sobota, 31 maja 2014

4. "Inaczej sobie mnie pani wyobrażała, panno Meiers?"

Podążała mocno zdenerwowana za czarnowłosym w stronę pokoju szefa. Powiedział, że wszystko załatwi, jednak ona czuła się, jakby to na nią spadał cały ten ciężar.
Bill zapukał mocno w drewniane drzwi i po usłyszeniu stłumionego „proszę” stanowczo nacisnął klamkę i puścił Ashley przodem. Weszła niepewnie do niewielkiego pokoju, a on tuż za nią i zamknął za sobą drzwi, znów bardzo stanowczym ruchem. Zdecydowanym i silnym tonem głosu rozpoczął rozmowę z jej szefem. Mężczyzna wydawał się być zaskoczony jego obecnością.
- Przyszedłem w sprawie panny Ashley Meiers – powiedział, jakby w ogóle nie było jej w pomieszczeniu.
- Bill, proszę, usiądź… - wykrztusił z siebie zdziwiony mężczyzna i wskazał na krzesło naprzeciwko siebie.
On odsunął je od biurka i spojrzał wyczekująco na blondynkę. Bez słowa usiadła i od razu spuściła wzrok, by uniknąć spojrzenia szefa. Bill stanął tuż za nią i położył rękę na oparciu krzesła.
- Czy coś się stało? Ashley zrobiła coś nie tak? A przecież mówiłem, że dzisiaj wszystko ma być idealnie… Bill, bardzo cię przepraszam, ale ona jest tutaj nowa, bez doświadczenia… Jeżeli tylko… - zaczął zdezorientowany mężczyzna, będąc pewnym, że jego pracownica zachowała się nieodpowiednio wobec tak ważnych gości.
- Proszę mnie posłuchać – przerwał mu Kaulitz oficjalnym tonem. – Panna Meiers nie zrobiła nic złego. Wręcz przeciwnie. Uważam, że jest bardzo dobrą makijażystką i chciałbym mieć ją u swojego boku.
Zrobiło jej się gorąco i poczuła się skrępowana, gdy usłyszała tuż nad uchem od Billa Kaulitza, że chciałby mieć ją u swojego boku.
- Panna Meiers zgodziła się na współpracę i  w związku z tym jutro o godzinie czternastej dostarczy panu wypowiedzenie na piśmie. Nie chciałbym jednak, żeby wypadła w tej sytuacji źle, ale proszę zrozumieć. Myślę, że pan na jej miejscu zrobiłby to samo. Panna Meiers nie chciała jednak zostawić pana bez niezbędnego człowieka, prosiłbym o przekazanie jej bazy CV, by mogła zadzwonić do kilku osób i umówić je jutro na spotkanie. Do godziny czternastej będzie miał pan nowego pracownika na jej miejsce. Mam nadzieję, że odpowiada panu taki układ.
W pokoju zapanowała niezręczna cisza. Mężczyzna tkwił w poważnym szoku. Dopiero po dłuższej chwili był w stanie coś z siebie wydusić. Zamknął oczy i potrząsnął głową, zupełnie tak jak jeszcze niedawno zrobiła to Ashley.
- Ale nie można tak po prostu zrywać umowy. Z tym wiążą się koszty.
- Zupełnie nie rozumiem, dlaczego uważa pan, że stanowi to dla mnie jakiś problem. Proszę tylko do jutra określić i podać mi wielkość strat, na jakie narażam pana w tym momencie.
- Bill, nie możesz mnie tak po prostu odkupić. Ja wszystko pokryję – odezwała się, przerywając swoje dotychczasowe milczenie.
- Chyba żartujesz, nie ma mowy. Przecież to ja tu nagle wpadam i wywracam wszystko do góry nogami. To nie jest odkupienie cię, tylko moje koszty z tytułu zatrudnienia pracownika, które ja pokrywam. Rozumiesz? Moje koszty. - Powiedział to takim tonem, że nie odważyła się mu sprzeciwiać.
- Cóż, niedotrzymanie okresu wypowiedzenia wiąże się z nałożeniem kary w wysokości dwukrotnego miesięcznego wynagrodzenia Ashley.
