
Powrócił od swoich myśli do rozmowy z przyglądającym mu się od dłuższej chwili mężczyzną.
- Co dalej?
- Nic, to były tylko trzy nastolatki. Żadna z nich nie była nawet pełnoletnia. Wylegitymowali je, nieco nastraszyli i puścili. Nie chcieliśmy przecież, aby wszczynali postępowanie. – Ostatnie zdanie Saki wypowiedział z nutą niepewności w głosie.
- Nie, nie chcieliśmy. - Pomyślał, że to irracjonalne. Policja nie raz i nie dwa wypisywała fankom mandaty za naruszanie porządku pod ich domem, bo były po prostu za głośno, a gdy zaczęły nękać ich makijażystkę, on sam osobiście zadecydował, żeby nie wnosić żadnych oskarżeń. Nie mieli na to czasu. Przed nimi była trasa koncertowa, a nie przesłuchania i rozprawy sądowe. – W porządku, dziękuję za sprawną akcję, jesteś niezastąpiony. – Uśmiechnął się blado do ochroniarza, który zamiast tego uśmiechu i podziękowań wolałby raczej dostać premię za pracę w obiecane dni wolne. Musiał pamiętać, by powiedzieć Silke, żeby naliczyła Sakiemu i Dirkowi jakiś dodatek.


