Podjechali
pod budynek hotelu, gdy dochodziła czternasta. Musieli polubić tę sieć hoteli,
bo znów zatrzymywali się na noc w Radisson Blu. Osłupiała, gdy weszli do
środka. Hotel nie był tak wysoki jak ten w Hamburgu. Miał zaledwie sześć pięter,
a nie ponad trzydzieści, ale niewątpliwie nadrabiał brak spektakularnej
wysokości niesamowitą atrakcją praktycznie od razu na wejściu. Gdzieś kiedyś
przemknęło jej, że coś takiego istnieje w Berlinie, ale zupełnie nie skojarzyła
tego z tym hotelem. W centralnym miejscu przestronnego, kwadratowego holu pięło
się w górę ogromne cylindryczne akwarium wypełnione przeróżnymi gatunkami
tropikalnych ryb. O ile ją wzrok nie mylił, w środku także ktoś nurkował. Na
jej kobiece oko cała konstrukcja na pewno miała ponad dwadzieścia metrów
wysokości i co najmniej dziesięć metrów średnicy. W życiu nie widziała czegoś
podobnego, nawet na zdjęciach, bo nigdy się tym nie zainteresowała. Nie
spodziewała się, że przyjdzie jej w życiu sypiać w pięciogwiazdkowych hotelach
z takimi atrakcjami.
Nie
mogła oderwać wzroku od spektakularnego AquaDomu. Gdy David odbierał w recepcji
karty do pokoi, a chłopacy podpisywali autografy i robili sobie zdjęcia z
kilkoma osobami, które ich zaczepiły, ona stała z boku z szeroko otwartymi
oczami i nic nie mówiła, zadzierała jedynie głowę do góry obserwując setki, a
może nawet tysiące różnokolorowych, mniejszych i większych ryb. Mnóstwo żywych
stworzeń mieniących się szeroką gamą barw pływających w przejrzystej wodzie. Było
to dopiero drugie miejsce, do którego ją służbowo zabrali i w obydwu odebrało
jej z wrażenia mowę.
Nie
mogła uwierzyć w to, co widzi, gdy otworzyła drzwi do swojej dzisiejszej
sypialni. Zauważyła, że wiele pokoi usytuowanych jest właśnie w ten sposób, ale
czy mogła spodziewać się, że ona także taki dostanie? Na wprost wejścia
znajdowały się oszklone drzwi i niewielki balkon, z którego mogła obserwować
akwarium bez przerwy. Pomyślała, że chyba nie zmruży dziś oka, by móc podziwiać
jak najdłużej coś tak pięknego i efektownego.
Obejrzała
dokładnie średniej wielkości pokój oraz łazienkę i szybko się rozpakowała, po
czym usiadła na fotelu przy szybach zajmujących całą ścianę i nie przestawała
patrzeć. Widok głównie niebieskich i żółtych, spokojnie pływających ryb
pozwolił jej się zrelaksować. Nie myślała o niczym, nie przejmowała się, że
dziś jej twarz obiegła cały Internet w tę i z powrotem i niemalże w ogóle
zapomniała, że przyjechała tu z Tokio Hotel jako ich prywatna makijażystka.
Przypomniał jej o tym dopiero Bill, którego ujrzała, gdy otworzyła drzwi,
ponieważ jakimś cudem dosłyszała pukanie. Spojrzała na niego jednocześnie
zdziwiona, zadowolona i przestraszona.
Co
on tutaj robił? Sam?
-
Co robisz? – zapytał zaglądając przez jej ramię do środka. Prawie w ogóle nie
musiał się wychylać, bo był dużo wyższy od niej.
-
Nie wiem, nic… - odpowiedziała nadal tkwiąc w szoku wywołanym zarówno widokiem
z okna, jak i jego wizytą.
-
Jak to nic? Pomyślałem, że pewnie jesteś głodna. Chcesz iść coś zjeść? –
zaproponował bez większych emocji.
Rzeczywiście,
była bardzo głodna, choć dopiero teraz poczuła charakterystyczny ścisk w żołądku.
Wcześniej nawet o tym nie myślała. Spojrzała na zegar, który wyświetlał już
prawie piętnastą. Siedziała w miejscu obserwując AquaDom dobre pół godziny.
-
Tak, tylko się trochę zbiorę… Wejdź. – zaprosiła go do środka, zanim w ogóle
zdążyła pomyśleć, jak ostatnio wyglądało ich spotkanie tego typu. Dopiero gdy
przekroczył próg jej pokoju przypomniała sobie o wszystkich swoich
postanowieniach, że już nigdy nie dopuści do takiej sytuacji. Zrobiło jej się
gorąco na myśl o czwartkowej nocy. A później usłyszała wciąż odbijające się w
jej głowie jak echo słowa „nic nas nie łączy”.
Tym
razem Bill zachowywał się normalnie. Stanął przy fotelu, na którym przed chwilą
siedziała i obserwował akwarium, podczas gdy ona poprawiała w łazience makijaż
i czesała włosy. Nic nie wskazywałoby na to, żeby miał do niej jakiś inny
stosunek niż w ubiegły wtorek, gdy przyszedł do jej mieszkania wypełniać
papiery i omawiać zasady współpracy. Jak mogła aż tak bardzo nadinterpretować
jego czwartkowe zachowanie po alkoholu? Dlaczego przyszło jej do głowy, że
wzbudziła jego zainteresowanie? Przecież poza tym wieczorem nic innego nie
wskazywałoby na to, że ma do niej inne nastawienie. Był bezpośredni w kontaktach ze wszystkimi i
w żaden sposób jej nie wyróżniał.
Ale
ten wymowny e-mail… To znaczące spojrzenie dzisiejszego ranka…
A
potem to cholerne „nie łączy nas nic oprócz miłej pracy”.
Zgubiła
się w nim.
-
A tak właściwie, to gdzie są wszyscy? – zapytała, gdy wyszli już z pokoju na
szeroki korytarz z poustawianymi okrągłymi stolikami i kolorowymi krzesłami
naokoło nich. Wnętrze hotelu w Berlinie było o wiele bardziej żywe niż to w
Hamburgu.
-
Poszli od razu po przyjeździe jeść, teraz odpoczywają, a na później zaplanowali
sobie siłownię, basen i masaż. Jak widać, ja z takich rzeczy nie korzystam,
więc chciałem zaczekać na ciebie. Chyba nie masz nic przeciwko spędzeniu
dzisiejszego popołudnia i wieczoru ze mną?
-
No jasne, że nie.
Całego
popołudnia i wieczoru? O ile całe przeżyje nie doświadczając wcześniej zawału serca
z nadmiaru wrażeń. Teraz oprócz towarzystwa Billa podekscytowana była dodatkowo
tak niesamowitym miejscem.
Pojechali
windą na samą górę do restauracji, której jedna ściana była całkowicie pokryta
szybami, za którymi można było podziwiać panoramę miasta. Usiedli przy
dwuosobowym stoliku przy samym oknie na końcu sali. Mieli do wyboru także
miejsca na tarasie, ale woleli zostać w środku ze względu na nieciekawą pogodę.
