środa, 21 maja 2014

3. „Oddaję się w twoje ręce.”

Spojrzał na nią ogromnie zaskoczony i zrobił pół kroku w tył, jakby się jej wystraszył. Włosy miał już nastroszone jak zwykle, Mii bardzo dobrze to wyszło. Wyglądał w tej fryzurze przedziwnie, jednak im dłużej jej się przyglądała, tym bardziej jej się ona podobała. Starała się nie dać po sobie poznać, że w życiu nie stresowała się bardziej niż w tej chwili.
- O kurczę, co tutaj robisz? – zapytał, nadal tkwiąc w szoku. Wyglądał na zdezorientowanego.
- Pracuję – odparła, nie poznając swojego głosu. Wydawało jej się, że był zbyt pewny w porównaniu z tym, co odczuwała w środku. - Nie mamy dużo czasu, więc siadaj…
Bez słowa sprzeciwu wykonał jej polecenie. Wyjęła świeży aplikator i szukała w szufladzie odpowiednich odcieni kosmetyków.
- Pracujesz?
- Tak, pracuję i prosiłabym cię o nie odzywanie się, pójdzie nam o wiele szybciej, gdy twoja twarz nie będzie się ruszać. – Starała się być profesjonalna i nie dać się ponieść emocjom.
Na szczęście Bill był skłonny do współpracy i nie rozmawiał, gdy nakładała mu kosmetyki. Dzięki temu mogła całą swoją uwagę skupić na tym, by dobrze go umalować. Stres powinien zacząć jej odchodzić, ona jednak wciąż bardzo się denerwowała, bo zakrywanie jego prawie niewidocznych niedoskonałości nie wymagało tyle precyzji co wykonanie charakterystycznych czarnych obręczy wokół jego oczu.
- Jak życzysz sobie umalować oczy? – zapytała, gdy reszta twarzy była już gotowa.
- Oddaję się w twoje ręce.
Poczuła się, jakby rzucił jej wyzwanie. Wcale nie było łatwe, bo pierwszy raz wykonywała makijaż oka na męskiej twarzy i stresowała się ogromnie, mimo że widziała wiele zdjęć Kaulitza przez ostatnie kilka miesięcy i wydawało jej się, że wie co ma robić. Ale tak naprawdę czuła się, jakby nigdy wcześniej nie malowała oczu. Do tego pracy wcale nie ułatwiało jej to, co powiedział jej Tom. Cały czas w jej głowie rozbrzmiewało: „Żebyś wiedziała, jak się stresuje przed tym malowaniem. Powiedział, że jak mu się nie spodoba, to zmyje wszystko i umaluje się sam od nowa”. Więc malowała go bardzo powoli i starannie. Cieszyła się, że się nie odzywał, bo mogła całkowicie poświęcić się temu, co robi. Rozpraszał ją tylko kolczyk w jego prawej brwi, na który co chwilę spoglądała i delikatność jego skóry, której w niektórych momentach musiała dotknąć, by udało jej się dobrze wykonać makijaż.
Stwierdziła, że nawet go nie polubiła. Na pierwszy rzut oka wydawał się być dla wszystkich miłym i wesołym gościem, a ona odniosła wrażenie, że jest strasznie zadufany w sobie i wywyższa się, jakby był panem całego świata i jakby wszystko mu się należało. W odróżnieniu od Toma, Georga i Gustava trzymał duży dystans. Czuła się w jego towarzystwie jakby nim przytłoczona. Irytował ją i fascynował jednocześnie i nie wiedziała, które z tych uczuć jest mocniejsze. Nie mogła powiedzieć, że nie miał w sobie czegoś, co ją mimo jego arogancji przyciągało. W tej chwili, gdy malowała jego powieki, zdała sobie sprawę, że to jego przenikliwy wzrok powodował, że budziły się w niej dziwne uczucia, których nie znała i nie umiałaby ich nawet opisać. Jeszcze ani razu nie spojrzała mu w oczy dłużej niż na ułamek sekundy. Nie potrafiła patrzeć, gdy i on patrzył. Do tego teraz dodatkowo była jeszcze mocno skrępowana odległością, jaka ich dzieliła. Na szczęście on przez większość czasu miał oczy zamknięte.
Przez większość.
Wzięła głęboki oddech i zastanawiała się, czy nie zemdleje, gdy Bill wykona jej polecenie.
- Otwórz, proszę, oczy…
Otworzył.
Nie zemdlała.