Gdy się uspokoiła i wypiła herbatę, oprowadzili ją i jej przyjaciółkę po całym studiu. Nieco ochłonęła, chociaż właściwie nie była szczególnie roztrzęsiona. Po prostu była jeszcze zszokowana oraz otępiała i chyba nie docierało do niej, co się działo. Zachowanie trzech dziewczyn sprzed jej mieszkania było dla niej niepojęte. W życiu nie przyszłoby jej do głowy, by zrobić coś podobnego. A już tym bardziej niepojęta była dla niej wizja mieszkania u nich, nawet jeśli miało to być tylko kilka dni, najprawdopodobniej tylko do soboty. Dwa dni i trzy noce. Nie miała pojęcia, jak oni sobie to w ogóle wyobrażali. Nie miała pojęcia, czy dobrze robi, zgadzając się na te kilka noclegów u bliźniaków, ale nie miała innego wyjścia. Nie potrafiła kłócić się z argumentami Billa, które wydawały jej się logiczne. Lecz nie była chyba gotowa na to, by widzieć go tak często. By spać w jego domu. By jeść z nim śniadania i kolacje w jego własnej kuchni. Czuła, że to kompletnie nierealne. Mieszkać z Kaulitzami? To było chyba na nią za dużo, bo miała wrażenie, że ogląda jakiś film na pograniczu gatunków romans, komedia i fantastyka.
Studio było duże i nie potrafiła się w nim w pierwszej chwili odnaleźć, ale wiedziała, że to tylko kwestia przyzwyczajenia, a niedługo zacznie poruszać się po nim swobodnie. O ile będzie gościła w nim częściej. Mieli tam wszystko: biuro, kuchnię, łazienki, sypialnie, pokoje do nagrywania instrumentów oraz wokalu, pokój, w którym po prostu przesiadywali i naradzali się, kabinę dla sprzętowców... Każde pomieszczenie było przestronne, a cały budynek miał dwa piętra, był wyciszony, ogrodzony i miał prywatny parking, a w większości pokojów nie było okien. Przez moment przeszło jej przez myśl, że mogłaby pomieszkać tutaj, ale nie chciała już się odzywać i wystawiać się na odrzucenie kolejnej propozycji przez Billa.
Nie chciały siedzieć tam zbyt długo, a już zwłaszcza Ann, która wciąż miała problemy w kontaktach z zespołem. Zdecydowanie bardziej polubiła Gustava i Georga niż bliźniaków, do których nieprzerwanie kąśliwie się odzywała.
Po opowiedzeniu tego, co jej się dzisiaj przytrafiło i obejrzeniu studia ustalili, a właściwie one same zarządziły, że odwiozą z ochroniarzami Ann na autobus do domu, a następnie już sama Ashley pojedzie z nimi do siebie po najpotrzebniejsze rzeczy. A potem wprost do domu bliźniaków, w którym miała spędzić kilka najbliższych dni. Chłopacy o dziwo nie protestowali, bo mieli sporo pracy.
Ani pod jej blokiem, ani pod samym mieszkaniem na szczęście nikogo nie było, ale woleli z Sakim uwijać się szybko, by nie natrafić na kolejne niebezpieczne i nieobliczalne fanki. Zapakowała na szybko najpotrzebniejsze rzeczy i czym prędzej opuścili jej mieszkanie. Miała coraz większą wprawę w przygotowywaniu sobie bagażu. A już na pewno pamiętała o wszystkich kosmetykach i piżamie.
Pod domem bliźniaków jak zwykle przywitała ją grupa krzyczących fanek, ale na tylnym siedzeniu busa z Sakim za kierownicą czuła się całkowicie bezpiecznie. Miała do tego człowieka największe zaufanie. Może to dlatego, że był najstarszy i wydawał się być najrozsądniejszy z nich wszystkich.
Tak jak za pierwszym razem, ich dom znów był tak samo duży, cichy i pusty. Z wyjątkiem krzątającej się po salonie około trzydziestopięcioletniej kobiety, która wystraszyła się, gdy pojawili się w przedpokoju. Ona spodziewała się, że ktoś jest w środku, bo na podjeździe stał nieznany jej samochód. Jedyne, co przychodziło jej do głowy, to rodzice bliźniaków.
- Och, Saki, to ty i… - zaczęła brunetka, przykładając dłoń do klatki piersiowej. Po jej wieku można było domyślić się, że to nie pani Kaulitz, a po ubiorze oraz porozstawianych gdzieniegdzie środkach czystości, że kobieta była ich pomocą domową. – Wystraszyłeś mnie. Spodziewałam się braci. – Spojrzała na Ash spod przymrużonych powiek.
- Spokojnie, Lindo, oni mają jeszcze dzisiaj dużo pracy – wyjaśnił jej z delikatnym uśmiechem. – To nawet lepiej, że jeszcze tutaj jesteś. Pokoje na dole są przygotowane, by można było tam przenocować?
- Tak, zmieniałam pościel w zeszłym tygodniu i od tej pory nikogo tam nie było. Tam w ogóle rzadko ktoś bywa. – Patrzyła na Ashley ciekawskim, badawczym wzrokiem, ale o nic nie pytała, dopóki Saki sam jej wszystkiego nie powiedział.
- To jest Ashley, makijażystka chłopaków. Musi spędzić tu kilka nocy, bo fanki obległy jej mieszkanie.
Kobieta zaśmiała się słysząc wytłumaczenie Sakiego.
- No tak! A już myślałam, że któryś z nich znalazł sobie w końcu dziewczynę.
- Niestety wciąż są zbyt zajęci na miłość. – Ochroniarz również się roześmiał, chociaż Ashley osobiście nie widziała w tym nic zabawnego, a wręcz przeciwnie, uważała, że nieco krzywdząco odebrano im najlepsze lata. Choć może to oni sami je sobie odebrali? W końcu marzyli o takiej karierze od dawna, więc do kogo mieliby teraz mieć pretensje?
Mężczyzna zaprowadził ją w głąb korytarza po prawej stronie domu. Było tam troje drzwi. Pierwsze była to łazienka, w której szykował się Tom tydzień temu. Za drugimi i trzecimi nie wiedziała jeszcze, co się znajdowało. Saki otworzył drugie, a jej oczom ukazał się kolejny niedługi korytarz, z którego prowadziły dokądś następne trzy pary drzwi. Domyśliła się, że były to pokoje awaryjne, chociaż zdziwiła się, że aż trzy. Przyjmowali aż tylu gości?