- Nie mam najmniejszego pojęcia jakiej wysokości jest miesięczne wynagrodzenie panny Meiers, dlatego proszę o przygotowanie dokumentacji na jutro, na godzinę czternastą.
- Ashley, czy ty jesteś tego pewna? – Mężczyzna zwrócił się do niej, gdy zauważył, że Bill jest zdecydowany na tę współpracę bez względu na wszystko i nie ma sensu niczego z nim negocjować.
- Tak, szefie, podjęłam decyzję, która myślę, że nikogo nie powinna dziwić… Jednocześnie przepraszam, że tak wyszło i że się pan na mnie zawiódł – odparła głosem pełnym poczucia winy. Nie potrafiła na niego spojrzeć, bo wiedziała, że zachowała się nielojalnie i egoistycznie. Wiedziała, że tak się po prostu nie robi, że to nieuczciwe.
- Więc może jednak zostaniesz?
- Przecież powiedziała, że już podjęła decyzję – wtrącił stanowczo Bill, urywając ich rozmowę. – Panna Meiers czeka dzisiejszego popołudnia na CV. Chodźmy. Do widzenia. - Odsunął się od krzesła, by mogła wstać. Wyszli z pomieszczenia, zanim nadal tkwiący w szoku mężczyzna zdążył cokolwiek odpowiedzieć i odeszli kawałek od jego drzwi.
Ashley głośno odetchnęła i poczuła dużą ulgę, jednak nie dawały jej spokoju wątpliwości. Nie odzywali się do siebie przez chwilę. Musiała zrobić to pierwsza, bo on tylko stał naprzeciwko niej i uważnie ją obserwował czekając na jej ruch. Na szczęście był od niej w wystarczającej odległości, by mogła racjonalnie myśleć. Przeraził ją swoim władczym obliczem.
- Bill? - Pierwszy raz odezwała się do niego tak bezpośrednio. Zazwyczaj po prostu wtrącała gdzieś jego imię.
- Tak, Ashley? – Zareagował natychmiast.
- Mogę zadać ci pytanie?
- Jasne, słucham.
- Czy ty… - zawahała się. - Czy ty zawsze jesteś taki poważny i stanowczy? - Przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie w drogerii i drugie spotkanie na plaży. Za jednym i drugim razem zachowywał duży dystans, podobnie jak dzisiaj. Pozostali członkowie zespołu tacy nie byli. Oni śmiali się i żartowali, podczas gdy on był jakby ostrożny i pełen rezerwy.
- A co, inaczej sobie mnie pani wyobrażała, panno Meiers? – Zaśmiał się, rozwiewając tym jednym uśmiechem jej wątpliwości. – Nie martw się, po prostu do niektórych spraw trzeba tak podejść. Jeszcze będziesz miała dosyć mnie zabawnego i niepoważnego.
 - Więc już nie będę panną Meiers? – dopytała, uśmiechając się.
- No, nie przesadzajmy. To, że jesteś pół roku starsza, nie czyni cię żadną panną – odparł, znów się śmiejąc, a jej spadł kamień z serca. - Muszę lecieć… Ale powinniśmy spotkać się jak skończysz pracę, dasz mi swoją umowę i omówimy warunki naszej współpracy. Teraz nie mam na to czasu, bo jesteśmy umówieni, zresztą ty też masz coś do zrobienia. Może odbiorę cię stąd? O której kończysz?
- O siedemnastej trzydzieści, ale może byłbyś po prostu, jeśli ci to pasuje, o dziewiętnastej u mnie? – zapytała, nie będąc do końca pewna, czy taka propozycja jest na miejscu. – Ochłonęłabym chwilę po pracy, znalazłabym na spokojnie umowę. Co ty na to?
- W porządku, świetny pomysł. Adres mam na CV, mam nadzieję, że trafimy. Biegnę do chłopaków, czekają na mnie w busie. Do zobaczenia! – rzucił w pośpiechu.
- Cześć, do wieczora… - mruknęła do jego oddalającej się sylwetki.
I już go nie było. Błyskawicznie zniknął za drzwiami na końcu korytarza, jakby od niej uciekał, a ona chwilę później dostała stertę CV do przejrzenia. W międzyczasie musiała przygotować gościa do wywiadu, ale na szczęście był to mężczyzna, więc zajęło jej to tylko kilka minut.
