Od wpadnięcia w
jego ramiona uratowało ją gwałtowne i niespodziewane pukanie do drzwi jego
pokoju. Uratowało ją, czy przeszkodziło jej w tym? Przez moment już miała
zostawić w spokoju tę umywalkę, już miała rozluźnić mięśnie dłoni pozwalając,
by działo się co chce, ale albo się spóźniła, albo jego ramiona nie były
miejscem, w którym powinna się znajdować. Chociaż tak bardzo chciała, chociaż
na chwilkę, by tylko wiedzieć, jak to jest… Nie mogła uwierzyć, że naprawdę o
tym myślała, że naprawdę chciała, by ją objął. Poczuła ogromny zawód, gdy odsunął
się od niej i bez słowa wyszedł z łazienki, by otworzyć. Przycisnęła dłonią
uchwyt baterii by zamknąć strumień wody i nie namaczać dłużej Bogu ducha
winnych pędzli. Bała się otworzyć oczy i spojrzeć w wiszące przed nią lustro,
bo wiedziała, że jej twarz zdradza w tym momencie wszystkie rodzące się w niej
uczucia. Stała w bezruchu i starała się jedynie opanować swoje poruszenie. Po
co w ogóle postanowiła ciągnąć ten głupi temat tej nieszczęsnej piżamy?
Miała w głowie
tysiąc myśli, ale najgłośniejsza była ta, że go zawiodła. Przecież nie chciał
mieć takiej makijażystki, której na jego widok drżały ręce, a ona właśnie tak
zaczęła się zachowywać. Wiedziała, że to to zauważył. Musiał widzieć jej
reakcję. Musiał słyszeć, że nie oddychała.
- Jedziesz, czy
nie? Zaraz się spóźnimy! – Rozpoznała podekscytowany głos Toma. Ciężko byłoby
go nie rozpoznać. – Żałuj, że cię przed chwilą ze mną nie było!
- Dlaczego?
- Bracie,
jechałem w windzie z taką laską, że nie mogłem oderwać oczu od jej tyłka!
Miałem tak piękny widok jak wysiadała piętro niżej, że…
Tom nagle
zamilkł, a ona poczuła się, jak podsłuchujący ich intruz.
- Ashley,
żyjesz? – Bill zapukał do drzwi od łazienki, w której sam ją przed chwilą
zamknął. Otworzyła oczy. Gdy je zamykała, stał jeszcze za nią, a teraz nawet nie
było go w tym samym pomieszczeniu. Odważyła się przyjrzeć swojemu odbiciu.
Czerwone policzki. Rozchylone wargi. Rozbiegany wzrok. Rozszerzone źrenice.
Zbielałe palce od zaciskania ich tak mocno na krawędzi umywalki. Nie chciała w
ogóle pokazywać się im na oczy, ale nie mogła przecież stać w tej łazience w
nieskończoność i udawać, że nie słyszała pukania, a tym bardziej wołania, bo
Bill już drugi raz powtórzył jej imię. Pozbierała swoje rzeczy i z ciężkim kuferkiem
w jednej dłoni, a niedomytymi pędzlami w drugiej wyszła do pokoju.
- Żyję,
pakowałam kosmetyki i już uciekam. O której można się was spodziewać z
powrotem? – zapytała trzymając już dłoń na klamce wyjściowych drzwi. Nawet na
niego nie patrzyła, bała się spojrzeć mu w oczy. Przecież jej twarz zdradzała w
tym momencie wszystko. Czy mógł tego nie zauważyć? Nie wiedziała, ale modliła
się, by właśnie tak było. Wizja wylecenia z pracy za zbytnią fascynację szefem
niezbyt jej się podobała. Kątem oka zauważyła, że bliźniacy spojrzeli po sobie
i jednocześnie wzruszyli ramionami.
- Pewnie za
jakieś trzy godziny – odpowiedział jej Tom unosząc jedną brew. Wyglądał na
nieco zdezorientowanego, chociaż spojrzała na niego tylko na te kilka sekund,
gdy mówił, więc mogło jej się tylko wydawać. Bo czy Tom Kaulitz uzewnętrzniałby
swoje zakłopotanie?
- Jakbyś była
głodna, to nie krępuj się zamówić czegoś do pokoju albo iść z koleżanką do
restauracji. Pokazujesz plakietkę i mówisz, że to na nasz rachunek. – Jego głos
spowodował szybsze bicie jej serca. Po co w ogóle się odzywał?
- W porządku,
dziękuję. – Przełknęła głośno ślinę i choć oni stali za daleko, by to usłyszeć,
to jeśli na nią patrzyli, a patrzyli, to na pewno zauważyli. - Poradzę sobie,
powodzenia. – rzuciła szybko i wyszła z pokoju wokalisty, kierując się do
swojego. Dopiero tam odetchnęła, choć nadal dręczył ją natłok myśli i jego
zapach, który potrafiła przypomnieć sobie w każdym momencie.
Zegar
nad jej łóżkiem mówił jej, że Annalise będzie tu lada chwila. Nawet nie
wiedziała, że tak się zasiedziała u Billa. Zastanawiała się, po co w ogóle się
wczoraj rozpakowywała, skoro dziś z powrotem się pakuje. Zdążyła jednak
przełożyć te kilka ubrań z szafy i kosmetyki z łazienki do torby oraz
dokończyła czyścić i rozkładać do wyschnięcia pędzle, zanim usłyszała głośne i
niecierpliwe pukanie. Otworzyła drzwi nie mając najmniejszych wątpliwości co do
tego, kogo za nimi ujrzy. Tak nadpobudliwie pukała tylko jedna znana jej osoba.
Już po chwili została zamknięta w ciepłym, mocnym i słodko pachnącym uścisku.
-
Ale masz ekstra widok! – wykrzyknęła dziewczyna wypuszczając ją z objęcia. –
Chyba przytyłaś! – dodała bez skrępowania, patrząc na nią z przekrzywioną głową
i z szerokim uśmiechem.