Ona dostała pierwszy pokój, zamykany na klucz. Niewielki, jedynie z dwuosobowym, średniej wielkości łóżkiem po prawej stronie, naprzeciwko którego wisiał nie za duży telewizor. Znajdowała się tam jeszcze szafa oraz komoda. Wystrój pokoju utrzymany był w ciepłych, pomarańczowych i żółtych kolorach, co bardzo jej odpowiadało. Saki przyniósł jej ciężką torbę z rzeczami i postawił na podłodze.
- Dom nie jest mój, ale w imieniu chłopaków: czuj się jak u siebie. Silke przegląda już oferty wynajmu mieszkań i jak tylko znajdzie coś odpowiedniego, damy ci znać.
Wiedziała o tym, bo sama podawała Silke – kobiecie zajmującej się wszystkimi dokumentami Tokio Hotel - numer telefonu do starszej pani, od której wynajmowała mieszkanie, by rozwiązać umowę. Silke zapewniała, że wszystkim się zajmie, a ona będzie musiała tylko podpisać niezbędne papiery.
- W porządku. O której będą bliźniacy? – Właściwie interesowało ją tylko to. Czy zobaczy ich jeszcze dzisiaj, czy będzie już dawno spała? Była śpiąca już teraz, zarówno z powodu ciężkiej nocy, jak i po wydarzeniach dzisiejszego popołudnia. Była też głodna, ale wiedziała, że nie przełknęłaby w tej chwili niczego. Jej żołądek wciąż był ściśnięty ze stresu, który właściwie dopiero teraz zaczynał ją dopadać. Albo przechodził jej szok, albo już brakowało jej wsparcia przyjaciółki.
- Nikt tego nie wie, pewnie nawet oni sami.
Saki wyszedł, a ona rozpakowała się powoli. Powiesiła w szafie swoje ubrania i zajęła dwie pierwsze szuflady komody. Nie miała z okna zbyt dużego pola widzenia. Wychodziło na ogród, który raczej nie był jakoś szczególnie zagospodarowany. Przed sobą miała widok na niewysokie drzewka i bujne krzewy. Cieszyło ją jednak to, że miała taki sam szeroki parapet jak Bill. Mogła usiąść na nim z kubkiem herbaty i obserwować nocą gwiazdy. Do nocy co prawda było jeszcze daleko, ale na herbatę miała znów ochotę.
Wzięła ze sobą telefon i wyszła z pokoju, kierując się do kuchni. Zastała tam uśmiechniętą Lindę, która zaglądała do lodówki.
- Zrobić ci coś do jedzenia? – zaproponowała kobieta, gdy tylko ją zobaczyła. – Chociaż nie wiem, czy cokolwiek tu zostanie, jak wyrzucę wszystkie napoczęte, niedojedzone i przeterminowane produkty. – Zaśmiała się, wrzucając dwa jogurty do worka na śmieci i zamknęła lodówkę. – A mówiłam im ostatnio, żeby je zjedli… Co za… - Celowo nie dokończyła, biorąc się pod boki i teatralnie kręcąc głową. Gdyby gdzieś przez ten tydzień nie przemknęło jej w rozmowach z chłopakami, że mama bliźniaków ma na imię Simone, i gdyby Linda była nieco starsza, pomyślałaby, że to ona jest ich matką.
- Nie, dziękuję, zrobię sobie tylko herbatę – odparła, uśmiechając się do szczupłej brunetki i chwyciła czajnik elektryczny, który Linda od razu jej wyrwała.
- Siedź, dzieciaku. Saki mi powiedział, przez co dzisiaj przeszłaś. A ja myślałam, że te tutaj są stuknięte.
Posłusznie usiadła przy stole, odwracając się w stronę swojej rozmówczyni.
- Niestety… - mruknęła niezadowolona. – Mam nadzieję, że długo nie będę tutaj gościła. Chyba pani rozumie, że to dla mnie mało komfortowe rozwiązanie…
- Żadna ze mnie pani, ale rozumiem, rozumiem. Też bym nie chciała z nimi mieszkać. - Ponownie zachichotała. Ashley także delikatnie się uśmiechnęła, chociaż nie o to jej chodziło. – Są okropni i zostawiają po sobie zawsze straszny bałagan. Ale można im to wybaczyć, w końcu są tak zabiegani, że nie mają czasu spokojnie zjeść, a co dopiero mówić o odnoszeniu rzeczy na miejsce.
Jej bynajmniej nie martwiło bałaganiarstwo chłopaków, którego swoją drogą do tej pory nie zauważyła. Ona po pierwsze nie chciała robić bliźniakom kłopotu swoją obecnością, a po drugie bała się tego, że będąc tak blisko Billa, może zdarzyć się tutaj coś niewłaściwego. Na jego terenie, na tak małej, zamkniętej przestrzeni. On najwyraźniej grał w jakąś dziwną grę, której ona zasad nie znała. Obawiała się tylko, że ona w którymś momencie może nie wytrzymać i zrobić coś nieodpowiedniego. Coś, co będzie podpowiadał jej wewnętrzny głos jej serca, którego z całych sił starała się nie słuchać. Przez cały czas próbowała myśleć rozsądnie i uważać, by nie zbliżyć się za bardzo, bo miała świadomość, że mogłaby stracić pracę, gdyby tylko on zauważył jej rosnące zaangażowanie w bliższą relację. Ale nie mogła się od niego uwolnić, przyciągał ją do siebie czymś, czego nie potrafiła określić, ani nie mogła nad tym zapanować. Był zagadką, której rozwiązanie chciała poznać, ale nie potrafiła jeszcze do niego dojść.
Ożywiła się nieco przy Lindzie, z którą rozmawiała, podczas gdy ta kończyła sprzątanie kuchni. Ashley zaproponowała nawet pomoc, ale kobieta nie chciała jej przyjąć, choć jej wydawało się, że gdyby się czymś zajęła, nie myślałaby tyle o nim i o jego zachowaniu, zarówno dzisiejszym, jak i  wczorajszym, gdy w hotelowej łazience stanął tak blisko niej, że tylko centymetry dzieliły jej plecy od jego klatki piersiowej…
Co tam psychofanki! Co tam, że nie miała gdzie mieszkać! Jej głowę zaprzątał on i tylko on. Nie mogła myśleć o niczym innym, siedząc w jego kuchni, popijając herbatę z kubka, z którego najprawdopodobniej czasami pijał i on.
Znalazła sobie nowe zajęcie na wszystkie dni jej pracy u jego boku. Doszukiwanie się znaczenia każdego jego gestu, słowa i spojrzenia. Zagłębianie się we wszystko, co było z nim związane. Analizowanie go.

