środa, 21 maja 2014

2. "Mam jeszcze dużo czasu…"

Bliźniacy siedzieli w studiu nagrań, czekając na resztę ekipy potrzebnej do pracy: perkusisty Gustava, basisty Georga, producenta Davida oraz kilku ludzi od sprzętu. Przypadek jedynie sprawił, że to po prostu Kaulitzowie przez pomyłkę przybyli o godzinę za wcześnie. Billowi pomyliły się dni.
Czarnowłosy siedział spokojnie na kiedyś beżowej, a dziś już szarej sofie, trzymając laptopa na kolanach. Tom równie spokojnie siedział obok, grając niepewnie nowe utwory.
- I jak, kiedy spotkanie z tą blondynką? – spytał nagle dredowłosy, nie odrywając się od swojego instrumentu.
- Jaką blondynką? – zdziwił się Bill, lecz nadal kontynuował grę w wyścigi samochodowe z komputerem, nawet nie próbując przypomnieć sobie, o co mogło chodzić jego bratu.
- No Bill, tą, co maluje – odpowiedział Tom z oczywistością w głosie.
- Nijak – rzucił krótko wokalista, chcąc urwać rozmowę, jednak wiedział, że raczej mu się to nie uda.
- Jak to „nijak”? Może zacząłbyś mi coś mówić, zamiast siedzieć taki zamknięty w sobie?
- Ale co mam ci mówić? Przez ciebie przegrałem. - Czarnowłosy szybkim ruchem zamknął laptopa i spojrzał na brata z wymowną obojętnością.
- Jeszcze nawet nie zadzwoniłeś, tak? – Tom automatycznie podniósł głos, widząc jego minę i odłożył gitarę obok siebie. - Minęły ponad dwa tygodnie, a ty nawet nie zadzwoniłeś?! Na co ty czekasz?! Nagrywamy płytę i ruszamy w trasę, przecież musimy mieć skompletowaną ekipę. Czy ty masz jakiekolwiek pojęcie o naszej organizacji? - Dredowłosy był wyraźnie poirytowany brakiem zaangażowania ze strony swojego młodszego brata.
- Bądź cicho, od organizacji to tu jest David – odburknął Bill, wciąż starając się dać Tomowi do zrozumienia, że nie ma najmniejszej ochoty z nim rozmawiać.
- Ale David nie potrzebuje, do cholery, makijażystki! To twoja część staffu, którą sam chciałeś sobie zapewnić, bo uznałeś, że nikt poza tobą nie wybierze odpowiedniej osoby! Mi to wszystko jedno, kto mi co na pysk będzie nakładał! - Po spokojnym Tomie sprzed pięciu minut nie było już śladu. Patrzył z wściekłością na brata, zupełnie nie rozumiejąc jego obojętnego zachowania.
- Mam jeszcze dużo czasu. Mamy połowę czerwca, a płyta wychodzi za dwa miesiące.
- Masz dużo czasu… Czy ty siebie słyszysz? To będą dwa najbardziej pracowite miesiące, jakie kiedykolwiek było ci dane przeżyć! Teledyski, wywiady i nagrywanie piosenek dzień i noc. I nie zadzwonisz do tej biednej dziewczyny?
- Na razie nie muszę.
- Świetnie, tylko czekaj, aż będzie pracować z kimś innym.
- Nie przesadzaj, to tylko zwykła dziewczyna bez większego doświadczenia, bez większych znajomości i podejrzewam, że z przeciętnymi umiejętnościami. Po prostu czuję, że to strata czasu, powinienem mieć kogoś doświadczonego, kogoś, kto umie żyć w naszym trybie, a nie dziewczynę po liceum i jakimś tam kursie.
- Ale jest ładna…
Wtrącony przez Toma komentarz zadziałał na Billa jak płachta na byka. Wybuchł nagle, zupełnie niekontrolowanie. Tak, jakby jego brat przekroczył tym stwierdzeniem granicę jego cierpliwości.
- No świetna laska, biorę się za nią! Gdzie ten jej numer?! Błagam cię, Tom! Co z tego, że „jest ładna”?! Tylko dlatego zawracasz mi nią tyłek?! Nie obchodzi mnie, jak nasza makijażystka będzie wyglądała, ona musi coś umieć, a twoja cała Ashley nie zapowiada się na wybitną, rozumiesz? Jak ci się podoba, to możesz sam zadzwonić i się z nią umówić, raczej ci nie odmówi.
- Jak sobie chcesz, Bill, ale ja po prostu tylko dobrze radzę. Nikt nie każe ci jej od razu zatrudniać. Ale ty siedzisz i czekasz na cud!
- Mam jeszcze dużo czasu…


