Podążała mocno
zdenerwowana za czarnowłosym w stronę pokoju szefa. Powiedział, że wszystko
załatwi, jednak ona czuła się, jakby to na nią spadał cały ten ciężar.
Bill zapukał
mocno w drewniane drzwi i po usłyszeniu stłumionego „proszę” stanowczo nacisnął
klamkę i puścił Ashley przodem. Weszła niepewnie do niewielkiego pokoju, a on
tuż za nią i zamknął za sobą drzwi, znów bardzo stanowczym ruchem. Zdecydowanym
i silnym tonem głosu rozpoczął rozmowę z jej szefem. Mężczyzna wydawał się być
zaskoczony jego obecnością.
- Przyszedłem w
sprawie panny Ashley Meiers – powiedział, jakby w ogóle nie było jej w
pomieszczeniu.
- Bill, proszę,
usiądź… - wykrztusił z siebie zdziwiony mężczyzna i wskazał na krzesło
naprzeciwko siebie.
On odsunął je
od biurka i spojrzał wyczekująco na blondynkę. Bez słowa usiadła i od razu
spuściła wzrok, by uniknąć spojrzenia szefa. Bill stanął tuż za nią i położył
rękę na oparciu krzesła.
- Czy coś się
stało? Ashley zrobiła coś nie tak? A przecież mówiłem, że dzisiaj wszystko ma
być idealnie… Bill, bardzo cię przepraszam, ale ona jest tutaj nowa, bez
doświadczenia… Jeżeli tylko… - zaczął zdezorientowany mężczyzna, będąc pewnym,
że jego pracownica zachowała się nieodpowiednio wobec tak ważnych gości.
- Proszę mnie
posłuchać – przerwał mu Kaulitz oficjalnym tonem. – Panna Meiers nie zrobiła nic
złego. Wręcz przeciwnie. Uważam, że jest bardzo dobrą makijażystką i chciałbym
mieć ją u swojego boku.
Zrobiło jej się
gorąco i poczuła się skrępowana, gdy usłyszała tuż nad uchem od Billa Kaulitza,
że chciałby mieć ją u swojego boku.
- Panna Meiers
zgodziła się na współpracę i w związku z
tym jutro o godzinie czternastej dostarczy panu wypowiedzenie na piśmie. Nie
chciałbym jednak, żeby wypadła w tej sytuacji źle, ale proszę zrozumieć. Myślę,
że pan na jej miejscu zrobiłby to samo. Panna Meiers nie chciała jednak zostawić
pana bez niezbędnego człowieka, prosiłbym o przekazanie jej bazy CV, by mogła zadzwonić
do kilku osób i umówić je jutro na spotkanie. Do godziny czternastej będzie
miał pan nowego pracownika na jej miejsce. Mam nadzieję, że odpowiada panu taki
układ.
W pokoju
zapanowała niezręczna cisza. Mężczyzna tkwił w poważnym szoku. Dopiero po dłuższej
chwili był w stanie coś z siebie wydusić. Zamknął oczy i potrząsnął głową,
zupełnie tak jak jeszcze niedawno zrobiła to Ashley.
- Ale nie można
tak po prostu zrywać umowy. Z tym wiążą się koszty.
- Zupełnie nie
rozumiem, dlaczego uważa pan, że stanowi to dla mnie jakiś problem. Proszę
tylko do jutra określić i podać mi wielkość strat, na jakie narażam pana w tym
momencie.
- Bill, nie
możesz mnie tak po prostu odkupić. Ja wszystko pokryję – odezwała się,
przerywając swoje dotychczasowe milczenie.
- Chyba
żartujesz, nie ma mowy. Przecież to ja tu nagle wpadam i wywracam wszystko do
góry nogami. To nie jest odkupienie cię, tylko moje koszty z tytułu
zatrudnienia pracownika, które ja pokrywam. Rozumiesz? Moje koszty. -
Powiedział to takim tonem, że nie odważyła się mu sprzeciwiać.