Nie padało, ale jak na drugą połowę sierpnia było po prostu zimno i brzydko.
-
Tylko nie każ mi wybierać sobie dania z tego obszernego menu. Proszę, zdecyduj
za mnie, bo na pewno lepiej je znasz.
Bill
zamówił dla nich sałatkę w formie przystawki
oraz danie główne pod tajemniczą nazwą „sznycel w stylu wiedeńskim”,
które okazało się po prostu cielęciną z pieczonymi ziemniakami i surówką.
Jeszcze trochę i sama może będzie w stanie na szybko rozszyfrować wszystkie
nazwy bez analizowania składników każdego dania po kolei. Każda pozycja była
pod spodem opisana, ale po przeczytaniu pięciu z kolei nie pamiętała już, z
czego składało się pierwsze danie, a karta zdawała się nie mieć końca.
-
Gratuluję dzisiejszego występu, był bezbłędny. – Chyba po raz pierwszy to ona
zaczęła bez większego skrępowania jakikolwiek temat. - Nie wiedziałam, że tak
dobrze brzmicie na żywo, nigdy wcześniej was nie słyszałam.
-
Miło mi, że ci się podobało. Zawsze się stresuję przed graniem.
-
W ogóle nie było tego widać i zupełnie nie masz czym się denerwować. Śpiewasz
bezbłędnie.
Uwielbiała
słuchać jego głosu, czy to z płyty, czy podczas występu, czy teraz, gdy po
prostu mówił. A mówił coś bez przerwy, dlatego ona mogła praktycznie
nieustannie napawać się jednym z najpiękniejszych dźwięków, jakie kiedykolwiek
dane było jej usłyszeć.
Obiad
był pyszny, a ona czuła się o wiele swobodniej. Nie patrzył już na nią
niebezpiecznym wzrokiem, tylko znów rozmawiał z nią tak, jak na początku. Od
czasu do czasu nawet odważyła się na niego dłużej spojrzeć i już nie miała
problemów, by się do niego odzywać. Wciąż ją onieśmielał, ale to była już tylko
jej dziwna i niezrozumiała dla niej reakcja, bo on nie robił ani nie mówił nic
szczególnie krępującego. Był taki, jakiego go poznała, taki jak wtedy, gdy był
u niej.
-
Zbieramy się na deser – oznajmił zacierając ręce i szeroko się uśmiechając. Miała
wrażenie, że roztapia się pod wpływem tego uśmiechu. Zaczęła dostrzegać, że
zachwyca ją wszystko, co jest z nim związane. Obezwładniający zapach,
przeszywający wzrok, zniewalający głos, porażający dotyk, czarujący uśmiech…
-
Nie zostajemy tutaj?
-
Nie, jest lepsze miejsce na zjedzenie pysznych lodów. Chodź.
Wstali
od stolika i opuścili restaurację. On prowadził, a ona szła pół kroku za nim.
Nawet poruszał się idealnie. Swobodnie i lekko, ale z wdziękiem i niebywałą
pewnością siebie. Perfekcja w każdym calu aż od niego biła.
Przeszli
przez pomost zawieszony na wysokości szóstego piętra, łączący je ze szczytem
ogromnego akwarium, w którego środku była szklana winda. Wcześniej nie miała
pojęcia o jej istnieniu.
-
Co ty na to? Jedziemy? - zapytał, a uśmiech
nie schodził mu z twarzy. – Widziałem, że zrobiło na tobie duże wrażenie.
Możemy wejść do środka.
-
Żartujesz? – Nie zdołała powiedzieć nic więcej, podążała tylko za nim
zaskoczona, ale i podekscytowana.
Podszedł
do mężczyzny pilnującego wejścia do windy i poprosił o prywatny przejazd. Winda
była bardzo duża, dwupoziomowa, miała zakręcane schody wzdłuż ścian i
pomieściłaby spokojnie około trzydziestu osób, które były zresztą chętne na
przejażdżkę. Ona byłaby zachwycona zjazdem i z tymi wszystkimi ludźmi, ale Bill
zażyczył sobie windy na wyłączność. Nie wtrącała się w jego decyzje i starała
się ich nie oceniać. Zawsze przypominała sobie w takich momentach słowa, które
często powtarzała mama: „Bogatemu
wszystko wolno”. Więc jeśli Bill miał ochotę przejechać się windą tylko z
nią, to tak też zrobił.
Weszli
do środka i zeszli kręconymi schodami na niższy poziom windy, gdzie mieli
więcej miejsca. Na górze został jedynie mężczyzna pełniący rolę przewodnika,
który zdążył poinformować ich jedynie, że samo akwarium bez dziewięciometrowego
podestu ma szesnaście metrów wysokości i ponad jedenaście średnicy, a w
milionie litra słonej wody żyje ponad tysiąc pięćset ryb około stu różnych
gatunków. Więcej nie powiedział, bo znaleźli się już na dole.
Gdyby
chciała suchych informacji, poczytałaby o tym w Internecie. Teraz interesowało
ją to, co widziała, niepotrzebne były jej dane w liczbach. Od razu przywarła do
szyby nie mając nawet zamiaru kryć swojego zachwytu.
Nigdy
w życiu nie widziała na żywo tylu tak pięknych stworzeń, a tym bardziej nie
była niemalże wśród nich. Pomimo suchych ubrań i możliwości swobodnego
oddychania, czuła się, jakby zanurkowała w oceanie. Winda ruszyła bardzo
powoli. Bill stanął na środku i obserwował z uśmiechem to ją chodzącą w kółko
przy szybach, to akwarium.
-
Zobacz, Doris! – wykrzyknęła na widok spłaszczonej niebieskiej ryby przypominającą
tę ze znanej bajki i wskazała na nią palcem.
-
Ja znalazłem Nemo! – odparł śmiejąc się i pokazał jej niewielką, pomarańczową
rybkę.
Spojrzał
na nią z rozczuleniem, gdy nie mogąc i nawet nie próbując się kontrolować odpowiedziała
mu szczerym śmiechem.
-
Nie mogę uwierzyć, że tu jestem, tu jest pięknie! – powiedziała nie kryjąc
podekscytowania w swoim głosie. – Nie wiem nawet, co mam powiedzieć, jak mam wam
dziękować…
-
Nie masz za co dziękować, naprawdę. – Przerwał jej w połowie zdania. Spoglądała
na zmianę na niego i na kolorowe stworzenia, nie mogąc się zdecydować, gdzie ma
lepszy widok. – Zawsze zatrzymujemy się tutaj, gdy jesteśmy w Berlinie, to
jeden z moich ulubionych hoteli. Mogę godzinami siedzieć w fotelu i obserwować
życie małych mieszkańców tego akwarium. To pozwala mi oderwać się na moment od
swojego własnego. Czasami potrzebuję złapać oddech i to jest jedno z miejsc,
gdzie mi się to udaje. Czuję się z tym tylko trochę samotny. Gdy tu jestem,
zawsze co najmniej raz zjeżdżam tą windą. Chłopacy zrobili to tylko podczas
pierwszego pobytu tutaj, a teraz lepszą atrakcją jest dla nich basen i
siłownia. Rozumiesz? Trochę od nich pod tym względem odstaję.