Czekała dość pewna siebie na telefon od Billa przez pierwszy tydzień. W drugim zaczęła zastanawiać się, czy może Kaulitzowie zgubili jej CV, czy rzeczywiście aż tak się Billowi nie spodobała. Później została jej już tylko jakaś mała nadzieja na telefon. Odbierała każde połączenie, jednak ani razu żadne nie miało nic wspólnego z Tokio Hotel. Maila sprawdzała kilka razy dziennie, jednak tam też nie było żadnej namiastki niechętnego Billa.
Dwa razy odebrała telefon z zaproszeniem na rozmowę i prezentację do salonu, lecz myślała nieco zbyt optymistycznie o pracy z Tokio Hotel i odmówiła. Teraz pluła sobie w brodę, że to zrobiła. Chwilami nawet zastanawiała się, czy ta cała sytuacja jej się nie przyśniła, bo bliźniacy Kaulitz zniknęli z jej życia tak zaskakująco, jak i się w nim pojawili.
Zainteresowała się przez moment nieco bardziej poczynaniami Tokio Hotel i wiedziała, że w połowie sierpnia wydają płytę, a następnie ruszają w trasę po Europie. Powoli godziła się z myślą, że znaleźli kogoś, kto wydawał się być poważniejszy i bardziej odporny na życie w ich stylu, a nie małą, nieśmiałą blondynkę.
Pomału kończyły jej się oszczędności, które zbierała od piętnastego roku życia, więc po dwóch tygodniach od spotkania z bliźniakami ponownie zaczęła roznosić CV. Po miesiącu przestała się łudzić, że Kaulitzowie zadzwonią i zwiększyła intensywność poszukiwań pracy.

Znalazła zatrudnienie na początku lipca. Nie były to już makijaże robione koleżankom i ich koleżankom, i mamom, i siostrom koleżanek, ani nawet praca w salonie. Dostała się na tygodniowy okres próbny do lokalnej telewizji, po którym otrzymała do podpisania pełnowartościową umowę z niemałą kwotą na rękę. Bardzo się z tej pracy cieszyła i uważała ją za swój wielki sukces, chociaż wciąż czuła niedosyt, bo wiedziała, że miała szansę na dużo więcej.
Praca w telewizji nie należała do najlżejszych, zwłaszcza w tym okresie. Ashley była jedną z dwóch makijażystek, ale aktualnie jej koleżanka po fachu była na trzytygodniowym urlopie, więc to na nią spadał obowiązek malowania wszystkich prezenterów, dziennikarzy oraz gości. Przychodziła o dziewiątej trzydzieści, żeby umalować prezenterkę na poranne wiadomości. Później zazwyczaj wychodziła z dziennikarzami w teren, by nakręcić przeróżne reportaże. Czasem zamiast tego do studia przychodzili goście, więc to nimi musiała zajmować się przed oraz w trakcie trwania wywiadu. Około siedemnastej znów malowała prezentera lub prezenterkę na popołudniowe wiadomości. Wpół do osiemnastej mogła iść do domu. W soboty i niedziele pracowała krócej, bo tylko od dziesiątej do piętnastej. Praktycznie cały czas miała jakieś zajęcie i w ciągu dnia miała tylko krótkie piętnaście minut dla siebie na zapleczu.
Któregoś dnia podczas jednej z przerw sprawdzając telefon, natknęła się na nieodebrane połączenia.
    Cztery.