Ich rozmowę przy herbacie i ciastkach przerwały piszczące dziewczyny, co oznaczało, że ktoś przyjechał. Właściwie były niezłym powiadomieniem, chociaż przy zamkniętych oknach byłoby słychać je znacznie słabiej.
- O matko, ale się z tobą zasiedziałam! – Kobieta poderwała się z miejsca i w biegu dopijając już prawie zimną herbatę, wstawiła kubek do zmywarki. Wykonała całą swoją pracę już ponad godzinę temu, ale została jeszcze chwilę na babskie pogaduszki. Skarżyła się, że jej córka przechodzi teraz nastoletni bunt i nie da się zamienić z nią słowa bez podnoszenia głosu. One na szczęście złapały dobry kontakt i polubiły się od początku. Linda mimo zbliżania się do czterdziestki była bardzo wesołą, nadal młodą duchem kobietą, z którą porozmawiać można było na wiele różnych tematów. Przychodziła do bliźniaków dwa-trzy razy w tygodniu, w różne dni i sprzątała cały dom, robiła pranie, a czasami nawet jeździła po zakupy z Sakim. Z jej opowiadań wynikało, że bliźniacy nie robili sami prawie niczego. Ostatnio tylko ciężko pracowali i brakowało im czasu nawet na prywatne spotkania.
- Kiedy teraz przychodzisz? – zapytała, mając nadzieję, że zdąży jeszcze raz porozmawiać z Lindą, zanim się stąd wyprowadzi.
- Będę w sobotę, a wy w sobotę wyjeżdżacie do Berlina. Ale nie bój się, na pewno jeszcze nie raz się tutaj spotkamy.
Nie zdążyły się jeszcze pożegnać, a przez garaż weszli już bliźniacy, których głosy było słychać z daleka. Zawzięcie o czymś dyskutowali, ale nie dało się nic wyłapać spośród ich podniesionych głosów, dopóki nieco się nie uspokoili na widok Ashley i Lindy. Ashley siedzącej przy stole z kubkiem oraz talerzykiem z ciasteczkami przed sobą i Lindy stojącej obok.
Chyba jednak wolałaby już spać, niż znowu spotykać się z nim twarzą w twarz. Była w jego domu. Nawet nie miała tutaj dokąd uciec, a z chęcią zniknęłaby gdzieś chociażby już w tej chwili. Spoglądał na nią z uśmiechem, wciąż tłumacząc bratu, że jego wybór piosenek jest lepszy. Linda słysząc to, przewróciła jedynie oczami i posłała Ashley porozumiewawczy uśmiech, po czym skierowała się do przedpokoju.
- Jak dawno się nie widzieliśmy! – Tom przerwał argumentować słuszność swojej listy i przywitał się tym radosnym stwierdzeniem ze swoją gosposią, choć bardziej trafne mogłoby tu być określenie „drugą matką”.
- Cześć, Lindo – Jego brat zrobił to już normalnie. – Widzę, że się za nami stęskniłaś! Specjalnie na nas czekałaś?
- Wcale za wami nie tęskniłam, to wasza nowa makijażystka jest taka cudowna, że się z nią zagadałam. Wszystko macie zrobione, pranie też, nawet jest wywieszone. Będę w sobotę, ale popołudniu, więc na szczęście się miniemy – mówiła uszczypliwie i jednocześnie uśmiechała się podczas zakładania butów i lekkiej kurtki. – Więc do nie-zobaczenia! Oczywiście oprócz uroczej Ashley, z którą mam nadzieję, że niedługo znów się tutaj spotkam. Przetrzymajcie ją tu trochę. – Puściła im oczko. – Na razie, trzymajcie się i zachowujcie się przy niej!
Linda pomachała jej na pożegnanie i wyszła, o dziwo normalnymi drzwiami. Widocznie nie wzbudzała takiego zainteresowania jak oni, czy ich makijażystka. Samochód, który stał na podjeździe, musiał należeć do niej.
Ochroniarz, który przywiózł bliźniaków, nawet nie wchodził do środka.