Jedynie szerzej otworzyła swoje i zacisnęła mocno zęby. Starała się traktować go profesjonalnie, ale patrzenie sobie w oczy z takiej odległości wyjątkowo ją onieśmielało.
Obejrzała jego buzię, naprawdę starając się skupić na tym, czy dobrze wykonała swoją pracę, a nie na analizowaniu idealnego kształtu jego twarzy.
- Gotowe – oznajmiła cicho, odsuwając się i odsłaniając mu widok na swoje odbicie. Zanim popatrzył na siebie w lustrze, bacznie spojrzał najpierw na nią, już stojącą po jego prawej stronie, jakby rzucał jej ostrzeżenie. Uniósł się ze stołka i nachylił się do lustra, by przyjrzeć się sobie z bliska. Jego twarz nie zdradzała niczego, więc Ashley tylko stała i z szalejącym sercem czekała na jego opinię jak na wyrok.
- Jest w porządku – powiedział, wykrzywiając głowę w prawą stronę i usiadł z powrotem na stołek.
Odetchnęła z ulgą. Jest w porządku. Czyli nie zmywamy. Udało się.
Nadal jednak siedział w miejscu z ustami złożonymi w coś na kształt dzióbka i patrzył wymownie na jej odbicie w lustrze, jakby jeszcze czegoś oczekiwał.
- Potrzebujesz jeszcze czegoś? – zapytała niepewnie. – Wydaje mi się, że dobrze wyglądasz.
- Potrzebuję ciebie – odparował nagle, jednak nadal pozostał w bezruchu, z kamienną twarzą.
- Słucham? – Otworzyła szerzej oczy i wstrzymała powietrze w płucach. Miała wrażenie, że się przesłyszała. Z pewnością się przesłyszała. Musiał powiedzieć „potrzebuję wody” lub „potrzebuję zadzwonić”, ewentualnie zapytać, gdzie…
- Potrzebuję kogoś. Jutro wydajemy płytę. Zaczną się wywiady, występy. Potem ruszamy w trasę. Potrzebuję cię – powiedział spokojnie i wstał. Oparł się lewą dłonią o blat i stanął naprzeciwko niej.
- Ale… Jak… - Próbowała coś powiedzieć, lecz zabrakło jej słów po tym, co usłyszała. Nie chciał wody, nie chciał zadzwonić. Zanotowała jego słowa, ale w żaden sposób nie potrafiła odnieść ich do siebie.
Potrzebuje… mnie?
Zamknęła oczy i potrząsnęła głową. Starała się trzeźwo myśleć, choć to wcale nie było łatwe.
- Dlaczego tak późno? – Zapytała, dosłownie tylko rzucając na niego okiem. Cały czas miała wrażenie, że Kaulitz sobie z niej żartuje.
- Wiem, dziwnie się zachowałem, sam nie wiem czemu. Po prostu nie sprawiasz takiego wrażenia… Wydawało mi się, że nie będziesz… Nieważne. Prawda jest taka, że nie znalazłem nikogo. Dzwoniłem wczoraj do ciebie aż cztery razy, ale nie odbierałaś. Napisałem maila, ale nie odpisałaś…
Więc to nie mama dzwoniła z zastrzeżonego numeru…
Stała osłupiała i zupełnie nie wiedziała, co ma robić. Najchętniej zgodziłaby się bez mrugnięcia okiem, jednak myślała racjonalnie i była świadoma, że jest już zatrudniona tutaj.
- Przepraszam, nie miałam czasu, rozłożyła mnie wczoraj praca…
- Praca… - powtórzył po niej powoli, jakby to słowo było nowym w jego słowniku.
- Tak, Bill. Pracuję. Nie mogę z tobą współpracować. Podpisałam tutaj umowę. – Przełknęła głośno ślinę w ostatnim momencie, zanim zacisnęło jej się gardło.
- Umowę można zerwać. – Zmienił ton głosu na bardzo zdecydowany i rzeczowy, aż się go przestraszyła.
- Musiałabym złożyć wypowiedzenie i przychodzić tutaj jeszcze przez miesiąc. Taki jest okres wypowiedzenia.
- Nie mam tyle czasu, potrzebuję cię na wczoraj. Wcale nie musisz przychodzić tu przez miesiąc, po prostu odchodzisz. – Mówił, jakby dla niego nie istniały żadne ograniczenia. Jakby to on sterował całym światem.
- Jeśli nie dotrzymam okresu wypowiedzenia, będę musiała zapłacić karę. Zresztą, w ogóle nie o to chodzi. To po prostu nie byłoby w porządku. Jestem tutaj jedyna i narażę firmę na pogorszenie wizerunku.