- Mówiłem, żebyś zadzwonił wcześniej. Jak zawsze po prostu miałem rację. Nie odbiera – nie ma czasu, nie ma czasu – nie będzie z tobą pracować! Za dwa dni płyta trafia do sklepów. Za miesiąc ruszamy z trasą. Przez ten miesiąc czekają nas setki wywiadów, występów i sesji. Przypomnij sobie, jaki byłeś wściekły przy nagrywaniu teledysku! Jaki byłeś wściekły na ostatnim wywiadzie! Ale ty zamiast zająć się sobą wcześniej, zostawiłeś wszystko na ostatnią chwilę. – Tom mówił praktycznie bez oddechu, zawzięcie gestykulując. – Teraz albo będziesz dzwonił do skutku, albo spróbujesz napisać maila, albo odwiedzisz ją osobiście. Ewentualnie w trybie ekspresowym znajdziesz jakąś dziewczynę. Jeżeli nie, to podczas wszelkich występów telewizyjnych, sesyjnych i koncertowych będziesz zdany na siebie lub człowieka, którego przydzielą ci odgórnie.
- Napiszę maila… - mruknął niepewnie Bill, po którym widać było duże zakłopotanie. – Ale przecież może okazać się beznadziejna! Przecież spotkałem się niedawno z kilkoma kandydatkami, ale już wolę malować się sam niż zatrudnić którąś z nich!
- No to dlaczego nie wziąłeś się za to wcześniej?! – Starszy Kaulitz był już na skraju furii.
- Bo miałem dużo czasu…
- Bill, no błagam cię! Nie odzywaj się już! Mogłeś przez te cztery czy pięć miesięcy przeszukać połowę kraju! Nie wierzę, że nie ma tu ani jednej osoby, która by sprostała twoim wymaganiom! Mogłeś znaleźć ideał, ale nie, ty przecież miałeś czas!
- Zejdź ze mnie! – Czarnowłosy też nie był już najspokojniejszy. – Zaraz napiszę jeszcze maila… Przecież nawet jak zobaczy połączenia, nie będzie mogła oddzwonić. Zastrzegłem numer…


Wróciła do domu wykończona pracą w terenie. Pomimo połowy sierpnia pogoda była paskudna. Deszcz nie przestawał padać od czterech dni, a do tego wiało i było przeraźliwie zimno, lecz trzeba było nakręcić materiał. Była w tej chwili zbyt zmęczona na rozmowę z mamą i postanowiła, że oddzwoni do niej następnego dnia rano. Zanim zorientowała się, że mogło to być coś ważnego, bo w końcu to aż cztery próby nawiązania kontaktu, zasnęła na nierozścielonym łóżku. Nawet nie wzięła pod uwagę, że „numer zastrzeżony” mógł należeć do kogoś innego niż do mamy.