Rozumiała
i to bardzo dobrze, bo sama chwilami czuła się podobnie. Ona była wrażliwa na
piękno otaczającego ją świata, a jej najlepsza przyjaciółka uważała to za
bzdury, a czasami nawet za objaw choroby psychicznej.
-
Wiem doskonale, co czujesz. Moja przyjaciółka też śmieje się ze mnie w
podobnych momentach – odparła posyłając mu uśmiech pełen zrozumienia.
-
Całe szczęście, że nareszcie będę miał kogoś, z kim będę mógł dzielić te
momenty, kto nie powie mi: „Bill, o czym ty pieprzysz? To tylko ryby.”, bo
zobaczy to samo co ja. – Zrobił pauzę i wydawało jej się, że chciał coś jeszcze
dopowiedzieć, lecz urwał temat. - Ale już lepiej nie rozmawiajmy, bo za chwilę
będziemy na dole, a ty nic nie zapamiętasz z tej przejażdżki.
-
Szkoda, że tak krótko… - powiedziała z żalem w głosie, gdy wyszli z windy do
głównego holu.
-
Jak wrócisz do pokoju, to będziesz mogła oglądać przez całą noc – odrzekł
ciepło i ruszył w lewą stronę, wzdłuż akwarium, a ona podążała tuż za nim.
Wcale
nie chciała wracać do pokoju. Dobrze jej było w jego towarzystwie. Był dla niej
jak przewodnik i bardzo jej się to podobało, że po tych kilku miesiącach
samodzielności ma kogoś w rodzaju opiekuna. Czuła się przy nim teraz jak przy
dobrym przyjacielu. Na dodatek bardzo atrakcyjnym.
Podeszli
do baru z bogatym wyborem alkoholi, zajmującym kilkanaście stron menu, lecz ich
interesowała karta z deserami. Zamówili to samo – lody czekoladowe z
karmelizowanymi orzechami i polewą karmelową.
-
Na pewno możesz już jeść lody? – zapytał po raz kolejny, gdy usiedli w loży
niedaleko baru, z której mieli doskonały widok na akwarium, a ona po raz
kolejny odpowiedziała mu, że to tydzień temu, to było tylko lekkie
przeziębienie, o którym już dawno zdążyła zapomnieć. Była w szoku, że on o tym
pamiętał. Przekonał się do jej zapewnień o pełni zdrowia dopiero za czwartym
razem. – Powiedzmy, że ci wierzę, ale jedz bardzo powoli. Powiesz mi, co
robiłaś w weekend? – zapytał nabierając lody na łyżeczkę, po czym dodał: -
Oprócz wizyty u fryzjera.
-
Zauważasz takie rzeczy? – zdziwiła się, bo nie spodziewała się, że ktokolwiek
zwróciłby na to uwagę. Praktycznie nic nie zmieniła, fryzjerka jedynie
zlikwidowała miesięczny odrost i odświeżyła nieco kolor. Pamiętał o jej
przeziębieniu, zauważył minimalną zmianę w jej wyglądzie. Co jeszcze? Prowadził
o niej jakiś pamiętnik, że tak doskonale wyłapywał najmniejsze szczegóły?
-
No pewnie, od razu wyglądasz inaczej, jaśniej. Do mnie co jakieś dwa tygodnie
przyjeżdża fryzjer, przecież mam naturalnie ciemny blond na głowie, a przy takiej
częstotliwości pokazywania się publicznie nie mogę mieć praktycznie żadnego
odrostu. Ale mieliśmy mówić o tobie, a
nie o mnie. To co w końcu robiłaś?
Prześlizgiwał
się między tematami zawodowo i uwielbiał opowiadać o sobie. Zawsze gdzieś
wtrącał w rozmowę swoje „ja” i jak zwykle na jedną sekundę przypadało tysiąc
jego myśli.
-
Nic szczególnego. W sobotę rano byłam u fryzjera, popołudniu sprzątałam
mieszkanie. W niedzielę najpierw wybrałam się na zakupy, a później siedziałam w
domu robiąc maseczki, paznokcie i inne babskie rzeczy. Szczerze mówiąc,
potrzebowałam już trochę czasu dla siebie.
-
Mhm… - Mruknął na znak, że jej wysłuchał. - A piątek?
-
Co „piątek”?
-
Co robiłaś w piątek? Miałaś przecież cały wieczór dla siebie.
Chciała
wymyślić coś na szybko, ale nic nie przychodziło jej do głowy.
-
Jeździłam po całym mieście w poszukiwaniu „Schrei” – przyznała się i na pewno
się zaczerwieniła, bo zrobiło jej się gorąco, mimo podjadania zimnych lodów.
-
Po co ci było „Schrei”? – Spojrzał na nią z niedowierzeniem i roześmiał się.
-
Jak to „po co”? Chciałam przesłuchać i zapoznać się trochę z ludźmi, z którymi
mam spędzać tyle czasu.
-
Mogłaś powiedzieć, przecież bym ci ją dał, niepotrzebnie wydawałaś pieniądze.
-
Ale ją kupiłam i nie żałuję ani centa – odparła bojowo. I tak uważała, że
powinna kupić także najnowszą płytę, bo po prostu na to zasługiwali, ale
dostała ją do rąk, zanim jakikolwiek fan mógł zobaczyć ją na sklepowych
półkach. - Za to żałuję, że ominęły mnie dwa tak wspaniałe lata waszej kariery
i że nie usłyszę nigdy całego starego koncertu na żywo.
Bardzo
chciała usłyszeć piosenki z płyty w nowym wydaniu, z głosem Billa po mutacji.
Oglądała w sieci filmiki z nagraniami z koncertów, ale wtedy jego głos nie do
końca jeszcze doszedł do siebie. Teraz brzmiał zupełnie inaczej i byłaby w
siódmym niebie, gdyby mogła posłuchać tak pięknych piosenek w odświeżonej
wersji.
-
Wszystko da się zrobić. Jak bardzo będziesz chciała, to coś ci na próbach
pogramy.
-
A nie rozważaliście tego, żeby podczas nowej trasy zagrać kilka utworów ze
starej płyty? – Zaproponowała bez głębszego zastanowienia. Nawet nie zauważyła,
jak weszła na temat jego pracy, a może nie chciał o tym rozmawiać? Jednak
perspektywa wywalczenia chociażby jednej piosenki na żywo była kusząca, nawet
jeśli miałby jej teraz odpowiedzieć, że nie chce o tym mówić. Na szczęście tego
nie zrobił.