-
A ty chyba zmieniłaś kolor włosów?
Mogłaby
mieć problemy z rozpoznaniem Ann na ulicy. Gdy ostatni raz ją widziała,
przyjaciółka miała zwykłe ciemnobrązowe fale. Teraz nie można by było przejść
obojętnie obok jej wyprostowanych włosów przypominających kolorem owoc wiśni.
-
Delikatnie. Podoba ci się? – Położyła dłoń na biodrze udając prezentującą się
modelkę na wybiegu, na co obydwie się zaśmiały.
-
Bardzo. Pasuje ci, naprawdę. - Zmiana wyszła jej przyjaciółce na dobre. W
poprzednim wydaniu wyglądała po prostu zbyt grzecznie. Teraz jej wygląd
idealnie współgrał z jej szalonym charakterem. - Wyglądasz genialnie.
-
Jestem strasznie głodna. – Annalise zupełnie nic sobie nie robiła z usłyszanego
komplementu.
-
Możemy coś zamówić albo iść do restauracji. – Przypomniała sobie, co Bill mówił
o jedzeniu. - Ale ja wolałabym chyba zostać tutaj, nikt nas nie słyszy.
-
No tak, mamy gwiazdy do obgadania. Zamów coś pysznego, ja idę do łazienki.
Jak
za każdym razem, miała problem ze zdecydowaniem się na którąś z tajemniczych
nazw w menu. Na szczęście pani z obsługi była uprzejma wyjaśnić jej z czego
składają się niektóre dania i udało się jej zamówić dwa smacznie brzmiące
obiady. Gdyby nie to, że wczoraj obserwowała Billa, dzisiaj nie wiedziałaby
nawet, jak ma się zabrać do zamawiania.
-
Posłuchaj, nie zgadniesz kogo widziałam – rzuciła Ann, gdy wyszła z toalety.
-
Kogo?
-
No zgaduj!
-
Przecież mówiłaś, że nie zgadnę!
-
Rzeczywiście. – Zaśmiały się obydwie. – Spotkałam twojego kolegę.
-
Jakiego znowu kolegę? - Zmarszczyła brwi próbując domyślić się, o kogo chodzi.
Przecież miały tylko wspólnych znajomych. Kolegę? I to jeszcze tu? W Berlinie?
-
Jakiego kolegę? Najbardziej smakowitego pracodawcę na ziemi! – Ashley zmarszczyła
brwi jeszcze bardziej. Jak to? Przecież była z Billem cały czas. Na dodatek
bardzo blisko… - Jechałam windą z Tomem! - Ach tak, chodzi o Toma… - Udawałam,
że w ogóle nie zwracam na niego uwagi, ale mówię ci, o mało co nie padłam.
Przez niego pomyliłam piętra i wysiadłam za wcześnie. Dziewczyno, jaki on ma
wzrok, jaki ma uśmiech, a jak on pachnie! Taki wysoki, taki piękny… Z czego się
śmiejesz?
Nie
mogła opanować swojego rozbawienia spowodowanego reakcją przyjaciółki na
gitarzystę.
-
Annie, przecież wiem. Dopiero co z nim rozmawiałam, jedliśmy też rano razem
śniadanie, a wczoraj malowałam mu buzię będąc od niego w odległości zaledwie
kilku centymetrów. Widziałam go tydzień temu i w środę, i w czwartek, i w
piątek, i wczoraj, i będę widziała przez większość dni w przeciągu kolejnych
miesięcy. Przecież jestem ich makijażystką.
-
O kurde, co za niesamowity gość…
Przez
dłuższą chwilę zastanawiała się, czy zaburzyć Ann tę wizję idealnego Toma i nie
mogła przestać się śmiać, gdy jej przyjaciółka wymyślała coraz to lepsze
określenia opisujące „boskiego” i „wyrzeźbionego przez samego Michała Anioła”
gitarzystę. Nie potrafiła się powstrzymać, by nie uświadomić Annie o prawdziwym
obliczu tego „greckiego boga”.
-
Słuchaj, wiesz co Tom ogłosił Billowi, gdy wszedł przed chwilą do jego pokoju,
a ja trochę podsłuchiwałam? – Zaczęła, przerywając Ann odę do starszego
Kaulitza.
-
No, co?! – Czerwonowłosa spojrzała na nią wyczekująco.
-
Że jechał windą z dziewczyną z tak pięknym tyłkiem że nie mógł oderwać od niego
oczu.
-
Że co?! Co za dupek! – Annalise nagle zupełnie zmieniła ton głosu i wyraz
twarzy z rozmarzonego na wściekły. – Niech no ja go tylko spotkam jeszcze raz!
Myśli, że jak jest gwiazdą, to może wszystko?!
Przy
Ann śmiała się bez przerwy. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo brakowało jej
towarzystwa tej zakręconej dziewczyny. Spędziły razem kilka godzin, wymieniając
się wiadomościami, choć to głównie Ashley miała sporo do powiedzenia.
Opowiedziała jej cały tydzień dzień po dniu, od momentu, gdy we wtorek rano
spóźniła się do pracy aż do chwili obecnej. Pominęła jedynie dziwne napięcie
emocjonalne pojawiające się czasami między nią a Billem, gdy są sami i
rozmawiają o kosmetykach i piżamie, których raz zapomniała… Nie była na to
gotowa. Musiała najpierw sama uporać się ze swoimi myślami i uczuciami. Prawie
całkowicie zapomniała o tym, co wydarzyło się dzisiaj w jego łazience, mimo że
wspominała jego imię tak często, ale zabawne komentarze Ann pozwalały jej
patrzeć na niego nieco inaczej.