Obudziła się z potwornym bólem głowy i nadal niewyspana. Po uświadomieniu sobie, że zasnęła w ubraniach, nie rozkładając nawet łóżka, spojrzała na wiszący na białej ścianie czarny zegar. Wiedziała, że się spóźni. Zdążyła tylko wziąć ekspresowy prysznic, umyć zęby, założyć na siebie dżinsy, t-shirt i kurtkę i wybiegła z domu, po drodze chwytając jeszcze torebkę. Wsiadła do pierwszej taksówki, jaką napotkała, bo nie miała już czasu na autobus. W samochodzie uczesała podręczną szczotką włosy i związała je w kok, przepraszając kierowcę, że robi to u niego w aucie. Przypomniała sobie o mamie, do której miała oddzwonić, lecz gdy wyjęła telefon z torebki okazało się, że jest rozładowany. Kichnęła tak głośno, że przestraszyła zarówno taksówkarza, jak i samą siebie.
Do pracy dotarła spóźniona tylko dziesięć minut i w myślach dziękowała szefowi, że dziś czekała ją praca tylko w studiu. Przeprosiła wszystkich za małe spóźnienie, które zdarzyło jej się pierwszy raz, lecz nie obyło się bez reprymendy ze strony szefa, z którym minęła się na planie.
Wzięła w biegu tabletkę na przeziębienie i szybko zabrała się za malowanie Nadii, prowadzącej poranne wiadomości. Ból głowy i kichanie nie pomagało jej jednak w pracy.
- Przepraszam, ale chyba trochę się rozchorowałam w ostatnich dniach na tym deszczu, strasznie boli mnie głowa – zwróciła się do koleżanki, którą w pośpiechu się zajmowała.
- Daj spokój, a dzisiaj jeszcze taki stresujący dzień – odpowiedziała brązowowłosa Nadia.
- Dlaczego stresujący?
- Jak to „dlaczego?”? W końcu coś się u nas dzieje, miła odmiana po wiadomościach i reportażach o biednych rodzinach, którym miasto nie pomaga, przepełnionych schroniskach i pożarach.
- Nie rozumiem – mruknęła Ashley i zmarszczyła brwi. – Co takiego się dzisiaj dzieje? Miałam nadzieję, że trochę odpocznę…
- Ty przecież nic nie wiesz! Oj, nie odpoczniesz ani na chwilę! Mamy wywiad! – pisnęła wyraźnie podekscytowana brunetka.
- Wiem, z trenerem klubu piłki nożnej z Magdeburga o piętnastej.
- Nie o to chodzi! Szef dzisiaj z samego rana, gdy cię jeszcze nie było, oznajmił nam, że o dwunastej mamy specjalnych gości i musimy być wszyscy perfekcyjni. – Nadia nadal trzymała ją w niepewności i chyba świetnie się przy tym bawiła.
- No powiedz wreszcie! – Blondynka zaczynała się już denerwować tym, że o niczym nie wie i tym, że jednak dzień nie będzie lekki.
- Jutro premiera płyty Tokio Hotel! – wyrzuciła z siebie prezenterka. – Szef powiedział, że udało mu się umówić na wywiad!
Znieruchomiała. Telewizja, w której pracowała, zajmowała się tylko małymi sprawami z życia miasta i jego mieszkańców. Cóż, jakby na to nie patrzeć, Bill, Tom, Gustav i Georg także byli jego mieszkańcami…
- Dzisiaj? Na żywo? – Tylko tyle udało jej się z siebie wydusić. Nagle zorientowała się, że pozna tę dziewczynę, która zajmuje miejsce, na które ona tak czekała.
- Nie, dzisiaj tylko nagrywamy, a będzie leciało za tydzień, ale co to za różnica? Wiesz, jak nam skoczy oglądalność? Jak się postaramy, to może nawet dostaniemy premię.

Nie obchodziła ją ani oglądalność, ani premia. Od momentu, w którym dowiedziała się o wywiadzie, czuła się jeszcze gorzej. Gorzej głównie pod względem psychicznym, ale i fizycznym, bo dodatkowo rozbolał ją jeszcze z nerwów brzuch. Wcale nie chciała tego spotkania, bo wiedziała, że będzie z nimi ktoś inny, a co gorsze, ktoś lepszy. Traktowała ten incydent z Tokio Hotel jak swoją porażkę, o której zbytnio nie chciała pamiętać.
Cieszyła się, że w pracy mogła się umalować i nie będzie już wyglądała jak siedem nieszczęść. Nie była nieskazitelna niczym wszystkie bohaterki książek i filmów, które po wstaniu z łóżka mają idealnie matową cerę, lekko zaróżowione policzki i ułożoną fryzurę. Borykała się z tymi samymi problemami, co wszyscy i choć była ładna, to zwłaszcza teraz, przy lekkim przeziębieniu, makijaż był jej potrzebny. Nawet kierownik planu kazał jej coś ze sobą zrobić, by wyglądała profesjonalnie.
Zastanawiała się tylko po co, jeśli jedyną osobą, której twarzy miała dotknąć, była znów Nadia. Brunetka dostała za zadanie prowadzić wywiad. Aktualnie siedziała na sofie i uczyła się pytań.