-
Tak, planujemy to, ale myśleliśmy tylko o „Durch den Monsun”, ewentualnie
„Schrei”. W końcu to nasze piosenki-wizytówki.
-
Zgodzę się z „Durch den Monsun”, ale według mnie powinniście zagrać na przykład
„Der letzte Tag”. „Rette mich”. „Leb die Sekunde”. Wasi fani uwielbiają te
piosenki, odwiedziłam kilka forów i blogów. Te powtarzają się cały czas jako
ulubione.
-
A jaka jest twoja ulubiona?
Zadziwił
ją tym pytaniem. Musiała chwilę pomyśleć, zanim zdecydowała się na jedną,
ponieważ szczególnie podobało jej się co najmniej pięć ze starego albumu i
ciężko było tutaj mówić o ulubionej.
-
„Ich bin nicht ich” – powiedziała w końcu.
-
„…wenn du nicht bei mir bist… Bin ich Allein…”
– zupełnie niespodziewanie odśpiewał rozpoczęty przez nią wers refrenu, a
ją dosłownie wbiło w siedzenie. – W takim razie zagramy ją.
Tak
bardzo żałowała, że nie ma na nim przycisku „replay”, by zaśpiewał jeszcze raz,
i jeszcze raz, i jeszcze…
Bill
był osobą, której chyba nigdy nie kończyły się tematy do rozmowy. Czasem nie
zdążył dokończyć jednej myśli, a już rozpoczynał nowy wątek. Polubiła go za to
jego gadulstwo, bo wtedy nie musiała stresować się swoją małomównością w jego
towarzystwie, ale także za to, że nie wywyższał się, traktował wszystkich na
równi i był uprzejmy, wrażliwy oraz
inteligentny. Był mieszanką, która nie przestawała jej zadziwiać, bo w jednej
chwili potrafił być radosny i zachowywał się bardziej jak kilkuletnie dziecko,
a nie jak osiemnastoletni chłopak, a zaraz mówił coś tak mądrego, że
spodziewałaby się tych słów raczej od starszej, doświadczonej przez życie osoby,
niż od niego. Był też niesamowicie pewny siebie, odważny i bezpośredni. Nie
przejmował się spojrzeniami wielu osób przechodzących obok stolika i od czasu
do czasu migającym fleszem, podczas gdy ona za każdym razem speszona odwracała
głowę. To, co jeszcze ją zadziwiało, to ilość energii, jaką miał w sobie. Był niesamowicie
żywy i głośny, bez przerwy gestykulował i nie mógł usiedzieć spokojnie. Mógłby
obdarzyć swoją żywiołowością co najmniej kilka osób, a i tak zostałoby mu jej
wystarczająco dużo.
Zjedli
przepyszne lody i zamówili jeszcze gorącą czekoladę, by posiedzieć trochę
dłużej. Mieli przed sobą długie popołudnie i wieczór, a nie mieli ochoty na
masaż, a tym bardziej na basen czy siłownię. Musieli zająć się sobą sami.
Zaproponował,
by po prostu poszli do niego i coś obejrzeli. Zgodziła się z drżącym ze zdenerwowania
sercem. Przecież zarzekała się, że nigdy więcej nie dopuści do takiej sytuacji,
a teraz nie widziała możliwości, by mu odmówić.
Po prostu czuła się przy nim tak dobrze, a on nie robił absolutnie nic
niestosownego dla ich relacji. Coraz mocniej utwierdzała się w przekonaniu, że
naprawdę nic ich nie łączyło i że wszystko sobie wymyśliła, nadinterpretując
jego nietrzeźwe zachowanie. Ale co, jeśli nie? Co, jeśli rzeczywiście patrzył
wtedy inaczej? Podświadomie pragnęła, żeby spojrzał na nią w ten sposób jeszcze
raz, chociażby tylko ten jeden raz.
Weszła
do jego pokoju, bardzo podobnego do tego, w którym ona miała dziś nocować. On
również miał widok na akwarium, do którego nieco zdążyła już przywyknąć.
Otworzył
szafę, do której zdążył się już przynajmniej częściowo rozpakować i wyjął z
niej coś czarnego.
-
Idę się przebrać, może też chcesz iść do siebie, albo dam ci coś
wygodniejszego? – zaproponował, ale pokręciła szybko głową. – Nie? No to siadaj,
weź sobie pilot i wybierz jakiś film, a ja za chwilę wrócę.
Zniknął
w łazience, a ona zdjęła buty i sweter, po czym usiadła na łóżku z pilotem w
dłoni. Telewizor miał funkcję dostępu do setek tytułów, aż ciężko było jej
wybrać. Naciskała na strzałkę w dół w poszukiwaniu czegoś, co ją zainteresuje,
ale nie mogła się na nic zdecydować. Nie wiedziała nawet, czy chciałaby
obejrzeć komedię, dramat czy horror. Tak naprawdę, było jej wszystko jedno, oby
tylko film był długi, by mogła spędzić z Billem jak najwięcej czasu.
Wyszedł
z łazienki przebrany w dresy. Zauważyła też, że zdjął łańcuchy i bransoletki
zdobiące jego szyję oraz nadgarstki. Nadal wyglądał nieprzyzwoicie dobrze…
Usiadł
na krawędzi łóżka po jej prawej stronie i rozczesywał włosy ze skrzywioną miną.
-
Zdecydowałaś się na coś? Nie cierpię ich rozczesywać, strasznie boli.
-
Źle to robisz. Musisz czesać od dołu do góry.
-
Odwrotnie? – Spojrzał na nią jak na wariatkę. – Przecież tak się tapiruje!
Roześmiała
się, bo nie o to jej chodziło.
-
Nie, zaczynasz od dolnych partii, a później sięgasz coraz wyżej – odparła,
starając się jednocześnie pokazać mu na swoich włosach, co ma robić.
-
Rozczeszesz? – zapytał niespodziewanie i wyciągnął dłoń ze szczotką w jej
stronę.
Wciągnęła
głośno powietrze, gdy usłyszała taką propozycję i aż odskoczyła do tyłu. Jakby
właśnie ją zaatakował, a nie poprosił o pomoc. Jednakże ona właśnie tak się
poczuła - jakby zaatakował ją sobą.
-
Ja? – Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Nie była pewna, czy mówił poważnie,
ale nie wyglądał, jakby żartował. Patrzył na nią wzrokiem pełnym nadziei.
-
Proszę, nawet nie wiesz jaka to męka codziennie je wyczesywać…
Nie
pomyliła się. Właśnie poprosił ją o rozczesanie jego włosów. Ale nie zmienił
się przy tym niebezpiecznie ani ton jego głosu, ani jego spojrzenie.
-
Dobrze, jeśli chcesz… - odparła i wzięła od niego czarną szczotkę bez rączki, prawie
mieszczącą jej się w dłoni.