Nie
zorientowały się, że rozmawiają ze sobą od prawie czterech godzin. Z dyskusji
wytrąciło je dopiero pukanie do drzwi. Ashley wstała z łóżka, na którym
siedziały i poszła otworzyć, zastanawiając się po drodze, kto mógł odwiedzić je
osobiście. Przed swoim pokojem ujrzała Toma, który wyglądał na mocno
zmęczonego. Gdy tylko go ujrzała, już wiedziała, że ta wizyta może się źle
skończyć. Annalise nie była do niego przyjaźnie nastawiona po tym, jak
usłyszała, co o niej mówił i od tego momentu kąśliwie komentowała wszystkie
wzmianki o nim.
-
Przysłali mnie, żebym ci powiedział, że za jakąś godzinkę wracamy do
Magdeburga, a teraz idziemy zjeść – powiedział nieprzytomnie, lecz rozbudził
się, gdy skierował wzrok na Annalise. Patrzył na nią z cwaniackim uśmiechem, a
ona na niego z wyjątkowo zniesmaczoną miną. - A więc to jest ta twoja
przyjaciółka?
-
Tak, poznajcie się. Tom, to jest Annalise, Ann, to jest Tom – przedstawiła ich
sobie, ale cała sytuacja wydała jej się niezręczna, a nawet nieco niebezpieczna.
Wiedziała, że lada chwila może nadejść tornado o imieniu Annalise.
-
Poznaliśmy się już w windzie. – Chłopak oparł się o futrynę drzwi i wpatrywał
się w czerwonowłosą.
-
Chyba ci się przyśniło – odburknęła niemiło. – Co za burak… - mruknęła pod
nosem, ale celowo na tyle głośno, by usłyszał.
-
Macie ochotę zjeść z nami? – zapytał w stronę Ashley, udając, że nie ruszyła go
odzywka Ann, ale widocznie rozbawiła go jej postawa, bo nie mógł ukryć lekkiego
uśmiechu.
-
Prawdę mówiąc już jadłyśmy, ale ja znów trochę zgłodniałam – odpowiedziała i
spojrzała na przyjaciółkę siedzącą na łóżku z grymasem niezadowolenia na
twarzy. – A ty?
-
Wolałabym umrzeć z głodu niż jeść z nim obiad – bąknęła i obdarzyła chłopaka
krzywym spojrzeniem, na co jego uśmiech z łagodnego zmienił się w ironiczny.
Czy to miało oznaczać, że zaraz nadejdzie wybuch wulkanu o imieniu Tom?
Nagle
z korytarza dobiegł ich piskliwy głos nawołujący imię gitarzysty. Po chwili za
jego plecami pojawiła się czarna czupryna przechylająca się w lewo, by zajrzeć
do pokoju, bo Tom nadal stał w drzwiach.
Zamarła
na jego widok. Na szczęście to nie ona była teraz w centrum zainteresowania,
więc może nie zwróci na nią zbytniej uwagi.
-
Cześć, jestem Bill! – krzyknął do nieznajomej i wyszczerzył się, po czym
spojrzał na zirytowanego Toma, zakłopotaną Ashley, z powrotem na Toma i na
koniec na naburmuszoną Annie. – Co tu się dzieje? Umieram z głodu. Weź
koleżankę i idziemy jeść.
-
Ja dziękuję, będę się zbierała – odpowiedziała grzecznie Ann, chociaż w jej
głosie i tak dało się wyczuć nutę złośliwości, po czym posłała Tomowi wrogie
spojrzenie spod przymrużonych powiek, na co on odpowiedział dokładnie tym
samym.
Bill
udawał, że w ogóle nie zauważył tej wymiany spojrzeń.
-
Chodź, jeśli nie jesteś głodna to chociaż posiedzisz z nami, miło będzie poznać
kogoś z towarzystwa naszej Ashley.
Uśmiechnęła
się słysząc, że jest „ich”, choć o wiele lepiej brzmiało w jego ustach „moja droga”.
-
Naprawdę dziękuję, nie mam ochoty. Obawiam się, że moglibyśmy się nie polubić.
– Tornado Ann zbliżało się coraz bardziej. Mówiła coraz ostrzejszym tonem.
Starała się być miła, chociaż widać było, że Kaulitzowie doprowadzają ją do
szału. Tom – bo jest „burakiem” i „dupkiem”, a Bill - bo jest „pajacem”.
Annalise nie powiedziała tego ostatniego wprost, ale Ashley była pewna, że
właśnie taka myśl na temat Billa przemknęła Ann przez głowę.
-
Bill, Tom, odprowadzę Annalise do wyjścia i dołączę do was, dobrze? –
Wiedziała, że dalsze przekonywanie przyjaciółki do wspólnego obiadu nie ma
sensu i mogłoby tylko doprowadzić do katastrofy. Albo i dwóch.
-
Okej – Tom odwrócił się i zrobił krok do przodu na korytarz, ale zorientował
się, że jego brat nadal stoi w miejscu.
-
Ale… - zaczął młodszy Kaulitz z niezadowoloną miną, lecz gitarzysta natychmiast
mu przerwał i pociągnął go za ramię. Wulkan Tom właśnie wybuchł.
-
Boże, no chodź! Nie to nie, co będziesz taką wredną babę namawiał. Niech się…
Nie
usłyszały dalej, bo bliźniacy zamknęli za sobą drzwi.
-
Uważaj na słowa, dupku! – krzyknęła wzburzona Ann, chociaż Kaulitzowie już ich
nie słyszeli. - Ash! Jak ty wytrzymujesz z takimi pajacami?! Przecież to są
jakieś półgłówki! – dodała zniesmaczona, uderzając się demonstracyjnie w głowę.
– Jak o nich opowiadałaś, brzmiało to nieco inaczej.
-
Są przeuroczy… – odparła łagodnie, śmiejąc się z ich zachowania i z potyczki
słownej swojej przyjaciółki i gitarzysty.
-
Przeuroczy? Jeden palant z zawyżonym ego, a drugi niedorozwinięty natręt starający
się być na siłę miły.