Specjalni goście przybyli o dziwo nieco wcześniej, niż było to planowane. Ashley akurat chwilę wcześniej zeszła na przerwę, by wziąć ponownie tabletki na swoje przeziębienie i zjeść śniadanie, którym podzielił się z nią operator kamery. Ona swojego śniadania nie zdążyła zrobić. Kanapki niestety nie dokończyła, ponieważ gdy usłyszała zamieszanie i dwa charakterystyczne głosy, od razu odechciało jej się jedzenia. Głosy były bardzo do siebie podobne, jednak jeden z nich był niższy, cichszy i trochę rzadziej słyszalny, natomiast drugi był odrobinę wyższy, głośniejszy, radośniejszy i wyraźniejszy, choć Bill do najlepszych mówców nie należał. Mówił bardzo szybko i niewyraźnie, w przeciwieństwie do Toma, który był spokojniejszy.
Nie za bardzo wiedziała, co ma zrobić. Już wyjść, czy czekać, aż ktoś ją zawoła? Czy w ogóle miała odwagę, by tak po prostu wyjść?
Za drzwiami czuła się bezpieczna, więc postanowiła siedzieć i nasłuchiwać. Goście witali się z członkami ekipy, zaproponowano im coś do picia i zaproszono na sofę. Domyślała się, że się na niej nie zmieścili, bo nie była zbyt duża. Zazwyczaj w ich studiu bywali tylko pojedynczy goście, najwyżej dwie osoby.
Słyszała podekscytowany głos szefa, który przedstawiał chłopakom plan wywiadu. Zapytał nawet, czy mogliby coś zagrać, lecz oni tylko się roześmiali i Gustav lub Georg – nie odróżniała jeszcze ich głosów - odpowiedział, że nie ma tu warunków na granie, a oni nie mają ze sobą instrumentów. Jedynie Bill nosi głos zawsze ze sobą.
- Ashley? Co tu robisz? – Na zapleczu pojawiła się Mia, która zajmowała się stylizacją włosów.
Była to wysoka, lecz szczupła, brązowowłosa, około trzydziestoletnia kobieta. Mężatka z dwójką dzieci. Mimo sporej różnicy zarówno wiekowej, jak i w stylu życia, Ashley dobrze się z nią dogadywała.
- Kończę śniadanie – odparła zaskoczona i nieco przestraszona, że któryś z bliźniaków dojrzy ją przez uchylone drzwi. – Dzieje się coś ciekawego?
- Zatem smacznego. Na razie nie, tylko szef strasznie się ekscytuje. Nie było chyba większych gwiazd na jego kanale. – Mia zaśmiała się, ukazując rządek równiutkich białych zębów. Jej mąż był dentystą.
- Zawołasz mnie, jak będę potrzebna? Mam jeszcze pół bułki… - Spojrzała na kanapkę, której wcale nie miała zamiaru dokończyć, ale świetnie sprawdziła się jako wymówka, by móc się jeszcze chwilę ukrywać.
- Jasne, ale chyba już za chwilę będziesz musiała zaczynać, bo do piętnastej musimy się wyrobić.  – Brunetka napiła się wody i opuściła pomieszczenie, jednak nie na długo, bo chwilę później znów stała w drzwiach i oznajmiła, że czas zacząć przygotowania.
„Przecież nie ma kogo przygotowywać” – zabrzmiało w jej głowie.
Nieco wystraszona i mocno zdenerwowana wyszła z zaplecza na główną salę. W pomieszczeniu panowało spore zamieszanie, więc przynajmniej na razie pozostawała niezauważona. Mogła przyjrzeć się zespołowi i trochę się uspokoić. Bill i Gustav siedzieli na małej pomarańczowej sofie. Tylko oni się na niej zmieścili. Przed nimi na stoliku leżały papiery, prawdopodobnie scenariusz wywiadu i stało pięć plastikowych kubeczków, najpewniej z wodą. Tuż obok sofy stali Georg i Tom, którzy rozmawiali z nieznanym jej mężczyzną. Niedaleko chłopaków stał też wysoki i tęgi ochroniarz w okularach. Tylko on i Georg nie mieli na głowach czapek, pozostała czwórka wolała się poukrywać pod daszkami. Wokół nich kręciła się cała reszta: szef, kierownik planu, operatorzy kamer, Mia, Nadia, dźwiękowcy i jeszcze kilka innych osób. W tym zamęcie nadal pozostawała niewidoczna. Gdzie była ich makijażystka?
Spojrzała z większą uwagą na chłopaków. W jej polu widzenia Tom w tej chwili najbardziej rzucał się w oczy. Był zupełnie oderwany od reszty, a to za sprawą bardzo obszernego stroju, w którym wyglądał jak ktoś z innej epoki, lecz pasowało mu to. Georg miał na sobie tylko jeansy i t-shirt, ale za to uwagę przykuwały jego długie, brązowe włosy. Bardzo jej się spodobały, mimo że wydawało jej się zawsze, że nie lubiła długowłosych chłopaków. Nie wiedziała, kim jest mężczyzna, z którym ta dwójka rozmawiała. Domyślała się jedynie, że może to być menager. Bardzo ją ten nieznajomy zaintrygował, również poprzez styl – był jednocześnie elegancki i sportowy. Tak, to na pewno był ich menager. Skierowała wzrok na sofę, lecz nie mogła przyjrzeć się Billowi i Gustavowi, bo ktoś akurat ich zasłaniał. Przesunęła się delikatnie w prawo, by móc ich poobserwować.
Bill wyglądał w tej chwili wyjątkowo zwyczajnie. Nieułożone włosy schowane miał pod czapką, a na sobie miał tylko jeansy i ciemnoszarą koszulkę z nadrukiem. Jedynym wyraźnym akcentem była biżuteria zdobiąca jego szyję i nadgarstki oraz dłonie.
- Dziękuję jeszcze raz za przybycie. – Usłyszała głos szefa. – Ale nie ma na co czekać, myślę, że powinniśmy zaczynać przygotowania. Zarys wywiadu leży na stoliku, ale to raczej tylko zbiór tematów, które możemy poruszyć w zależności od tego, w jakim kierunku pójdzie rozmowa, zresztą chyba już wam o tym mówiłem. A póki co zapraszam na stylizację.