Usiadł
do niej bokiem, ma a ona tuż przy nim, krzyżując nogi. Znów uderzył ją jego
zapach, który jednocześnie uspokajał ją i pobudzał. Pierwszy raz dzisiaj była
tak blisko niego sam na sam, poza pracą. Drżącymi dłońmi wybrała pierwsze pasmo
jego włosów i poczuła dreszcze, gdy ich dotknęła. Zauważyła wtedy u niego taką
samą reakcję i gęsią skórkę pojawiającą się na jego ramieniu. Wiedziała, że to
nie są jego naturalne włosy, że są przedłużane, ale mimo wszystko teraz
należały do niego. Zaczęła powoli je rozczesywać, przebijając się przez lepkie
i sztywne warstwy wosku i lakieru. Chciała coś o nich powiedzieć, ale nie mogła
wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Czesała jego włosy pasmo po paśmie w
całkowitej ciszy, niemalże nie oddychając. On również się nie odzywał. Miał
zamknięte oczy i wydawało jej się, że zrelaksowany wyraz twarzy, ale także
nierówny, przyspieszony oddech. Zmieniała co chwilę miejsce okrążając jego
głowę, aż udało jej się wszystko wyczesać.
-
Już. – Tylko tyle zdołała powiedzieć, sunąc ostatni raz szczotką po już
gładkich włosach, choć nadal były suche i nienaturalnie uniesione, ale nie
sterczały już na wszystkie strony.
-
Dziękuję, prawie nic nie poczułem. Mógłbym tak zasnąć – odrzekł, uśmiechając
się ciepło. Nie wyglądał jak wtedy, w tą czwartkową noc w Hamburgu, w pokoju
numer 483. Nawet na chwilę nie zmienił swojego nastawienia, zachowywał się
przez cały dzień po przyjacielsku. Nie wiedziała tylko, co oznaczało nawiązanie
do wysłanego przez niego e-maila, gdy wsiadła do busa… Ale od tego momentu był
całkowicie normalny i nie zauważała z jego strony niczego prowokującego. Nadal
mogła czuć się swobodnie.
-
Naprawdę? Ja nie znoszę, jak ktoś mi grzebie we włosach czy dotyka mojej
twarzy. Dlatego podziwiam cię, że z taką chęcią dajesz się komuś malować, ja
bym nie dała rady.
-
Pytanie tylko, czy jesteś tak samodzielna, czy tak niedostępna.
Nie
odpowiedziała tylko zawiesiła wzrok w zamyśleniu. Nawet się nad tym nigdy nie
zastanawiała. Po prostu nie lubiła, gdy ktoś majstrował jej koło głowy.
-
To jak, wybrałaś jakiś film? – odezwał się, gdy nie odpowiadała mu przez
chwilę.
-
Nie, nie mogę się zdecydować, jest ich za dużo.
Wziął
pilot, który ona odłożyła na pościel i zaczął skakać po tytułach, a ona miała
nadzieję, że wybierze coś długiego. On jakby czytał jej w myślach.
-
Druga i trzecia część piratów! Oglądałaś?
Zamiast
jednego długiego filmu, wybrał dwa. Dwa ponad dwugodzinne filmy. Ona na pewno
nie wybrałaby lepiej. Na dodatek wybrał coś, co i ona miała ochotę zobaczyć już
od dłuższego czasu, ale zawsze coś stawało jej na przeszkodzie.
-
Widziałam tylko pierwszą i z chęcią zobaczę kolejne.
-
To świetnie, zasłoń okno, a ja zamówię coś do jedzenia.
Wcale
nie chciało jej się jeść, więc powiedziała mu, że nie jest głodna, ale on
odpowiedział jej jedynie uśmiechem. Nie domyśliłaby się, że mówiąc „coś do
jedzenia” chodziło mu o paluszki, ciastka, żelki i chipsy. No i obowiązkowo
colę do popicia. Podeszła do ogromnej szyby i przeciągnęła na środek dwie duże,
beżowe zasłony. W pokoju zrobiło się
ciemniej, ale światło wciąż się przebijało. Wróciła na swoje poprzednie miejsce
na krawędzi łóżka.
-
Tak chcesz oglądać? Bokiem do telewizora i tyłem do mnie? – Spojrzał na nią
rozbawiony, unosząc do góry lewą brew. - Podnieś poduszki, połóż się wygodnie.
Czeka cię długi seans.
Posłuchała
się go i stworzyła sobie z poduszek komfortowe miejsce. Przyglądała się mu, gdy
on przygotowywał swoje po jej prawej stronie. Mogła to swobodnie robić, bo on
skupił całą swoją uwagę na układaniu pościeli. Następnie odebrał od obsługi
hotelowej zamówienie i postawił tacę na środku łóżka, pomiędzy nimi. Położył
się na swoim miejscu, po czym włączył drugą część „Piratów z Karaibów”
-
Hej, czy to przypadkiem nie była wasza inspiracja? – Zaśmiała się, gdy na dużym
ekranie po raz pierwszy pojawiła się postać Jacka Sparrowa.
-
Co masz na myśli mówiąc „wasza”? – zapytał zaciekawiony i znów lekko
rozbawiony. Właściwie praktycznie nie przestawał się uśmiechać.
-
Twoja i Toma, takie dwa w jednym. Umalowany koleś w dredach - jestem pewna, że
to na nim się wzorowaliście!
-
O nie, moja droga. - Zrobiło jej się gorąco, gdy usłyszała ten niby zwyczajny
zwrot. Miło było być „jego drogą”. - To postać Jacka Sparrowa była wzorowana na
nas! – Roześmiał się głośno, szczerze i tak pięknie, że znów zapomniała o
oddechu.
Otarła
toczącą się po jej policzku łzę ręką i pociągnęła nosem najciszej jak umiała,
lecz nie udało jej się zrobić tego tak, by nie zwrócił na nią uwagi. Spojrzał
na nią jednocześnie zdziwiony i przestraszony.
-
Co się stało? – spytał z pełną powagą w głosie i nie spuszczał z niej oka.
-
Nic, po prostu… To takie smutne. Co się z nim stanie?
-
Płaczesz, bo Kraken pożarł Jacka? – Na jego twarzy malowało się niedowierzanie
wymieszane z zakłopotaniem, ale przede wszystkim z rozbawieniem.
-
Tak… - odburknęła i spojrzała na niego spod byka.
Wybuchł
śmiechem, którego nie mógł opanować przez kilka sekund, podczas gdy ona
siedziała z naburmuszoną w żartach miną.
-
Przepraszam, jesteś taka urocza… - Wydusił z siebie, gdy udało mu się przestać.
-
No bardzo zabawne – odcięła się i odwróciła wzrok w stronę telewizora, bo film
jeszcze się nie skończył. Cały czas jednak miała wrażenie, że się na nią patrzy.
Rzuciła okiem w jego stronę dosłownie na sekundę, by się upewnić. Tak, patrzył
się na nią, ale na pewno nie tak wymownie, jak wtedy. Teraz wyglądał na rozczulonego. Chciała skupić się na
końcówce filmu, lecz rozpraszał ją tym obserwowaniem jej.