-
Oni naprawdę są normalni, uprzedziłaś się do nich po tym, co powiedział Tom. A
teraz wyczuł, że nie jesteś do niego pozytywnie nastawiona. O mnie pewnie też
tak mówił, on już taki jest. – Tak łatwo przychodziło jej przeanalizowanie
zachowania starszego Kaulitza, podczas gdy młodszego nieustannie nie potrafiła
rozgryźć. – Na pewno nie chcesz iść?
-
Na pewno, wolę zjeść suchy chleb w domu niż najlepszy obiad z nimi w
przepięknej restauracji.
-
Jak sobie chcesz. Ale ja wolę zjeść, bo przede mną półtorej godziny drogi do
domu, a w domu to już trzeba sobie samemu ugotować.
-
Niech się wypcha, tysiące dziewczyn chciałoby zjeść z nami obiad, a ta będzie
stroiła fochy. Jak w ogóle taka miła Ashley może mieć za koleżankę taką
wiedźmę?! – Tom wyrzucał z siebie frustrację w drodze do restauracji. Na
początku zachowanie Annalise nawet go rozbawiło, ale bardzo szybko zmienił
swoje nastawienie.
-
Tom, mi się po prostu wydaje, że Ashley powiedziała jej, co o niej mówiłeś. –
Bill starał się utrzymać opanowany ton głosu, choć tak naprawdę był
skonsternowany postawą Ann wobec niego, bo przecież on nic złego na jej temat
nie powiedział.
-
Powinna uznać to za komplement. Ale co niby miałem o niej mówić? Przyznaj teraz
sam, że jest zajebista. Człowieku, co ja bym z nią zrobił…
-
Możesz próbować. Zasada współpracownicza w tym wypadku nie obowiązuje.
Dołączyła
do wszystkich, gdy kelner przynosił ich zamówienie. Stoliki były czteroosobowe,
a zespół siedział wspólnie przy jednym, więc jej pozostało zjeść razem z
Davidem i ochroniarzami. Okazało się, że nawet zamówili dla niej danie. Średnia
wieku na pewno była wyższa niż trzydzieści lat, ale mimo to czuła się przy nich
dobrze. Nawet nie zastanawiała się nad tym, że zwraca się do wszystkich po
imieniu, mimo że wszyscy mogliby z powodzeniem być jej ojcami. Zresztą sam Jost
powiedział już na początku, że czuje się jak ojciec chłopaków.
-
Jak minęło ci popołudnie? Tęskniłaś za nami? – zapytał Dirk rozpoczynając
rozmowę.
-
Wcale nie tęskniłam, bo spotkałam się z przyjaciółką. Nie widziałyśmy się tak
dawno, że wiele się w moim życiu w tym czasie zmieniło. Zresztą, wystarczyło,
że tydzień z nią nie rozmawiałam, a już jest tyle do opowiedzenia. Z dnia na
dzień dołączyłam do, jak to Bill określa, rodziny. – Za każdym razem gdy
wymawiała jego imię, napotykało ono po drodze jakiś opór i z trudem
przechodziło jej przez gardło.
-
I jak wrażenia po pierwszym tygodniu? Dajesz radę? Nie masz ochoty uciec? – Nie
była pewna, czy David żartuje, czy mówi na poważnie.
-
No pewnie, że daję radę i z chęcią zostanę jak najdłużej. Jesteście wszyscy
wspaniałymi ludźmi.
-
Daj spokój, możesz powiedzieć prawdę, nie słyszą nas. – Saki puścił jej oczko i
zaśmiał się oglądając się za siebie na stolik zespołu.
-
Nie piśniemy ani słówka – dodał Jost kopiując zachowanie kolegi.
-
Mówię całkowicie szczerze, aż żal wracać do pustego mieszkania, jak się tak
człowiek przyzwyczai do waszego towarzystwa.
-
Oni też cię polubili. Cieszę się, że mają kogoś w ich wieku, brakuje im
kontaktu z rówieśnikami, a już zwłaszcza, jak na ironię, z dziewczynami. –
David uśmiechnął się do niej przyjaźnie. - Fanki to nie to samo. Jesteś
czynnikiem, który trochę stawia ich do pionu. Nie zachowują się jak świnie i
nie klną, bo chcą się pokazać z jak najlepszej strony, przynajmniej na razie.
Tom z Georgiem nawet nieco przystopowali z żartami na temat Billa, bo zrobiło
im się głupio. Będziesz miała na nich dobry wpływ, przynajmniej do czasu
ruszenia w trasę. Wtedy jesteśmy ze sobą naprawdę bez przerwy, więc czy tego chcesz,
czy nie, poznasz ich też od tej gorszej strony. Potrafią być naprawdę
irytujący, zwłaszcza bliźniacy jak się dobiorą we dwóch i wpadną na głupie
pomysły. Potrafią być strasznie głośni, niemili i obleśni. Ale w gruncie rzeczy
to dobre chłopaki. Zresztą, co ja ci opowiadam. Przekonasz się sama. Póki co
naprawdę wszyscy jesteśmy zadowoleni, że Billowi udało się cię wynaleźć. A odbiegając od tematu, widziałaś najbliższe
plany? – Kolejny raz miała wrażenie, że Jost złapał się na tym, że powiedział
więcej, niż chciał.
- Tak, mam już
grafik. Co prawda nieco spóźniony, ale dotarł do mnie. Z tego co pamiętam, to
do soboty mam wolne, tak? – Spojrzała pytająco na Davida, oczekując
potwierdzenia. Miała już na te kilka dni pewien plan. Nie żeby było jej źle w
towarzystwie chłopaków, przeciwnie, uwielbiała ich, ale dzisiejsza rozmowa z
Annalise to wciąż było dla niej za mało. Potrzebowała się porządnie wygadać i
odprężyć, a obecność przyjaciółki w jej własnym mieszkaniu była do tego
najlepszą drogą. Teoretycznie mogłaby zostać w Berlinie, bo w weekend mieli
znów tutaj wrócić w celu nakręcenia teledysku, ale pamiętała, że miała być
dyspozycyjna, więc wolała zaprosić Ann do siebie.