Została więc z nimi całkowicie sama i bała się tego, co może się tutaj wydarzyć.

25 komentarzy:

  1. Ale się zrobiło zamieszanie! A Ash jest tak strasznie oporna xD Przecież jej nie zgwałcą! Chyba? XD Nie no serio, Kaulitzowie nie są przecież tacy straszni. Nie powinna się tak obawiać. Może trochę boi się o swoje relacje z Billem, ale co ma się stać i tak się stanie. Bez względu na to, czy będzie mieszkała z nim pod jednym dachem, czy 200 km dalej :D Miłości nie powstrzyma choćby bardzo się starała ;D
    Ja tam jestem bardzo ciekawa tego co się będzie między nimi działo przez ten czas nim znajdą jej nowe lokum xd Także czekam na kolejny odcinek! ;) Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ka. zawsze pierwsza <33
      A wiadomo? XD Ona jeszcze uważa, że powstrzyma :P No i jakby nie patrzeć to niezręczna sytuacja, wprowadzić się do dwóch praktycznie obcych chłopaków... Szefów. o.o
      Buziaki ;*

      Usuń
  2. Ech, ale się dzieje! Teraz to dopiero się zacznie zabawa...
    Piękne ze strony Billa było to, że tak się o nią troszczył i mimo że troszkę warczał, to jedynie dla jej dobra. Stanowczo postawił na swoim - na pewno nie będzie tego żałował. Jak widać Ashley faktycznie może czuć się w zespole niczym w rodzinie - wszyscy o wszystko dbają, wszyscy ją lubią, ale sobie skubana wybrała! :D
    Obawiam się tylko, że przez te parę dni porządnie się rozkocha w tym małym czarnuchu i będzie po ptokach.
    Lubię te Twoje szczególiki i długie opisy <33333333333333333
    (Wybacz, że tak krótko, ale do głowy przychodzą mi tylko wulgaryzmy na te napalone psychofanki, a tego tu nie napiszę XD) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha nie chcę mówić jak zabrzmiało wyrażenie "mały czarnuch" wyrwane z kontekstu XD
      Czasem zastanawiam się, czy te opisy i szczególiki nie są męczące... Ale i tak nie mam zamiaru tego zmieniać XD
      No weź, gdyby nie one, Ash nie byłaby teraz u bliźniaków, tylko siedziała dalej u siebie i piła wino z Ann xd Myślę, że trzeba im podziękować!
      <3333