- Ashley, ile tu zarobisz?
Zamurowało ją jeszcze bardziej. Zupełnie tak, jakby przyszedł do sklepu i chciał sobie kupić dywan do salonu, negocjując ze sprzedawcą jego cenę.
- To pytanie jest nie na miejscu… Nie chodzi o to…
- Jaki czeka cię tutaj sukces? Awans? To chcesz robić w życiu? Malować prezenterki do wiadomości? Proponuję ci zostanie prywatną makijażystką Tokio Hotel. Wywiady, sesje, koncerty, cały nasz dobry wygląd zależałby od ciebie. Nawet jeśli po jakimś czasie skończylibyśmy z taką sławą, albo jeśli zmieniłbym image i nie byłabyś nam potrzebna, to masz papiery, które ma do tej pory jedna dziewczyna w tym kraju. Żeby tylko w kraju… Przecież ona jest jedyna na świecie, a ty byłabyś druga. Możesz później robić co zechcesz z tym doświadczeniem. Nie wiem, ile masz tutaj na miesiąc i ile tutaj siedzisz codziennie. Ale posłuchaj mnie. Zapewniam ci dojazd, nocleg, wyżywienie, wszystko co potrzebne do życia. I proponuję na początek twoją obecną stawkę pomnożoną przez trzy. Na razie za ten miesiąc, ale tylko za pojedyncze zlecenia, a nie za siedzenie z nami całego dnia, rozumiesz? Przed wywiadem, przed sesją. Godzinka, dwie i jesteś po pracy, robisz co chcesz. Za miesiąc ruszamy w trasę. W trasie musisz być z nami cały czas, ale tak jak powiedziałem, wszystko masz zapewnione na jak najwyższym poziomie. Nie będę owijał w bawełnę i bawił się w podchody. Mówię jak jest. Potrzebuję cię na teraz, nawet nie mam żadnej innej kandydatki. Powiedz tylko „okej, zgadzam się” i wszystko załatwię.
Brzmiał bardzo szczerze i bardzo poważnie. Nawet przestał być snobem, a ton jego głosu nagle zmienił się z władczego na przyjazny. Wyobrażała sobie wszystko, co mówił. Przecież od zawsze marzyła o dokładnie takiej pracy.
- Nie znamy się… - Tylko tyle udało jej się powiedzieć, choć wiedziała, że to żaden argument. Momentalnie go obalił.
- A czy swojego obecnego szefa znałaś, zanim tu przyszłaś? Zaryzykuję stwierdzeniem, że nie.
- Nie… Ale to nie jest w porządku wobec niego, zaufał mi… Nie mogę tego zrobić…
- Nie, jedynie nie chcesz.
- Chcę. – Odparła łamiącym się głosem. - Czekałam prawie miesiąc na jakąkolwiek wiadomość od ciebie, ale jeszcze chwila i nie starczyłoby mi środków do życia. Musiałam znaleźć pracę. Szef przyjął mnie z dużym ryzykiem, bo nie mam żadnego profesjonalnego doświadczenia. Zaufał mi, a ja tak po prostu powiem, że odchodzę i jutro nie przyjdę? Niech radzi sobie sam? Poza tym nie mogę z dnia na dzień odejść. Mówiłam, że będę musiała zapłacić karę.
- A ja mówiłem, że wszystko z twoim szefem załatwię, on nawet nie poczuje, że cię nie ma. To jak?
- Przepraszam, nie możemy teraz o tym rozmawiać. Przygotuj się do wywiadu – powiedziała w pośpiechu i ruszyła na poszukiwania Nadii, której musiała wykonać kilka poprawek.
Uciekła od niego. Potrzebowała chwili, by ochłonąć i przemyśleć tak zaskakującą propozycję.

Wywiad trwał w najlepsze i cała ekipa doskonale sobie radziła. Szef z nadmiaru wrażeń nie mógł usiedzieć w miejscu, wciąż krążył po planie. Wszyscy byli maksymalnie skupieni i zestresowani, jedynie ona siedziała w bezruchu patrząc w ścianę, a jej myśli były zupełnie poza studiem. Nie miała najmniejszego pojęcia, co ma w takiej sytuacji zrobić i jaka decyzja będzie najlepsza. Z jednej strony wiedziała, że to życiowa szansa, że później będzie miała już tylko z górki, bo zdobędzie niesamowite doświadczenie, które zostanie docenione wszędzie, nie tylko w kraju, ale i w całej Europie. Z drugiej strony przemawiała przez nią ludzka uczciwość. Pytanie tylko, czy ważniejsze było jej własne życie, czy to, co ktoś sobie o niej pomyśli?