- Tak, chłopacy
muszą spędzić trochę czasu w studiu, ruszamy z trasą już za trzy tygodnie, więc
to najwyższa pora, żeby zwiększyli intensywność przygotowań. Czekają nas
naprawdę ciężkie trzy miesiące. Boję się, czy oni w ogóle to przeżyją.
- Na pewno
przeżyją. – Uśmiechnęła się blado. Nie miała co do tego wątpliwości, przecież
mieli już za sobą jedną trasę koncertową i dali radę. Jeśli ktoś miałby nie
przeżyć, to raczej bała się, że mogłaby to być ona.
W
drodze powrotnej siedziała znów między Billem a Tomem na tylnych fotelach.
Zaczynała się nawet przyzwyczajać do tego miejsca, jednak wciąż uderzała ją
mieszanka ich zapachów.
-
Ashley, dlaczego zadajesz się z taką wiedźmą? – Zaczął Tom głosem pełnym
wyrzutów. – Co za babsztyl, powinna być wdzięczna, że proponujemy jej obiad, a
ta jeszcze stroiła fochy!
-
No właśnie. – Brat przyznał mu rację. – Ja rozumiem, że nie spodobało jej się
to, co Tom o niej mówił, ale ja jej zupełnie nic nie zrobiłem, byłem miły.
-
O nie, Annalise to nie babsztyl ani wiedźma! – Natychmiast stanęła w jej obronie.
– I proszę się tak o mojej przyjaciółce nie wyrażać. Ona już taka jest, mówi to,
co myśli i nie stara się być na siłę uprzejma. Po prostu was nie zna, trochę
się uprzedziła i podchodzi do was z pewnym dystansem, ale to naprawdę wspaniała
dziewczyna, a ta szczerość, to jej największa zaleta – wyjaśniła, starając się
przedstawić Ann z jej lepszej strony.
-
Całe szczęście, że nie spędzasz z nią tak dużo czasu, bo jeszcze by cię
zaraziła – odparł wciąż zniesmaczony Tom.
-
Czym?
-
Wrednością – odpowiedzieli jednocześnie
bliźniacy.
-
Nieważne, zostawmy jej temat. Powiedźcie lepiej, jak było na spotkaniu? – zapytała,
chociaż nie była pewna, czy chce znać odpowiedź.
-
Dobrze – odrzekli Kaulitzowie znów w tym samym momencie.
-
Tak, wspaniale, pomijając to, że Bill gadał, jakby mu się zacięła płyta. „Cześć, nie, nadal jestem do wzięcia,
dziękuję.” i kolejna – dodał rozbawiony Georg. – Jak na taśmie
produkcyjnej.
-
A po odejściu od stolika mdlały, bo twierdziły, że Bill chce być z nimi. – Tom
również się roześmiał, głośno i dźwięcznie, tuż nad jej prawym uchem.
-
Z każdą po kolei lub ze wszystkimi na raz – wtrącił pobłażliwie Gustav.
-
Dajcie spokój, ja bardzo lubię nasze fanki. To jest w gruncie rzeczy takie miłe.
– Bill starał się obronić, ale Georg nie dawał za wygraną.
-
Miłe? Chyba podbudowujące, że ktoś by rzeczywiście chciał z tobą być.
-
Pfff… – Kaulitz prychnął na basistę i spojrzał na niego z wyższością, ale
wszyscy doskonale wiedzieli, że to tylko żarty. – Jedna druga fanek to moje
fanki. Trzydzieści procent to fanki Toma, dwadzieścia dziewięć – Gustava, a ten
ostatni marny procent przypada na ciebie! – Oszacował, dyplomatycznie przy tym
gestykulując.
-
Więc powiadasz, że mamy sto dziesięć procent fanów? – Georg od razu wyłapał
błąd w wyliczeniach Billa. Tak naprawdę, wyłapali go wszyscy, lecz tylko Georg
najpierw wytknął Czarnemu pomyłkę, a dopiero później wybuchł śmiechem.
-
Wiadomo o co chodzi – odburknął Kaulitz i skrzyżował ręce na piersiach. – Ale
moje fanki są urocze, nigdy w życiu nie usłyszałem tego samego pytania tyle
razy, co dzisiaj „Masz dziewczynę?”. Zwyczajnie
mi zazdrościcie, że jestem tematem numer jeden, a wy giniecie gdzieś w moim
blasku.
Droczyli
się ze sobą praktycznie przez cały czas, gdy byli we czwórkę, ale nigdy nie
mieli do siebie nawzajem pretensji i nigdy żaden z nich się nie obraził na
drugiego. Znali się od lat i doskonale wiedzieli na co mogą sobie między sobą
pozwolić. Była zszokowana, że jest między nimi taka relacja. Obrażali się
nawzajem i wspólnie się z tego śmiali, bo mieli ogromny dystans do samych
siebie i jednocześnie szacunek do pozostałych. Byli bez przerwy głośni i
zabawni, co bardzo ją cieszyło, bo nawet gdyby wiedziała, co ma powiedzieć, to
i tak nie daliby jej dojść do głosu.
-
Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia – zaczęła tajemniczo, celowo
trzymając swoją rozmówczynię w niepewności i zamilkła, czekając na jej reakcję.
– Nie jesteś ciekawa? – zdziwiła się, gdy przez kilka sekund nie usłyszała
nawet westchnięcia.
-
No jestem, dlatego czekam! – Podniesiony głos w słuchawce zmusił ją do
odsunięcia telefonu od ucha. – Gadaj, co nawymyślałaś w tej swojej małej blond
główce!
-
Powiedz mi, czy ty jesteś zajęta w najbliższych dniach? Masz jakieś plany?
-
Ashley, jakie ja tu mogę mieć plany? Nudy jak cholera, w weekend chyba wracam
na trochę do domu, dobrze wiesz, że Sus nie ma od tygodnia, bo grzeje tyłek w
Chorwacji. Mogłam jechać z nią, gdyby tylko powiedziała mi o tym wcześniej! To
znaczy, gdybym znała ją wcześniej…
Susanne
była dziewczyną, którą Ann poznała krótko po przeprowadzce do Berlina. Z chaotycznych opowiadań Annie wynikało, że
Susanne mieszka w stolicy od urodzenia, a one poznały się przez Internet, na
forum uniwersytetu, na którym razem będą od października studiować ten sam
kierunek.