Wertowała CV przez około godzinę, ale udało jej się wybrać sześć najlepszych. Zadzwoniła do wszystkich dziewczyn z zaproszeniem na konkretne godziny, od dziesiątej w odstępach co pół godziny. Dwie podziękowały za zaproszenie, więc zostały jej cztery kandydatki. Skończyła wstępną rekrutację tuż przed wyjściem z pracy.
O siedemnastej czterdzieści pięć była już w mieszkaniu. Tuż po przekroczeniu progu witał ją długi, wąski przedpokój. Na końcu korytarza po lewej stronie znajdowały się drzwi do niewielkiej łazienki, a na wprost przejście do pokoju, którego cała przestrzeń była po lewej stronie. Z lewej strony pokoju były też okna i malutki balkon, a na tej samej ścianie, co wejście do pokoju, znajdowało się także przejście do nie za dużej kuchni. Miała bardzo małe mieszkanie, jednak jej wystarczało. Było zadbane i przytulnie urządzone, więc nie przejmowała się tym, że Bill wchodząc do niej poczuje się jak w swojej garderobie, choć miała wątpliwości, czy jej mieszkanie nie jest nawet mniejsze.
Postawiła torebkę na komodzie w pokoju i podłączyła rozładowany telefon do zasilania. Włączyła go, ale nikt do niej przez cały dzień nie dzwonił ani nie pisał. Zdjęła buty, skorzystała z toalety i umyła ręce. Chciała trochę posprzątać przed wizytą nowego szefa, bo dzisiaj rano wywróciła wszystko do góry nogami, spiesząc się do pracy. Schowała kurtki wiszące na wieszaku w przedpokoju do wbudowanej w ścianę szafy, powkładała porozrzucane buty do ich pudełek i ustawiła kartony w słupkach, jeden na drugim. Buty były jej słabością, miała ich bardzo dużo i zajmowały w ten sposób sporo miejsca w przedpokoju, ale nie miała gdzie ich schować. W łazience pochowała zbędnie porozstawiane kosmetyki do szafki, które rano z niej dosłownie wyrzucała, zdjęła pranie z suszarki, wymieniła ręczniki i na szybko przetarła powierzchnie umywalki i wanny, by pozbyć się śladów po wodzie, którą rano rozchlapała po całym pomieszczeniu. W pokoju poskładała rozrzucone przed wyjściem ubrania i schowała je do szafy, wyrzuciła nieaktualne gazety, starła kurze i umyła duże lustro wiszące na ścianie nad komodą, pomiędzy wejściem do pokoju, a wejściem do kuchni. Poprawiła firanki, podlała kwiaty na parapecie i ustawiła równo krzesła przy stole, stojącym pod oknem. W kuchni zmyła jedynie naczynia i przeszukała szafki za czymś, czym mogłaby poczęstować gościa, ale znalazła tylko żelki i stwierdziła, że tak nie wypada. Odkurzyła na koniec całe mieszkanie, po czym przebrała się w świeże, czarne dżinsy i dopasowany do ciała szary T-shirt. Poprawiła makijaż i uczesała się od nowa. Jej włosy nie chciały współpracować, ale nie miała czasu, by je teraz myć. Wzięła też kolejną porcję leków tego dnia, żeby przeziębienie całkowicie jej nie rozłożyło.
Zorientowała się, że zostało jej tylko 15 minut. Wyjęła z komody niebieską teczkę i położyła ją na blacie mebla. W środku była jej umowa. Chciała jeszcze zadzwonić do mamy i przekazać jej jakąkolwiek krótką informację, bo wiedziała, że mama na pewno jest ciekawa, co się dzieje, ale nie zdążyła się obejrzeć, a już w jej mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk domofonu.
- Halo? – Odebrała podejrzliwie.
Na Billa było jeszcze jakby za wcześnie.