-
No co się tak patrzysz? – rzuciła udając cały czas obrażoną za to, że się z
niej śmiał.
-
Jesteś tak sympatyczną i niewinną osobą, że aż szkoda mi cię w to wszystko
wciągać… - odparł z dużym przejęciem i czułością w głosie.
-
W co chcesz mnie wciągać? – Wystraszyła się, zupełnie nie wiedząc, co miał na
myśli.
-
W nas. W Tokio Hotel. W takie życie. W życie, w którym jesteśmy cały czas przed
obiektywem i nawet nie możemy wybrać się do sklepu po bułki. Nie chcę, żeby tak
wrażliwa dziewczyna przez to przechodziła.
-
Chcesz mnie zwolnić? – Dokładnie tak się w tej chwili poczuła. Jej naburmuszenie
ustąpiło miejsca podenerwowaniu i lekkiej panice.
-
Nie! Absolutnie! – Natychmiast zaprzeczył, nawet się nad tym nie zastanawiając,
co pozwoliło jej sądzić, że mówił dokładnie to, co czuje. Odetchnęła z ulgą. –
Po prostu jestem trochę rozdarty, bo bardzo chcę, żebyś z nami była, a z
drugiej strony czuję, że będziesz musiała z takiej rozczulającej istoty stać
się twarda jak kamień, żeby to wszystko znieść.
-
Ej! - Wytknęła go palcem wskazującym. – To, że trochę się popłakałam na
piratach, nie oznacza jeszcze, że jestem miękka! – odrzekła bojowym głosem, na
który on znów zareagował serdecznym śmiechem.
-
Jesteś niesamowita…
-
I przez ciebie nie widziałam końcówki, proszę teraz mi to przewinąć!
Wcisnął
odpowiedni guzik na pilocie i celowo cofnął film aż przed scenę, która ją
wzruszyła, chcąc jeszcze raz wzbudzić w niej te same emocje. Patrzył na nią
wyczekująco z rozchylonymi ustami zastygniętymi w półuśmiechu, czekając na jej
reakcję.
-
Drugi raz już na mnie nie zadziała – rzekła utrzymując poważny wyraz twarzy.
Po
chwili znów na niego zerknęła, a on znów patrzył na nią, zamiast w ekran
telewizora. Próbowała skoncentrować się na filmie, ale cały czas czułą na sobie
jego rozpraszający, rozbawiony wzrok. Ponownie spojrzała w jego stronę udając
obrażoną i tym razem zatrzymała się na nim na dłużej.
Patrzyli
na siebie przez chwilę, aż jednocześnie wybuchli śmiechem.
-
Nie płaczesz? – Wychylił głowę w jej stronę i uważnie jej się przyglądał.
-
Nie. Dlaczego miałabym płakać?
-
No nie wiem, to chyba wzruszająca scena…
Potrząsnęła
przecząco głową, a on spojrzał na nią zaskoczony i zmrużył oczy, jakby
intensywnie nad czymś myślał.
-
Chwila, chwila… Płakałaś na scenie, gdzie Kraken pożarł Jacka, a nie rusza cię,
gdy Will zostawia Elizabeth na dziesięć lat?
-
No nareszcie do ciebie dotarło. Którą mamy godzinę? – zapytała chcąc odejść od
tematu jej pokręconej wrażliwości.
Chwycił
telefon leżący obok niego na szafce nocnej. Dziwiła się, że przez ten cały czas
nikt do niego nie dzwonił. Spodziewała się, że on jest raczej osobą, która
odbiera mnóstwo telefonów, podczas gdy jego telefon milczał.
-
Dochodzi dwudziesta druga, ale nie czuję się w ogóle zmęczony – odpowiedział i
od razu zmienił temat, znów zasypując ją lawiną informacji. – Prawdę mówiąc,
nieco zgłodniałem, uwielbiam paluszki i żelki, ale najeść się tym zbytnio nie
można. Ciekawe, co chłopacy robili przez cały wieczór po tych swoich
siłowniach… A w ogóle, to nie mogę doczekać się jutra. – Ostatnie zdanie
powiedział z wyraźną ironią w głosie.
-
Dlaczego?
Tak
było prawie zawsze. On wygłaszał długi monolog, a ona odpowiadała mu jednym,
bardzo krótkim zdaniem. Cóż mogła poradzić na to, że wolała go słuchać niż do
niego mówić? Mógłby gadać o kompletnych bzdurach, ale ona i tak słuchałaby go z
zaciekawieniem. W jego ustach wszystko brzmiało tak pięknie, że mogłaby do tego
zasnąć, tak jakby śpiewał jej kołysankę.
-
Mamy zorganizowane spotkanie, siedzimy za stołem, a fani podchodzą po kolei i
podpisujemy się im na tym, co nam podetkną pod nos. Założę się, że
dziewięćdziesiąt pięć procent z nich zapyta mnie, czy mam dziewczynę. Tak,
jakbym miał jutro powiedzieć coś innego niż dzisiaj w wywiadzie.
Chciała
powiedzieć, że przecież w ciągu jednej nocy tak wiele może się zmienić, ale na
szczęście w porę ugryzła się w język, gdy zorientowała się, jak by to
zabrzmiało.
-
Powinieneś nagrać odpowiedź na to pytanie i puszczać ją spod stołu – rzuciła
pierwszą myśl, jaka przyszła jej do głowy, by tylko nie dopuścić do milczenia.
-
O tak, albo wystawić przed sobą kartkę z napisem „nie mam dziewczyny”. –
Zaśmiali się obydwoje. - Która to była godzina? Już po dwudziestej drugiej? – Zdziwił
się, drugi raz zerkając na wyświetlacz telefonu i wstał z łóżka, po czym
podszedł do szafki umieszczonej w zabudowie ściany. – Masz ochotę na coś
mocniejszego? – zapytał otwierając białe drzwiczki.
Pierwsze
co przebiegło jej przez myśl to „Boże,
czy oni codziennie piją?” Ale zaraz momentalnie zrobiło jej się gorąco i
luźny nastrój całego dnia pękł jak bańka mydlana. Przypomniała sobie, jak
niepoprawnie skończył się ich ostatni wieczór przy alkoholu. Bardzo chciałaby znów
doświadczyć na sobie tego wzroku i
posłuchać głosu, który stawał się wtedy jeszcze piękniejszy, ale na szczęście w
porę się otrząsnęła. Tak to nie mogło wyglądać, przecież był jej szefem.
Nieprawdopodobnie atrakcyjnym i idealnym szefem, ale jednak nadal szefem, z
którym nie powinno dochodzić do takich sytuacji.
-
Nie, dziękuję, chyba pójdę już do siebie.
-
Żartujesz? – Spojrzał na nią niepocieszony.
-
Nie, naprawdę, już późno, a ja czuję się jakaś zmęczona. Pójdę do siebie. - Wstała
z łóżka, założyła swoje buty i chwyciła sweter.