-
Cóż, to nie Chorwacja, ale może Magdeburg brzmi choć trochę kusząco? –
Wiedziała, że zostanie zasypana pytaniami, więc na jednym wydechu dodała także:
- Mam wolne do piątku włącznie, przyjeżdżasz?
Annalise
nie trzeba było długo namawiać.
Nie
trzeba było jej w ogóle namawiać. Od razu oznajmiła ogromnie podekscytowana, że
rezerwuje bilet autobusowy i zaczyna się pakować. I że przyjechałaby nawet
dzisiaj, gdyby tylko miała prawo jazdy, na które kurs miała dopiero zacząć i
samochód, który rodzice mieli kupić jej po okazaniu dokumentu upoważniającego
ją do jego prowadzenia.
Ashley miała
trzy dni wolnego, bo, jak mówił jej David, chłopacy musieli zwiększyć
intensywność przygotowań do trasy. Gorąco zapraszali ją do studia o każdej
porze dnia i nocy, a ona odpowiadała, że na pewno da znać, gdy nie będzie miała
co robić, chociaż i tak była pewna, że nawet gdyby umierała z nudów, nie
odważyłaby się do nich zadzwonić i wprosić, bo miałaby wrażenie, że przeszkadza
im w pracy. Tak, jakby ktoś stał i obserwował ją podczas malowania, gdy ona
musiała się skupić, a ta druga osoba chciałaby robić coś innego. Chociaż ona
nie chciałaby robić czegoś innego, niż chcieliby robić oni. Ona byłaby w
siódmym niebie, gdyby mogła słuchać ich całymi dniami na żywo i jedynie się im
przyglądać, nawet zza szyby. Ale mimo że już ich uwielbiała, nadal była tylko
ich makijażystką, a nie przyjaciółką, która mogła ich bez skrępowania
odwiedzać, nawet jeśli sami ją zapraszali. Wydawało jej się, że może czuli się
po prostu niezręcznie, że zostawili ją na dwa trzy dni całkowicie samą, bo
przecież słowem nie wspomnieli o tym, że po prostu chcieliby z nią spędzić
czas. Jak mieliby chcieć, skoro prawie się nie znali? Minął tydzień, odkąd Bill
namieszał w jej życiu swoją zaskakującą propozycją. Czy przez tydzień można
było się do tego stopnia polubić? Ich można było na pewno, ale nie miała
pojęcia, czy dało się polubić ją. Wydawało jej się, że nic do tej znajomości
nie wnosi, że jedynie stoi gdzieś na boku, patrzy na nich i nie jest w stanie
uwierzyć, że to wszystko naokoło niej naprawdę się dzieje.
A czy przez tydzień można było się w kimś zakochać?
A czy przez tydzień można było się w kimś zakochać?
I się nie puściła :c A przynajmniej nie zdążyła. Kurcze, bo w życiu trzeba chwytać chwilę natychmiast, a nie paraliżować się xD No nic, może innym razem..? :D
OdpowiedzUsuńEj, ale jestem też odrobinę rozczarowana panną Ann. Trochę, jakby robiła aferę z niczego xd Ja rozumiem, że mógł jej się nie spodobać komplement w takiej postaci, mogła uznać go za nieco nieodpowiedni, czy nawet wulgarny, ale skąd ona się urwała? xd Facetów nie zna? xd I żeby od razu tak się wściekać? No nie spodziewałam się, aż takiego wybuchu z jej strony i wredności... Ale, ale! Jest jeszcze druga strona medalu... Uwielbiam związki, które tworzą się z nienawiści, czy może delikatniej wzajemnej wredności xd A coś czuję, że może coś z tego w przyszłości powstać ciekawego ;) Bo taka prawda, że obydwoje się sobie podobają :D A Tom mimo swojej bezpośredniości i tak jest uroczy. Swoją drogą ona wcale nie jest lepsza xd Są siebie warci! Od razu go zwyzywała co najmniej, jakby poznała całe jego życie i wszystkie złe uczynki :D No, ale może się do niego wkrótce przekona. Taką mam nadzieję xd Scena z Billem i jego procentowymi obliczeniami bardzo mnie rozbawiła xd A dodatkowo jego największa fanka siedziała tuż obok! I to zakochana w nim po uszy ;D Gdyby tylko Georg wiedział ;)
Odcinek świetny i jestem w pełni usatysfakcjonowana, tym bardziej że poprzedni czytałam wczoraj i już mam następny <3 Obyś częściej miała tyle weny! xd Pozdrawiam ;*
Tak, przyjmijmy wersję, że nie zdążyła ;)
UsuńAnn, Ann... Taka już jest - złośliwa i wredna, po głowie sobie nie da skakać :P Wiadomo, że jej reakcje są nieco na wyrost, ale to jest wpisane po prostu w jej osobę i reaguje nieco przerysowanie na wszystko :D
Konkretnych planów co do tej dwójki jeszcze nie mam, ale tak, obydwoje się sobie podobają i obydwoje mają charakterki :D
;*
No co za... No co za wredny Tom!! No nie mógł przyjść te 5 minut później!? No kurde mógł! Ale nie! Musiał się wpakować akurat wtedy kiedy nie trzeba! A Bill też dupa wołowa! Mógł powiedzieć Tomowi, że zaraz zejdzie i wrócić do łazienki i... i kurde zrobić to co miał w planach XD Bo na pewno coś miał XD
OdpowiedzUsuńAle jeszcze zrobi niejedno prawda? Prawda, że zrobi ;->?