- Cóż,
niedotrzymanie okresu wypowiedzenia wiąże się z nałożeniem kary w wysokości
dwukrotnego miesięcznego wynagrodzenia Ashley.
- Nie mam
najmniejszego pojęcia jakiej wysokości jest miesięczne wynagrodzenie panny Meiers,
dlatego proszę o przygotowanie dokumentacji na jutro, na godzinę czternastą.
- Ashley, czy
ty jesteś tego pewna? – Mężczyzna zwrócił się do niej, gdy zauważył, że Bill
jest zdecydowany na tę współpracę bez względu na wszystko i nie ma sensu
niczego z nim negocjować.
- Tak, szefie,
podjęłam decyzję, która myślę, że nikogo nie powinna dziwić… Jednocześnie
przepraszam, że tak wyszło i że się pan na mnie zawiódł – odparła głosem pełnym
poczucia winy. Nie potrafiła na niego spojrzeć, bo wiedziała, że zachowała się
nielojalnie i egoistycznie. Wiedziała, że tak się po prostu nie robi, że to
nieuczciwe.
- Więc może
jednak zostaniesz?
- Przecież
powiedziała, że już podjęła decyzję – wtrącił stanowczo Bill, urywając ich
rozmowę. – Panna Meiers czeka dzisiejszego popołudnia na CV. Chodźmy. Do
widzenia. - Odsunął się od krzesła, by mogła wstać. Wyszli z pomieszczenia,
zanim nadal tkwiący w szoku mężczyzna zdążył cokolwiek odpowiedzieć i odeszli
kawałek od jego drzwi.
Ashley głośno
odetchnęła i poczuła dużą ulgę, jednak nie dawały jej spokoju wątpliwości. Nie
odzywali się do siebie przez chwilę. Musiała zrobić to pierwsza, bo on tylko
stał naprzeciwko niej i uważnie ją obserwował czekając na jej ruch. Na
szczęście był od niej w wystarczającej odległości, by mogła racjonalnie myśleć.
Przeraził ją swoim władczym obliczem.
- Bill? -
Pierwszy raz odezwała się do niego tak bezpośrednio. Zazwyczaj po prostu
wtrącała gdzieś jego imię.
- Tak, Ashley?
– Zareagował natychmiast.
- Mogę zadać ci
pytanie?
- Jasne,
słucham.
- Czy ty… - zawahała
się. - Czy ty zawsze jesteś taki poważny i stanowczy? - Przypomniała sobie ich
pierwsze spotkanie w drogerii i drugie spotkanie na plaży. Za jednym i drugim
razem zachowywał duży dystans, podobnie jak dzisiaj. Pozostali członkowie
zespołu tacy nie byli. Oni śmiali się i żartowali, podczas gdy on był jakby
ostrożny i pełen rezerwy.
- A co, inaczej
sobie mnie pani wyobrażała, panno Meiers? – Zaśmiał się, rozwiewając tym jednym
uśmiechem jej wątpliwości. – Nie martw się, po prostu do niektórych spraw trzeba
tak podejść. Jeszcze będziesz miała dosyć mnie zabawnego i niepoważnego.
- Więc już nie będę panną Meiers? – dopytała,
uśmiechając się.
- No, nie
przesadzajmy. To, że jesteś pół roku starsza, nie czyni cię żadną panną –
odparł, znów się śmiejąc, a jej spadł kamień z serca. - Muszę lecieć… Ale
powinniśmy spotkać się jak skończysz pracę, dasz mi swoją umowę i omówimy
warunki naszej współpracy. Teraz nie mam na to czasu, bo jesteśmy umówieni,
zresztą ty też masz coś do zrobienia. Może odbiorę cię stąd? O której kończysz?
- O
siedemnastej trzydzieści, ale może byłbyś po prostu, jeśli ci to pasuje, o
dziewiętnastej u mnie? – zapytała, nie będąc do końca pewna, czy taka
propozycja jest na miejscu. – Ochłonęłabym chwilę po pracy, znalazłabym na
spokojnie umowę. Co ty na to?