8 komentarzy:

  1. Chocolate lover31 maja 2014 23:23

    No tak... oczywiście musiałaś urwać w tym momencie. Cieszy mnie, że Ashley zdecydowała się pracować z Billem. Swoją drogą podobała mi się jego stanowczość i to, że jakby nie patrzeć, walczył o nią; chciał mieć przy sobie za wszelką cenę. I na dodatek jest pół roku starsza od niego - to jest coś nowego, bo rzadko się spotyka w opowiadaniach, żeby główna bohaterka była starsza od bliźniaków. Niby to tylko pół roku, ale... :) To ja czekam cierpliwie na 5, bo zaczynam mieć nieprzyjemne przeczucie, co do tego, kto pojawi się w drzwiach. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No i teraz jestem bardzo ciekawa, czy to na pewno Bill, czy może ktoś inny :) Ciekawie opisane szczegóły, jedyne, co mnie zastanawia, to czy gazeta może być przeterminowana... Może bardziej nieaktualna czy stara, przeterminowane to raczej bywa jedzenie :D Cieszę się, że Bill troszkę się rozluźnił i nie jest taki sztywny w towarzystwie Ashley. Mam nadzieję, że się do siebie choć trochę zbliżą ;) Czekam na następną część :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak tak można ?
    Przerywać w takim momencie :D
    Aż zaczynam się bać kto będzie za drzwiami skoro na Billa jest za wcześnie....
    Czekam na next :)

    Ps. Chyba nie powiedziałam, cudnie wyszło :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię takiego stanowczego Billa :D haha Przeraził ją tym tonem, ale Ash nie powie, że nogi jej się nie ugięły ;p To jak Bill o nią walczy...- cieszę się, że mu tak zależy :D hahah Jednak coś za szybko od niej uciekł, czyżby Ashley mu się spodobała ; )
    Coraz bardziej zauważam podobieństwo Ash do ciebie ;) Pewnie dlatego opowiadanie tak wciąga, bo odzwierciedla prawdziwe życie i uczucia. Uzależniasz ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, zupełnie nie wiem o czym mówisz, Ash odziedziczyła po mnie co najwyżej kolor włosów :P
      Zachowania Billa lepiej nie analizować, wszystko będzie jasne w swoim czasie :D
      To jeszcze nic, nogi uginają się w innych momentach i Ty dobrze wiesz w jakich :D

      Usuń
    2. Hehehe teraz już wiesz:p Chciałabym już ten "czas". Wiem - aż za dobrze :D Jednakże nie mogę doczekać się fragmentu na P, był boski. Na samą myśl się rozpływam, achhh chcę więcej :D

      Usuń
  5. Eh, przyzwyczaiłam się, że autorzy cudownych opowiadań zazwyczaj kończą w najmniej odpowiednich momentach. Tutaj także tak jest, kto do niej przyjechał? Może Bill? Chociaż w sumie nie, za wcześnie jak na niego. :D Hm...zastanawiałbym się nad tym długo, ale jak na dłoni mam zaraz 4 odcinek i wszystko(?) się wyjaśni. Szef Ashley chyba bardzo chciał ją u siebie zatrzymać, ale Bill był lepszy, więcej argumentów i przedstawił mu propozycję wręcz nie do odrzucenia. Ash (mogę tak o niej mówić?) pozna o wiele lepiej Kaulitzów, oj pozna. Okay pójdę przekazać Ci gdzie indziej moje przeczucia.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze i opinie czytelników są ogromną motywacją!
Jeśli czytasz, napisz, co Ci się spodobało, co zaskoczyło, a co rozczarowało :)