I ja cem więcej starć Tom-Annalise XD Normalnie będzie wesoło jak nic XD
No i teksty Georga są the best "- Tak, wspaniale, pomijając to, że Bill gadał, jakby mu się zacięła płyta. „Cześć, nie, nadal jestem do wzięcia, dziękuję.” i kolejna – dodał rozbawiony Georg. – Jak na taśmie produkcyjnej." hahahaha to mnie rozbawiło najbardziej z całego odcinka XD
Teraz to ja już czekam na kolejny rozdział XD
Pozdrawiam ;*
Tom mu się wpakował do pokoju, nie było możliwości żeby go już wtedy wygonić :D Zmienny Bill-zagadka po raz kolejny w roli głównej w pierwszej części rozdziału! Wiem, jak bardzo Was denerwuje, mnie też, ale "on ma swoje powody"! :D
UsuńOj, jak on w końcu coś zrobił to aż mi samej oczy na wierzch wyszły, że to napisałam :P
;*
Zwykle właśnie w opowiadaniach postacie są jako tako określone i stosunkowo łatwe do rozgryzienia, lecz ten Bill... No normalnie kompletnie jestem zdezorientowana jego zachowaniem o.o
UsuńPiszesz, że zrobił coś zaskakującego?? Ja chcę to przeczytać o.o Niech ten czas szybciej leci!!
Jesteś taka okrutnie okrutna! :<
OdpowiedzUsuńBill raz zachowuje się jakby mu się podobała, gada podtekstami i wgl a za chwile jakby nigdy nic, tak jakby nim między nimi nie było! To jest takie... on jest taki... dziwny. Trochę mnie tym ten osobnik denerwuje, ale z drugiej strony jest to genialne :D Wciąż nie mogę uwierzyć, że minął tam dopiero tydzien xD
Jak tu dzisiaj weszłam i zobaczyłam nowy rozdział myślałam, że śnie *_* Dziękuję Ci za niego Kochana <3 I czekam z niecierpliwością na nastepny <3
No tak, dodaję nowy rozdział tak szybko, ale wciąż jestem okrutna? :<
UsuńCalutki, okrąglutki tydzień. I to jest właśnie głównym ogranicznikiem Ash i Billa :) Jakby na to nie patrzeć, nie znają się, jedynie bardzo mocno jedno na drugiego działa...
A, taki tam prezencik :D ;*
No właśnie właśnie ten czas tak ogranicza, ach :< No cóż będę cierpliwie czekać <3 A taka okrutna jesteś bo nas tak bardzo męczysz i torturujesz... Ale wytrzymam, będę dzielna <3
UsuńCzas oraz ich własne, wewnętrzne powody. Poprzez ich historię chcę pokazać coś innego, niż opowieść pełną pocałunków od pierwszych rozdziałów. Chcę pokazać każde ich najmniejsze uczucie i każdą jedną myśl. Myśli Billa też wkrótce się pojawią i może nieco nam rozjaśnią powody jego działania. Chcę pokazać, jaką przeszkodą jest strach o to, co pomyśli druga osoba. Tak jak w ramce po prawej stronie - chcę pokazać, do jak absurdalnej z naszego jako obserwatorów punktu widzenia sytuacji doprowadzi jedno niedopowiedzenie między bohaterami.
UsuńBądź dzielna :)
Oo no to się już doczekać myśli Billa nie mogę :3 Rozumiem rozumiem, że nie chcesz z tego wszystkiego zrobić kolejnej zwykłej historyjki. Wiesz ja jako czytelnik już bym najchętniej przeczytała wszystkie rozdziały, ażeby już znać koniec i wszystko wszystko wiedzieć <3 Będę cierpliwie czekała, komentowała i żaliła się tutaj, że nas męczysz i przerywasz w kluczowych momentach, ale się nie przejmuj <3 Bo to dlatego, że Twoje opowiadanie jest tak cudowne i ciężko się tak na wszystko czeka <3
Usuńniech oni zrobią w końcu coś konkretnego w swoim kierunku;D
OdpowiedzUsuńGdyby tylko siebie nawzajem jednocześnie nie pragnęli i nie blokowali w swoich umysłach...
UsuńAshley i jej skrępowanie! Przecież Bill nie jest ślepy, na pewno zdaje sobie sprawę jak na nią działa. Już myślałam, że na dobre utknie w tej łazience ;D Też nie wiem czy bym się odważyła na niego dłużej spojrzeć, powalił by na kolana samym wzrokiem... *:* Ich relacja jest taka realistyczna, taka jak powinna być, dlatego nic nie zmieniaj;* Już ja dobrze wiem, że warto czekać... *:*
OdpowiedzUsuńWreszcie Tornado i Wulkan! Oł je! Będzie się działo, aż czuję to po kościach! ;D Tom myśli, że pójdzie z nią łatwo! ahahah Chyba jednak nie ;P Niech mu dziewczyna pokaże, a co! ;D
Bill, jego pewność siebie i 'skromność' ;D Chłopcy są niesamowici i naprawdę potrafią cieszyć się z życia! Ash to mega farciara, że może być tak blisko nich i uczestniczyć w ich życiu!