Propozycja tak bardzo ją zaskoczyła, że poczuła silną potrzebę poradzenia się kogoś. Wstała z miejsca i poinformowała szefa, że musi na chwilę zejść na zaplecze. Usiadła na krześle obrotowym w niewielkim kąciku pełniącym funkcję kuchni - o ile ustawiony na stole czajnik, mikrofalówkę, kubki, kawę i herbatę oraz dystrybutor wody stojący obok można nazwać kuchnią. Chwyciła leżący na blacie służbowy telefon. Wybrała numer do mamy i czekała na sygnał. Po trzech długich dźwiękach usłyszała tak dobrze znany jej głos.
- Halo? Słucham?
- Cześć mamo, to ja, Ashley – odpowiedziała najbardziej spokojnie, jak tylko umiała.
- Cześć, kochanie. Co to za numer? Coś się stało?
- Dzwonię z pracy i tak właściwie, to mam poważny problem, ale nie mam zbyt dużo czasu na tłumaczenie, bo muszę zaraz wracać na plan… Mamo?
- Tak? Słucham cię cały czas.
- Gdybyś zajmowała się tym co ja, miała osiemnaście lat i żyła sama, tak niepewnie w nowym mieście… Przepracowała dopiero pierwszy miesiąc w swoim życiu… Aż tu nagle do ciebie do pracy przychodzą… The Beatles i tak po prostu, nie znając cię, proponują współpracę. Co byś zrobiła?
- Kochanie, pomyślałabym, że ktoś cię wrabia! Przecież Beatlesi już nie grają…
- Tak, to tylko taka przenośnia, bo na pewno nie znasz Tokio Hotel. To takie The Beatles twoich czasów. Rozumiesz, wywiady, sesje, koncerty, tłumy szaleją, fanki z całej Europy piszczą i mdleją… A wokalista po jednym umalowaniu proponuje mi, żebym od teraz zaczęła z nim współpracę, podczas gdy ja już mam pracę… Tylko że… O wiele gorszą… Ale mi głupio odejść…
- Dziecko, nad czym ty się zastanawiasz? Przecież dokładnie o tym marzysz. Od małego powtarzałaś, że otworzysz własny salon lub będziesz malować największe gwiazdy, pamiętasz? To niesamowite! Każdy doradziłby ci to samo, łącznie z twoim szefem. Sam na pewno rzuciłby wszystko, gdyby mógł pracować dla kogoś, kogo porównałaś do The Beatles.
- Dziękuję mamo, tylko tego potrzebowałam, muszę lecieć. Kocham cię i zadzwonię wieczorem.

Wywiad dobiegł końca. Wszyscy zaczęli się rozchodzić, a ona stała pod ścianą i czekała na moment, w którym będzie mogła bez robienia większego zamieszania i zwracania na siebie uwagi podejść do Billa. Wybrała odpowiednią chwilę, gdy skończył wyplątywać się z kabli, podbiegła do niego i poprosiła go o rozmowę. Odeszli kawałek od reszty.
- Namyśliłaś się? – zapytał wyczekująco. Stał przed nią z założonymi rękoma i na pewno uważnie na nią patrzył, ale ona nie miała odwagi spojrzeć na niego.
- Powiesz mi, dlaczego aż tak zależy ci właśnie na mnie? Ledwo skończyłam osiemnaście lat i mam bardzo małe doświadczenie. Co prawda zrobiłam kurs, mam certyfikat, ale…
- Posłuchaj… - Przerwał jej nagle. - Spotkałem się ostatnio z kilkoma kandydatkami, ale żadna nie spełniła moich oczekiwań. Nie powiem, że u ciebie za pierwszym razem jest idealnie, ale wyglądam po prostu dobrze, musiałabyś się tylko nauczyć, czego dokładnie oczekuję, bo przecież nie dałem ci żadnych wskazówek. Ale masz dobry certyfikat, więc musiałaś się jakoś wyróżniać, skoro go dostałaś. Nie zapominaj, że dostałem od ciebie CV, na którym podałaś adres bloga. Wczoraj z Tomem go przeglądaliśmy. Widzę, że jesteś kreatywna, masz dobrą rękę i tyle. Nie wiem, czy jesteś najlepsza, ale nie mam czasu, żeby to sprawdzić. Wiem, że jesteś wystarczająco dobra, by dostać to stanowisko. Bądźmy poważni i potraktujmy to jak poważną pracę. Jestem gotów przyjąć cię od ręki, z całkiem dużym kredytem zaufania i ryzykiem. Nie mam też czasu, żeby stać tu i namawiać cię w nieskończoność. Muszę poznać dzisiaj twoją decyzję i zupełnie nie wiem, nad czym się zastanawiasz.