-
No dobrze, jak chcesz… – odparł zaskoczony i lekko zawiedziony. – Odprowadzę cię.
On
także wsunął stopy w adidasy i wyszli na kolorowy korytarz. Jej pokój był
niedaleko, więc droga zajęła im tylko kilkanaście sekund.
-
To tu, dziękuję za bardzo miłe towarzystwo dzisiejszego popołudnia i wieczoru –
powiedziała przykładając kartę do drzwi. Zaczęła mówić panicznie szybko, jakby
bała się, że może jej w każdej chwili przerwać i powiedzieć lub zrobić coś, co
ją zatrzyma i z czego wyniknie jakaś niepoprawna sytuacja.
-
Ja też dziękuję. Szkoda tylko, że uciekasz.
-
Nie uciekam, po prostu już późno, a ja jestem naprawdę zmęczona wrażeniami.
Widzimy się jutro na śniadaniu, tak?
-
Tak, o dziewiątej. Przyjdziemy po ciebie.
-
W porządku. Naprawdę bardzo miło spędziłam dzięki tobie dzień i gdyby nie ty,
to pewnie zanudziłabym się w pokoju. Ale teraz już idę, do zobaczenia jutro
rano i dobranoc.
-
Dobranoc – odpowiedział z rozczarowaną miną. – Jeżeli dzisiaj też czegoś
zapomniałaś, to wiesz, gdzie jest mój pokój – dodał, gdy już prawie zamknęła
drzwi.
-
Jak czegoś mi zabraknie, to na pewno przyjdę. Miłych snów.
Zamknęła
się w pokoju zostawiając go po drugiej stronie drzwi. Chciała zapobiec
niezręcznym sytuacjom, które nie powinny mieć miejsca między nimi na linii
pracodawca – pracownik. Miał rację. Znów czuła się, jakby od niego uciekła,
mimo że teraz nie zrobił nic niestosownego.
Tylko
co, do cholery, miało znów oznaczać to ostatnie zdanie?
Cały odcinek poświęcony Ash i Billowi! Chcę takich więcej ;D Ciężko rozczytać Billa, z jednej strony wrażliwy, wygadany i wymarzony przyjaciel, a potem patrzy na Ash tak subtelnie, że aż jej nogi miękkną. Szkoda, że uciekła od niego, bo mogłoby coś się wydarzyć *:* Fajnie jak facet dostrzega szczegóły jak np. świeżo odnowiony kolor włosów. Z daleka widać, że mu na niej zależy. haha Ash i jej myślenie, czas żeby się przełamała ;D Wiem, wiem jeszcze trochę;p
OdpowiedzUsuń"trochę" XD
UsuńŁiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!! Kocham, kocham, kocham, kocham to opowiadanie i Kocham Ciebie za to, że je stworzyłaś! Jak bumtyryry od cholernie bardzo dawna nie czytałam czegoś tak dobrego, czegoś co tak cholernie mocno wywoływałoby we mnie emocje. A Ty to robisz! Potrafisz wywołać w człowieku różne emocje. Gdy czytam to co napisałaś, czuję się tak jakbym to ja była na miejscu Ashley. Gdy dochodzi do zbliżenia Ashley Bill to normalnie wstrzymuje oddech a w brzuchu mam mrowisko XD
OdpowiedzUsuńNo i dziewczyno! Jeśli nie chcesz mieć mnie na sumieniu poprzez death z powodu zniecierpliwienia to pisz jak najszybciej się da nowy odcinek XD Czekam na niego z niecierpliwością tak jak czekałam na 15 XD
Pozdrawiam i weny życzę ;*
jejku jakie wyznania ;D Bardzo, bardzo mi miło i dziękuję za tyle ciepłych słów ;* Nie jestem teraz pewna, czy przeżyjesz szesnastkę!
UsuńPrzez cały odcinek bez przerwy się uśmiechałam. Tyle radosnych momentów... I to wielkie akwarium! Obejrzałam w necie zdjęcia, a potem przy Twoich opisach totalnie się rozpływałam... Niemalże czułam się tak, jakbym sama tam była. I Bill dziś taki kochany... Choć wydaje mi się, że miał potężną ochotę zbliżyć się do Ashley jeszcze bardziej. A tym razem to ona była taka niedostępna i nieśmiała! Cudowny motyw z rozczesywaniem włosów, a potem jej płacz na "Piratach...". Naprawdę rozmarzyłam się w tej części Twojej historii i jestem niesamowicie zachwycona! Jesteś wspaniała <3
OdpowiedzUsuń<33 proszę Cię, nie analizuj Billa, jego myśli i motywy działania ujawnię dużo później, szkoda, żebyś sobie nim głowę zaprzątała, bo zakręcisz się w nim i zgubisz tak jak Ashley :D
UsuńPłakać na "Piratach..."? OMG, to nie jest wrażliwość, to dziwactwo! :DD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie każesz nam za długo czekać na następny odcinek, bo informuję Cię, że sprawdzając czy jest coś nowego od wtorku nabiłam Ci pewnie oglądalność na poziomie naszych cudownych blogów modowych!
no cóż, tak, popłakało mi się na piratach, więc Ash też się popłakało :D Nigdy nie powiedziałam, że ze mną i z moją bohaterką wszystko w porządku XD haha, do słynnych bloggerek jeszcze trochę mi brakuje, ale przecież ja zawsze od razu daję informację na FFTH i na forum <3
UsuńSerio, popłakałaś się na Piratach? O kurde, regularnie rozklejam się na filmach (zarówno dramatach, jak i komediach romantycznych), ale nigdy nie na przygodowych! No dobra, może ryczę czasem, ale to bardziej na zasadzie "O BOŻE DLACZEGO JOHNNY DEEP MNIE NIE CHCE?!". A no i nie mam pojęcia jak można nie lubić być dotykanym po głowie/włosach/buzi. Jestem bardziej podobna do Twojego Billa- mogłabym tak zasnąć.
UsuńBtw, łatwiej mi wpisać adres w przeglądarce niż wchodzić na fora, i się logować, i szukać... Także będę nabijać dalej (swoją drogą teraz wchodząc również miałam nadzieję...).
Jak najbardziej serio, dokładnie w tym momencie XD Co tam jakiś Will i Elizabeth... Jack!!