- W porządku,
świetny pomysł. Adres mam na CV, mam nadzieję, że trafimy. Biegnę do chłopaków,
czekają na mnie w busie. Do zobaczenia! – rzucił w pośpiechu.
- Cześć, do
wieczora… - mruknęła do jego oddalającej się sylwetki.
I już go nie
było. Błyskawicznie zniknął za drzwiami na końcu korytarza, jakby od niej
uciekał, a ona chwilę później dostała stertę CV do przejrzenia. W międzyczasie
musiała przygotować gościa do wywiadu, ale na szczęście był to mężczyzna, więc
zajęło jej to tylko kilka minut.
Wertowała CV
przez około godzinę, ale udało jej się wybrać sześć najlepszych. Zadzwoniła do
wszystkich dziewczyn z zaproszeniem na konkretne godziny, od dziesiątej w
odstępach co pół godziny. Dwie podziękowały za zaproszenie, więc zostały jej
cztery kandydatki. Skończyła wstępną rekrutację tuż przed wyjściem z pracy.
O siedemnastej
czterdzieści pięć była już w mieszkaniu. Tuż po przekroczeniu progu witał ją
długi, wąski przedpokój. Na końcu korytarza po lewej stronie znajdowały się
drzwi do niewielkiej łazienki, a na wprost przejście do pokoju, którego cała
przestrzeń była po lewej stronie. Z lewej strony pokoju były też okna i malutki
balkon, a na tej samej ścianie, co wejście do pokoju, znajdowało się także
przejście do nie za dużej kuchni. Miała bardzo małe mieszkanie, jednak jej
wystarczało. Było zadbane i przytulnie urządzone, więc nie przejmowała się tym,
że Bill wchodząc do niej poczuje się jak w swojej garderobie, choć miała
wątpliwości, czy jej mieszkanie nie jest nawet mniejsze.
Postawiła
torebkę na komodzie w pokoju i podłączyła rozładowany telefon do zasilania.
Włączyła go, ale nikt do niej przez cały dzień nie dzwonił ani nie pisał.
Zdjęła buty, skorzystała z toalety i umyła ręce. Chciała trochę posprzątać
przed wizytą nowego szefa, bo dzisiaj rano wywróciła wszystko do góry nogami,
spiesząc się do pracy. Schowała kurtki wiszące na wieszaku w przedpokoju do
wbudowanej w ścianę szafy, powkładała porozrzucane buty do ich pudełek i
ustawiła kartony w słupkach, jeden na drugim. Buty były jej słabością, miała
ich bardzo dużo i zajmowały w ten sposób sporo miejsca w przedpokoju, ale nie
miała gdzie ich schować. W łazience pochowała zbędnie porozstawiane kosmetyki
do szafki, które rano z niej dosłownie wyrzucała, zdjęła pranie z suszarki,
wymieniła ręczniki i na szybko przetarła powierzchnie umywalki i wanny, by
pozbyć się śladów po wodzie, którą rano rozchlapała po całym pomieszczeniu. W
pokoju poskładała rozrzucone przed wyjściem ubrania i schowała je do szafy,
wyrzuciła nieaktualne gazety, starła kurze i umyła duże lustro wiszące na
ścianie nad komodą, pomiędzy wejściem do pokoju, a wejściem do kuchni.
Poprawiła firanki, podlała kwiaty na parapecie i ustawiła równo krzesła przy
stole, stojącym pod oknem. W kuchni zmyła jedynie naczynia i przeszukała szafki
za czymś, czym mogłaby poczęstować gościa, ale znalazła tylko żelki i
stwierdziła, że tak nie wypada. Odkurzyła na koniec całe mieszkanie, po czym
przebrała się w świeże, czarne dżinsy i dopasowany do ciała szary T-shirt.
Poprawiła makijaż i uczesała się od nowa. Jej włosy nie chciały współpracować,
ale nie miała czasu, by je teraz myć. Wzięła też kolejną porcję leków tego
dnia, żeby przeziębienie całkowicie jej nie rozłożyło.