;*
Bill nie jest ślepy, jest tylko głupi :P
UsuńNic nie zmieniam, nie martw się ;* Przecież jeszcze wydłużam dobrze-wiesz-jaki moment, na który wszyscy czekają, haha, bo stwierdziłam, że to się dzieje za szybko! Chciałabym zobaczyć miny moich czytelników w tej chwili XD
;*
Pewnie, że wiem-jaki-moment ;D Ahahah też bym chciała widzieć ich miny ;D Zwłaszcza, że sama mam wielki zaciesz jak pomyślę o tym momencie.. :D
UsuńNo i z mojej strony znów ta sama śpiewka: Świetne, świetne, świetne! To opowiadanie wciąga coraz bardziej i nawet gdyby człowiek starał się uwolnić od niego to to i tak niemożliwe :)
OdpowiedzUsuńJa zamiast właśnie się uczyć to siedzę na Twoim blogu :)
A no i zawsze świetnie kończysz odcinek. Zawsze zastanawiam się po tym ostatnim "magicznym" zdaniu co przyniesie nowy odcinek :)
Mnie się ta śpiewka bardzo podoba! ♥
UsuńO nie, szybko do nauki! Wystarczy, że ja się nie uczę, bo piszę, albo nie idę na zajęcia, bo nie mogę się obudzić po przepisaniu całej nocy :P
Staram się ostatnio zakończyć rozdziały właśnie w ten sposób, żeby troszkę jeszcze o poprzednim i przyszłym rozdziale pomyśleć :)
Okej, po czasie, ale jestem! Nie mogłabym nie skomentować! :D
OdpowiedzUsuńNa początku czekałam, aż Ashley faktycznie wpadnie mu w ramiona albo może on straci nad sobą panowanie. Tom jak zwykle jest wszędzie i wszystko psuje. -.-
Potem jak przybyła ta Annalise i zaczęła paplać o Tomie, nie spodziewałam się, że później będzie do niego tak negatywnie nastawiona! Ale "kto się czubi, ten się lubi", więc czuję, że spotkają się jeszcze nie jeden raz! I pewnie coś z tego wyniknie. Nie bez powodu ma czerwone włosy! XD
Trochę niefajnie zachowała się względem Billa. Rozumiem - Tom, który patrzył na jej tyłek. Ale Bill? Chciał dobrze! Babeczka z charakterkiem. Dopasuje się do Toma haha XD
W ogóle lubię opisy rozmów Ashley z Davidem, koleś jest taki wyluzowany i przyjazny, że zawsze cieszy mi się buzia, bo wiem, że ma dużo ciekawych rzeczy do powiedzenia. :D
No i przyjaciółki spotkały się na weekend. Spędzą razem czas. A czy bliźniaki przypadkiem nie postanowią odwiedzić Ashley? Albo może zaproszą ją do studia? Hmm, hmm...
Ostatnie zdanie - Ashley, przez to, że chce pokazać się w "pracy" od najlepszej strony, próbuje wyrzucić z głowy myśli o jakimkolwiek zauroczeniu, a co dopiero zakochaniu! Ale chcąc nie chcąc, podświadomie i tak coś ją do niego ciągnie. I ze wzajemnością. Widać to. Na co dzień Bill jest dziecinny i upierdliwy, ale gdy zostaje sam na sam z Ashley, staje się pełnowartościowym mężczyzną, choć sam też boi się zagadać tak, jak powinno się to robić do dziewczyny, która mu się podoba. No ale cóż... Ty już im poplączesz losy tak, że będą na pewno blisko siebie! :D <33333333
A ja po czasie odpowiadam! :D
UsuńTom jest wszędzie, tylko nie u Ciebie w pokoju, no! :< Lubi czerwonowłose, musisz się chyba przefarbować XD
Bill chciał dobrze, ale Ann nie lubi osób "przesadnie miłych", ale i tak uważam, że była dla niego całkiem uprzejma :D
David to dla Ash niezłe źródło informacji, lubi się trochę wygadać i powiedzieć za dużo XD
A może to Ashley postanowi odwiedzić bliźniaków? :D Nic nie zdradzę, ale nowy rozdział się pisze! Będą rozkminy Billa, więc nieco może nakreślę Wam jego myślenie i jego zachowanie będzie trochę bardziej zrozumiałe XD
Kiedyś może i będą blisko siebie XDDD
To ja tylko powiem, że "chłopacy" to nie jest poprawna forma. Prawidłowi są "chłopcy" lub "chłopaki". Tyle nasuwa mi się na myśl po przeczytaniu wszystkich rozdziałów oprócz: "chcę więcej" :)
OdpowiedzUsuńHmm, mój słownik jak nic mówi mi, że liczba mnoga od słowa chłopak (młody mężczyzna) to "te chłopaki" lub "ci chłopacy", natomiast "chłopcy" to liczba mnoga od słowa chłopiec, co w tym przypadku wydaje mi się czasem zbyt dziecinnym określeniem.
UsuńBiorąc jako przykład pierwsze z brzegu zdanie "chłopacy zawsze byli ubrani od stóp do głów", chcąc użyć "chłopaki", musiałabym napisać "chłopaki zawsze były ubrane od stóp do głów", bo "chłopaki byli ubrani" jest niepoprawnie... No jak dla mnie "chłopaki były ubrane" nie brzmi zupełnie xd "Chłopcy" znowu brzmi infantylnie... Pozostanę przy "chłopacy", skoro wszystkie źródła, do jakich zajrzałam, mówią, że forma jest poprawna :)
Nasunęło mi się od razu: bliźniaki, czy bliźniacy? "Te bliźniaki jadły śniadanie", ale "ci bliźniacy jedli śniadanie".
Więcej już niebawem! :) <3
Jak miło, że ktoś z mojego miasta pisze FFTH i to jeszcze na poziomie! Z pewnością będę dalej tu zaglądać, a tymczasem... weny życzę!
OdpowiedzUsuńO proszę, świat taki mały :D
UsuńAż dziwnie mieć czytelniczkę tak blisko, że może nawet mijam ją na ulicy :D I nie wiedziałam, że w tym mieście są jacyś fani TH oprócz mnie XD
Oczywiście, że przez tydzień można się w kimś zakochać, nawet w kilka godzin, ale tylko my decydujemy czy chcemy dalej rozwijać tą relacje. Wiedziałam, że Ann tak zareaguje, jest z połki tych normalnych dziewczyn. Uprzedziła się do nich trochę za bardzo, ale może jak pozna ich o wiele lepiej to zmieni swoje nastawienie do nich. Wiśniówe włosy, też bym chciała mieć takie, w sumie to nie mogłabym się zdecydować na jeden konkretny temat. Późno już, nie udało mi się :c Idę spać, dobranoc :* Jutro, a właściwie dzisiaj popołudniu postaram się przeczytać trzy-cztery a może więcej rozdziałów.
OdpowiedzUsuń