UsuńNo jak tak, to nabijaj! ♥ Tak szybko nie ma szans, spodziewałabym się czegoś pod koniec tygodnia. Teraz zajmuję się pisaniem "rozkopów", bo miałam przecież napisane do trzydziestki, ale troszkę zmieniam bieg wydarzeń i mam cały plik z opowiadaniem rozwalony. Więc jeszcze szesnastka, siedemnastka i jak nic nie napiszę w tej chwili "do przodu", to trzeba będzie czekać długo na części, które teraz dopisuję. Staram się rozkładać wam czas oczekiwania równomiernie :) Chyba nie chcesz czekać później miesiąc na coś nowego? ;D
Nienawidzę czekać; nie, nienawiść to mało, żeby opisać to co czuję, kiedy coś się nie dzieje "natychmiast". (czyt. jak będę musiała czekać na cokolwiek miesiąc to zwiędnę i/lub wymażę z głowy wspomnienie tego FF! :D)
UsuńŁiiiiiiiiiiiiiii! Jednak dodałaś coś nowego! :D Ja już dostawałam szału w swojej "umieralni" z nudów. Nie dość, że problem z zatokami, gorączka, katar, kaszel, to jeszcze człowiek nie może zasnąć, po raz kolejny ogląda te same filmy...tra-ge-dia. Niech Ci Bóg w dzieciach wynagrodzi ten odcinek, bo to jakaś nowość w moim powolnym zdychaniu :/
OdpowiedzUsuńTen szefuncio to mnie z odcinka na odcinek zaskakuje coraz bardziej. Zabiera na obiadki, lody, zaprasza na film do SWOJEGO pokoju hotelowego. I jeszcze to rozczesywanie włosów...moje też chcesz rozczesać? Mrrrrrrrr...uwielbiam jak ktoś się bawi moimi włosami czy maluje. Jak Ash może tego nie lubić?! Ja się poddaję takim zabiegom bez żadnego oporu no i innym też to robię :P
Cieszę się, że odcinek jest trochę dłuższy niż zwykle. Musiałaś chyba "zjeść" parę słów przy tym, jak Bill przyszedł po Naszą blondyneczkę.
"- Jak to nic? Pomyślałem, że pewnie jesteś głodna. Chcesz iść coś zjeść? – zaproponował bez"
- i będzie świetnie.
To ja czekam z niecierpliwością na kolejną część i dalsze dogryzanie Billowi ;)
Buziaki :***
Biedaku! Wracaj do zdrowia i dodaj w końcu coś u siebie ;) Ja nie cierpię, jak ktoś mnie dotyka po głowie, a Ash ma podobno sporo moich cech :D
UsuńTak, zjadłam tam coś, dziękuję, tak to jest jak się pisze o czwartej, teraz nawet nie mam pojęcia, co chciałam tam napisać ;D
Bill i te jego wymowne zdania ;> Ashley dzięki temu zapewne ma znowu noc z głowy. Ja w każdym razie na jej miejscu bym intensywnie rozmyślała xd Ale jak ona tak będzie od niego uciekała, to nigdy nic między nimi nie będzie :c Mam nadzieję, że Bill zauważył, jak unika z nim bliższego kontaktu i zacznie co działać xd Bo teraz, gdy Ashley się pilnuje, to on musi kombinować ;D Zasady są po to, żeby je łamać, czy nie? Wtedy jest znacznie ciekawiej! ;D Bardzo podobał mi się ten odcinek, taki słodki <3 I dużo Billa z Ash :D Swoją drogą, trochę rozbawił mnie ten tekst, że Bill nie ma przycisku "replay" xD Bosko, bosko! Czekam na kolejny odcinek ;D I jeszcze na koniec, zwróciłam uwagę na literówkę: "Usiadł do niej bokiem, ma a ona tuż przy nim, krzyżując nogi". A właściwie wkradł Ci się jeden wyraz chyba niepotrzebnie przed "a". Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńRozmyślanie to ulubione zajęcie naszej małej Ashley, chyba da się to zauważyć :D
UsuńUwielbiam czytać wasze domysły ;D
Dziękuję, rzeczywiście coś mi się wkradło, tu zjadam, tam dodaję :<
Kobieto, Ty się nad Nami znęcasz!! Jest już tak blisko, każda z czytelniczek przestaje oddychać, a tu nagle Ash musi wracać do pokoju.
OdpowiedzUsuńKocham Twojego bloga, ale jak jeszcze raz Ash ucieknie to najpierw zabije ją, a potem Ciebie..
Życzę weny i czekam na kolejną notkę. ;*
Ash broni się przed nim jak tylko może i ma ku temu konkretny powód:
Usuń" (...) Wiesz, dlaczego cię zatrudniam praktycznie w ciemno? (...) Bo jesteś normalna. Bo nie jesteś fanką. Bo jeszcze nie poprosiłaś mnie o autograf i zdjęcie ani dla siebie, ani dla koleżanki, siostry czy babci, mimo że widujemy się od wiosny. Podchodzisz do mnie poważnie i traktujesz mnie po prostu zawodowo, jak pracę, a nie jak szansę na zakręcenie się u boku kogoś tak, przepraszam za brak skromności, sławnego. Widzę, jak się mnie boisz i wstydzisz, a nie mną zachwycasz. To jest super. Dlatego tak ryzykuję. To nie było wcale tak, że poprzednie kandydatki były beznadziejne. Były dobre, spokojnie każda z nich mogłaby mnie malować, przecież nie wymagam wiele, skoro sam się tego nauczyłem. Chodzi mi o profesjonalne podejście. Ty je masz, choć jesteś trochę nieśmiała. Ale każda poprzednia w tej chwili kokietowałaby mnie na milion sposobów, mimo że niektórym niedługo miała stuknąć trzydziestka. A ty siedzisz i nawet na mnie nie spojrzysz, tylko obserwujesz moje buty. Widzę, że spełnisz moje oczekiwania osobowe, a makijaż… Ufam twojej dłoni."
I będę odsyłać do tych słów Billa z szóstej części za każdym razem, jak ktoś będzie mi popychał Ashley w stronę Billa :D Chociaż ja sama często mam ochotę to zrobić...
Dziękuję ;*
Nowy szablon full wypas;D I Bill jednak jest! Dałam się wrobić xD ahahaha Bosko jest;*
OdpowiedzUsuńNie no, aż kurde muszę skomentować Twój nowy szablon *.* Jest przecudny i w ogóle, i w ogóle Gdybym ja miała taki talent to bym była w niebie XD Ale nie mam i muszę żyć ja o marna na ziemi XD
OdpowiedzUsuńTo tyle XD
Pozdrawiam ;*
Co to znaczy niedługo? Soon, soon, soon everywhere.
OdpowiedzUsuńHaha, niedługo to znaczy na pewno przed jakimiś newsami od TH XD
UsuńNajprawdopodobniej dzisiaj w nocy/nad ranem :)
Żelki *.* Aż narobiłaś mi na nie ochotę. Jack Sparrow fenomenalnie wykreowana postać, nawet przez myśli mi nie przeszło, że znajdę ją tutaj. A jednak, dzisiaj dopiero zauważyłam to podobieństwo do bliźniaków. Bill spędził miły wieczór z Ashley, ale jakoś tak krótko. Chociaż w sumie tez bym uciekła, gdyby na horyzoncie pojawił się jakiś alkohol, nigdy niewiadomo co się po nim wydarzy. Akwarium *.* Też bym chciała się przejechać tak jak oni! Mimo, iż to tylko kilka sekund, ale wrażenia pewnie niezapomniane.
OdpowiedzUsuń