Tuż obok szefa pojawiła się Mia i zaprosiła Billa do swojego stanowiska, przy którym układała włosy. Zostali tylko Gustav, Tom i Georg.
- Nie znacie chyba jeszcze mojego najmłodszego i najlepszego talentu, bo jeszcze jej tutaj nie widziałem. Ashley?! – Zawołał szef, a ona znów aż podskoczyła w miejscu. Zdecydowanie zbyt często to robiła, jednak nie spodziewała się, że będzie potrzebna przy chłopakach. Była pewna, że zaraz pojawi się ich makijażystka. Widocznie umalowała Billa wcześniej i nie mogła przyjechać z nimi.
- Jestem tutaj. – Wyrosła tuż za mężczyzną, kładąc mu rękę na ramieniu w geście zapewnienia, że wszystko jest pod kontrolą i będzie na jak najwyższym poziomie.
Serce o mało co nie wyskoczyło jej z piersi ze zdenerwowania. Była pewna, że wszyscy w pomieszczeniu słyszą jego bicie, mimo że wciąż panowało zamieszanie. Była mocno zestresowana, ale postanowiła nie dać tego po sobie znać. Wiedziała, że szef liczy na jej profesjonalizm.
- Cześć, jestem Ashley – zwróciła się do chłopaków i tylko obserwowała otwierające się szeroko oczy Toma i zdziwienie malujące się na jego twarzy. – Możemy zaczynać? Zapraszam do mojego stanowiska – rzekła najbardziej naturalnym i spokojnym głosem, jaki udało jej się z siebie wydobyć i wskazała na dużą toaletkę w kącie sali.
- Gustav – odparł krótkowłosy, niewysoki perkusista i podniósł się z sofy, by podać jej rękę.
- Georg – rzucił basista i przywitał się tylko skinieniem głowy.
- Cześć, Ashley… - mruknął gitarzysta, spuszczając wzrok i przybierając mocno zakłopotaną minę.
- Witaj, Tom.
- Ashley, posłuchaj, bo Bill, on wcale nie jest… - zaczął dredowłosy, lecz nie pozwoliła mu dokończyć. Spodziewała się, że może zacząć temat swojego młodszego brata.
- Tom, jestem w pracy. Chodźmy – ponownie wskazała ręką na swoje stanowisko i ruszyła w tamtą stronę, a gitarzysta tuż za nią. – Siadaj, zdejmij proszę czapkę i opaskę. – Odsunęła stołek, a chłopak posłusznie wykonał jej polecenia. Pierwszy raz widziała go bez nakrycia głowy.
    Makijaż płci męskiej polegał zawsze tylko na nałożeniu korektora, podkładu i pudru, by twarz dobrze wyglądała w kamerze i tak też planowała zrobić tym razem. Rozpoczęła poszukiwania odpowiedniego odcienia w szufladzie.
- Pracujesz tutaj? – odezwał się chłopak.
- Jak widać, Tom. Tak, dostałam tu pracę – odparła, biorąc do ręki wybrany korektor i przystąpiła do nakładania go pod oczy Kaulitza. Nie dotykała jego twarzy, bo wszystko robiła za pomocą jednorazowych aplikatorów, ale i tak czuła się niezręcznie będąc z nim w tak bliskim kontakcie. Okropnie trzęsły jej się ręce, więc cieszyła się, że nie musi malować gitarzyście kresek wokół oczu.
- Długo?
- Nie, trochę ponad miesiąc.
- Czyli już nie szukasz pracy?
- Nie, Tom, jedna mi wystarcza. Wam też udało się kogoś znaleźć?
- Dlaczego? – Chłopak wydawał się być zaskoczony.
- Bill poszedł tylko na czesanie, jest już chyba gotowy? Zatrudnił kogoś?
- Bill? No coś ty. Bill nie jest umalowany, przecież dlatego nałożył tę głupią czapkę, w której wygląda jak dzieciak. Nikogo nie zatrudniliśmy. Żebyś wiedziała, jak się stresuje przed tym malowaniem. Powiedział, że jak mu się nie spodoba, to zmyje wszystko i umaluje się sam od nowa.
Bill nie jest umalowany? To oznaczało tylko tyle, że to ona dziś będzie musiała to zrobić. Skoro dłonie drżały jej tak bardzo przy gitarzyście, to nie chciała nawet myśleć, jak wymaluje Billa i w jakim tempie będzie zmywał jej pracę ze swojej twarzy.
Bała się tego, co jeszcze może zaskoczyć ją tego dnia.
- Więc dlaczego nikogo nie znalazł? – kontynuowała temat i zaczęła nakładać Tomowi podkład. Nie było to dla niej nic nowego, dla niego zresztą też. Byli przyzwyczajeni do tego, że przed kamerą każdy ma makijaż, nawet ktoś z tak idealną cerą jak Tom.
- To już pytanie do niego. Ja mówiłem, że on jest dziwny, ale ja w to nie wnikam. Szkoda moich nerwów na tego snoba, on sam jeden wie, o co mu chodzi. Głupia sprawa, bo miał cię jak na dłoni.
Poczuła się trochę skrępowana tym stwierdzeniem. Nieczęsto ktoś miał ją jak na dłoni.
- Pogadaj z nim, może coś ci powie.
- Ale sprawa jest zamknięta, było, minęło, ja na szczęście znalazłam pracę.
- No tak. Ale głupio wyszło. To trochę moja wina, bo to ja pokierowałem wszystkim tak, żeby wziąć do ciebie kontakt. Przecież Bill był bardzo niechętny.
- Widocznie pozostał. Nie roztrząsajmy sytuacji, które są za nami i na dodatek nie są zależne od nas. To już jest tylko i wyłącznie jego sprawa i tylko on wie, co nim kierowało, prawda? Tak jak sam przed chwilą powiedziałeś, to są pytania do niego, choć ja wcale nie będę ich zadawać. Wydaje mi się, że jesteś gotowy. – Skończyła oprószać partie twarzy Toma pudrem. – Skieruj do mnie, proszę, kolegów, bo podejrzewam, że Bill będzie ostatni, zanim jego fryzura będzie gotowa.