- Decyzja jest już podjęta. Zgodzę się na współpracę, ale jeszcze jutro muszę tu przyjść. Muszę dać chociażby minimum czasu szefowi, by po kogoś zadzwonił, by nie został jutro z niczym, rozumiesz? Nie ściągnie z urlopu drugiej makijażystki.
Zamilkł na chwilę, by przeanalizować jej słowa.
- W porządku. Umówmy się na pół dnia. Ja naprawdę nie mam czasu. Na pewno macie jakąś bazę CV, wybierzcie kilka osób i umówcie je na jutro, zrób test i wybierz kogoś dobrego. O czternastej przyjadę osobiście lub kogoś po ciebie wyślę, podpiszemy umowę. Na jutro przygotuję ci też wypowiedzenie z tej pracy, musisz tylko dać mi umowę, którą tutaj podpisałaś. Zgoda?
- Tak, dobrze. Mam ją w domu.
- Świetnie. Cieszę się, że się zgodziłaś. Miło mi nieoficjalnie przyjąć cię do naszego grona. – Bill szeroko się uśmiechnął i wyciągnął do niej dłoń. Poczuła dreszcze na całym ciele, gdy jej dotknęła. Była silna i zdecydowana, ale jego skóra była ciepła i delikatna. Uścisnęła jego dłoń niepewnie, lecz w środku czuła, że to najlepsze, co mogło ją w życiu spotkać. Spojrzała na Kaulitza dosłownie na sekundę i odwzajemniła nieśmiało uśmiech.
- Dziękuję.
- To raczej ja powinienem podziękować, że ratujesz mój wizerunek. Trzeba poinformować o wszystkim twojego szefa, chcesz przy tym być?
- Tak, raczej tak.
- Zaczekaj chwilę, powiem tylko chłopakom, że potrzebuję jeszcze kilku minut.

Dopadły ją wątpliwości. Może nie powinna się od razu zgadzać? Tak, to była praca jej marzeń, praca, o której marzyła dość realnie od kwietnia, od ponad czterech miesięcy. Obawiała się jednak najbardziej tego, że nie dogada się z chłopakami. Przypominając sobie spotkania w drogerii i na plaży, miała wrażenie, że ma zupełnie inne poczucie humoru niż bliźniacy. Wydawało jej się, że trochę nie pasuje do świata, w którym oni żyją. Byli pewni siebie, mieli armię fanów w całej Europie, ludzie ich kochali, a oni mieli wszystko, czego chcieli. Bała się, że nie będzie umiała współpracować z Billem. Był dla niej jak na razie człowiekiem - zagadką. Raz był arogancki, a raz przyjazny. Raz patrzył na nią z kamienną twarzą, a raz się szeroko uśmiechał. Jakby co chwilę zakładał nową maskę. A przecież to on był osobą, z którą miała spędzać najwięcej czasu.

4 komentarze:

  1. Super jak zawsze! Fajnie tak popatrzeć w oczy Billa hehe :) Kamień z serca spadł jak Billowi spodobał się makijaż i ta propozycja pracy! Tylko pozazdrościć Ashley :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyta się tak, jakby to wydarzyło się naprawdę, nic nie jest przesadzone, wszystko naturalne i prawdziwe. Niesamowicie wciągnęło mnie to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A to szczęściara. Być tak blisko Billa.......marzenie :D

    Świetny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Matki są bardzo potrzebne w naszym życiu, cieszę się, że to właśnie do niej Ashley sięgnęła po radę. Zazwyczaj takie osoby jak Bill wcielają się w alternatywne wersje siebie, które najtrudniej jest od siebie rozróżnić. Nigdy nie wiadomo, która to ta bardziej prawdziwa. Myślę, że ich współpraca pójdzie naprawdę dobrze, z Tomem i resztą zespołu to się szybko dogada, najtrudniej będzie z Billem. A może nie? To tylko takie moje przypuszczenia. Jak na razie zarys twojej historii mi się podoba, całokształt będę mogła ocenić dopiero, gdy dojdę do ostatniego odcinka.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze i opinie czytelników są ogromną motywacją!
Jeśli czytasz, napisz, co Ci się spodobało, co zaskoczyło, a co rozczarowało :)