Zorientowała
się, że zostało jej tylko 15 minut. Wyjęła z komody niebieską teczkę i położyła
ją na blacie mebla. W środku była jej umowa. Chciała jeszcze zadzwonić do mamy
i przekazać jej jakąkolwiek krótką informację, bo wiedziała, że mama na pewno
jest ciekawa, co się dzieje, ale nie zdążyła się obejrzeć, a już w jej mieszkaniu
rozbrzmiał dźwięk domofonu.
- Halo? –
Odebrała podejrzliwie.
Na Billa było
jeszcze jakby za wcześnie.
No tak... oczywiście musiałaś urwać w tym momencie. Cieszy mnie, że Ashley zdecydowała się pracować z Billem. Swoją drogą podobała mi się jego stanowczość i to, że jakby nie patrzeć, walczył o nią; chciał mieć przy sobie za wszelką cenę. I na dodatek jest pół roku starsza od niego - to jest coś nowego, bo rzadko się spotyka w opowiadaniach, żeby główna bohaterka była starsza od bliźniaków. Niby to tylko pół roku, ale... :) To ja czekam cierpliwie na 5, bo zaczynam mieć nieprzyjemne przeczucie, co do tego, kto pojawi się w drzwiach. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo i teraz jestem bardzo ciekawa, czy to na pewno Bill, czy może ktoś inny :) Ciekawie opisane szczegóły, jedyne, co mnie zastanawia, to czy gazeta może być przeterminowana... Może bardziej nieaktualna czy stara, przeterminowane to raczej bywa jedzenie :D Cieszę się, że Bill troszkę się rozluźnił i nie jest taki sztywny w towarzystwie Ashley. Mam nadzieję, że się do siebie choć trochę zbliżą ;) Czekam na następną część :)
OdpowiedzUsuńHaha faktycznie, dzięki, poprawiłam :D
UsuńJak tak można ?
OdpowiedzUsuńPrzerywać w takim momencie :D
Aż zaczynam się bać kto będzie za drzwiami skoro na Billa jest za wcześnie....
Czekam na next :)
Ps. Chyba nie powiedziałam, cudnie wyszło :D
Lubię takiego stanowczego Billa :D haha Przeraził ją tym tonem, ale Ash nie powie, że nogi jej się nie ugięły ;p To jak Bill o nią walczy...- cieszę się, że mu tak zależy :D hahah Jednak coś za szybko od niej uciekł, czyżby Ashley mu się spodobała ; )
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej zauważam podobieństwo Ash do ciebie ;) Pewnie dlatego opowiadanie tak wciąga, bo odzwierciedla prawdziwe życie i uczucia. Uzależniasz ;P
Hah, zupełnie nie wiem o czym mówisz, Ash odziedziczyła po mnie co najwyżej kolor włosów :P
UsuńZachowania Billa lepiej nie analizować, wszystko będzie jasne w swoim czasie :D
To jeszcze nic, nogi uginają się w innych momentach i Ty dobrze wiesz w jakich :D
Hehehe teraz już wiesz:p Chciałabym już ten "czas". Wiem - aż za dobrze :D Jednakże nie mogę doczekać się fragmentu na P, był boski. Na samą myśl się rozpływam, achhh chcę więcej :D
UsuńEh, przyzwyczaiłam się, że autorzy cudownych opowiadań zazwyczaj kończą w najmniej odpowiednich momentach. Tutaj także tak jest, kto do niej przyjechał? Może Bill? Chociaż w sumie nie, za wcześnie jak na niego. :D Hm...zastanawiałbym się nad tym długo, ale jak na dłoni mam zaraz 4 odcinek i wszystko(?) się wyjaśni. Szef Ashley chyba bardzo chciał ją u siebie zatrzymać, ale Bill był lepszy, więcej argumentów i przedstawił mu propozycję wręcz nie do odrzucenia. Ash (mogę tak o niej mówić?) pozna o wiele lepiej Kaulitzów, oj pozna. Okay pójdę przekazać Ci gdzie indziej moje przeczucia.
OdpowiedzUsuń