Malowała kolejno Gustava i Georga. Gustav wydał jej się być miły i spokojny, wzbudził w niej siostrzane uczucia, choć jej brat był od niej o osiem lat młodszy, więc zdziwiło ją to skojarzenie. Georg natomiast rozśmieszał ją do łez, przez co aż ciężko było jej go umalować. Przywitał ją stwierdzeniem, że poprosi o to, co zwykle – makijaż w stylu pawich piór. Bardzo ją odstresowały żarty basisty, przez co czuła się nieco lepiej na myśl, że zaraz na jej fotelu będzie siedział snob Bill.

Myła ręce w malutkiej umywalce znajdującej się w zakamarku tuż obok swojej toaletki. Zawsze robiła to bardzo dokładnie, w końcu praca z twarzą wymagała od niej niemalże sterylności.
- Jesteś tu? Zaczynamy? – Nagle przy jej toaletce jak spod ziemi wyrósł nie kto inny jak Bill, którego się spodziewała, jednak tak pochłonęły ją jej dłonie, że skupiona na ich myciu, bardzo się przestraszyła, słysząc jego głos. Nie widziała go, ani on jej, bo stała za czymś w rodzaju przegródki. Znów poczuła wydzielający się w jej organizmie w nadmiernych ilościach kortyzol. Momentalnie zapomniała, że przed chwilą czuła się zupełnie zrelaksowana przy Georgu.
Z mocno bijącym sercem zakręciła wodę, wytarła ręce w papierowy ręcznik i biorąc głęboki oddech, wychyliła się zza ścianki.