      Usuń
  3. Oj ten Bill nasz to taki głupiutki! <3
    Jak dobrze zacząć dzień nowym, cudownym rozdziałem <3
    Ash mieszka u bliźniaków, ale się jaram! Może w końcu któreś z nich straci nad sobą panowanie <3 Kocham to olowiadanie, boże jak ty to robisz?! Sorry, że co rozdział ci tak ciagle słodzę, ale nie potrafię inaczej. Czekam niecierpliwie na następny rozdział <33333333 :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego głupiutki?! XD Dzielnie walczył o Ash! Medal dla niego!
      Może w końcu... ;>
      Ja się wcale nie obrażam za te słodkości <3333 Buzia mi się cieszy, jak to czytam ♥
      Uwielbiam Wasze opinie, bo że ja jestem z moimi bohaterami zżyta, to logiczne... I ciężko mi czasami ocenić niektóre sytuacje i zawsze jestem ciekawa tego, jak Wy to odbieracie... :)

      Usuń
    2. A głupiutki Bill to dlatego, że jest dziwny! Widzi, że Ash przy nim wariuje, a nie potrafi faktów skojarzyć! Ale co się tu dziwić, to przecież tylko faceci :D <3
      Skoro słodzenie Ci nie przeszkadza, to dobrze, bo chyba nie umiałabym przestać <333

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Nic nie powiem, musisz czytać :D
      Tak dokładnie to sama jeszcze nie wiem, dopiero zacznę dzisiaj pisać dalej :)

      Usuń
  5. Patrząc na godzinę publikacji aż się wzdrygnęłam - kto nie śpi o tej porze?! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, można sobie pozwolić, jak zajęcia są na piętnastą :P
      Poza tym, dla Was wszystko <333

      Usuń
  6. Bill, jaki nerwowy jak nie jest po jego myśli i te argumenty! Na szczęście jego gadulstwo pozwala postawić mu na swoim. Mocno chłopaka wzięło skoro aż tak się stara ;D Na dodatek jest zazdrosny o Ash, ale, że ona do Toma? Hmm.... nie xD Bill stanowczo przejmuje cechy Ash. Tom będzie musiał się natrudzić aby przekonać do siebie Ann, oj będą lecieć cięte riposty! Już czuję tą akcję ;D

    Trochę żal mi Ashley, już myślałam, że w pewnym momencie się popłacze. Te "fanki" są okropne:/ Ash, parapet bliźniaków i herbata.... <3 Jestem ciekawa co wymyślą bracia na te kolejne dni! Jak będą się zachowywać i czekam na wiesz co, coś co chodzi za mną od kilku dni xD Byłoby super jakby już jej nie wypuścili... :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie od dzisiaj wiadomo, że wszystko musi być tak, jak on sobie zaplanuje!
      Billowi różne dziwne rzeczy do głowy przychodzą. A może Tom do Ash? :D Haha, ile ja mam pomysłów na nich XDD
      Też na razie jestem ciekawa, co wymyślą, bo jeszcze nie wiem XD No, oprócz tego jednego momentu, na który czekasz.
      Tak, powinni zamknąć ją w piwnicy XD

      Usuń
    2. Tylko nie Ash i Tom, bo będę cię męczyć xD Oj wiele :P
      Jest!!! Oficjalnie potwierdzone <3 To teraz czekam *:*
      Byłaby tylko jego... Kuszące :P

      Usuń
  7. Ja mam pytanie. Twój ask mówi "a skąd pewność, że będą żyli długo i szczęśliwie"- możesz mi tak w tajemnicy powiedzieć gdzieś czy będzie. Bardzo ładnie proszę i zapewniam, że nie mam komu się wygadać.