 - Jestem. Cześć, siadaj – powiedziała, wychodząc w jego stronę.

5 komentarzy:

  1. Chocolate lover31 maja 2014 23:19

    Ojacię, ale fajne opowiadanie! Wieki nie czytałam czegoś tak luźnego. Oczywiście musiałaś przerwać w najciekawszym momencie. Ashley pewnie będzie miała ciężki orzech do zgryzienia, mając do czynienia ze snoBillem. Za karę powinna umalować go tak, że potem się będzie wstydził :D Będę wyczekiwać rozwinięcia całej akcji, a tymczasem pozostaje mi życzyć Ci weny podczas tworzenia kolejnych części. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tom jest rewelacyjny. Podoba mi jak przygaduje bratu haha :D Niby tylko 10 minut różnicy między nimi, a Tom wydaje się doroślejszy.
    Na miejscu Ashley ręce by mi się tak trzęsły tak, że nie wiem czy bym zrobiła makijaż i jeszcze ta presja "jak mu się nie spodoba, to zmyje wszystko i umaluje się sam od nowa". Haha

    Czekam na kolejne notki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadrabiam zaległości i czytam! Bardzo podoba mi się Twój sposób opisywania postaci i naturalne dialogi. Mam tylko maleńką uwagę - w opowiadaniach czy w ogóle w jakichkolwiek historiach, zwroty 'ty, tobie, ciebie' pisze się małą literą. Wielką tylko w listach i zwrotach grzecznościowych :) Nie mam żadnych zastrzeżeń jeśli chodzi o fabułę i chociaż z reguły nie czytam typowych fan-fiction, w których występuje cały zespół, to to opowiadanie bardzo mnie zaciekawiło. Lecę czytać 3. część :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, walczę z tymi wielkimi literami. Nie podoba mi się strasznie ta zasada i robię tak właściwie jej na przekór :P Pozmieniam w wolnej chwili i nie będę już patrzeć :D
      Cieszę się, że Cię wciągnęło! :) Obiecuję, że go nie porzucę, mam duuużo materiału, spokojnie jeszcze na 20 części do przodu mniej więcej tej długości co poprzednie, a w głowie pełno pomysłów na kolejne, więc nie zawiodę :)

      Usuń
  4. Odcinek jeszcze lepszy od poprzedniego! Ale sądzę, że tak będzie z każdym odcinkiem. No nic. Tom, no nie ma sobie równych jest sobą i dobrze mu z tym idzie. Georg coś mam wrażenie, że ma dar przekonywania ludzi do siebie. Naprawdę! Gustav jest takim no miłym bratem dla każdego. A Bill ten powinien coś ze sobą zrobić, przynajmniej się chociaż trochę ogarnąć. Jestem ciekawa jak spodoba się mu praca Ashley, mam nadzieje, że go czymś zaintryguje. Wywiad pewnie wypadnie świetnie, wszystko się poukłada i wskoczy na właściwe miejsce. Ashley jest wspaniałą osobą, od razu ją polubiłam. Postaram się dzisiaj wszystko nadrobić :3

    OdpowiedzUsuń

Komentarze i opinie czytelników są ogromną motywacją!
Jeśli czytasz, napisz, co Ci się spodobało, co zaskoczyło, a co rozczarowało :)