    Nie lubię czytać historii bez happy end'u, nie mam ochoty sobie pochlipywać przy FF (ani przy czymkolwiek innym- chyba że z powodu zachwytu nad wielkością miłości!). I gwarantuję, że będę do końca nawet jeśli powiesz- książki zawsze doczytuję, chociaż nigdy nie udało mi się nie zajrzeć przed końcem na ostatnią stronę (nie, nie uważam tego za psucie zabawy). Muszę się na wszelkiego rodzaju szaleństwa nastroić psychicznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. No i co ja mam Ci powiedzieć? Świetny rozdział! ;)
    Po prostu nie mogę się doczekać co będzie w dwudziestce! Ja wiem, że należy kończyć rozdziały w ciekawych momentach, żeby czytelnicy oczekiwali następnego, ale ja Cię kiedyś zabije!
    ''Ochroniarz, który przywiózł bliźniaków, nawet nie wchodził do środka.
    Została więc z nimi całkowicie sama i bała się tego, co może się tutaj wydarzyć.''
    Ja kiedyś dostanę zawału!
    Kochana pisz, pisz szybko, bo już się nie mogę doczekać.
    Życzę weny i pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież to idealne zakończenie :P Muszę Was troszkę potrzymać w niepewności!
      Napisałam wczoraj 1/3 dwudziestki, więc jestem na dobrej drodze :)
      Dziękuję i również pozdrawiam ;*

      Usuń
  9. I znów się opóźniam z komentowaniem. O ja niedobra! No, ale lepiej późno niż wcale :-)
    Ja chcę się zapytać, ta grzecznie... Gdzie u licha to wpadanie sobie w ramiona?! Tzn, gdzie jest to wciągnięcie Ash w ramiona Billa przez niego samego XD? No gdzie?! Kobieto niszczysz mi fantazje noooo XD Ale daję Ci szansę zrehabilitowania się w kolejnym odcinku XD Jakieś takie mini-mini starcie Bill-Ashley XD? Plooooooooooooosem ;>?
    No to jesteśmy umówione XD
    Pozdrawiam i wiemy życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci tylko tak: umowa stoi ;D
      Ha, a teraz znikam na dwa tygodnie!
      ;*

      Usuń
    2. DWA TYGODNIE!! Czy Ty naprawdę chcę abym wylądowała w świrolowie :.>? Dwa tygodnie! No patrzcie jak się jej żarty trzymają ;p Żadnego dwa tygodnie XD Ewentualnie tydzień XD Nie rób nam tego noooooo XD Umrzemy tuuu. Chcesz mieć AŻ tyle osób na sumieniu XD? Wątpię XD Ja Ci mówię nie wykosztujesz się na wieńce XD
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
    3. No przecież sobie żartuję XD (a może nie?)
      Właśnie dotarłam do połowy dwudziestki, ale chyba pora spać :P
      I naprawdę nie wiem, ile mi się z nią zejdzie, bo chciałam mieć trochę zapasu zanim coś dodam. Tak ze dwa kolejne rozdziały chociaż. Więc po prostu - cierpliwości! A może dodam dwudziestkę trochę krótszą...? No zobaczę, co z tego będzie ;D

      Usuń
    4. Pocekum, pocekum... Nie mam wyjścia tak naprawdę XD Muszę XD Jak nikt potrafisz wyszkolić moją cierpliwość XD Jak dojdę w Twoim opowiadaniu to napisu KONIEC to już nic mi nie będzie straszne XD Będziesz mogła być z siebie dumna, że ta sobie wyszkoliłaś ludzi z cierpliwości XD

      Usuń
    5. Do końca jeszcze długa droga, więc dużo wysiłku przed Tobą! XD

      Usuń
  10. O matko nawet nie podejrzewaliśmy, że Bill za wszelką cenę będzie chciał, aby u nich została. Tyle argumentów! Aj, aj, bardziej bym się tego spodziewała po Tomie. Ale i on sobie nie szczędził, mimo, że zaprosił Ann, ale jak widać ona nadal nie jest do nich przekonana. Sam na sam w domy z Kaulitzami tyle różnych scenariuszy, aż nie mogę się doczekać przeczytania kolejnej notki.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze i opinie czytelników są ogromną motywacją!
Jeśli czytasz, napisz, co Ci się spodobało, co zaskoczyło, a co rozczarowało :)